Zostań pogromcą duchów... w wersji G3

Duchy, duszki, duszyczki. Ileż to już razy przetwarzano ten motyw w różnych konfiguracjach filmowych, tudzież książkowych? Duchami straszy się dzieci, by ostudzić ich zapał do penetracji ciemnych zakamarków. Dorosłym wmawia się zaś, że za pomocą talii kart i cyganki można zorganizować sobie połączenie międzymiastowe z dawno już pożegnanym dziaduniem... Brrr! Pomimo nieco ponurego tematu, który Zwykła Matka skwitowała by z angielska jednym słowem: „Kripi!”, dzisiejsza recenzja daleka jest od straszenia. Odstraszać też nie powinna, biorąc pod uwagę grę, którą dzięki wydawnictwu G3, mam przyjemność Wam zaprezentować.


„Wieża duchów”, jak sama nazwa wskazuje, za motyw przewodni obiera obleczonych w białe prześcieradła bohaterów nocnych zabaw i swawoli (nie mylić z klientami barów – oni nie noszą prześcieradeł!). Temat ten w świecie gier planszowych okazuje się póki co wciąż dość świeży i twórczy, toteż z wielką ciekawością zabrałem się za odkrywanie tajemnic wspomnianej produkcji. Na początek ważna informacja: gra w całości została wykonana z papieru pochodzącego z odnawialnych zasobów leśnych oraz z użyciem farb na bazie naturalnych barwników. Oznacza to tyle, że trzymamy w rękach eko-produkt, a więc (choć pośrednio) dbamy i wspieramy naszą ukochaną planetę. Gratuluję wydawcy podjęcia takich działań. Zwłaszcza, że w ogóle nie przekłada się to na utratę jakości. Całość, zaczynając od pudełka, a na kafelkach z duszkami kończąc, wykonana jest solidnie, niezwykle trwale i kolorowo.



 
 Co dokładnie znajdziemy w pudełku? Przede wszystkim planszę z uroczą wieżą zegarową do której mocujemy załączone wskazówki. Dalej 24 tekturowe kafelki z obrazkami uśmiechniętych duszków (po 3 w danym kolorze), instrukcja... i już. Nauczony doświadczeniem, gdy po 10 minutach rozkładania bogatych pod względem liczby elementów gier, moja 6-letnia rywalka stwierdza „Tato, a porobimy coś innego?”, doceniam takie wydawnictwa. Oszczędność czasu, nerwów i farby koloryzującej do włosów gwarantowana.
 

Na czym polega rozgrywka stworzona przez niejakiego Heinz’a Meister’a? Otóż w pewnej wieży żyją duchy. Mają swoje domy, rodziny i niezmierną chęć do straszenia. I tak, po późnej kolacji w okolicach 22.00, wokół budowli z zegarem zaczynają hasać niesforne duszki-dzieciaczki. Mają czas jedynie do północy, bo wtedy w ciemność ruszają ich „starzy”. Musimy więc pomóc urwisom, by do umówionej godziny wszystkie wylądowały w swoich łóżeczkach. Tylko jak tego dokonać? Okazuje się, że do ów zadania wystarczy nam dobra pamięć (już wyczuwam smak porażki) oraz pomoc innych graczy. „Wieża duchów” jest bowiem grą kooperacyjną. Kto czytał nasze poprzednie recenzje ten wie jak bardzo cenimy sobie rozgrywki, gdzie o końcowy sukces walczy się wspólnie. Wartości z tego płynące są nie do przecenienia i będę to powtarzał przy każdej okazji. Wracając do gry...



 Przypomina ona w swej konstrukcji klasyczne „memory”. Z tą jednak różnicą, że musimy odnaleźć aż 3 duszki w danym kolorze, które dopiero w komplecie możemy „położyć do łóżek”. Takich „trojaczków” mamy aż 8, a czas ucieka nieubłaganie. No właśnie. Docieramy do punktu kulminacyjnego, sensu całej rozgrywki. Jeśli z rozproszonych wokół wieży zakrytych kafelków odkryjemy po kolei trzy duszki jednego koloru – mamy ogromne szczęście (i pewnie podglądaliśmy przy rozkładaniu planszy). Każde błędne wskazanie będzie zaś nas kosztować utratę 5 minut na wieżowym zegarze. Nie wspomniałem wcześniej, że rozpoczynamy grę ustawiając wskazówki na godzinie 22.00? Jak łatwo policzyć, mamy zatem 24 próby zanim wskazówki pokażą północ. Wierzcie mi – to bardzo mało! Na szczęście można samemu ustalić początkową godzinę adekwatnie do umiejętności graczy, zwłaszcza tych mniejszych.
 

Gra przewidziana jest dla 2-6 osób w wieku od pięciu lat wzwyż. Myślę, że właśnie dla najmłodszych stanowi ona bardzo cenny nabytek. Po pierwsze – gra sama w sobie (co oczywiste). Po drugie – nauka współpracy (nieco mniej oczywiste, ale równie istotne). Po trzecie – nauka w odczytywaniu godzin (Bum! Mamy zwycięzcę!). Właśnie ostatni z powodów uważam za najwartościowszy w omawianej grze. Wprowadzenie do rozgrywki tak, zdawać by się mogło, prostego elementu jak zegar zadziałało rewelacyjnie! Mamy dreszczyk emocji przy odkrywaniu kolejnych duszków („Bo co to będzie jak nie zdążymy do północy”, „Tato, skup się! Jeszcze jedna pomyłka i po nas...!”) oraz jednocześnie edukujemy nasze pociechy w istotnej sferze, jaką jest czas. Poezja!

Reasumując: „Wieża duchów” z pewnością jest grą nieszablonową. W sposób absolutnie nienachalny stanowi doskonały materiał edukacyjny (ekologia, kooperacja, nauka odczytywania godzin), a przy tym skutecznie trenuje szare komórki małych i dużych graczy. Dla tabletów i srebrnych ekranów to wprost idealna alternatywa. Polecam!

Najświeższe nowinki na temat gier wydawnictwa G3 znajdziecie między innymi na facebooku







Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka