Plany planami, a życie... życiem. Wiecie pewnie dobrze jak to jest. My przekonaliśmy się w minionym tygodniu o tym fakcie doskonale. Można planować, układać grafik, a codzienność i tak wszystko zweryfikuje wedle własnego "widzi misie". Zwykły Tata miał planowany zabieg. Wiązało się to z jego krótkim pobytem na oddziale szpitalnym. Jednak inna niedogodność zdrowotna pokrzyżowała nasz rozkład tego tygodnia przez co wiele rzeczy uległo zmianie. Z racji tego, że Taty miało nie być, a w międzyczasie dostałam propozycję wyjazdu na mecz poznańskiego klubu piłkarskiego, postanowiłam wybrać się z córką sama. Taki babski wypad na niedzielny mecz Lecha z Arką Gdynia.
Pisałam Wam wielokrotnie o naszych wycieczkach organizowanych przez Klub Absolwenta z byłego przedszkola młodej. Tym razem to również ich zasługa, że w ten, a nie inny sposób spędziłyśmy niedzielne popołudnie oraz częściowo i wieczór. W międzyczasie okazało się oczywiście, że Tata został w domu i w zasadzie mógłby nam towarzyszyć, ale bilety już kupione, czas rozplanowany, więc pojechałyśmy same. Najpierw pojawił się kłopot z dotarciem na miejsce... Jako mieszkanka przedmieść nie mająca prawa jazdy jestem totalnie uzależniona od tych szczęśliwców, którzy ów papierek i zdolności posiadają. Pół niedzieli spędzonej na obdzwanianiu znajomych. W końcu trafiło się ślepej kurze ziarno, a to za sprawą dobrej duszyczki, która przygarnęła nas do swojego auta i zabrała na poznański stadion. Tu Olu jeszcze raz Wam dziękujemy!
Dla nas to był pierwszy w życiu mecz oglądany na żywo. Nie jestem fanką piłki nożnej, ale czego nie robi się dla dziecka? Młoda zwiedziła już kiedyś sam stadion (również z przedszkolem), ale na meczu nie była. Towarzyszyło jej niesamowite podekscytowanie, a ja cały czas miałam radość z obserwowania jej reakcji. Wcześniej zaopatrzyłyśmy się w szalik kibica (dzięki szwagier!). Dzięki temu córka miała czym wymachiwać w trakcie rozgrywki. Na trybunach była rekordowa liczba kibiców, w tym mnóstwo dzieciaków. To był wyjątkowy "mecz przyjaźni", na który zostały zaproszone przedszkola i szkoły. Między klubami panuje sztama i dlatego nie było obaw, że wśród kibiców będzie niebezpieczne szaleństwo.
Musze przyznać, że sam mecz nie zrobił na nas dużego wrażenia. Dla mnie zawsze bezsensowne wydawało się to, że tylu chłopów biega za jedną małą piłką po murawie. Córka stwierdziła, że jest nudno, nic się nie dzieje, bo i faktycznie skończyło się bezbramkowym remisem. Spore wrażenie zrobił na niej za to pokaz młodych akrobatek w czasie przerwy. Dziewczęta wykonywały niesamowite figury na zawieszonych szarfach, oczywiście w klubowych barwach Lecha, a na boisku tańczyła grupa dzieciaków. Jak córcia usłyszała, że można się zapisywać do formacji to jej oczy zrobiły się wielkości spodka od filiżanki :) Jednak póki co muszą jej wystarczyć tańce, na które chodzi w szkole.
