Dołączyłam do akcji Podróże kształcą i dlatego poczuwam się do tego, by napisać kolejny post o naszych "podróżach" :)
Wyprawa, o której dziś Wam napiszę odbyła się zanim zaczęłam swoją przygodę z blogowaniem! Była to wycieczka rodzinna organizowana przez nasze przedszkole, to znaczy przedszkole córki oczywiście :)
Chodzi o weekendowy wypad do Szklarskiej Poręby na początku października zeszłego roku.
Zebrało się kilkanaście rodzin i wszyscy ruszyliśmy na podbój Karkonoszy. Dla naszej córki był to pierwszy kontakt z górami, przez co ciekawiła nas jej reakcja. Ponadto byliśmy przekonani, że w grupie, wraz ze swoimi koleżankami, będzie jej się raźniej wędrowało po górskich szlakach i nie usłyszymy słów: "mamo, tato bolą mnie nogi". Mieliśmy rację :) O to jak wyglądały w naszym przypadku Karkonosze z dziećmi!
Trzy dni to niewiele biorąc pod uwagę atrakcje tego regionu, ale...
Pierwszego dnia, zaraz po dotarciu na miejsce, wybraliśmy się na Zamek Chojnik . Ponieważ były to godziny popołudniowe, na miejscu okazało się, że wstęp na zamek jest do godziny 17-tej. Tak więc jeśli będziecie się tam kiedyś wybierać - pamiętajcie o godzinach otwarcia :) Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Pierwszy spacer na szlaku zaliczony. Apetyt dopisywał, więc pstrąg na kolacje to idealne rozwiązanie. Wieczorem do miejsca noclegowego dotarła reszta rodzin i dzieciaki bawiły się w swoim gronie do późna.
W sobotę rano, po kilku chwilach integracji, wyruszyliśmy do Chaty Walońskiej, gdzie mieliśmy zorganizowane oprowadzanie. Można było się tam zaopatrzyć w upominki i posłuchać historii Walończyków.
Stamtąd zaś wyruszyliśmy w kierunku wyciągu. Byłam przerażona wizją tego, że córka wpadnie w panikę jak będziemy na dużej wysokości, ale ona była tak zachwycona, że po skończonym wjeździe chciała to powtórzyć. Dzieci jednak potrafią nas zaskakiwać na każdym kroku. Karkonosze z dziećmi to fala niespodzianek! Wjazd na samą górę to koszt około 30zł od osoby dorosłej. Dokładnej kwoty nie pamiętam, ale można wszystko sprawdzić na stronie internetowej. O tyle o ile na dole było dość gorąco (jak na połowę października), to na górze trzeba było przyodziać grubsze bluzy, kamizelki, a nawet czapki żeby nie przewiało uszu. Góry to góry i należy być przygotowanym na każdą możliwą pogodę :) Dzieciaki były zadowolone widokiem ze szczytu. Po posileniu się w schronisku i wypiciu ciepłej herbatki ruszyliśmy w drogę powrotną. Tym razem na własnych nogach. I znowu dzieciaczki nas zaskoczyły swoją wytrzymałością i hartem ducha. Choć powiem, że dodatkowym argumentem - wspomagaczem była wizja nagrody po zejściu na parking pod wyciągiem :)
Byliśmy dumni z naszych przedszkolaków. W końcu 10km górskim szlakiem w dól to nie lada wyzwanie. Nogi dostały mocno w "kość". Jednak maluchy, jak wiadomo, szybko się regenerują i wieczorem znów "hasały" na całego. Dorośli trochę bardziej odczuli całodzienną wycieczkę!
Wieczorne ognisko z przepysznymi kiełbaskami, w gronie znajomych, to jest "TO". Zabawa przednia, a dzieciaki miały frajdę, że mogą znowu późno iść spać :)
Niedziela była dniem powrotu, ale nim on nastąpił zdążyliśmy jeszcze przespacerować się po Szklarskiej Porębie i zaopatrzyć w pamiątki. Potem udaliśmy się na ostatni spacer do Wodospadu Kamieńczyka. Podejście krótkie, ale dość konkretne jak na małe nóżki kilkulatków. Zważywszy, że poprzedniego dnia jednak sporo się wysiliły schodząc ze Szrenicy!
Widok wodospadu i frajda z noszenia kasku, które tam obowiązują, zrekompensowały całe zmęczenie.
Wrażenia z całej wyprawy były niesamowite. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ta wycieczka to dopiero początek... Początek wspaniałych przyjaźni. Początek przygody z przedszkolem. Początek cudownych rodzinnych wypraw organizowanych przez Śpiewające Włóczykije!
Na sam koniec, tuż przed wyruszeniem do domu, pozostawiliśmy sobie króciutki spacer nad Wodospad Szklarka...
Jak widzicie nawet weekend wystarczy, by przeżyć niezapomniane chwile na górskich ścieżkach i Karkonosze z dziećmi to może być niezapomniane wydarzenie. Wystarczy, by zintegrować się z pozostałymi rodzicami przedszkolaków, nawet jeśli ich dzieci nie chodzą z Waszymi do tej samej grupy! Dziś już wiem, że warto było wtedy wybrać się na te kilka dni, by przeżyć intensywnie czas i zacieśnić więzi nie tylko pomiędzy dziećmi, ale też dorosłymi :) Już na zawsze będę wdzięczna właścicielom przedszkola za możliwość zapoznania się z innymi rodzicami, za to, że na wiele różnych sposobów organizowali nam czas i dawali szansę na spędzenie go w rodzinnym gronie!
Po tym, jak córka w Jeleniej Górze (po krótkim wypadzie do znanego wszystkim fastfooda) wsiadła do auta (było ok godz. 17:00) zasnęła i spała do rana dnia następnego!! Nie ma to jak górskie powietrze i zabawy z przyjaciółmi :) Tak długi sen może tylko potwierdzać potęgę jej zmęczenia!
