Egmont, czyli w każdym z nas tkwi komiksowe dziecko

 Czym obdarowaliście Wasze pociechy z okazji niedawnego Dnia Dziecka? Co by to nie było, mam nadzieję, że sprostaliście niezmiernie wysokim wymaganiom stawianym przez dzisiejszą dziatwę. A co sprezentowaliście sobie z okazji 1-czerwcowego święta? Przecież każdy z nas jest w głębi duszy dzieckiem uwięzionym w ciele dorosłego homo sapiens, czyż nie?! Nam też należy się chwila radości i relaksu ot tak, dla samej frajdy, że MOŻEMY sobie na to pozwolić. Ja postawiłem na niezawodny patent: spraw sobie coś, co lubicie wspólnie z dzieckiem. I tak, co by wilk był syty i owca cała, na naszej półce zawitały… nowe komiksy od wydawnictwa Egmont

 

Egmont, czyli w każdym z nas tkwi komiksowe dziecko
Egmont, czyli w każdym z nas tkwi komiksowe dziecko

Uwielbiam zabawne historyjki, świetnie napisane dialogi, przykuwającą oczy grafikę. Na szczęście Zwykła Córka odziedziczyła to zamiłowanie, zaś w kwestii absurdalnego humoru nieraz przewyższa moje aspiracje do abstrakcji.

Co tym razem wyczarował nam ulubiony komiksowy wydawca? Jak zwykle musieliśmy „liznąć” trochę klasyki. Jednak oprócz niej sprawdziliśmy nowe tytuły, co by poszerzać horyzonty i mieć pretekst do zakupu większego regału na książki. No to lecimy!

Lucky Luke: Belle Starr – kolejne spotkanie z ulubionym kowbojem, samotnie przemierzającym prerie Dzikiego Zachodu. Tym razem trafia on do miasteczka Fort Smith (w stanie Arkansas), w którym dzieją się bardzo dziwne rzeczy. Szeryf jest nieskory do aresztowań, sądy wypuszczają przestępców za niewielką kaucjeą zaś lokalny pastor nie narzeka na brak funduszy potrzebnych do utrzymywania kościoła… i siebie. Szybko okazuje się, że za taki stan rzeczy odpowiada pewna dama – Belle Starr, która na swoim ranczu ukrywa wszelkich zbirów spod ciemnej gwiazdy (w tym braci Dalton oczywiście!). Czy Samotny Kowboj znajdzie sposób by przechytrzyć starszą panią? Przeczytajcie koniecznie, a dowiecie się również, iż Belle Starr oraz pojawiający się pod koniec tomu Wieszający Sędzia i Książę Katów to postacie autentyczne, które odcisnęły swoje wyraźne (i niestety nierzadko krwawe) piętno na historii Dzikiego Zachodu. Mimo dość poważnego tematu nadal uraczycie się wspaniałym poczuciem humoru autorów. W końcu pojawiają się tu Daltonowie, co stanowi gwarancję, że za poważnie być nie może…

 

Egmont, czyli w każdym z nas tkwi komiksowe dziecko
Egmont, czyli w każdym z nas tkwi komiksowe dziecko

Mali Bogowie: 1. Piorun do drapania – czyli nowa seria komiksów z olimpijskimi bogami i dorastającymi u ich boku dziećmi w roli głównej. Poznajemy przezabawne perypetie nietuzinkowej młodzieży: Tauruska, Atlasa oraz Afrodyty. Za ich sprawą na Olimpie nie wieje nudą, zaś Zeus dorobił się siwizny na głowie i brodzie o wiele szybciej niż by sobie tego zapewne życzył. Jako, że nadszedł czas aby u boku władcy zasiedli nowi wybrańcy, mali bohaterowie szukają w sobie przydatnych potężnych mocy by móc zaimponować Zeusowi. Jak łatwo się domyśleć, nie będzie to proste zadanie. Zwłaszcza gdy po małych głowach krążą niezbyt poważne pomysły, zaś okazje do wygłupów praktycznie napataczają się same. Można śmiało stwierdzić, że „Mali bogowie” to dla nas miłością od pierwszego wejrzenia. Już same ilustracje powodują, że kąciki ust unoszą się do góry. Są one (ilustracje, nie usta) bajecznie wesołe i kolorowe, co doskonale współgra z opowiastkami autorstwa Christophe’a Cazenove – gościa odpowiedzialnego m.in. za serię „Sisters” i… patrz komiks poniżej. Mamy więc króciutkie jednostronicowe historyjki z puentą, w których humor skrzy się niczym piorun Zeusa. Jeśli napiszę, że Taurusek to taki trochę Pumba z supermocami, czy dalsze namawianie Was będzie konieczne? Nie sądzę…

 

Egmont, czyli w każdym z nas tkwi komiksowe dziecko
Egmont, czyli w każdym z nas tkwi komiksowe dziecko
 

Kasia i jej kot: tom 3 – mimo, iż jest to już trzecia odsłona, dla nas stanowi pierwsze spotkanie z Sushim Kotochanelem i jego właścicielami (choć w przypadku kota jest ponoć całkowicie na odwrót). Sushi to typowy koci przedstawiciel. Z tą małą różnicą, że kłopoty zdają się lgnąć do niego ze znacznie większą częstotliwością niż powinny. Patchworkowa rodzina Kasi robi co w jej mocy, by ujarzmić koci huragan, a przy okazji odzyskać nieco własnej przestrzeni oraz spokoju. Domyślacie się, że zadanie to karkołomne. Zwłaszcza, gdy wokół fruwa pierze z poduszek, po raz kolejny zbliża się pełnia księżyca, a ptactwo u sąsiada nie może czuć się bezpieczne ani na moment. Za serię odpowiada m.in. wspomniany pan Cazenove, a więc możecie być pewni doskonałej zabawy przy tym 140-stronicowym komiksie. Seria trochę przypomina cykl „Ptyś i Bill”. Zarówno pod względem budowy opowiadań (krótkie slapstickowe żarty) jak i ogólnego przesłania mówiącego, że układ pupil-właściciel jest na dłuższą metę umowny. I doskonale, bo inaczej nie mielibyśmy tylu szalonych i przezabawnych historii jak te zawarte w serii „Kasia i jej kot”. Polecam wszystkim – bez względu na to czy mają w domu jakiegoś Sushiego czy też nie.

 

Egmont, czyli w każdym z nas tkwi komiksowe dziecko
Egmont, czyli w każdym z nas tkwi komiksowe dziecko

Widzicie: można za jednym zamachem uszczęśliwić dziecko oraz siebie. Po co inwestować w rzeczy, które nikomu na dłużej nie posłużą, a będą jedynie zbierać kurz? To już lepiej wziąć od czasu do czasu taki komiks z Egmontu do rąk i zatracić się w czystej roześmianej rozrywce. Tak jak my! 

 

Egmont Komiksy

 

Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka