"Drugie życie" kalendarza adwentowego

Niemal wszyscy piszą o tym jak minął im rok 2014 oraz tworzą kolejne noworoczne postanowienia, czyli coś, czego ja na pewno nie uczynię ;) Wychodzę bowiem z założenia, że jeśli chcę albo muszę coś zrobić, to po prostu to robię i nie potrzebuję do motywacji żadnych postanowień ;)
Tak więc wyrywając się z objęć stereotypowych tematów noworocznych napiszę Wam dziś o tym, jaki może dziecko zrobić użytek z kalendarza adwentowego, z którego wcześniej pochłonęło wszystkie produkty czekolado-(mniej lub bardziej) podobne! Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na to, jak rzeczony kalendarz wygląda nim go kupimy. Nigdy wcześniej nie myślałam o tym co może się znajdować na jego odwrocie, gdyż córkę przyciągał zawsze obrazek na przodzie. W tym roku wybór padł na miłościwie nam panującą księżniczkę Elsę z "Krainy Lodu":





Na marginesie wybaczcie wygląd kalendarza (a raczej tego co z niego pozostało) ale zdjęcie wykonałam już po jego "rozbrojeniu" na czynniki pierwsze! Jakież było przy tym zdziwienie mojego męża, gdy poprosiłam go, by wydobył zmasakrowaną tekturkę z worka na papiery!


Czytaj dalej...

Sałatkowe inspiracje

Wczoraj nie planowałam drugiego postu w tematyce kulinarnej, ale stwierdziłam, że jednak jest dużo fanów sałatek (takich jak ja!), więc dlaczego nie podsunąć kilku pomysłów? Przepisy nie należą do wykwintnych, za to są pyszne, w większości sprawdzone osobiście i raczej proste w wykonaniu. Jak wspomniałam poprzednio - preferuję kuchnię tanią, szybką i mało skomplikowaną :) No to lecimy. Zacznę od swojej ulubionej :
  • Sałatka grecka - doskonała jako dodatek do grilla latem, jako surówka do obiadu a także jako samodzielne danie, lekka i smaczna
kapusta pekińska
czerwona i zielona papryka (można oczywiście też żółtą!)
zielony ogórek
pomidory
ser feta
sos Grecki np Knorra
jeśli ktoś lubi to polecam tez oliwki

Czytaj dalej...

Sylwestrowe przekąski

Moi drodzy! Nie będę ściemniać, że jestem kulinarnym mistrzem czy kimś podobnym. Bynajmniej. Lubię gotować to co szybkie i mało wymagające :)  Kieruję się dewizą : " szybko, tanio i smacznie" :) Nie potrafię też, jak moja siostra, wymyślić obiadu na podstawie tego co mam obecnie w lodówce! Często korzystam z przepisów na różnych blogach kulinarnych lub przeglądam ciekawe książki :) Tak więc dziś o przekąskach na Sylwestrową "domówkę" spędzaną w gronie znajomych wraz z naszymi dziećmi :
  • Szynkowe ruloniki (przepis i zdjęcie pochodzi ze strony www.mniammniam.com, na która często zaglądam i POLECAM :)  

14 dużych plastrów szynki (najlepiej takiej z ciemną skórka o odrobiną tłuszczyku dookoła)
mały pęczek dymki
nieduży ogórek zielony
pęczek rzodkiewek
0,5 pęczka koperku lub natki
0,5 szkl. gęstego majonezu
0,5 łyżki chrzanu
sol, biały pieprz
Rzodkiewkę oczyścić, umyć i osuszyć, pokroić w malutka kostkę. Ogórek obrać i też pokroić drobno. Dymki oczyścić, drobno posiekać, szczypior od dymki umyć osuszyć, także drobno posiekać.
Pokrojone warzywa wymieszać, dodać majonez ( nie za dużo, tylko tyle, aby się wszystko skleiło w jedną całość). Przyprawić do smaku chrzanem, solą i pieprzem.
Na każdy plaster szynki nałożyć wałeczek nadzienia, delikatnie spłaszczyć, i zwinąć szynkę w rulon, tak żeby nadzienie było w środku. Ruloniki ułożyć na talerzu, udekorować majonezem i koperkiem lub natka pietruszki. 
Czytaj dalej...

Kilka "leków" na dziecięcą nudę ;)

Wczoraj pisałam o spalaniu "świątecznych" kalorii. Osobiście zrobiłam to uprawiając nordic walking. Na stronie internetowej endomondo zauważyłam natomiast, że szwagier mimo mrozu przebiegł 10km, a znajoma ok 5! Brawo dla nich :)

Wczorajsze popołudnie było jeszcze bardziej mroźne, więc spędziliśmy je rodzinnie w domu. Co robić, gdy dziecko co chwilę woła "mamo, nudzi mi się"? Zaznaczam, że w domu ma obecnie dwoje dziadków i dwoje pradziadków. To jednak nie wystarczy mojej córeczce. Z racji tego, że świętach już za nami, odpadają pomysły na tworzenie ozdób choinkowych. "-No bo i po co" - jakby to skomentowało moje dziecko. Przedszkole zamknięte - mamy przecież weekend. Na dworze zimno, choć wczoraj i tak wybraliśmy się na krótki spacer. Co więc robić? Oczywiście wszystko zależy od wieku i upodobań dziecka! Dzieci mojej siostry (dwóch chłopców), upatrzyły sobie ostatnio klocki! Takie zwykłe drewniane, ale jakie cuda można z nich zbudować ;) Koleżanka mojej córki wpadła z kolei w sidła karaoke. Gwiazdor przyniósł pod choinkę mikrofon z całym zestawem, więc próbuje swoich sił jako piosenkarka. Uwielbia się przy tym przebierać, więc jest zarazem głośno, kolorowo i wesoło! U mnie w domu królują książki, puzzle i gry planszowe. No i kredki rzecz jasna!
Oto dowody rzeczowe :)




















Czytaj dalej...

Spalanie kalorii czy błogie lenistwo?



Święta, święta i po świętach! Co roku ta sama historia. Wcześniej za to narzekamy, że trudno ze wszystkim zdążyć przed świętami. Chciałam napisać post przed południem, ale blogger uznał chyba, że pomysł na temat mam nieodpowiedni, bo przy każdej próbie wgrania zdjęcia zawieszał się i kasował mój tekst. Po dwóch nieudanych próbach poddałam się.
Czytaj dalej...

Przesypianie nocy u...pięciolatki

Witam w przeddzień wigilii Świąt Bożego Narodzenia. Praca wre? Porządki zrobione? Wypieki gotowe? Cóż... U mnie na chwilę obecną wygląda to tak: mak zmielony czeka, by go usmażyć. Serniczek dopiero w planach. Porządki? Wielkie mi sprzątanie. Jak człowiek na co dzień dba o ład w domu, to nic wielkiego na święta robić nie trzeba. Nie popadajmy w obłęd! Najważniejsze żeby "kotki" po podłodze się nie kulały i talerz  z wigilijnym karpiem nie przykleił nam się do stołu :) Aaa! No i oczywiście dobrze by jednak było, żeby okna były na tyle czyste, aby można było dojrzeć pierwszą gwiazdkę :) Pomijam fakt, że tego roku zasłonić ją mogą deszczowe chmury.... Na to wpływu już niestety nie mamy. Odbiegłam jednak od głównego tematu. Aczkolwiek nie do końca, gdyż przygotowania świąteczne lepiej i sprawniej nam-mamom pójdą jeśli dziecko da nam się w nocy wyspać, prawda?
Czytaj dalej...

Strefa taty cz. 3 : „Tata w domu – zabawkom lżej”



„…w ten cudny czas choinki blask, karpika smak, tylko czasu brak”. Sam to przed chwilą wymyśliłem niesiony powiewem zimowego wiatru za zakładowym oknem i spoglądając na przykryte śniegiem samochody na parkingu… No dobra – to też wymyśliłem. W tym roku w zimie obowiązują nowe trendy: ma być deszczowo, brudno, zasmarkanie i do tego z długą odsiadką w domu w okresie świątecznym (15 dni bez możliwości apelacji w moim przypadku!). 




Czytaj dalej...

Obowiązki domowe przedszkolaka....