Wpis powstał w ramach akcji Podróże kształcą
Ja najbardziej góry lubię jesienią - zresztą ogólnie najbardziej lubię jesień, to dla mnie najpiękniejsza pora roku:)
OdpowiedzUsuńJa przez lata jeździłam w góry jesienią! Potem stwierdziłam, że czas na zmiany :) Do tej pory nie byłam jeszcze wiosną :) Bo zimę mam zaliczoną, bo mimo, że będąc jesienią chodziłam po kolana w śniegu :)
UsuńUwielbiamy podróże a szczególności w góry. Każda pora roku wygląda świetnie ale najładniej chyba jest jesienią ;-)
OdpowiedzUsuńFakt, jesienią ta ilość barw jest fenomenalna :)
UsuńWycieczka rewelacyjna ;-)
OdpowiedzUsuńDzięki!!!
UsuńFajna wycieczka. Inspirujące zdjecia:)
OdpowiedzUsuńMiło mi :)
UsuńW Szklarskiej Porębie byłam chyba 13 lat temu z Rodzicami:) Zawsze lubiliśmy rodzinne wypady:)
OdpowiedzUsuńFajna relacja.
My mamy tu najbliżej jeśli chodzi o góry :)
UsuńJa zawsze chciałam zobaczyć góry wiosną ;)
OdpowiedzUsuńTeraz też została mi już tylko wiosna :)
UsuńKarkonosze... Od nich zaczynaliśmy nasze eskapady z dwuletnią Elizą. Uwielbiam! Tyle wspomnień...
OdpowiedzUsuńFajne to Wasze przedszkole- takie wyprawy. Do pozazdroszczenia.
Fakt, będzie mi brakowało przedszkola, ale przede wszystkim jego atmosfery :)
UsuńWspaniała relacja :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)))
UsuńBylam, widzialam a Ty znowu zachecilas do powtorki :) Superowa wycieczka!!
OdpowiedzUsuńDzięki kochana! Ty mnie cały czas kusisz swoimi eskapadami, więc.....poczuj się jak ja :)))
UsuńKolejne, piękne miejsce które chciałabym zobaczyć wraz z Córcią :-)
OdpowiedzUsuńPolecam :) Są tam szlaki, na które nie trzeba mieć dużej wprawy w chodzeniu, więc sporo rodzin z dziećmi jeździ!
UsuńWow! Piękne widoki. Może w końcu i ja wybiorę się po raz pierwszy w polskie góry. :)
OdpowiedzUsuńOj koniecznie!!!
UsuńUwielbiam góry i bardzo chciałabym mieszkać w górskim otoczeniu. Może kiedyś się to spełni.
OdpowiedzUsuńP.S. Nie wiedziałam o tej akcji, a jest bardzo fajna :).
To zupełnie jak ja, ale mówią, że wszędzie dobrze gdzie nas nie ma i wszystko z czasem może się znudzić :( Akcja świetna, to fakt :) Zawsze można znaleźć świetna podpowiedź na wspaniałą rodzinną wyprawę :)
UsuńSuper:) Ale mi się marzy wyjazd w góry!!!
OdpowiedzUsuńJa bym mogła w góry co roku :) Córka chyba jednak woli morze, choć my i tak nie jesteśmy typowymi plażowiczami :)
UsuńGóry mają w sobie to coś, co przyciąga o każdej porze .... i z tego powodu, z wyboru, zamieszkaliśmy właśnie w górach :)
OdpowiedzUsuńOtóż to-one przyciagaja bardziej niż grawitacja ziemska :) Trochę zazdroszczę tego mieszkania w górach :)
UsuńŚwietna akcja! Podziwiam dzieciaki, że przeszły 10 km w dół!!! Moje dziecko błaga mnie o wózek jak szykuje się dłuższy spacer, chyba muszę nad nią popracować :P
OdpowiedzUsuńJa też byłam w szoku! Nad morzem córka przespacerowała samodzielnie ponad 11km....ale o tym napiszę :)
UsuńKocham takie widoki!! Cuda nad cudami!
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja!!! Dla takich widoków warto się przemęczyć i wędrować godzinami :)
UsuńPrzypomniałaś mi dzieciństwo, od kilku dni ckni mi się do Szklarskiej Poręby! Fakt, nie wiem, skąd dzieciaki mają tyle pary w nogach - w niedzielę zdobyliśmy Ślężę żółtym szlakiem, który naprawdę jest wymagający, zdecydowaną większość czasu trzeba iść ostro pod górę, a jak ciężko zejść! Mój 4-latek wchodził sam do góry 1,5 godziny, tata niósł go tylko 20 minut, a po zejściu jeszcze chciał iść na park linowy. A mnie dopiero wczoraj przestały boleć nogi :D
OdpowiedzUsuńWOW!! Twój czterolatek to jakiś mocarz :) To, że po zejściu chciał jeszcze do parku linowego to mnie akurat nie dziwi :) Moja córka może być nie wiem jak zmęczona, ale na hasło "zabawa" regeneruje się w pięć sekund!!
OdpowiedzUsuńZawsze uważałam wyjazd w góry za ciekawszą formę spędzenia czasu w kraju. Ciekawe miejsce. Dla dzieci nieco edukacji, trochę zwiedzania i odpoczynku od tego, co już można nazwać rutyną. Full zestaw :))
OdpowiedzUsuńLubimy spędzać czas aktywnie, ale nie zapominamy przy tym, że dziecko potrzebuje rozrywki i odpoczynku :) Nasze przedszkole potrafi zapewnić taki full zestaw, aczkolwiek rok później wybraliśmy się sami na podobne wakacje :)
Usuń