Znacie powiedzenie: "Od lekarzy i szpitali najlepiej trzymać się jak najdalej?". Ja, dopóki się dawało, potrafiłam omijać służbę zdrowia szerokim łukiem. Córka na szczęście nie przechodzi, póki co, jakichś poważnych chorób, więc również nie byliśmy częstymi gośćmi w naszej przychodni. Choć przyznam, że w przypadku oddziału dziecięcego nie jest jeszcze tak źle. Nie licząc incydentu, kiedy maleńka jeszcze wtedy córka dostała 40 stopni gorączki, a rejestratorka kazał zbić temperaturę, zapakować małą do auta i przywieźć do lekarza. Pytam więc: Po co mają wyznaczone godziny wizyt domowych? Na ten wpis złożyło się kilka czynników oraz ostatnie doświadczenia. Tak więc dziś zapraszam Was na wpis: "Służba zdrowia oczami Zwykłej Matki".
![]() |
zdjęcie: piabay |
Jak wspomniałam powyżej, nie rozumiem po co wyznacza się wizyty domowe w przychodniach, jeśli ani dorosły ani dziecko nie jest wystarczająco chore, by przyjechał do niego lekarz? Z kolei jeśli zadzwonicie po pogotowie i podczas zgłoszenia nie "podkręcicie" odrobinę faktów, to też mogą Was spławić i powiedzieć, że tego typu problemy są do rozwiązania w przychodni lekarza rodzinnego.
Bolączki służby zdrowia oczami Zwykłej Matki:
- lekarz rodzinny - z dziecięcym nie miałam większych kłopotów, ale z moim osobistym to już odrębna historia. Swojego opiekuna medycznego zmieniałam już kilkakrotnie. Dlaczego nie jestem zadowolona z dotychczasowej opieki? Jeden lekarz nie traktował mnie poważnie. Wiecie, na wiele dolegliwości według niego jestem za młoda, a migrena... ? "Na pewno ma pani migreny? A skąd pani wie?" No cóż. Kiedy dwa-trzy dni pod rząd, dwa razy w miesiącu mam wycięte z życiorysu z powodu koszmarnego bólu, światła i dźwiękowstrętu, a nie pomagają żadne tradycyjne leki przeciwbólowe, to chyba mam prawo podejrzewać, że to właśnie napady migreny! Inny lekarz pierwszego kontaktu z kolei nakrzyczał na mnie, że on nie sklep, w którym się składa zamówienie. Poszłam na wizytę faktycznie z gotową listą potrzebnych mi tabletek, zwłaszcza, że kiedyś już mi je ów lekarz zapisywał. Więc poprosiłam grzecznie o wypisanie recept. Niestety, po głupie świstki musimy się udać na umówioną wizytę. Nie można wielu lekarstw kupić bez recepty.
- specjaliści (terminy i ceny) - ten, kto kiedykolwiek musiał się wybrać do innego lekarza niż tego pierwszego kontaktu, dobrze wie, że terminy są kosmiczne, a ceny jeszcze bardziej! Czekać (nawet prywatnie) na wizytę dwa miesiące? Najkrótszy możliwy termin operacji - rok? Przyznacie, że to absurd goniący jeszcze większy absurd! W momencie kiedy wreszcie udasz się na umówione spotkanie z lekarzem, zostajesz wysłuchany (mniej lub bardziej uważnie), po czym często odesłany do kolejnego specjalisty! Obecnie od miesiąca próbuję się choćby dodzwonić do neurologa, z marnym rezultatem...
- szpitale - kiedy rodziłam córkę przyjmowano mnie na oddział z wielkim wyrzutem. Położne twierdziły, że przecież i tak dziś nie urodzę (choć byłam tydzień po terminie!), więc niepotrzebnie się zjawiłam. Pojechałam, bo moja Pani doktor miała tego dnia dyżur i chciała wywołać poród. Po porodzie opiekę miałam bardzo dobrą. Naprawdę nie mogę narzekać. Wiedziałam co robię wybierając ten, a nie inny szpital. Ten wybór okazał się jeszcze bardziej właściwy już po czasie, kiedy kilka dni temu spędziłam dwie doby na oddziale położniczym innej placówki. Pielęgniarki - owszem miłe. Jednak czas oczekiwania na przyjęcie na salę... Głodna, bo do badań krwi musiałam być na czczo. Łóżko wolne, bo widziałam jak salowe przygotowały co najmniej dwa. Mimo to, ja jak ta sierota siedzę na korytarzowym krzesełku, bo nikomu się nie chce mną zająć. Podobna sytuacja w dniu wypisu. Chodzą po korytarzach, rozmawiają między sobą, a ja trzy godziny zmarnowałam czekając na papiery! Trzy ciężarne siedziały razem ze mną na korytarzu. Wszystkie na głodnego, a było południe. Łóżka wolne, bo zarówno ja jak i moja współlokatorka z sali zwolniłyśmy miejsce. Miałam wrażenie, że czekają aż któraś zasłabnie żeby cokolwiek zrobić! Jedzenie szpitalne woła o pomstę do nieba. Nieapetycznie podane. Byle jak rzucone na talerz i przede wszystkim... ZIMNE!!!
Powiem Wam, że tak długo jak tylko można, lepiej trzymać się z daleka od lekarzy i szpitali. Służba zdrowia w naszym kraju, choć pewnie nie tylko w naszym, musi przejść jeszcze wiele zmian. Terminy są koszmarnie długie. Jeśli nawet prywatnie trzeba czekać dwa miesiące, to ja już czegoś nie rozumiem. Często nawet dodzwonić się do placówki nie można. Człowiek płaci składki, a potem płaci po raz drugi, bo jeśli na NFZ czekasz do lekarza kilka miesięcy to trzeba iść prywatnie. Ja myślę, że czasem są takie sytuacje, że człowiek zdąży zejść z tego świata nim zostanie przyjęty i zdiagnozowany.
Jakie Wy macie doświadczenia z naszą służbą zdrowia?
Ja leczyłam się w zasadzie niemal tylko prywatnie, zostawiłam u lekarzy od niepłodności grubo ponad 30 tysięcy pln - a i tak zawsze musiałam sama szukać informacji, prosić o dodatkowe badania i ciągnąć każdego doktorka za język, żeby udzielił mi wyczerpujących odpowiedzi. Lekarze podchodzą do pacjentow taśmowo, rutynowo i sztampowo - zamiast zwracać uwagę na indywidualność każdego przypadku.
OdpowiedzUsuńO tak! Rutynowość to masakra, rzadko który lekarz podchodzi do pacjenta indywidualnie. Wolą wszystkich leczyć jednakowo,bo tak im łatwiej i wygodniej, mimo, że każdy ma problem z innego powodu!
Usuńniestety to prawda, w dodatku nie przyglądają sie zbyt dokładnie nie słuchają nie dopytują, w dodatku mam wrażenie że wszsstko teraz sie bardziej nastawiło na to by pacjent brał leki.. leki leki leki
UsuńTak, przemysł farmaceutyczny kwitnie!
UsuńWydaje mi się, że ja mam wyjątkowe szczęście. Wiem o czym piszesz, bo trzymano mnie cały tydzień w szpitalu z 3 miesięcznym dzieckiem po to by mierzyć mu temperaturę - po czasie okazało się, że jedno z badań było drogie i trzymano nas tyle by się wróciła kasa. Nie wrócę nigdy do tego szpitala! Z drugiej strony mam fantastycznego ginekologa, teraz leczy się u niego moja przyjaciółka. A nasza pediatra to anioł... Potrzebujesz skierowania/recepty? Wystarczy napisać do niej smsa, a recepta będzie czekać wieczorem do odbioru. Można? Można!
OdpowiedzUsuńPewnie,że można! Wystarczy chcieć :)
UsuńJa nie wrzucę wszystkich lekarzy do jednego worka. Mój ginekolog, anioł nie człowiek. Jest na telefon o każdej porze, dzięki niemu mam dziecko. Gdy poroniłam, przytulił mnie tak po ludzku, tak jak w takim momencie potrzebujesz.
OdpowiedzUsuńMój ortopeda, młody lekarz któremu się chce leczyć indywidualne pacjentów. Dziękuję mu bo on jako jedyny nie zbagatelizował moich problemów z stawami.
Brawa dla Twoich lekarzy i super, że jeszcze tacy są :)
UsuńNa lekarza mojego syna nie mogę narzekać, ale też nie są to poważne choroby (i oby tak zostało)
OdpowiedzUsuńAle z moim to już jednak gorzej, poszłam w tym tygodniu na wizytę z inną dolegliwością a wyszłam z inną/.
Co lekarz to inna historia :(
UsuńMy narzekamy obecnie na przychodnię do której chodzimy z Tosią. Dwóch lekarzy odeszło i od pół roku nieustanna rotacja.
OdpowiedzUsuńI to jest najgorsze! Dziecko się przyzwyczai, a tu znowu nowy lekarz :(
UsuńWedług mnie główną rolę odgrywają tutaj lekarze czy też osoby z placówek zdrowia, na które się trafi. Nasza przychodnia jest fantastyczna, o wszystkim można się dogadać i mimo że do naszej rodzinnej pani doktor kolejki są kosmiczne (bo jest najlepszym lekarzem w tej przychodni), to i tak już nie narzekam bo mogło być gorzej. A z wizytami domowymi nie ma żadnego problemu - nie nadużywamy tego, ale kiedy była sytuacja że Martynka miała jak się później okazało grypę, 40 stopni gorączki, to bez problemu nasza pani doktor przyjechała do nas. Z prywatnymi to też różnie bywa.
OdpowiedzUsuńJa nigdy się nie doczekałam wizyty domowej!
UsuńCoś w tym jest niestety.
OdpowiedzUsuńNiestety wciąż mniej jest tych lekarzy i placówek, które można szczerze pochwalić i polecić!
UsuńZe służba zdrowia miałam trochę do czynienia i niestety nie mam dobrych opinii. Zaczynając od prowadzenia ciąży w prywatnej klinice i potraktowanie mnie absurdalnie !! wydałam sporo kasy, bo myślałam, że jak prywatnie, bo jak bogato i podobno opinia lekarzy jest nienaganna, będzie ok ! ale niestety moja opinia jest bardzo naganna na temat prywatnej kliniki. W 8 miesiącu ciąży zmieniłąm lekarza i placówkę w której chcę rodzic, okazało się, że ordynator w szpitalu miejskim jest super człowiekiem, który przyjąl mnie bez problemu. Jednak już po ciąży, kiedy syn chorował i byliśmy w szpitalu to tragedia, izba przyjęć paranoja, kiedy mój syn miał prawie 40 stopni temperatury i wymiotował, lekarz zszedł w ch** humorze, bo pewnie go obudzili i wręczył mi w dłoń czopka, po czym usiadł i wypełniał dokumenty, na oddziale pielęgniarki, jedne super, drugie wstrętne....
OdpowiedzUsuńMogłabym książę napisać, wszędzie różnie, ale najlepiej jest nie chorować.
Mnie jak w tamtym roku dopadło zapalenie układu moczowego i myślałam, ze zejdę z tego świata, czekałam w kolejkach 4 godziny, po czym ktokolwiek zaczał mnie przyjmować i wysyłać między pokojami.
Masakra
Pozdrawiam
Odsyłanie od lekarza do lekarza to jedna z najbardziej irytujących mnie czynności!
UsuńJa na swojego ginekologa nie mogę powiedzieć złego słowa, ale przychodnia, w której się leczyłam była o tyle zła, że musiałam się przepisać 10 km dalej
OdpowiedzUsuńDobrze jak chociaż jakiś lekarz jest godny pochwały!
UsuńMy diagnozujemy się właśnie prywatnie. Julka ma skierowanie do centrum zdrowia dziecka, wizyta na czerwiec :O. Ostatnio dostając rachunek za badania, zapytałam czy to na pamiątkę (taki żarcik).
OdpowiedzUsuńRóżnice w cenach u lekarzy specjalistów też przyprawiają o obłęd!
UsuńWszystko zależy na kogo się trafi. Na szczęście mamy znajomego lekarza, który zawsze skieruje do kogoś godnego zaufania.
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny sprawdza się stwierdzenie, że najlepiej to mieć znajomości!
UsuńJa wolę unikać 😂
OdpowiedzUsuńDopóki się tylko tak da :)
UsuńU nas na Podhalu na szczęście to wygląda inaczej niż w dużych miastach i innych częściach kraju, nie możemy narzekać, a jak pogotowie kiedyś przyjechało, to sami sanitariusze zachęcali, żeby w razie czego w każdej chwili dzwonić, gdyby się pogarszało, to przyjadą drugi raz.
OdpowiedzUsuńByć może dlatego, że zdają sobie sprawę z tego jak ciężki u Was bywają warunki drogowe :)
UsuńMyślałam, że w XXI wieku nastąpiły zmiany, ale widzę, że to nie system jest zły, tylko ludzie zawodzą. :(
OdpowiedzUsuńNiestety, ludzie są skrajnie różni :(
UsuńA w którym rodzilaś. Osobiście doświadczenia mam różne. O negatywnychbdlugo mogłabym mówić!
OdpowiedzUsuńRodziłam w św Rodzinie. Nie jestem zadowolona jedynie z tego jak mnie potraktowano na izbie przyjęć. Na oddziale po porodowym były cudowne położne!
UsuńJa póki co odpukać w niemalowane poza porodami w szpitalu byłam jeszcze 2 razy. Obydwa wspominam fatalnie.
OdpowiedzUsuńKiepska statystyka :( Dwa pobyty i obydwa źle wspominane !
UsuńTrudny temat i tyle co ludzi tyle opinii na ten temat. Ja mieszkając w kraju lądowałam z moim dzieckiem u lekarza przynajmniej 3 razy w miesiącu i za każdym razem dostawał antybiotyk aż w końcu dziecko nabawiło się gronkowca w gardle i nosie. Wyleczyliśmy oczywiście to okropieństwo specjalnymi lekami, leczenie trwało dłużej nie było to juz antybiotykoterapia. Tu za granica jest zupełnie inne podejście do leczenia, czy lepsze nie wiem, ale przestały chorować i na katar tez nie dają antybiotyku...
OdpowiedzUsuńDawanie dzieciom antybiotyku (każdemu tego samego) z byle powodu to jedno z najgorszych rzeczy jakie robią pediatrzy!
Usuń:) tu jest różnie, zależy o co chodzi i na kogo się trafi;)
OdpowiedzUsuńPs. Ale jedzenie w szpitalu mają dobre:)))
To już duży plus! Jak jedzenie dobre to człowiek szybciej dochodzi do siebie i pełni sił :)
UsuńMadziu ja tez mam podobne zdanie. Do Hepatologa, uwaga czekam już kilka ładnych miesięcy a wizytę mam dopiero na maja. "Służba zdrowia w naszym kraju, choć pewnie nie tylko w naszym, musi przejść jeszcze wiele zmian". Bardzo wiele zmian
OdpowiedzUsuńNajgorsze, że człowiek może się strasznie męczyć ze swoimi dolegliwościami nim doczeka się wizyty :(
UsuńW dzieciństwie często byłam u lekarza i w szpitalu, ale w dorosłym życiu trzymam się od tych miejsc jak najdalej... Na szczęście córka do tej pory jeszcze nie chorowala, więc w przychodzi jesteśmy tylko przy szczepieniach
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam byście jak najdłużej mogły unikać lekarzy :)
UsuńJa nie mam konkretnych doświadczeń, bardziej słucham tego, co się przytrafia innym. Przykro mi, że tak nieciekawie u Ciebie to wygląda. Pozdrowionka:)
OdpowiedzUsuńNiestety rzadko trafiamy na kogoś sensownego w branży medycznej :(
UsuńMy z reguły leczymy sie prywatnie dlatego jestem zwolenniczka prywatnej sluzby zdrowia, a szpitale powinny byc oplacane ze składek ubezpieczeniowych ale z naszych indywidualnych kont wtedy kazda placówka chcac zarobic nie dawalaby terminow np 10 lat jak mojemu synowi
OdpowiedzUsuńFakt, prywatne leczenie byłoby dobrym rozwiązaniem skoro i tak w większości przypadków kończy się to wizytą właśnie za kasę!
