Mam ogromny problem z tą recenzją. Nie chodzi tu o
trudność w stworzeniu czegoś wartościowego oraz w miarę mądrego (choć łatwe to
nigdy nie było i zapewne nie będzie). Rzecz w tym, iż strasznie ciężko mi
zachować zdrowe podejście i obiektywizm do prezentowanej dzisiaj publikacji. Dlaczego?
Zaraz wszystko wyjaśnię.
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa „Skrzat” w moje smukłe, wysuszone przez mróz
ręce, którym nie pomaga nawet norweska formuła, wpadła pewna książka. Nic w tym
odkrywczego. Bardzo często zostajemy ze Zwykłą Matką obdarowywani słowem
pisanym różnego kalibru: dziecięcego i takiego „bardziej na poważnie”. Tym, co
z miejsca przykuło moją uwagę oraz zainteresowanie była okładka. Widać na niej
fragment zamkowej wieży. Jakoś dziwnie znajomo wyglądającej. Czy to możliwe
żeby był to zamek w Kórniku? Zaintrygowany przeczytałem notkę na odwrocie. O
RETY! Okazało się, że wręcz cała akcja dzieje się w mieście mojego dzieciństwa.
Małej lokacji w województwie wielkopolskim, oddalonej ok. 20 km od Poznania. Czegoś
takiego w życiu bym się nie spodziewał. Znam już co prawda jedną wspaniałą autorkę,
która osadza swoje, nomen omen, mroczne historie w Poznaniu i okolicach (to
Joanna Opiat-Bojarska). Ale po raz pierwszy zetknąłem się z opowieścią, w
której niejako „pierwsze skrzypce” gra kórnicki zamek i najbliższe okolice tego
niezwykłego miasteczka. Zatem teraz już wiecie skąd moje wątpliwości w kwestii
obiektywizmu.
„Testament Bibliofila” – Arkadiusz Niemirski. Od tego trzeba było zacząć.
Nazwisko autora może Wam się kojarzyć z kultowym Panem Samochodzikiem. I
słusznie! To on jest odpowiedzialny za szesnaście tomów jego przygód. Już w
oparciu o tą informację można się domyślić jakiego typu książką jest omawiana
przeze mnie propozycja. Mówiąc w skrócie: to młodzieżowa odpowiedź na „Kod
Leonarda DaVinci” Brown’a. Serio! Zanim jednak wdam się w szczegóły, nakreślę
(bez „spojlerów”) całą intrygę.
Oto zmarł Emanuel Karski – ekscentryczny architekt i miłośnik książek. W
szczególności upodobał sobie zbiory zamkowej biblioteki w Kórniku. Trójce
swoich dzieci oraz tajemniczej przyjaciółce pozostawia w kancelarii notarialnej
identyczne koperty z płytą CD w środku i ze wskazówkami, mającymi pomóc im
odnaleźć pozostawiony w spadku skarb. Rozpoczyna się wyścig z czasem, do którego
dołączają także detektyw Barber, nastolatek o ksywce Omnibus (przypadek? -
raczej nie), a nawet gangsterzy (przynajmniej na początku niewiadomego
pochodzenia). Petentów jest zatem wielu, ale wygra tylko jeden najbystrzejszy
umysł. Trop prowadzi do Kórnika, a ściślej rzecz biorąc do zamku i jest ściśle
powiązany z jego historycznymi właścicielami z Teofilą z Działyńskich vel
„Białą Damą” oraz Tytusem Działyńskim na czele. Od teraz liczy się jedynie
spostrzegawczość, przebiegłość i kojarzenie faktów (nie tylko historycznych)…
Odkrywanie dalszych kart intrygi może pozbawić Was zabawy i niesamowitej frajdy
podczas czytania, dlatego tu się zatrzymam i nie zdradzę nic więcej. No może
poza stwierdzeniem, że to kawał znakomitej młodzieżowej opowieści
detektywistycznej z historią w tle. Ja bawiłem się przy lekturze wyśmienicie.
420 stron „połknąłem” w dwa dni. Poraziła mnie przede wszystkim dokładność, z
jaką autor przedstawia poszczególne lokalizacje, które znam prawie jak własną
kieszeń.
Oczywiście zdarzają się małe przekłamania wynikające z chęci upiększenia opowieści tudzież nadania jej odpowiedniego rytmu. Nie mogę za to wyjść z podziwu z jak ogromną starannością i szacunkiem potraktowano kórnicki zamek, jego zbiory oraz losy kolejnych właścicieli. Śmiem twierdzić, że większość oficjalnych przewodników i ksiąg nie jest w stanie w tak przystępny, a zarazem wyczerpujący temat sposób zagłębić czytelnika w ten niesamowicie ciekawy aspekt. Wielkie rzeczy działy się obok naszego domu. Wstyd nie znać tej historii. Oczywiście przemawia teraz przeze mnie patriotyzm lokalny.