Duch świąt  (tudzież ich magia) jeszcze przeze mnie nie został odnaleziony. Jednakże jest coś, co poniekąd wiąże się i ze świętami i z naszymi dziećmi :) Pewnie wiele z Was, tak jak ja, ma lub miało w domu przedszkolaka (swojego albo przygarniętego - nieważne)! Mają jakieś swoje obowiązki domowe? Czy wykonują je z chęcią, czy też może za np. punkty zbierane w różnorakiej postaci, by po pewnym czasie zamienić je na jakiś drobiazg-niespodziankę? Wiecie jak to jest: czym skorupka za młodu nasiąknie..... :)
Czytaj dalej...

Nasze ozdoby świąteczne

Tak jak obiecałam, dziś fotorelacja z tworzenia ozdób świątecznych. Uprzedzam, nie są to jakieś arcydzieła, jednakże robione z córką, własnoręcznie :) To właśnie to jest najważniejsze , prawda? Każdy sposób na spędzenie czasu z dzieckiem jest ważny i dobry. Zwłaszcza kiedy to dziecko nadal ma "odsiadkę" w domu i nie chodzi do przedszkola, w którym jak wiadomo , zajęć nie brakuje. Tym bardziej przed świętami :)
Pomysły na nasze ozdoby zaczerpnęliśmy z książki (wypożyczona z biblioteki oczywiście!) "50 twórczych pomysłów Zimowe cudeńka" Wydawnictwa Siedmioróg









Czytaj dalej...

Wnerwioza - czyli, uwaga zaraz wybuchnę!

Temat miał być zgoła inny. Rzekłabym - bardziej przyjazny i optymistyczny. Jednak skoro miałam zły dzień, który się przeciągnął to dlaczego mam pisać o czymś miłym, skoro sama się tak nie czuję?Kiedy postanowiłam zacząć pisać bloga, założenie było takie, że tematy będą pochodzić z życia codziennego. Jak wiemy, życie nie zawsze jest kolorowe, więc dlaczego mam słodzić na blogu?


Czytaj dalej...

Ratunku!!! Co kupić mężowi pod choinkę?

Długo odkładałam w czasie pisanie na temat świąt. Zarówno pod względem kulinarnym, porządkowym jak i prezentowym. Dziś jednak zabrałam się za świąteczne porządki, córka ubrała wczoraj swoją choinkę. Rano natomiast "usłyszałam" krzyk rozpaczy pod tytułem: "pomocy! co mam kupić mężowi?". Czas ucieka nadzwyczaj szybko, zostało już nieco ponad tydzień do świąt i założę się, że nie tylko autorka owego pytania zostaje nadal z takim dylematem. Wszyscy myślą głównie o prezentach dla dzieci - swoich własnych, krewnych i o tym, co inni członkowie rodziny mają kupić naszym pociechom (o zgrozo, jedno dziecko, a tymczasem co roku wymyślam prezenty prawie od całej rodziny!). Nie mówię, że celowo zapominamy o naszych mężach! Co to, to nie. Tak już po prostu jest, że na pierwszym miejscu są dzieci, potem plany na święta, a gdzieś w międzyczasie szukanie pomysłu na upominek dla naszej drugiej połowy. Wiem też, że nie jest to reguła :) Sama w tym roku wyjątkowo wcześnie wpadłam na pomysł prezentu dla męża i równie szybko go zrealizowałam (nie podzielę się z Wami tą informacją, bo mąż czyta mojego bloga!)


Czytaj dalej...

Pierwsza choinka już ubrana!

Córka pokonana chwilowo przez anginę została w domu. Mówi się trudno ( i płynie się dalej!). Przedszkole nie zając - nie ucieknie. Skoro musiało się coś takiego przytrafić, to lepiej teraz niż dzień przed świętami! Jedyne czego wszyscy żałujemy, to fakt, że ominie ja wycieczka do wytwórni bombek. Ale może chociaż koleżanka przywiezie jej imienną ozdóbkę? :) Choroba nie przeszkodziła natomiast mojemu dziecku w ubieraniu swojej choinki. Ma swoja prywatną u siebie w pokoju i ambitnie sama ją przystroiła.


Czytaj dalej...