UsuńJa osobiście baaardzo rzadko chodzę do lekarza choć przydałoby się zbadać to i owo... Głównie odwiedzić ginekologa i laryngologa (od dziecka mam chore ucho i powinnam raz w roku kontrolować a ostatni raz byłam 2 lata temu).
OdpowiedzUsuńZa to z Dusią bywam częściej... o pediatrach mogłabym długo pisać a jeśli chodzi o specjalistów... np zabieg usunięcia migdałka i włożenia drenów miała na NFZ ale na kontrolę jezdzimy prywatnie... Ortodonta też prywatny... a niedawno jak była potrzebna pilna konsultacja z dermatologiem to czekaliśmy ponad miesiąc a gdy poszliśmy to zmiany na skórze znikły po czym pojawiły się znowu za tydzień a kolejna wizyta była możliwa za 2 miesiące.
Zanim ja się dostałam z córką do dermatologa to wszelkie zmiany dawno zniknłęy! Trudno było potem wytłumaczyć jak to wyglądało, ale na szczęście przewidziałam to i zrobiłam zdjęcie!
UsuńA z migrena to mam podobnie... męczą mnie odkąd mam naście lat... wtedy lekarz powiedział mi że to kwestia dojrzewania... cóż... strasznie długo dojrzewam. ;-)
OdpowiedzUsuńI po porodzie wbrew obietnicom, wcale nie ustąpiły :(
UsuńTrzeba być zdrowym, żeby móc się leczyć ;)
OdpowiedzUsuńJak byłam małą mama pracowała w Zozie, mogłam wszędzie bez kolejki, teraz już brak znajomości, więc przeżywam wszystko na sobie i swoich dzieciach
Ha ha coś w tym jest! Na pewno trzeba mieć silne nerwy!
Usuńsą jeszcze lekarze, którzy wyżej cenią dobro pacjenta od rutyny, podziałów politycznych, czy czegogolwiek. My mieliśmy szczęście trafić na dwóch specjalistów, którzy bardzo nam pomogli. Warto zaznaczyć, że jeden z nich - neurolog, przyjmował nas i w sumie przyjmuje do dziś z racji częstych wizyt kontrolnych na NFZ. Jednak faktycznie - zdecydowanie częściej spotyka się tą ciemną stronę mocy
OdpowiedzUsuńDobrze, że trafiliście na tych lepszych :)
UsuńU nas problemem są złe diagnozy. Temat rzeka. Choć rzadko chodzimy do lekarzy to zazwyczaj po konsultacji z drugim specjallistą mamy inna diagnozę ;)
OdpowiedzUsuńW przypadku jakiegokolwiek specjalisty zawsze warto skonsultować diagnozę :)
UsuńJa parę razy spotkałam się z nie miłym nastawieniem pielęgniarek i lekarza w przychodni w której byłam zapisana razem z dzieckiem. Na szczęście to przeszłość.
OdpowiedzUsuńTo najważniejsze, że to za Wami :)
UsuńTemat rzeka. My czekamy na wizytę u gastrologa na kwiecień. To i tak chyba nieźle. Pewnie jakby sprawa była pilna skończyłoby się wizytą prywatną. Na szczęście wreszcie trafiliśmy na dobrego lekarza pierwszego kontaktu dla naszej Trójki. Bo dotąd różnie bywało.
OdpowiedzUsuńTaki lekarz to skarb, jeśli jesteście zadowoleni to mocno się go trzymajcie :)
Usuńmy już odpuściliśmy i chodzimy tylko prywatnie
OdpowiedzUsuńI tak chyba jest najlepiej....
Usuń