Niemniej zachęcam Was wszystkich do sięgnięcia po „Testament Bibliofila”. Nawet jeśli nie zainteresujecie się historycznymi wydarzeniami z ziem kórnickich, których autor zamieścił naprawdę sporo (czasem odnosiłem wrażenie, że pewne sytuacje w powieści są stworzone pod pretekstem opowiedzenia jakiejś anegdoty – faktów), to z pewnością wciągnięci zostaniecie w niebanalną intrygę, której nie powstydziliby się mistrzowie gatunku. Wierzę również, że po skończonej lekturze wsiądziecie do auta, pociągu, samolotu, statku itp. i odwiedzicie to przeurocze miasteczko. Całkiem obiektywnie powiem Wam, że warto…
Oczywiście zdarzają się małe przekłamania wynikające z chęci upiększenia opowieści tudzież nadania jej odpowiedniego rytmu. Nie mogę za to wyjść z podziwu z jak ogromną starannością i szacunkiem potraktowano kórnicki zamek, jego zbiory oraz losy kolejnych właścicieli. Śmiem twierdzić, że większość oficjalnych przewodników i ksiąg nie jest w stanie w tak przystępny, a zarazem wyczerpujący temat sposób zagłębić czytelnika w ten niesamowicie ciekawy aspekt. Wielkie rzeczy działy się obok naszego domu. Wstyd nie znać tej historii. Oczywiście przemawia teraz przeze mnie patriotyzm lokalny.
Niemniej zachęcam Was wszystkich do sięgnięcia po „Testament Bibliofila”. Nawet jeśli nie zainteresujecie się historycznymi wydarzeniami z ziem kórnickich, których autor zamieścił naprawdę sporo (czasem odnosiłem wrażenie, że pewne sytuacje w powieści są stworzone pod pretekstem opowiedzenia jakiejś anegdoty – faktów), to z pewnością wciągnięci zostaniecie w niebanalną intrygę, której nie powstydziliby się mistrzowie gatunku. Wierzę również, że po skończonej lekturze wsiądziecie do auta, pociągu, samolotu, statku itp. i odwiedzicie to przeurocze miasteczko. Całkiem obiektywnie powiem Wam, że warto…
Nie jest to typ ksiażki dla mnie ale może mój nastoletni syn by się na nią skusił.
OdpowiedzUsuńKto wie?? Mąż mówi, że jest naprawdę świetnie napisana :)
UsuńZamku w Kurniku nie widziała jeszcze, ale moja siostra mieszka bardzo blisko - Rogalin ;)
OdpowiedzUsuńA widzisz :) Czyli jak odwiedzisz siostrę to będziesz miała blisko do mnie :)
UsuńPrzeważnie bywamy tam 2 razy w roku. Teraz w czerwcu planujemy ;-)
UsuńMożemy zatem pomyśleć żeby się umówić :)
UsuńJa tez lubie ksiazki, ktorych akcja rozgrywa sie w mych stronach! Czy to na Slasku czy w Hessen :) Czytajac wlasnie o tych rejonach zawsze buduje jakas taka wiez i ciesze sie, ze moze ktos tez odkryje te tereny- badz czasami sama dowiaduje sie nowosci. Wirze, ze polknelas w dwa dni :)
OdpowiedzUsuńLadny lakier :))
hmmm, troche sie teraz pogubilam- twoje rece wysuszone :) paznokcie itp a to Twoj maz ja poleca??
UsuńMaż czytał i on poleca, ale ja robiłam zdjęcia, stąd ten lakier :))
UsuńKórnik odwiedzaliśmy z mężem już kilkukrotnie i zamek oraz otaczający go park za każdym razem robi na nas ogromne wrażenie - a zwłaszcza te wspaniałe, kwitnące magnolie ! :)Książka może już nie dla mnie w tej chwili, ale nie wątpię, że młodzi ludzie z żyłką detektywistyczną mieliby przy niej czytelniczą ucztę :)
OdpowiedzUsuńTak, kwitnące magnolie prezentują się naprawdę wspaniale :) Zdjęcia zrobione w takim otoczeniu są przepiękne! Młodzi ludzie owszem, ale mojemu mężowi bardzo się podobała!
UsuńBardzo intrygująca okładka! I jak zwykle piękne paznokcie :)
OdpowiedzUsuńOkładka intrygująca, a treść bardzo fajna :)
UsuńMoże być ciekawie... A paznokcie rzeczywiście ładne:)
OdpowiedzUsuńMąż twierdzi, że jest bardzo ciekawie :) Za paznokcie-dzięki :)
UsuńSama z chęcią bym ją przeczytała :)
OdpowiedzUsuńPolecamy!!!!
Usuń:)
UsuńZamek w Kórniku mam niedaleko i często tam bywamy a autora książki uwielbiałam więć zdecydowanie musze ja miec
OdpowiedzUsuńPolecam zakup zatem :) Niedaleko powiadasz??? Czyli mamy do siebie bliżej niż myślałam :)
UsuńTytuł pierwsza klasa, od razu mnie zachęcił do przeczytania :). A tak w ogóle, to mam koleżankę, która mieszka w Kórniku :).
OdpowiedzUsuńTytuł i treść jest super ;)
UsuńMyślę, że mnie ta książka nie zainteresowała by tak bardzo. Jednak gdyby ktoś napisał historię osadzoną w moich okolicach to z pewnością nie mogłabym się oderwać od czytania.
OdpowiedzUsuńJa też średnio taka tematyke lubię i dlatego przeczytał ją mój mąż :) Masz rację jednak co do tego, że jak książka jest o miejscu bliskim sercu to czyta się bez względu na wszystko :)
UsuńFajnie się czytało recenzję ☺ kusicie
OdpowiedzUsuńHi hi :) Fajnie jest kusić :)
UsuńHmmm, chyba to nie moja broszka jak to mówią ;)
OdpowiedzUsuńKażdy ma inny gust :)
UsuńZawsze poznam, kiedy to Zwykły Tata pisze recenzje:)
OdpowiedzUsuńWychowałam się na historiach Pana Samochodzika!
Jeśli tylko ta książka wpadnie mi w ręce z chęcią przeczytam:) Uwielbiam lokalne historie i frapujące opowieści.
Pozdrawiam całą Waszą Zwykłą-Niezwykłą rodzinę:)
Hmmm, a po czym to?? Po osobie, w której pisany jest tekst? Może Zwykły Tata lepiej pisze? :)
UsuńPozdrawiamy Mamelki :)
Po prostu pisze inaczej:)
UsuńWiem, wiem,to dlatego, że ma poczucie humoru, którego mi brakuje ;)))
UsuńO brak humoru, to akurat Ciebie nie podejrzewam:)
UsuńBardzo ci dziękuję kochana, ale faktycznie z tym u mnie krucho :(
UsuńWygląda ciekawie, choć muszę przyznać, że raczej nie czytuję książek polskich autorów. Patterson i COben są tak płodnymi autorami, że na inne książki przeważnie brakuje mi czasu :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie ostatnimi czasy dużo polskich autorek czytam :)
UsuńOkładka wygląda bardzo zachęcająco, opis zresztą też. Co do odwiedzin tego miasta to może uda mi się kiedyś męża namówić ;)
OdpowiedzUsuńZapraszamy :)
Usuńmoże kupię na prezent:)
OdpowiedzUsuńŚwietny plan :)
UsuńDo młodzieży już się nie zaliczam,ale odkryłam ostatnio, że książki, które przynoszę z biblioteki są dla młodzieży właśnie :)Ta pewnie też przypadnie mi do gustu, więc zapisuję na listę.
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam :) Młodzi jesteśmy zawsze, tam w środku :)))
UsuńWygląda ciekawie i zachęcająco.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wygląda ciekawie i zachęcająco.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jest ciekawa, polecam :)
UsuńJeszcze nie dla nas, ale to "jeszcze" może szybko się zmienić:)
OdpowiedzUsuńTo może Ty lub druga połowa? :) U mnie czytał ją mąż :)
UsuńHej, znaliśmy się przez blog www.matka-debiutantka.blogspot.com, niestety dco bloga niemam już dostępu i zmnieniłam bloga więc zapraszam jeśli chcesz czasami o nas przeczytać!
OdpowiedzUsuńwww.mami-bloguje.blogspot.com
Sprawdzę :)
UsuńNie słysałam o autorze, ale wygląda na to, że całkiem ciekawa pozycja może być :)
OdpowiedzUsuńJa tylko tytuł "Pan Samochodzik" kojarzę, co wzburzyło mego małżonka :)
UsuńTo ja z innej beczki :D : polecam masło shea albo po prostu krem z masłem shea polskiej firmy Secret Soap- działają cuda na mega wysuszoną i podrażnioną skórę dłoni. Formuła norweska to chemia.
OdpowiedzUsuńO widzisz - dzięki :)
UsuńPrzydałoby mi się trochę historii....bo przyznaję, że nie znam tej o Zamku w Kórniku. A przyswajanie wiedzy w taki sposób z pewnością jest ciekawsze niż suche fakty do zapamiętania ze szkoły.
OdpowiedzUsuńOtóż to :) Samej historii jako tako nie lubię, ale jak jest wtrącona w ciekawy sposób w treść książki to już co innego :)
Usuńlubie książki, ale to to dla mnie "za cieżkie" jest :D
OdpowiedzUsuńJa też wolę lżejsze :)
Usuń