"Idź na ryby", czyli angina w domu

Plany, jak już wiecie, "wzięły w łeb". Choć widzę, że mimo choroby córka zabrała się za ubieranie swojej prywatnej małej choinki! No, ale zacznijmy od początku! Jak pisałam wczoraj plany weekendowe uległy zmianie po tym jak córka zaczęła ostro gorączkować. Oboje z mężem leżeli jak przysłowiowe "betki", a ja jak przystało na opiekunkę domowego ogniska, krążyłam nad nimi z lekami. Mimo tego Izula poczuła się dziś jeszcze gorzej. Temperatura 39 stopni, a ból gardła taki, że nawet czekolada do niej nie przemawiała. Leży biedna wtulona w mamusię. Parzy przy tym jak przenośny grzejniczek i co chwila postękuje z bólu. Pytam ją więc: "-Córciu, chcesz podusię?", "-Nie". Pytam dalej: "-Córcia, chcesz przytulić Kubusia (jej ukochany miś)?", "-Nie". No to zrezygnowana pytam dalej, czy jest coś co by chciała.....- "-Tak mamuś", "-Co to takiego córeczko?". Chwila ciszy i słyszę: "-Chcę znowu pograć w Idź na ryby"! Skąd pięcioletnie dziecko z MEGA dużym bólem gardła i 39 stopniami gorączki ma tyle energii, by mimo wszystko chcieć jeszcze grać w karty? Zaznaczę jeszcze, że nie śpi od 4:00! Jakby ktoś był zainteresowany repertuarem Disney Junior o tej porze, służę pomocą ;)



Tak przy okazji - gra jest świetna! Polecam. Jest o wiele ciekawsza od tradycyjnego Czarnego Piotrusia. Uczy dzieci rozpoznawania cyfr i przede wszystkim skupienia i kombinowania :)
Żeby przekonać córkę do tego, by jechać na pomoc doraźną obiecaliśmy, że po powrocie może już ubrać choinkę w swoim pokoju. Kiedy piszę ów tekst właśnie jest "w toku" pracy przy dźwiękach świątecznych piosenek :) Póki wysoka temperatura odpuściła niech korzysta! Męczy się biedaczka, więc niech choć teraz ma odrobinę przyjemności.
A oto nasz zestaw podręczny na najbliższe dni...

Do tego całe tony chusteczek do nosa, probiotyk, rumianek na gardło i inhalator :) OBY szybko jej przeszło....
PS Sałatkę wczoraj jednak zrobiłam :) Kto ciekaw przepisu - zapraszam



Czytaj dalej...

Dzień bieganiny a potem relaksu

Dzisiaj w planach był dość konkretny temat, ale stwierdziłam, że skoro nadchodzi weekend, to konkrety zostawię na kolejny tydzień ;) Dziś piąteczek. Mąż ma przymusowy urlop. W taki dzień staramy się załatwić maksimum spraw, "oblecieć" maksimum miejsc tak, by wykraść jeszcze kilka chwil dla siebie nim córka wróci z przedszkola. Wam też czas tak ucieka, gdy jesteście sami w domu i nikt co chwila nie woła: "mamo - głodna jestem, mamo - nudzi mi się"??
Nadal zwlekam ze wszystkim, co dotyczy świąt. Jedyne co mam z głowy, to prezenty :) Tak, w tym roku wyjątkowo szybko się za to zabraliśmy.  Dziś poza standardowymi zakupami (znalazłam w sklepie potrzebne nam skrzydła anioła do jasełek!! HURAAA!) - zaliczyłam wizytę u fryzjera. Najgorsza była pierwsza wizyta żeby obciąć włosy z długości "do pasa" na takie duuużo krótsze.Co tam... Jak się spaliło włosy od nadmiernego rozjaśniania, to trzeba teraz odpokutować :) Swoją drogą fajnie, gdy ktoś ci ułoży włosy i choć przez kilka godzin wygląda się jak z żurnala! :) Moja córka tylko raz dała się namówić na wizytę u fryzjera. Teraz jest już na tyle duża, że nie daje się przekonać. Włosy ma długie i strasznie się plączą. Mam jednak na to radę - genialną szczotkę poleconą przez moją fryzjerkę. Jednak pomysłów na zrobienie fryzury już powoli brak. Ktoś coś poradzi?



Czytaj dalej...

