Czytałam ostatnio, że wcale nie trzeba wyjeżdżać gdzieś daleko, by miło spędzić czas na świeżym powietrzu. Oczywiście ja zawsze wybieram spędzanie wolnych chwil z rodziną na tzw. dworze. Ostatnimi czasy całymi dniami przesiadujemy z córką na przydomowym tarasie. Zwłaszcza od kiedy poprawiła mi się w tym miejscu jakość internetu i nie wywala mnie co chwila ze stron! Po porannym uporządkowaniu domowych pomieszczeń, zrobieniu zakupów i przygotowaniu obiadu, zbieramy graty i zasiadamy na tarasie. Swoją drogą jakby ktoś chciał się "wyżyć" hobbistycznie i mi go zaprojektować tak, by był bardziej funkcjonalny i przyjemniejszy dla oka to czekam na oferty. Jest gdzie poszaleć, bo taras ma spory metraż :) Stwierdziliśmy, że to taki nasz "pokój na dworze". Oczywiście, że chętnie byśmy wyjechali gdzieś nad wodę (jezioro, morze) przy tych temperaturach, które chwilowo panują. Przyznam jednak, że mieszkając w domu za miastem, kiedy w dodatku pozostajemy w nim (dosłownie) na kilka dni sami... mamy wakacje na własnym podwórku :)
PS zdjęcie wykonałam wieczorem, gdy na tarasie gromadzimy wszystkie "gadżety" na noc :)
Dwa dni weekendu. Pogoda sprzyjająca. Co robić, gdy zostaje się w domu? Nudzić się? Odpada! Odpocząć? Niewykonalne, bo córka nasza jest nie do zdarcia, a w dodatku nim skończy wykonywać jedną czynność już planuje kolejną i oczywiście we wszystko nas angażuje. Jest z tych dzieci, które nie potrafią się sobą choć przez chwilę zająć. Aczkolwiek raz udało mi się uszczknąć godzinkę, gdy młoda czytała książkę i słuchała muzyki. Lubimy spędzać czas razem, ale chwila tylko dla nas, np. na przeczytanie kilku stron w książce albo zwyczajnie na rozmowę bardzo by nam się niekiedy przydała. Niestety - Królewna kończąc grać w badmintona (jej nowa pasja) już jęczy, że chce COŚ porobić. I już po chwili słychać znienawidzone przez wszystkie mamy słowa: "Nie wiem co robić, nudzi mi się!" Jej problem polega na tym, że nie lubi się nudzić i nie potrafi posiedzieć bezczynnie choćby kilka minut. Też tak macie u siebie w domu? Jeśli odpowiedź jest twierdząca, to wiedzcie, że nie jesteście sami - łączmy się zatem w bólu :)
O co chodzi z tytułowym kaskiem i rakietkami? Już wyjaśniam. Dziewczę nasze ostatnimi czasy umiłowało sobie grę w badmintona. Kupiliśmy nawet zestaw fajny w Decathlonie do gry. Dostała paletkę nieco krótszą od tradycyjnej, by łatwiej jej było szlifować nowo nabyte umiejętności. Potrafi nas zamęczać grą całe popołudnie, aż starawe już kości i mięśnie, które nie mają już zadowalającej nas wytrzymałości, nie wytrzymują obciążenia. Co córka przyjmuje z niezadowoleniem. Często podczas takiej "partyjki" jest cała masa śmiechu. Kiedy młoda zawodniczka nie może się skupić, lotka ląduje niejednokrotnie na jej głowie. Stąd kask! Widzieliście kiedyś kogoś grającego w paletki z kaskiem rowerowym na głowie? No to proszę :)
Dziś św. Krzysztofa, patrona kierowców. W niedzielę było zatem święcenie pojazdów. Co by wstydu sobie nie narobić, obmyliśmy nieco nasze autko, bo kurz niemiłosierny na tej naszej wsi. Dziecko bardzo lubi akurat pomagać w tego typu pracach, więc przez chwilę była bardzo zajęta.
Matka się nabawiła małej kontuzji podczas wielu partyjek badmintona, więc szukałam innych rozwiązań, które pozwoliłyby mi zarówno odpocząć jak i uniknąć pytania: "Porobimy coś?". Jako fani gier planszowych zabieramy je nie tylko na wakacje, ale i na nasz taras. Stół duży, to i pomieści wszystko :) Jedna partyjka np. w Domek (recenzja - KLIK ) i kolejne pół godziny do przodu. 1:0 dla rodziców :) No, a potem powrót do paletek... pot się leje, słońce w oczy świeci, ramię boli, kolejny raz lotka ląduje na dachu lub w tujach... ale gramy, nie poddajemy się. Zaciągnąć córcię wieczorem do domu - to zadanie trudniejsze niż się wydaje. Mimo, że sama się "rozpływa" i ledwo na oczy widzi, twierdzi, że zmęczona nie jest! No to jeszcze kilka kursów na rowerku.
Żeby nie tracić zbyt dużo kalorii trzeba je jakoś uzupełnić. Zatem, nie ma jak domowe gofry. Nawet z bitą śmietaną :) A co! Przepis - KLIK
Żeby nie tracić zbyt dużo kalorii trzeba je jakoś uzupełnić. Zatem, nie ma jak domowe gofry. Nawet z bitą śmietaną :) A co! Przepis - KLIK
Widząc zdjęcia olbrzymich zbiorów grzybów u kilku znajomych postanowiłam sprawdzić czy i u nas się pojawiły. Kolejny pomysł na spędzenie części dnia. Rowery zatem w ruch i ruszamy. Grzybów co prawda nie znaleźliśmy, ale jak to z dzieckiem bywa wylądowaliśmy "po drodze" na placu zabaw :)
Na tarasie powstała także konstrukcja z dwóch suszarek na pranie i kilku koców. Wszystko po to, by córka jedyna moja mogła sobie tam posiedzieć i poczytać ukochane książki! Problem powstał gdy musiałam gdzieś pranie powiesić!
Podsumowując miniony weekend stwierdzam, że zdecydowanie wolę takie zmęczenie - zdrowe fizyczne wyczerpanie, niż wysiłek umysłowy. Nawet mimo mojej niewielkiej kontuzji!
Były lody, zdrowe owoce prosto z drzewa, gofry, grill i zwyczajna pomidorowa na obiad (ukochana zupa mojej córci). Podlewanie ogrodu, święcenie auta, kilka partyjek badmintona i mecz taty z córką w kosza (bez kosza - to dopiero sztuka!). Przede wszystkim jednak było całkiem sporo, jakże potrzebnego nam, śmiechu oraz radości :) Książki swojej nawet nie zdołałam dotknąć... Ale nadrobię... Kiedyś... :)
Na koniec pozwólcie, że pochwalę się nieco umiejętnościami mojej małej sportsmenki, która naprawdę nie usiedzi na czterech literach mimo, iż pot spływa jej na oczy!
A jak Wam minął weekend?
Kiedyś bardzo dużo grałam z synem w badmintona, później przerzucił się na tenis a ja straciłam już partnera do gry. ;) wspaniały weekend za Wami, u nas sporo kulinarnych wyczynów było i również dużo śmiechu i radości. :)
OdpowiedzUsuńKulinarnie powiadasz? U nas nikt nie ma do tego ciągąty! A szkoda...
UsuńTenis? To teraz graj z nim w tenisa :)
Taras - rewelacja!!!
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę.
Ps. Sobota szlifowanie;) niedziela nad jeziorem bardzo rodzinnie.
Rewelacja by był gdyby ktoś mi pomógł go fajnie zagospodarować....Może wpadniesz? :)
UsuńNiedziela nad jeziorem-suuuuper!!!
Z chęcią bym do Ciebie wpadła:) z Mamelkami i szlifierką:)
UsuńZapraszam!!!!! Ty mi zrobisz taras, ja Mamelkom gofry :)
UsuńPiszę się na to pod warunkiem, że dla mnie też będą gofry;))
UsuńA moje Maluchy będą bawić się z Twoją córcią i będziesz miała chwilę luzu;)
Oczywiście, że i dla Ciebie się znajdzie :)
UsuńAle super! Weekend marzeń! W badmintona grałam całe dzieciństwo, muszę poszukać mojego zestawu u rodziców i zaproponować grę Tosi.
OdpowiedzUsuńOdszukaj koniecznie, bo to naprawdę fajna zabawa :)
UsuńFaktycznie aktywnie u Was :)
OdpowiedzUsuńCórka nie da się polenić :)
UsuńUwielbiam grę w badmintona - wkręciłam w to wszystkich znajomych :) Córa powoli się uczy, ale podejrzewam, że za jakiś czas będzie mnie ogrywać :)
OdpowiedzUsuńJeszcze chwila, a będzie Cię na pewno ogrywać :)
UsuńNie ważne gdzie, ważne że razem. Nawet jeśli na tarasie. Fajnie, że macie takie miejsce do odpoczynku. Kask to nie głupi pomysł, zwłaszcza, jak obie strony biegną do rakietki patrząc w górę. Chociaż Wam to chyba nie grozi, bo macie profesjonalną siatkę.
