Tak. Dobrze przeczytaliście! 6 dni w Tatrach i każdy z nas ma w nogach ponad 100km wędrowania, wspinania i spacerowania! Nasza smartfonowa aplikacja wszystko rzetelnie zliczała i tylko dzięki temu jestem w stanie uwierzyć ile przeszła moja prawie siedmioletnia już córcia! Planując wyjazd w góry nie spodziewałam się, że młoda będzie miała tyle energii i chęci. Zawsze, gdy jechaliśmy sami mieliśmy skrupulatnie zaplanowaną trasę. Na każdy dzień inna, coraz dłuższa. Tym razem nic wcześniej nie obmyślałam. To do mnie nie podobne, ale poszłam na żywioł. Wszystko uzależniliśmy od chęci córki i pogody oczywiście! A jak wyszło? Zapraszam na relację z naszych wędrówek. Od razu ostrzegam, że mimo iż bardzo starałam się zminimalizować ilość zdjęć...będzie duuuużo :)
DZIEŃ PIERWSZY
Jadąc we dwójkę wybieraliśmy kwatery noclegowe ZAWSZE jak najbliżej szlaków górskich. Wychodziliśmy wcześnie rano i wracaliśmy na obiado-kolację. Nie traciliśmy energii i czasu na spacerowanie po Krupówkach. Tym razem wszystko było inaczej. Pokój mieliśmy przy stacji kolejki na Gubałówkę. To oznacza, że było blisko zarówno do "deptaku" pod Gubałówką jak i do słynnych Krupówek. Wszystko po to, by "w razie czego" móc w każdej chwili wyskoczyć z młodą na spacer.
Po gorącym straszliwie weekendzie w Rabce, gdzie uczestniczyliśmy w rewelacyjnym spotkaniu blogerskim, o którym pisałam Wam TU - KLIK Blogoland, kolejne dwa dni były rześkie i dżdżyste. W poniedziałek od rana wystartowaliśmy jednak na spacer. Nie moglibyśmy usiedzieć w miejscu. Najbliżej mieliśmy oczywiście na ...Gubałówkę :) Co prawda widoku z niej nie było jak to zwykle prezentują wszystkie pocztówki, ale co tam. Nie poleżałam sobie też na znanych wszystkim leżakach, bo mgła ograniczała widoczność do niespełna 100metrów. To nam jednak nie przeszkodziło, ani tym bardziej nie zepsuło humorów! Popołudniu zaliczyliśmy kultowy "deptak z krzywymi latarniami" jak nazwała Krupówki moja córka i z głowami pełnymi nadziei czekaliśmy na nadejście wtorku :)
DZIEŃ DRUGI
Za oknem od rana znowu pochmurno i dość chłodno, ale siedzieć cały dzień w pokoju? Z siedmiolatką, którą roznosi energia? Chwila namysłu i plan gotowy. Wyprawa drogą pod Reglami od doliny Strążyskiej do skoczni narciarskiej z Wielką Krokwią na czele! Tu chwilami przydawał się parasol. Trasa była też dość mokra i coraz częściej słyszałam znamienne pytanie: "daleko jeszcze do tej skoczni?". Wtedy jeszcze tego nie wiedziałam, ale okazało się, że córci takie "normalne" spacery się nudzą. Las + prosta droga = NUDA! Mimo to szła dzielnie i na końcu miała frajdę, bo wjechaliśmy wyciągiem na Wielką Krokiew, a potem oczywiście mogła pooglądać zawartość straganów stojących pod nią! Wiecie jaka to radość dziecka, gdy wjeżdża na górę i zdaje sobie sprawę, że jest w chmurze? Nieziemska radość! Co prawda widoków znowu nie było, ale frajda z przejażdżki została i wynagrodziła zmęczenie.
DZIEŃ TRZECI
Przez pierwsze dwa dni, jak na moje możliwości, zrobiłam dość mało fotek. Jak pisałam w relacji z Rabki: uszkodziłam wyświetlacz w aparacie i wszystkie zdjęcia robiłam na wyczucie. Na szczęście aparat w telefonie spełnił znakomicie swoją rolę zastępcy. Mieliśmy też stary, niezawodny kompakcik jako plan dalece awaryjny. Zabraliśmy go, by córka w razie nudy na szlaku mogła sobie poklikać własne fotki, ale okazało się, że bardzo się przydał nam samym :)
Kolejny dzień przywitał nas wyczekiwaną poprawą pogody. Marzyliśmy, by zabrać królewnę nad Morskie Oko, ale zdawaliśmy sobie sprawę jak bardzo żmudna i długa prowadzi do niego trasa. Jednak czego to rodzic nie wymyśli... Z domu zabraliśmy więc ...hulajnogę!
Od razu uprzedzam tych co się w Tatry wybierają - jadąc nad Morskie Oko wybierzcie transport busem, a NIE własnym autem. Lepiej zapłacić te 10zł od osoby, ale kierowca zawiezie Was pod samo wejście do parku. Natomiast z własnym autem życzę powodzenia w szukaniu miejsca do zaparkowania. My byliśmy na miejscu ok 9-tej rano, a już kierowcy mieli poważne problemy ze znalezieniem miejsca parkingowego. Za to na szlaku były już istne pielgrzymki!
Droga w jedną stronę to ponad 2godziny mozolnej wędrówki. Przyznam Wam, że dla mnie to najbardziej znienawidzona górska trasa! Żałuję, że do Doliny Pięciu Stawów nie daliśmy rady odbić, ale nic straconego - pewnie następnym razem :) Jednak cały trud wynagrodziły nam znane widoki. Przepiękne Rysy, które chwilami kryły się za chmurami, samo Morskie Oko, które zachwyciło również naszą małą wędrowniczkę i...pyszna szarlotka w schronisku za jedyne 5zł!
Odpoczynek nad wodą po czym kurs z powrotem. Idąc w górę nasza turystka świetnie sobie radziła, aczkolwiek ciekawiej się zrobiło, gdy doszliśmy do pierwszych skrótów, dzięki którym mogliśmy zejść z nudnego i gorącego asfaltu. Droga w dół. Cóż, nie zaprzeczę, że wzbudziliśmy spore zainteresowanie, gdyż , jak wspomniałam wyżej, zabraliśmy hulajnogę. Jakoś trzeba było sobie radzić :) Po drodze przekonałam się, że nie my jedni wpadliśmy na taki pomysł!
DZIEŃ CZWARTY
Przyznam, że poprzedni, ponad 18-to kilometrowy spacer w dość wysokiej temperaturze trochę nas zmęczył. Córka jednak nie narzekała kompletnie, a skoro pogoda znowu od rana była piękna postanowiliśmy porwać się na Giewont :) Mała wędrowniczka pytała o niego od momentu przyjazdu. Codziennie widziała go z okna i powtarzała: "czy pójdziemy tam gdzie jest ten krzyżyk?" Nam dwa razy nie trzeba powtarzać. Plecak zapakowany, ciało nasmarowane kremem z filtrem i komu w drogę temu czas! Busem pod wejście do Doliny Małej Łąki, a stamtąd prosto na szlak. Tu nastąpił niewielki kryzys... Córci dolina się nie podobała, chciała wręcz wracać do domu. Krótka chwila zastanowienia i po wejściu w las, gdzie już trzeba było podnosić wysoko nogi, by wspiąć się na kamienie, nasze dziewczę ożyło! Tak jej się spodobało, że zostawiła nas (to znaczy Zwykłą Matkę!) w tyle i jak kozica pognała naprzód. Mijający nas turyści patrzyli na nią z podziwem, a ja przydeptywała sobie język ze zmęczenia. Na końcu obraziła się na nas, że nie zabierzemy jej pod sam krzyż, ale były takie tłumy, że nie chciałam ryzykować. Na samej górze jest jednak mało miejsca. Musiałą ją zadowolić Przełęcz Kondracka. Powrót odbył się Doliną Strążyską, bo obiecałam młodej pokazać wodospad :)
DZIEŃ PIĄTY
Tu powiało nudą. Dolina Kościeliska, która na końcu wygoniła nas deszczem i burzą. Nie dotarliśmy nawet do Smreczyńskiego Stawu :( Przy okazji takich wędrówek należy pamiętać, że wejście na jakikolwiek szlak równa się z wejściem do parku, a to koszt 5zł od osoby dorosłej! Warto zatem pomyśleć o tygodniowej wejściówce :)
DZIEŃ SZÓSTY
To kolejna prośba córki. Mianowicie próba podejścia na Kasprowy Wierch. Sprawdziliśmy z ciekawości koszty biletów na kolejkę i załamaliśmy ręce! Osoba dorosła 55zł, a zniżka na dziecko ....śmiech na sali - całe 8zł mniej! Tak więc krótkie podliczenie i wyszło, że nasza trójka za tą wątpliwą przyjemność zapłaciłaby ok 320zł w obie strony! Tak! W dół nie jest taniej, co jest dla mnie kolejnym absurdem. Podjęliśmy zatem planowaną próbę wspinaczki i jak się zapewne domyślacie (Ci co śledzą FB to wiedzą), że udało nam się! Był kryzys, był foch. Znowu w dolinie, bo nudno i gorąco. Jednak zaczęła się wspinaczka, cień i dziecko wystartowało. Jeszcze w schronisku na Hali Gąsienicowej chwilę się wahaliśmy czy się cofać czy wspinać. Poszliśmy jednak w górę. Ach te ambicje! Zmęczenie dopadło nas wszystkich, a najgorsze jest to, że meta była cały czas widoczna.
Wędrówka na Kasprowy wykończyła nas wszystkich, ale na końcu córka dostała zastrzyk energii do tego stopnia, że wyszalała się jeszcze na zakopiańskim placu zabaw. Co jak co, ale na plac zawsze znajdą się zapasy siły. Dzieciaki mają chyba jakieś ukryte agregaty, które ich w takich momentach wspomagają dodatkową energią!
Góry to nie tylko wędrówki. To przede wszystkim oszałamiające widoki, strumienie (do których mam słabość!) i roślinność. A ja nie byłabym sobą, gdybym nie pokazała Wam i tych zdjęć :)

Niedziela to wyjazd. Zakopane pożegnało nas deszczowo, ale my zmierzaliśmy w jeszcze jedno miejsce. Od dawna zaplanowane było spotkanie na Szczycie! Z tego miejsca jeszcze raz dziękujemy Rodzince ze Szczytu za wspaniałą gościnę, mile spędzone popołudnie przy grillu w chmurach i poranek dnia następnego na spacerze! Buziaki wysyłamy Wam już z naszych nizin :)
Mam nadzieję, że wytrwaliście do końca i nie zamęczyłam Was dość obszerną relacją. Wykorzystałam ok. 80 zdjęć z ponad kilkuset. Żeby nie było zbyt tłoczno, zrobiłam z nich kolaże, bo wtedy na pewno nie chciałoby Wam się tego wszystkiego oglądać. Jak już się też przekonaliście, nie potrafię krótko pisać, bo gaduła ze mnie!
Ogólnie na naszych górskich wakacjach było tak :
Wow! Brawo!!! Ja pietwszy raz w tatrach na takich wycieczkach bylam na kolonii jako 9cio latka, więc Twoją 7dmio latkę podziwiam sxczerze!!!
OdpowiedzUsuńJa sama ją podziwiam, jestem szczerze zaskoczona, że tak dała radę!!!!
UsuńTatry to nasz plan na kolejne wakacje:)
OdpowiedzUsuńNasz też :)
UsuńByłam w wielu z tych miejsc, więc miło sobie powspominać dawne czasy!
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńKiedyś dla mnie lato bez wyjazdu w góry było latem straconym. Teraz tak często nie jeździmy (bliżej mamy nad morze). Najczęściej bywałam właśnie w Tatrach. Lubię. Śliczne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńTo tak jak u nas! Rok bez wyjazdu w Tatry to rok stracony, więc miło było po 10 latach tam wrócić :)
Usuńmarzy mi sie taka wycieczka w góry
OdpowiedzUsuńNo to w drogę :)
UsuńPięknie, choć ja wolę morze ;)
OdpowiedzUsuńJa lubię morze, ale góra na weekend :)
UsuńWow, relacja faktycznie bardzo obszerna,a mnie najbardziej zachwyciły fotki kolejki we mgle😃 super!
OdpowiedzUsuńTak, młoda tez miała z tego radochę :)
UsuńAle super!!! Już nie mogę się doczekać naszej wycieczki w góry:) Z Młodą nie powędrujemy tyle co prawda, ale mam nadzieję, że będzie dobrze. 5 lat temu odwiedzaliśmy te miejsca:) i wróciliśmy z niespodzianką w brzuchu :D
OdpowiedzUsuńJa na niespodziankę tego typu liczyć nie mogę, ale wyjazd był bardzo udany czego i Wam życzę :)
UsuńTrzeba przyznać, że atrakcji Wam nie brakuje :). moja trójka prędzej by się wzajemnie pozabijała niż tyle przeszła.
OdpowiedzUsuńNie lubimy się nudzić :)
UsuńPiękna relacja :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :*
UsuńKochana, nie pogardziłabym kolejną partią zdjęć. Tak tęsknię za górami, a dzięki Tobie mogłam chociaż popatrzeć na fotografie. Nie pogardziłabym nawet tą nudą w Kościeliskiej :) Cieszę się, że mieliście udany wyjazd i gratuluję przedeptanych km na szlakach, zwłaszcza Córci. Skąd w dzieciach te pokłady energii. Mogłyby i nas obdzielić.
OdpowiedzUsuńKolejna partia zdjęć...., ja mam kilkaset :)
UsuńCudownie! Wspaniała relacja - chciałabym tam być, serio! Gratuluję wytrwałości, samozaparcia i przede wszystkim chęci :) Brawo!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy :) Urlop w górach to najlepsze co dla mnie może być, rewelacyjnie czuję się w tym klimacie :)
UsuńPiękne zdjęcia i relacja :) Podziwiam, bo ja się zmęczyłam oglądając zdjęcia :P Góry jednak chyba nie dla mnie, a Tatry to już w ogóle trudne mi się wydają.
OdpowiedzUsuńMy w Zakopanem byliśmy w marcu zeszłego roku. Na Kasprowy wjechaliśmy, bo Polka jeszcze wtedy mogła jechać za darmo :) No i akurat były roztopy, więc zwiedzaliśmy wszystko w mieście, bo szlaki podmoknięte były, mieliśmy jechać do doliny Chochołowskiej, a w końcu się nie udało. Może kiedyś jeszcze tam wrócimy.
Brawo dla Izy, wytrwała jak na ten wiek ;)
Jak Pola miała za darmo to jeszcze, ale dać 47zł za bilet dla dziecka to obłęd :) Dzięki, przekażę córce :)
UsuńPięknie :)
OdpowiedzUsuńTylko szlaki mam wrażenie wybraliście trochę zbyt "modne", a przez to i tłoczne, i nudne - następnym razem pomyślcie na przykład o Dolinie Białego i Sarnich Skałach, albo (ambitniej) podejściu pod Krzyżne przez Murowaniec - tam (i na wielu innych "mniej znanych" trasach aż tak wielkich tłumów nie ma, a jest co najmniej równie cudnie :)
Co do dystansu - w górach w GOTach się podaje, a nie kilometrach! ;) Ale przyznam, że 100km brzmi nieźle - sama byłam zdziwiona ile J. (<5 lat) przeszedł w zeszłym roku, więc wiem, co czujesz chwaląc córę - gratulacje dla Izy! Jestem pewna, że wiele takich wypraw jeszcze przed Wami - czego oczywiście życzę :)
Wybraliśmy je celowo, bo wiedziałam, że młodej na pewno się spodobają! Poza tym inne...dla niej byłyby mnie ciekawe albo za wysoko, ale na Czerwone Wierchy czy Sarnie skały jeszcze ją zabierzemy :) Poza tym Słowackie tatry teraz nas kuszą , bo mnie one się nawet bardziej podobają :)
UsuńBrawa dla córci!
OdpowiedzUsuńSuper wyjazd, aktywność na świeżym powietrzu to coś dla mnie.
Piękne zdjęcia, te widoki ... Super :)
Bardzo dziękujemy!!!!!
UsuńGratulacje! Dla 7-latki to naprawdę spory wyczyn, a trasa na Giewont dla mnie samej była cholernie męcząca. Tatry są przepiękne, choć jeszcze chyba trochę poczekamy z naszym 10-miesięcznym bobasem :) Byliśmy w zeszłym tygodniu w Słowackim Raju - równie piękne szlaki, ale niestety tylko dwa dni udało nam się pochodzić, bo mała strasznie się nudziła w nosidle :/
OdpowiedzUsuńJeśli nudzi się w nosidle to ma chyba charakter mojej córki :)
UsuńSłowacki raj jest piękny! W ogóle słowacka część Tatr bardziej mnie urzekła!
Świetny wypad! Generalnie latem wyberając się na szlaki wokół Zakopanego warto korzystać z busów. Jeżdżą naprawdę często a unikniemy nerwów związanych z oszukiwaniem miejsca parkingowego. Zresztą parkingi wokół szlaków też są płatne, więc płacąc za busa nie wyjdzie dużo drożej.
OdpowiedzUsuńMorskie Oko jest na tyle oblegane, że nawet zimą jest ciężko znaleźć miejsce parkingowe.
Fakt, busy są co chwile, wręcz czekają na turystów, a parkingi odstraszają cenami!
UsuńCudowny urlop!! Zachecasz do zwiedzania- my w tym roku Karpacz... w Zakopcu tez chetnie bym kilka dni spedzila- tylko dlaczego urlop jest taki krotki?? :)
OdpowiedzUsuńIza- podrozniczka- brawo!!!
Pozdrawiam!
ps. w poczcie nadal nic.... :(
Właśnie! Dlaczego taki krótki???
UsuńPoczta mnie zawiodła, obawiam się, że kartka zaginęła i już nie dotrze :(
No, no, naprawdę daliście radę - my tylu kilometrów to chyba nie zrobiliśmy podczas wszystkich dotychczasowych wypadów w Tatry razem wziętych ;) No i dla Córci pełen szacun - już ja Bąbla widzę, jak nam tak dzielnie na górskich szlakach towarzyszy! ;)Tylko te ceny faktycznie powalające - a potem się dziwią niektórzy górale, że Polacy wolą zagranicę jeździć, bo taniej wychodzi...
OdpowiedzUsuńPrawda, ja tez się nie dziwię, że ludzie wola zagraniczne wczasy!
UsuńŻyczę Wam by Bąbel lubił takie wędrówki, ale dużo zależy od Was :)
Jak ja Wam zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńChciałabym tak wyrwać się z rodzinką i odpocząć.
Jednocześnie podziwiam Was, że daliście radę- tyle km! Wow :)
My uwielbiamy chodzić, nie usiedzimy w miejscu, ale wyczynem córki sami jesteśmy zaskoczeni :)
UsuńDzieci mają energię, Rozala w zeszłym roku przeszła na własnych nogach dość sporą część doliny Kościeliskiej i Chochołowskiej :) W górach jest inne powietrze i bardziej się chce :)
OdpowiedzUsuńNo te doliny są długie, więc gratuluje Rozalce :)
UsuńPiękne fotki! Brawa przede wszystkim dla dzielnej córci!!!
OdpowiedzUsuńTeż tam kiedyś znów pojadę, mimo że z mojej kochanej Bydgoszczy to kawał drogi (nie wspominając mojego W. gdzie mieszkam;)
Bydgoszcz to tylko trochę dalej niż my :) Warto jednak, zwłaszcza, że teraz mamy sporo autostrad i nie jedzie się już jak kiedyś 10godzin :)
UsuńDzieciaki są niezwykłe, ciekawe świata, wytrzymałe i mają w sobie tyle energii, jeśli nawet na chwilę się wyeksploatują, to i tak natychmiast ładują swoje akumulatory. :) Wspaniałą wędrówkę odbyliście, moc atrakcji, niezapomniane wspomnienia. :)
OdpowiedzUsuńOj tak, ładują się w ciągu kilku minut odpoczynku kiedy my potrzebujemy kilku godzin :)
UsuńCzasem w czasie takich wyjazdów uda mi się kwadrans drzemki złapać, ale to wszystko na co mogę liczyć przy tylu atrakcjach. :)
UsuńMnie zawsze szkoda czasu na sen, mimo, że często padam z nóg ;)
UsuńKOCHAM dosłownie kocham góry, jest to tak magiczne miejsce, że nie można inaczej opisać jak magia, miejsce w którym człowiek wyciera pot z czoła ze szczęścia. Zazdroszczę wyjazdu, byłam w Zakopanem jakieś 3 lata temu i tęsknie i chcę znowu jechać, koniecznie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
matkapolka89
To tak jak ja je kocham, a nie była w Tatrach całe 10lat i sama się dziwię, że tyle wytrzymałam!
UsuńZazdroszczę. Ja co prawda z rodziną wybieram się w góry, ale mąż nie może zbyt długo chodzić, bo ma problem z kolanami. A mi się marzy takie łażenie całymi dniami, no ale cóż.
OdpowiedzUsuńWiesz, moje stawy też mi dokuczają, ale o dziwo w górach ZAWSZE czuję się dobrze :)
UsuńSuper urlop mieliście, piękne widoki i zdjęcia :) A ta Wasza Iza to bardzo wytrzymała jest! :) Ja bym padła pewnie już po 10 km! A ja jeszcze na Giewoncie nie byłam, mimo że tak blisko gór mieszkam.
OdpowiedzUsuńJa się po niej tego nie spodziewałam! Zaskoczyła nas bardzo :)
UsuńBrawa dla córeczki! Świetnie sobie dała radę! Oglądając zdjęcia aż sobie narobiłam ochoty na góry :))
OdpowiedzUsuńW górach jest pięknie, morze jest dla mnie nudne :)
UsuńPiękne widoki! I Wy jacy dzielni :) Szkoda, że do gór mam tak daleko :)
OdpowiedzUsuńTeraz dojazd jest coraz łatwiejszy, a czasem warto spędzić te godziny w drodze :)
UsuńBrawo za odwagę i determinacje my na Kasprowy dojechaliśmy i zjechaliśmy �� Ale moj młodszy na 200% nie dałby rady wejść. Widoki cudne
OdpowiedzUsuńCzasem mógłby cie zaskoczyć to jak nas córka :)
UsuńSuper wyprawa! Ja całe Tatry kilkakrotnie przeszłam, łącznie z Granatami i Rysami, ale z dziećmi jeszcze nie byłam. Synek ma 1,5 , więc jeszcze trochę poczekam :)
OdpowiedzUsuńO!!! Ja tylko na Rysach byłam, od słowackiej strony. Na Granaty jeszcze się nie porwaliśmy :)
UsuńWspaniale wakacje i piekne zdjecia :) Ja co roku jezdzilam z rodzicami w gory Izerskie, ktore przez 13 lat przechodzilam wzdluz i wszerz, pozniej zaczelam jezdzic w Gory Stolowe, do ktorych bardzo mnie ciagle ciagnie i obiecuje sobie,ze tam kiedys jeszcze wroce.
OdpowiedzUsuńA ja z kolei gór Izerskich nie znam :) W górach Stołowych też już kilka razy byłam :)
UsuńSUPER WYCIECZKA.Kocham góry. Planujemy wrzesień może się wreszcie uda. Zdjęcia przepiękne., ale tanio nie było!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Kolejką drogą, ale my weszliśmy pieszo :)
UsuńMnóstwo zdjęć, ale jakich zdjęć.
OdpowiedzUsuńSą piękne i zapierające dech w piersiach. :)
Pozdrawiam
Bardzo dziękuję :)
UsuńWow!!! Super wyprawa! My w tym roku też się chyba wybierzemy w Tatry bo nad morzem jakiś dziki tłum :) a gdzie spaliscie? Jak masz fajna kwaterę to podaj plis namiary
OdpowiedzUsuńNad morzem tłum i nuda, jak okiem sięgnąć tylko woda :)
UsuńBrawo dla córki! Nie wiem czy ja bym dała rady tyle zejść :)
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńPowietrze i miejsca robią swoje-dałabyś radę!
Uwielbiam góry! Cóż za wytrwałe dziecko - brawo dla niej. I jakże pomocny post dla tych którzy nie mają pojęcia co zwiedzić. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że relacja się komuś przyda :) Dziękuję!!
UsuńSuper wyprawa, muszę sobie zachować ten post. My mamy plan w tym roku też pojechać w góry, ale nie aż na takie długie wyprawy. Starszy syn też ma 7 lat, ale młodszy 4, więc nie dałby rady. W tym roku trochę lżejsze wyprawy nas czekają.
OdpowiedzUsuńW takim razie polecam Ci też mój wpis o wyprawie z dwójką sześcioletnich jeszcze wtedy dziewczynek w Góry Stołowe :)
UsuńPiękne zdjęcia☺ Ja już dawno nie byłam w górach, ale póki co nie mam co liczyć na taki wyjazd. Może za kilka lat, jak Melushka będzie starsza.
OdpowiedzUsuńJa właśnie żałuję, że tak długo czekaliśmy!!! Ludzie wędrują z maleństwami w nosidełkach nawet!
UsuńBrawa dla córeczki, dzielna dziewczynka. Zazdroszczę tych widoków - bajka :)
OdpowiedzUsuńJuż tęsknie za tymi widokami.....
UsuńAle masz dzielną córkę!!! Jestem pod ogromnym wrażeniem <3
OdpowiedzUsuńDzięki! My też byliśmy i nadal jesteśmy pod wrażeniem :)
UsuńCórka dzielna :) - brawo dla niej. Wspaniałe wakacje mieliście.
OdpowiedzUsuńMy rok temu byliśmy w górach, teraz jedziemy nad morze :)
Pozdrawiam :)
Fakt, dzielna była niesamowicie-dziękuję ;)
UsuńBrawo dla dzielnej córy. My tez za jakiś czas chcemy Jasia wyciągnąć na wędrówkę po górach.
OdpowiedzUsuńJasne! Musi załapać bakcyla, a im wcześniej tym lepiej :)
UsuńTatry są piękne ale wole je z dołu ;) ja mam strasznego lenia jak mam iść pod górę na szlak :P wole kolejki górskie linowe terenowe :) Taki mały len zemnę :) z Twojej córki jestem dumna :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Sama jestem dumna :)
UsuńJa w Tatrach byłam już dawno, na koloni. Chyba, przez te wszystkie korki na zakopiance, jakoś mnie nie ciągnie w tamtą stronę. Aczkolwiek raz jeszcze bym się z chęcią wybrała :)
OdpowiedzUsuńJa kocham Tatry! Żadna droga mi nie straszna, a Zakopianke można ominąć :)
UsuńUdało mi się odszukać ten wpis :)! Jeeeej, ale świetne mieliście te 6 dni - zazdroszczę. Jestem pod wrażeniem, że córka tak dobrze sobie radziła! Chyba muszę pójść w Wasze ślady i latem udać się w Tatry na trochę dłużej. Były już Tatry w listopadzie, teraz marzą mi się jeszcze w kwietniu/maju, żeby załapać się na krokusy :) Oj tęskno za górami, tęskno...
OdpowiedzUsuńTeż mi się marzy zobaczyć to pole krokusów w dolinie Chochołowskiej :)
UsuńWyjazd był mega, sama byłam zaskoczona wytrzymałością córki, każdego dnia czekaliśmy na jakiś kryzys, ale takowy się nie zdarzył :)
Faktycznie imponująca wyprawa jak na 6-letnie nóżki. Ale widoki rekompensowały pewnie wszystko. Cudownie tam!
OdpowiedzUsuńIm większe skały czy górskie stopnie były do pokonania tym bardziej się córce podobało :)
UsuńPopieram - odnośnie parkowania na Palenicy własnym samochodem. To jest czysty armagedon! Lepiej rzeczywiście przetelebotać się busem, a mieć ''święty spokój''.
OdpowiedzUsuńA teraz odnośnie wpisu! Trafiłam do Ciebie, bo w oczy rzucił mi się tytuł związany z Tatrami - a ja, że serce tam już lata temu zostawiłam i nigdy nie wróciło w niziny, z ochotą pławię się w tego typu wpisach.
Strasznie fajnie czytało się relację głównie z uwagi na ciekawy sposób opowiadania, ale też (albo nawet przede wszystkim) z uwagi na to, że bohaterem jest 7 letnie dziecko.
To już takie niemodne w dobie wegetatywnej cywilizacji zachęcać dzieci do bliskości z Matką Naturą. Dziś rodzice często wpadają w wir własnych niechęci, przez co ograniczają chęci dziecka. Prościej jest dać w łapki laptop, bajkę, telefon, androida, tableta czy ''Bóg jeden wie'' co jeszcze.
Wspaniale, że dziewczyna została zarażona miłością do gór. Trzymam kciuki, żeby ta miłość się rozwijała i żebyście jak najwięcej takich wycieczek odbywali.
Rozwiązanie z hulajnogą na MOko jest jak najbardziej słuszne, zwłaszcza, że na tych 9 km dreptania wśród zgiełku, tłumu i niekończącego się asfaltu, rzeczywiście, nawet dorosły - może się zmęczyć psychicznie, nim dojdzie.
PS: Polecam teraz istotkę zabrać wyżej, bo myślę, że spokojnie da radę! Szpiglasowy Wierch - widoki cudo, a dziecko, jeśli jest sprawne z pewnością ucieszy się z możliwości dreptania po skałach w czystej postaci. Najlepiej rozplanować to na pierwszy raz od Morskiego Oka. Widoki obłędne i dookolna panorama.
Pozdrawiam serdecznie i tyle samo zejść, co wejść życzę!
Na Szpiglasowym to nawet i ja nie byłam :) Córce podobało się na szlaku na Giewont i Kasprowy Wierch, doliny ją nudziły :) Myślę, że następnym razem damy radę do Doliny Pięciu Stawów, bo i tam jest ciekawy szlak :)
UsuńNo, no, no! Tyle przejść! Z córką!! Moi starsi by już dawno opadli z sił i marudzili, ze ich nogi bolą!!! Ale matka ze mnie, co nie ?! No może i by dali radę, ale nastękali by się moi chłopcy. Wiem, bo ich znam :) Jednak w górach byli raz - mając 5 i 3 latka, więc ciągnie ich spowrotem. Najmłodszy jeszcze wogóle nie był w górach. To tym bardziej chciałabym pokazać mu kawałek gór :)
OdpowiedzUsuńMoja córka wcześniej była kilka razy w Górach Stołowych, jednak chodzenie po dużych kamieniach bardziej jej się spodobało! też słyszałam pytania: "czy daleko jeszcze" :)
Usuńpiękne miejsce. czekam aż my we 4 taką wycieczkę zrobimy
OdpowiedzUsuńBędziecie zachwyceni :)
UsuńBrawo brawo brawo!!!
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie :)
UsuńNiesamowite miejsce i brawo to jednak jest naprawdę spory dystans :)
OdpowiedzUsuńByła mega dzielna, zwłaszcza w czasie burzy :)
UsuńMiałam takie plany na ten rok... pojechac w Tatry pdziwiać krokusy....
OdpowiedzUsuńNasza córka też marzyła o Tatrach w tym roku...
Usuń