Strefa taty cz. 2 : Rozśpiewana małolata :)

Muzyka towarzyszy nam przez całe życie. Trudno wyobrazić sobie codzienne egzystowanie bez jakichkolwiek miłych dla ucha dźwięków. Pomijam wrzaski, krzyki i inne cudowne sygnały alarmowe, które wydostają się nieraz z ust mojej córki. W takich chwilach cieszę się, że nie jesteśmy rodziną nietoperzy, bo chyba bym nieraz upadł na główkę i zszedł na zawał (parokrotnie w ciągu dnia). Ale wróćmy do tematu…
Jestem muzycznym tatą-konserwą, tzn. mam własne wypracowane wyczucie gustu i smaku, a co za tym idzie dość ściśle określony „kanon lektur obowiązkowych i uzupełniających”. Postanowiłem, że postaram się przemycić nieco tego i owego mojej córce w myśl przysłowia „Czym skorupka za młodu nasiąknie…”. Póki co wyniki są umiarkowane. Powód? Mam szlaban na słuchanie „mojej” muzyki w domu w obecności innych nietoperzy. Dacie wiarę?! Aha, byłbym zapomniał – słucham głównie ciężkiego metalu (nie, nie takiego z układu Mendelejewa, tylko z zupełnie innej galaktyki!). W porządku – rozumiem, że niektórym może się to nie podobać i nie widzą w tych dźwiękach melodii tylko coś zgoła odmiennego („- Kochanie, chyba płyta Ci się zacięła; - Ależ Skarbie, to jest Dimmu Borgir!”). Tak to mniej więcej wygląda u mnie.
Córkę rozpocząłem edukować muzycznie z tego samego źródełka, z którego sam piłem za młodu (bardzo, bardzo młodu). Mówi Wam coś nazwa Fasolki? Oprócz warzywka-składnika do zupy istnieje też w postaci skondensowanego dziecięcego zespołu, na piosenkach których wychowują się już kolejne pokolenia dzieciaków. NIE UWIERZĘ jeśli ktoś mi powie, że nie wie o czym mowa, albo nie zna słów choćby jednej ich piosenki. Jeśli nie jesteś aborygenem, czy dopiero co rozmrożonym z bryły lodowej Neandertalczykiem, to musisz znać Fasolki! No to sobie z córką pośpiewaliśmy za wszystkie stracone czasy. Klasyka musi być i basta!


Czytaj dalej...

Ludzka życzliwość

Dzisiejszy temat podsunęła mi moja znajoma. Mimo, że zrobiłaś to Aniu nieświadomie - dziękuję ci za to :) Bezinteresowna pomoc : coś, co dla kogoś jest zwykłym gestem , dla innych jest nadludzkim wysiłkiem. Sama staram się pomóc komuś kto tej pomocy , choćby w najmniejszym stopniu potrzebuje, albo po prostu mu się ona przyda . Prawda jest jednak taka, że dzisiejsze czasy są takie.... jakie są. Dziś, jeśli ktoś okaże ci sympatię czy życzliwość, jesteś po prostu ogromnie zaskoczony. Normalne  to chyba  nie jest, prawda? Nie powinny nas dziwić miłe gesty od drugiego człowieka. Wczoraj poprosiłam znajomą o podwiezienie mnie na autobus (niestety prawka do dzisiaj się nie dorobiłam!). Dziewczyna nie dość, że zrobiła to bez mrugnięcia okiem to jeszcze sama z siebie zadzwoniła, że przyjedzie po mnie do domu i zabierze moją córkę do przedszkola. Byłam tak zaskoczona jej propozycją, że aż mnie zatkało. Ona na to, "że tak już ma". Że przecież mróz na dworze a my pieszo idziemy. Dzień wcześniej inny znajomy poratował mnie w podobny sposób i bez zbędnych pytań przyjechał z rana zabrać moją pociechę do przedszkola. Są ludzie , dla których wyciągnięcie do kogoś ręki i zaoferowanie pomocy to rzecz naturalna. Niestety, nadal są odosobnione przypadki.


Czytaj dalej...