OdpowiedzUsuńŁączę się w kontuzji. U mnie noga, ale nie od sportu. Wystarczyły buty na koturnie. Samochodu nie zdążyliśmy umyć, bo w parafii, w której byliśmy auta święcono tydzień temu.
Uściski
Buty na koturnie...dlatego już takich nie nosze :) Mam nadzieję, że szybko będzie dobrze!!! Tras mamy, ale nie mieszkamy sami....
UsuńAleż fajnie się czyta o takich wojażach:)
OdpowiedzUsuńDzięki!!!
UsuńAleż masz taras, marzenie :)
OdpowiedzUsuńMy codziennie mówimy- jedziemy nad jezioro (dzisiaj w końcu dotarliśmy), ale zawsze lądujemy na działce za miastem (mieszkaliśmy tam kiedyś). Ale ja moczę tyłek w basenie, a aktywności zostawiam Poli :P
Taras marzenie to by był jakby kasę w niego włożyła...., ale tego brak :(
UsuńBoski macie taras! Można się chyba na nim schować przed deszczem? :) Marzenie moje, no ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma ;) Nasz taras odkryty z każdej strony, ale może kiedyś go zabudujemy ;)
OdpowiedzUsuńTak, przed deszczem można się schować, ale pod warunkiem, że nie zacina :) Przydałoby się go jakoś fajnie urządzić....
UsuńTaras rzeczywiście pokaźny... Też by taki zakryty nam się przydał ;-). A weekend super... Niby taki zwykły ale rodzinny i aktywny :-)
OdpowiedzUsuńAż za duży :) Fajnie by było jakoś funkcjonalnie urządzić!
UsuńRany ale jesteście aktywni. Mi ostatnio nic się nie chce i marzę tylko żeby usiąść na moment w spokoju.
OdpowiedzUsuńMy sami w sobie już tak mamy, a do tego córka nie pozwala nam się nudzić :)
Usuń1. Projekt ogrodu mówisz? Kiedyś studiowałam architekturę krajobrazu jako rugi kierunek, ale kiedy pojawił się na świecie Marcinek przerwałam je a dokończyłam tylko biologię, Tak czy owak samej marzy mi się kiedyś zaprojektowanie sobie ogrodu ;)
OdpowiedzUsuń2. Pomysł na namiot pierwsza klasa!!!!
3. Moje dzieci też się nie męczą. Co gorsza po spacerze na plaże, spędzeniu tam całego dnia, pójściu do kina, na lody, na hulajnoge, deskorolkę, wspólnego pieczenia ulubionych ciasteczek pada na koniec często: nudzę się- znam ten ból ;)
4. Jak Ci zazdroszczę tarasu!!!!!!! :)
projekt ogrodu, tarasu-zapraszam :)
UsuńDzieci mają jakieś niewyobrażalne turbodoładowanie w tych swoich małych ciałkach!
Taras, fakt, fajny i duży, ale niezagospodarowany porządnie i nie tylko jest nasz....
Czytanie w kryjówce na tarasie - toż to idealne zdjęcie na Makowy konkurs! Zwykła Matko - zapraszam!
OdpowiedzUsuńA poza tym - uwielbiam takie weekendy i grę w badmintona też :) A energii dzieciom to tylko pozazdrościć :)
Tak, ta energia dziecięca......na blogu już byłam :)
UsuńMoje dzieciaki jeszcze nie bardzo się rwą do badmintona ale Norb jeszcze nie bardzo trafia w rzutkę heyhe za to koszykówka i piłka nożna jak najbardziej :-)
OdpowiedzUsuńCzytanie w kryjówkach namiotowych z kocy jak najbardziej w modzie :-))
Dzieciaki są nie do zdarcia :-) Pozdrawiam was serdecznie :-))
To koszykówka też u nas rządzi :) Córka trochę przejęła zamiłowanie męża :)
UsuńTaras super sprawa. Jak jeszcze jest kawałek ogrodu, to rewelacja!
OdpowiedzUsuńKochana, jak wszystko, to i to ma swoje plusy i minusy :)
UsuńNam weekend nie minął aż tak aktywnie :) Raczej powiedziałabym hmmm kongresowo ;)
OdpowiedzUsuńJa mówię, że najważniejsze iż razem :)
UsuńEnergii Wam nie brakuje! Podziwiam, bo mnie takie duszne dni jak dzisiejszy wykańczają do cna. Ale w badmintona by zagrała, bo to chyba jeden z moich ulubionych letnich sportów zespołowych :)
OdpowiedzUsuńTrochę nie mamy wyjścia, bo córka nie potrafi usiedzieć w miejscu :)
UsuńKiedyś bardzo lubiłam grać w badbingtona, mam nadzieję, że wrócę do tego gdy dziewczynki nieco podrosną.
OdpowiedzUsuńZ pogody także ostatnio bardzo chętnie korzystam i wychodzę pracować na zewnątrz, tyle, ze ja nie idę na "dwór" tylko na "pole" :)
Ha ha :) Słyszałam już o "polu" :)))
UsuńDziewczynki podrosną to na pewno chętnie pograją :)
O mnie i o mężu zawsze mówiono w rodzinie i wśród znajomych, że jesteśmy nie do zdarcia. Albo kilkudniowe maratony imprezowe, albo bicie rowerowych rekordów, albo sto tysięcy innych zajęć, które naszych towarzyszy ekstremalnie wykańczały - a my nadal mieliśmy full energii. Aż w pewnym momencie pojawił się Bąbel - pierwszy i jedyny osobnik, który potrafi zmęczyć nas tak skutecznie, że zasypiamy na kanapie wcześniej niż on ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że macie bardzo podobnie. I niby lubię ten aktywny wypoczynek i ciągłą adrenalinkę, ale czasami dałabym wszystko za chwilę ciszy i samotności z dobrą książką ;)
Trafnie to podsumowałaś!!! My też wolimy wiedzieć od czego nas zmęczenie dopadło, ale taka chwila na nadgonienie książki bardzo by się przydała!!!
UsuńAle u Was aktywnie ;) Az miło popatrzeć ;)
OdpowiedzUsuńDzięki, ale czasem bywa to męczące :) Zwłaszcza w upały!
UsuńZamiłowanie do koszykówki i nieumiejętności siedzenia na tyłku - rozumiem doskonale, z własnego doświadczenia :) Zaciskam tylko kciuki, by moja Hanka nie odziedziczyła tej nadaktywności po mnie :) A swoją drogą uwielbiam takie rodzinne, aktywne, pełne śmiechu weekendy :)
OdpowiedzUsuńAle z drugiej strony jak dziecko jest aktywne to chyba dobrze....tylko nie zawsze dla rodziców :)
UsuńWłaśnie dlatego warto zastanowić się na czym można oszczędzić a na przy czym dać upust :-)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńAle Wam zazdroszczę tego ogromnego tarasu. I ten basen - wow! My musimy kupić nowy, bo ten z zeszłego roku nie przetrwał :)
OdpowiedzUsuńMy co roku zmienialiśmy basen, bo z każdym coś się działo...te dmuchane to masakra!
UsuńTrochę mnie teraz zmartwiłaś, bo myślałam, że junior wyrośnie z tego, że trzeba się ciągle z nim bawić i musi być w centrum zainteresowania. Ale wygląda na to, że może wcale z tego nie wyrosnąć.
OdpowiedzUsuńWiesz, może się zmieni, ale nasza córka taka pozostała :)
UsuńFajnie spędzacie czas :) I dobrze że pogoda ładna. A taras super! U nas przydałoby się jakieś takie zadaszone miejsce na polu, jak leje, a ciepło jest. To moja Iza będzie pewnie jak Twoja - taka pełna energii i co chwilę coś innego musi mieć do roboty, bo teraz już nie potrafi wysiedzieć chwili w jednym miejscu :)
OdpowiedzUsuńObawiam się, że tak właśnie będzie i z Twoją Izką :)
UsuńAle przynajmniej nudno nie będzie! :D
UsuńTaras- ale zazdroszczę! I widzę, że nie ja jedna :)
OdpowiedzUsuńKurczę, to faktycznie nie do zdarcia ta Wasza córcia, bardzo absorbująca jest :)
Także życzę tej chwili dla sobie, bo pewnie, że ruch i zdrowe zmęczenie są ok, ale... ale mama też zasługuje na chwilę wytchnienia :D
Z tym tarasem jest jedno małe ALE, no ....ale nie może być idealnie :)
UsuńTak, ta chwila wytchnienia jest bardzo pożądana!
Od zawsze kochalam grać w badmintona :-) My też stawiamy na aktywność chociaż ostatnio idzie wyjątkowo jak po grudzie. Ale zaczynamy urlop. Nadrobimy :-)
OdpowiedzUsuńŻyczę w takim razie, by pogoda Wam dopisała :)
Usuń