Klub Kibica, który był bardzo blisko nas w tzw. "kotle" robił niesamowity hałas, ale jak na warunki meczowe zachowywał się dość kulturalnie, choć kilkakrotnie byli przywoływani do porządku przez spikera. Ze względu na dużą ilość dzieciaczków na trybunach zwracano im uwagę na słownictwo (kibicom, a nie dzieciom)! Ogólnie nie było pod tym względem źle. Na każde hasło "podnosimy szaliki", młoda sięgała po swój i ochoczo nim wymachiwała nie zważając nawet na to, czy matce strąci okulary z nosa :)
Ogólnie rzecz biorąc wyjście z córką uważam za bardzo udane! Cieszę się, że nasz Klub Absolwenta stworzył nam taką możliwość, bo na pewno sama bym się na podobną "wycieczkę" nie zdecydowała. A tak: młoda miała sporą frajdę (zwłaszcza jak jeden z piłkarzy przybił jej "piątkę" przebiegając wzdłuż trybun!), a ja radość z jej radochy, masę zdjęć i temat na bloga, no nie ukrywajmy :)
Taki wypad to by mi sie przydał i to bardzo :)
OdpowiedzUsuńhttp://gabrysiowetestowaniee.blogspot.com/2016/09/zdrowy-deser-dla-najmlodszych-na-bazie.html
Przyjemne doświadczenie :)
Usuńsuper wypad ! my nie przepadamy za piłką nożną :) Młoda jutro idzie na siatkówkę do szkoły więc zobaczymy czy tutaj chwyci bakcyla :D
OdpowiedzUsuńNasz kopanie w piłę uwielbia :) Mecze nigdy ją nie ciągnęły, ale wrażenia wczoraj były niesamowite :) Trzymamy kciuki za siatkę :)
UsuńAle Wam zazdroszczę. Młodej nic nie mówię, dobrze, że już śpi. Ale bym na mecz pojechała :) Dziecię moje już zapowiedziało, że będzie na Orliku trenować piłkę nożną. Może matkę na mecz kiedyś zaprosi ;) Super !
OdpowiedzUsuńMoja nawet była na pierwszym treningu, ale uznała, że to nie tak jak myślała.....Teraz w nowym roku szkolnym zaczęła chodzić na ...hip hop :)
UsuńTe małe akrobatki rzeczywiście robią wrażenie!
OdpowiedzUsuńPowiem ci, że niesamowicie gibkie dziewczęta :)
UsuńJa wielką fanką piłki nie jestem, ale na mecz z chęcią bym się wybrała. Do tej pory oglądaliśmy tylko stadion. Wszystko przed nami. A taki babski wypad, choć niekoniecznie w dziewczyńskich klimatach, z pewnością był ciekawym doświadczeniem dla Was obu.
OdpowiedzUsuńJa też fanką nie jestem, ale to taka miła odmiana! Poza tym nadarzyła się okazja i warto było z niej skorzystać :)
UsuńŚwietne zdjęcia! Bardzo fajny pomysł na spędzenie razem czasu wolnego :)
OdpowiedzUsuńZupełnie inny niż wszystkie do tej pory :)
UsuńJa musiałabym wybrać się sama, bo mój maż fanem piłki nie jest :)
OdpowiedzUsuńMy tez właśnie byłyśmy same :)
Usuńwow te akrobacje są niesamowite, a wypad babski - super sprawa
OdpowiedzUsuńFakt, dziewczyny zdolne :) A córka musiała nadgonić czas z tatą i wczoraj na deskorolkę wyszła z nim! Mnie kazała zostać w domu :)
UsuńWyglądacie jak najwytrawniejsze kibicki ;)
OdpowiedzUsuńFajny wypad, choć i ja chyba bym go raczej traktowała jako ciekawostkę, lubię piłkę ale niestety nie naszą ;)
Mogłybyśmy wyglądać jeszcze lepiej gdybym od szwagra pożyczyła więcej gadżetów, ale....chodziło o samą frajdę, przeżycie :)
UsuńO! To wpis dla mojego meza- zagorzalego kibica Kolejorza. ( Ja z tych antykibicow wiec mnie jakos temat nie rusza ;)) . A Zwyklemu Tacie zycze duzo zdrowka!
OdpowiedzUsuńDziękujemy za życzenia dla Taty :)
UsuńJa pamiętam jak byłam na meczu, to najpierw policja nas potraktowała gazem, a później celowali do nas z karabinów... takie to "fajne" przeżycie miałam i nie specjalnie mi się spieszy iść na kolejny:) Mój Eryk już mógłby iść, ale jakoś nie przepada jak na razie za piłką i nie lubi hałasu, a jak był kiedyś na Stadionie Arena, to powiedział że on chce wyjść, bo jest za głośno :)
OdpowiedzUsuńJedyne rozwiązanie to taki "mecz przyjaźni" właśnie, gdzie można iść z dziećmi :)
UsuńPięęękny szalik :) a jakby Tata pamiętał miałabyś nawet dla siebie drugi :P jedno sprostowanie - w "Kotle" nie siedzi klub kibica tylko generalnie najzagorzalsi kibice :) super że się Izce podobało!
OdpowiedzUsuńP.
Wiedziałam, że coś pokręciłam :) z tym szalem...cóż, widać nie można mieć wszystkiego :)
UsuńHahahah, kobietki na meczu - super! Fajny wypad, gwarantuje Ci, ze zostanie na dlugo w pamieci- wiem z autopsjii :)
OdpowiedzUsuńNa pewno w pamięci i w telefonie :)
Usuńgdy bylam tak w wieku ok 11 lat poszlam na mecz na stadion slaski z Panem K. to bylo wyjatkowe uczucie, potem jeszcze kilkakrotnie bylam na meczu Piasta Gliwice- superowe wspomnienia- zdjec brak, komorek nie bylo a nawet aparat fotograficzny byl luksusem :)
UsuńAle masz wspomnienia , a to najcenniejsze :)
UsuńJa też nigdy nie rozumiałam tego zachwytu nad zgrają facetów biegających za piłką :) Ale masz rację - czego się nie robi dla dziecka! Kto wie, czy za kilka lat sama nie będę chodzić z moją Izką!
OdpowiedzUsuńKto wie co cię czeka za kilka lat :)
Usuńja za młodu ( ok 5 lat ) chodziłam na Unie Tarnów na żuzel i piłkę nożna nawet przez 2 lata ( sezony ) na koszykówkę i ręczną :)
OdpowiedzUsuńTakże wiem jak to jest ;)
O, to zaprawiona w bojach jesteś :)
UsuńMy póki co, zwiedziliśmy tylko z bliska Stadion Narodowy, teraz dobrze byłoby przeżyć prawdziwe emocje podczas meczu ...
OdpowiedzUsuńNa Narodowym byłam na Targach książki :)
UsuńNieźle się bawicie! :)
OdpowiedzUsuńTaka miła odmiana :)
UsuńJak byłam mała tata zabierał mnie na mecze i mam bardzo miłe wspomnienia :) Chociaż fanką piłki nigdy nie zostałam, to dzięki tacie mogę pogadać z facetami nawet o spalonym ;)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej nie traktują cię jak ...."blondynkę" :)))
UsuńJa wolę wypady do kina, ale nie zależnie od wszystkiego każdy wypad w babskim gronie to super sprawa, nie ważne gdzie;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam się szczerze, że za czasów panieńsko-kawalerskich żeby przypodobać się mężowi oglądałam namiętnie mecze piłki nożnej. Po latach wyszło, że do piłki nożnej mój stosunek jest raczej obojętny ;):)
OdpowiedzUsuńJa nawet nie próbowałam nigdy :) Czasem oglądam jak są mistrzostwa :)
Usuńi jest moc :) może to i lepiej, że bez taty :)następny raz tylko na przerwach zostańcie, a mecz sobie darujcie, traktując ten czas jako przerwę ;) ;)
OdpowiedzUsuńHa ha :) Też dobry pomysł!
UsuńPoczątek czytałam z małym przerażeniem. Widziałam Arkę i jej kibiców po jednym z wygranych meczy- jakieś ważne wydarzenie. Wracałam wtedy z dzieciakami z gdyńskiego bulwaru.I powiem Ci że czegoś takiego dawno nie widziałam. Główna ulica (Świętojańska) wyglądała jakby przez nią przeszedł tajfun- tony śmieci, w tym butelek po piwie, krzyki, pseudo śpiewy. I to wszystko w niedzielne popołudnie. Ale jak napisałaś że tu było inaczej to zupełnie inna sprawa. Na zwykły mecz długo chłopaków nie zabiorę.
OdpowiedzUsuńWiesz, ja tez nie poszłabym na mecz, gdyby nie świadomość, że ten miał byc inny :) Naoglądałam się szalejących kibiców i to zdecydowanie nie jest miejsce dla dziecka!
UsuńAle super wypad :-) Widać, że się świetnie bawicie.
OdpowiedzUsuńMłoda miała niezłą frajdę :)
UsuńTrzeba było skorzystać z Bla bla car ;)
OdpowiedzUsuńNa szczęście mam znajomych , na których można liczyć :)
UsuńHehe, kibolki z Was :) Ale ten kolorowy dym wygląda świetnie. Ja raczej z tych nie kibicujących. Co innego Euro, ale tak na co dzień, to zdecydowanie nie. Marcin wziął wczoraj Elizę na mecz siatkówki mężczyzn i też wróciła zdegustowana, że nuuuudy :)
OdpowiedzUsuńCórka tylko się bała, że ten dym na nas poleci :)
Usuń