Mama w domu, czyli zawód mocno NIEDOCENIANY


www.portel.pl

Ostatnio zasłyszałam taki oto tekst: "Babcia opiekuje się dwójką wnuków. Ta to ma pełne ręce roboty...". Myślałam, że mnie dosłownie coś trafi! Cudnie, że są babcie, które opiekują się całymi dniami wnukiem tudzież wnuczką, dając rodzicom możliwość spokojnego zarabiania na dom i utrzymanie. Ale dlaczego TYLKO dziadkowie są wtedy uznawani za "debeściaków", anioły stąpające po ziemi z  powodu tego, że zobowiązali się do podjęcia takiej (nie bójmy się użyć tego słowa) "pracy". Gdy babcia zajmuje się wnukami: karmi, przewija, bawi się z nimi, tuli w chorobie, pociesza w smutku i niedoli, wychodzi na spacery, pierze, sprząta, gotuje, odprowadza do przedszkola, etc. etc., to jest przez wszystkich postrzegana jako najlepsza na świecie. Natomiast, gdy robi to wszystko matka, która podjęła świadomie decyzję o pozostaniu w domu z dzieckiem, to słyszy często: "Dlaczego nie wracasz do pracy?", " Czym ty jesteś zmęczona? Wychowywaniem dziecka?"  Mama w domu to zawód mocno niedoceniany...
Czytaj dalej...

Słodkie zdrowie

No dobra. Dziś znów dopadł mnie pod tytułem  "chodzi za mną coś słodkiego do zjedzenia". Pisałam wcześniej o słodkich pokusach, więc żeby się nie powtarzać i aby przestać chłonąć same niezdrowe kalorie (nawet pisemnie), parę słów o  zdrowszych przekąskach. Moje drogie, jak się chce to można  zjeść coś słodkiego, a zarazem całkiem zdrowego. No dobra, przynajmniej mniej kalorycznego niż kostka czekolady :) Od razu na myśl  zaraz przychodzi mi jabłkowa pyszność według przepisu mojej znajomej, blogerki kulinarnej EVERYDAY FLAVOURS . Możecie u niej znaleźć przepis na  przepyszne nadziewane jabłuszko! Ja, ze swojej strony mogę gorąco polecić taki mało kaloryczny, słodki deser. Jadłam, więc wiem. Przy okazji, dzięki Aniu za to jabłkowe arcydzieło! Słodkie, a jednocześnie zdrowe (przemycamy tam dzieciakom kaszę jaglaną!). Sycące, a jednocześnie mało kaloryczne. Sama nawet kiedyś zrobiłam :

U mnie nie wygląda to tak fantazyjnie, ale też doświadczenie z pieczeniem, czy gotowaniem mam raczej niewielkie - niestety.

Czytaj dalej...

Krem na zimę...


Tak to już jest, że tematy do pisania często podsuwa nam życie i sprawy dnia codziennego. Dla mnie obecnie "zagwostką" jest krem dla mojej córki. Na dworze coraz zimniej a Izce na policzku zrobiło się coś zbliżonego do liszajka :( Ostatnio siostra mnie zapytała jakiego kremu używam. Cóż, chwilowo mam krem z Rossmanna - Babydream a wcześniej korzystałam z produktów firmy Ziaja. Pierwszy z nich jest fajny, ale moim zdaniem, trochę za szybko się wchłania. Natomiast drugi wydaje się  bardziej tłusty , przy czym  zapach ma średnio przyjemny jak dla mnie!Osobiście , poleciłabym kosmetyki Ziajki  http://ziaja.com/kosmetyki/1?from=0d&to=100l&recipient[]=409&submit=wyszukaj :) Używam niektórych z nich. Dla córki zakupiłam balsam do ciała typowo dla skóry atopowej i póki co, jesteśmy bardzo zadowolone.

Czytaj dalej...

Sezon na święta :)





Wiecie kiedy zaczynam uważać sezon świąteczny za rozpoczęty?? Jak obejrzymy z mężem film świąteczny lub z córka bajkę w podobnym temacie :) O, Tak!! Wczoraj wieczorem "zaliczyliśmy" pierwszy tego typu  film ze świętami w tle i dlatego uważam czas świątecznych przygotowań oficjalnie za rozpoczęty! Nawiasem mówiąc film może typowo dla kobiet ("12 świątecznych randek"), ale również mężowi przyjemnie się oglądało, a o to właśnie w tych filmach chodzi, prawda?

Czytaj dalej...
Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka