Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wydawnictwo Babaryba. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wydawnictwo Babaryba. Pokaż wszystkie posty

Babaryba fajna chyba

Od samego dzisiaj ranka myśl mnie naszła niespodziana
By inaczej coś przedstawić, stąd recenzja rymowana
Znacie dobrze moi mili wydawnictwo Babaryba
Książki mają niebanalne i poczytne bardzo chyba
Czas już jakiś nieodległy wpis mogliście tu przeczytać
O książeczkach dla maluszków; coś Wam w głowie może świta?


Czytaj dalej...

„Dziecięcy umysł raz poproszę! Czyli zrozumieć Babarybę”

Fajnie być dzieckiem. Zwłaszcza w dzisiejszym świecie. Chyba... No bo popatrzcie: wszędzie wokół bajki, książki, czasopisma, McSmakołyki z zabawkami, konsole do gier, smartfony... do gier, tableciątka tudzież inne baterio-mózgożerne mobilne centra rozrywki, parki zabaw na każdym osiedlu. A wszystko to na wyciągnięcie małych rączek, które zręcznie uczepiają się naszych portfeli. Spróbujcie tylko tupnąć nogą i zaprotestować. Poczujecie się nagle jak przed plutonem egzekucyjnym. Wasz szkrab uruchomi skrywaną w swym drobnym ciałku syrenę rodem z tankowca, mili nieznajomi przeszyją Was wzrokiem pod tytułem: „Co z ciebie za ofiara, człowieku! Nie potrafisz sobie poradzić z własnym dzieckiem?!”, a na koniec powtórzysz w myślach Dekalog szukając wzmianki o tym, czy platoniczne morderstwo też się liczy. Ostatecznie (choć nie zawsze) kończymy dramat jakimś fantem „na zgodę” lądującym w rączkach naszej pociechy... Fajnie być zatem dzieckiem.

Czytaj dalej...

Zęboszczotki do pupy, czyli Babaryba dla każdego

W świecie książek wiele już widziałem. Zaskoczyć mnie w tej sferze jest naprawdę nieprostą sprawą. Tym bardziej jeśli rzecz dotyczy dziecięcej literatury. Zdarzają się jednak wyjątki. Ostatnio aż kilkakrotnie doświadczyłem owego stanu. Jak się okazuje, wspólnym mianownikiem dla każdego z tych doznań jest słowo "Babaryba". Warszawskie wydawnictwo znane jest ze swojego nietuzinkowego podejścia do słowa pisanego, skierowanego do czytelników o nikczemnym wzroście i małym bagażu życiowych doświadczeń. Dlatego dzisiaj chciałbym zaprezentować Wam swoisty przekrój "wesołej twórczości" tego kreatywnego wydawcy. 


Czytaj dalej...

Babaryba 2, czyli kropki kontratakują

Nie tak dawno mieliście możliwość zapoznania się z moimi spostrzeżeniami i subiektywną oceną propozycji wydawnictwa BABARYBA. Jeśli ktoś jeszcze nie czytał - zapraszam serdecznie TUTAJ  i  TUTAJ . Lektura ta może być pomocna, by zrozumieć "co autor (czyli ja) miał na myśli" w kolejnej odsłonie przygód z nietypowymi książkami, serwowanymi nam przez warszawskiego wydawcę. Jeśli zaległości brak, to nie pozostaje mi nic innego jak poprosić wszystkich czytelników o zapięcie pasów oraz włączenie odprężającej muzyki w tle (na mnie szczególnie kojąco działają dźwięki doom-death metalu, ale co kto lubi...). Gotowi? Zatem startujemy!!
 
Czytaj dalej...

Książka inaczej, czyli inaczej książka

Zdarza Wam się od czasu do czasu odkryć coś nowego, zachwycić się tym czymś, a w chwilę potem "spalić raka", bo ową "nowość" zna już niemal każdy kogo o to zapytasz? Ostatnio tak właśnie miałem (znowu). A wszystko to wina pewnego Francuza, niejakiego Herve Tullet'a - autora książek dla dzieci. Już słyszę wirtualne "Achaaa!" wydobywające się z ust czytelników. Wybaczcie więc laikowi jeśli popełni w niniejszym tekście kilka innych "oczywistości".
Z książkami autora zetknąłem się całkiem przypadkowo, za sprawą ingerencji Zwykłej Matki i jej współpracy z Wydawnictwem Babaryba. Jakież było nasze zdziwienie (nie byłem jednak w temacie do końca osamotniony, huraaa!), gdy w przesyłce znaleźliśmy... Chwilunia! Miały być przecież książki! I w pewnym stopniu są. Mają kartki, okładki, ilustracje, tekst. Okazuje się, że jak w kultowym filmie "Matrix", nic nie jest tak oczywiste, jak nam się wydaje.


Czytaj dalej...

Kurczę blade, czyli jak smok porwał Murzynka

Czuję się staro. Nie na tyle żebym musiał przed snem odkładać sztuczną szczękę do szklanki z wodą. Niemniej mam świadomość uciekającego czasu i tego, że wskazówek zegara za nic w świecie nie da się zatrzymać, a wyjęcie z niego baterii co najwyżej spowoduje zaspanie do pracy. Dlaczego o tym wspominam? Słowem "kluczem" jest w tym przypadku wydawnictwo BABARYBA.
Zwykła Matka jak zwykle zadziałała (czy to urokiem osobistym, siłą przekonywania, czarną magią - tego nie wiem) i oto nasza komoda przypomina teraz wielbłąda przemierzającego książkową pustynię, targającego na swym grzbiecie słowo pisane. Trzeba zatem zacząć ogarniać ten "szwedzki potop". Postanowiłem zacząć od książek, które (miałem wrażenie) same się do mnie ze wspomnianego stosiku uśmiechały. Na pewno zaś mówiły: "Starzejesz się tatuśku!". Mając w domu 6-letnią uczennicę szkoły podstawowej trudno o inne odczucia, gdy trzyma się w rękach książki z tzw. sztywnymi kartkami.

Czytaj dalej...
Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka