Zaczęło
się ostateczne odliczanie. Co prawda z niewiadomego względu przesunięte o
caluśki weekend. Jakby pojawienie się „w pracy” na te 2-3 godzinki w piątek
stanowiło zniewagę lub ujmę na honorze. Nic jednak nie popsuje nam
wyczekiwanego od ponad dwóch miesięcy święta. Potencjometr w odtwarzaczu CD ustawiony
na poziomie: „Że jak!? Coś mówiłeś!?”. Pod nosem zaczynacie nucić przebój
Europe. Nawet chłodzącego się w lodówce szampana rozsadza już od środka (choć w
tym przypadku śmiem twierdzić, że to przez gazy 😊). Za
chwilę rozpocznie się kolejny rok szkolny, a my będziemy wreszcie mogli pobyć
sam-na-sam z własnymi myślami oraz zacząć szacować straty materialne i
psychiczne w naszym gospodarstwie.
Jak
zwykle przy takiej okazji wypadało by odpowiednio przygotować naszego rozleniwionego
żaka na spotkanie z jego nemezis. „Wyprawka szkolna” – dwa słowa, które
niejednemu rodzicowi dodają z miejsca lat, a niemal każdy portfel odchudzają
lepiej niż najnowszy program treningowy Ewy Chodakowskiej. Niby nic w tym
niezwykłego. Wszystkie państwowe placówki edukacyjne wymagają podobnych
elementów wyposażenia dla swoich żołnierzy... Eee, miałem na myśli uczniów
oczywiście.
Tornister, piórnik, zeszyty, papier kolorowy, coś do pisania,
malowania, obuwie sportowe etc., etc. Pojedynczo ich koszta nie robią na nas większego
wrażenia (może poza tornistrem). Gdy jednak nawrzucamy do koszyka kilkanaście
pozycji z listy „musi mieć, bo będzie obciach i uwaga w dzienniczku”, a otrzymany
paragon ma długość rolki papieru toaletowego... „Czy ktoś łaskawie poda mi
krople cucące?” Teraz już wiecie po co te wszystkie tabletki przeciwbólowe wystawione
tuż przy kasie (zwróćcie uwagę w jakim okresie najszybciej ubywają z półek).
Mając
już „ogromne” doświadczenie w tej dziedzinie (o dwa lata większe niż rodzice obecnych
pierwszoklasistów), postanowiłem podzielić się z Wami pewnymi spostrzeżeniami. A
przy okazji udzielić kilku wskazówek, by uzupełnianie szkolnego ekwipunku dla
naszych małych studentów nie skończyło się ogryzaniem tynku ze ścian i poszukiwaniem
surowców wtórnych w pobliskich śmietnikach.
Przede wszystkim opanujcie emocje. Sam złapałem się nieraz na tym, że pewne rzeczy przykuły moją uwagę bardziej niż córki. „O! Jaki fajny praktyczny pojemnik... na coś tam. I jest na nim Twilight Sparkle – chcesz taki kochanie?” Możecie być pewni, że „kochanie” będzie chciało. Nie ma nic wspanialszego dla dziecka niż podjarany rodzic w dziale z zabawkami i artykułami szkolnymi. Wniosek nasuwa się zatem jeden: kupujcie TYLKO to co jest niezbędne i wymagane przez Waszą szkołę.
Kolejny niezmiernie ważny aspekt stanowi skład ekipy uderzeniowej. Jeśli to
tylko możliwe: NIE ZABIERAJCIE na takie misje osób najbardziej sprawą
zainteresowanych (czyt. swoich dzieci)! Wiecie jak cenne jest każde ziarenko
piasku w naszej klepsydrze odmierzającej czas. Chcecie zatem spędzić w markecie
pół dnia na tłumaczeniu, uspokajaniu, pertraktacjach i ocieraniu łez (swoich i
szkrabów)? Z pewnością trzeba też będzie coś tam zdjąć z półki by zjeść i
wypić. Pani przy kasie zrozumie... Nie lepiej załatwić sprawę błyskawicznie
samemu, a potem pójść zrelaksowany/-a do pobliskiego McD’s na lody „bo Ci się
należy”??
Przede wszystkim opanujcie emocje. Sam złapałem się nieraz na tym, że pewne rzeczy przykuły moją uwagę bardziej niż córki. „O! Jaki fajny praktyczny pojemnik... na coś tam. I jest na nim Twilight Sparkle – chcesz taki kochanie?” Możecie być pewni, że „kochanie” będzie chciało. Nie ma nic wspanialszego dla dziecka niż podjarany rodzic w dziale z zabawkami i artykułami szkolnymi. Wniosek nasuwa się zatem jeden: kupujcie TYLKO to co jest niezbędne i wymagane przez Waszą szkołę.
Niejedna
bitwa została wygrana poprzez odpowiednie jej rozegranie w czasie. A może tak
zatem sukcesywnie uzupełniać zapasy niż rzucać się jednorazowo na cały tort?
Skoro bożonarodzeniowe dekoracje pojawiają się od początku listopada, a
zajączek wielkanocny macha do nas puszystym ogonkiem już w połowie lutego,
możecie mieć pewność, że wszelkie potrzebne przybory pojawią się na sklepowych
półkach zaraz po apelu kończącym stary rok szkolny. Chyba zdecydowanie łatwiej
sterować domowym budżetem, gdy rozłożymy sobie ów wydatki w czasie, nie
sądzicie?
Z powyższym wiąże się jeszcze jedna kwestia, której nie sposób pominąć: PROMOCJE! Nie trzeba być wytrawnym detektywem z kwadratową fryzurą na głowie żeby wyłapywać co ciekawsze okazje cenowe w pobliskich sklepach/marketach. Wystarczy poświęcić te 1-2 minuty na przejrzenie gazetki z „B”, „L”, czy innej dużej litery, by odkryć, że na jednym zeszycie jesteśmy w stanie zaoszczędzić niekiedy ponad 1 zł. Wierzcie mi – przy szkolnej wyprawce uratujecie wiele takich „złotówek” (które potem z powodzeniem można wydać w pobliskiej księgarni, he, he!).
A teraz
podchwytliwe pytanie: Czym jakościowo różni się „zwykły” plecak od
licencjonowanego produktu z motywem Star Wars, Krainy Lodu (nie rozumiem
fenomenu tej bajki), czy innej Myszki Miki? Jeśli nie dokonaliście zakupu na
bazarze u jakiegoś podejrzanie uśmiechniętego Wietnamczyka, śmiem twierdzić, że
niczym. Ewentualnie tym, że córka będzie „bardziej kochać” tornister z pieskiem
niż jednokolorowy produkt. Wszystko jest kwestią możliwości, rozmów i
kompromisów. Stać Was na taki nowy tornister – świetnie! Jeśli nie, zawsze
można podobnego psiaka sprezentować na zeszycie, bloku rysunkowym, czy
piórniku. W końcu nie róbmy z siebie ani dzieci amiszów! Nie bójmy się też
„używek”. Dobrze traktowany backpack (Hello, wielbiciele Dory! 😊) może posłużyć
z powodzeniem przez kilka sezonów 2-3 dzieciakom (tym bardziej jeśli mówimy o
rodzeństwie). Pamiętajmy, że co dla jednych jest passe, dla innych często stanowi
szczyt pragnień...
Z powyższym wiąże się jeszcze jedna kwestia, której nie sposób pominąć: PROMOCJE! Nie trzeba być wytrawnym detektywem z kwadratową fryzurą na głowie żeby wyłapywać co ciekawsze okazje cenowe w pobliskich sklepach/marketach. Wystarczy poświęcić te 1-2 minuty na przejrzenie gazetki z „B”, „L”, czy innej dużej litery, by odkryć, że na jednym zeszycie jesteśmy w stanie zaoszczędzić niekiedy ponad 1 zł. Wierzcie mi – przy szkolnej wyprawce uratujecie wiele takich „złotówek” (które potem z powodzeniem można wydać w pobliskiej księgarni, he, he!).
Na
koniec jeszcze jedna sprawa. Tak zupełnie na poważnie (choć z wcześniejszych
kwestii też nie ma za bardzo co żartować). Zdajemy sobie doskonale sprawę, że
nie każdego rodzica stać choćby na najtańsze przybory szkolne dla swojego
dziecka. Ba! Niektórzy z trudem mają co włożyć do przysłowiowego garnka. Starajmy
się im zatem pomagać, włączając się do ogólnopolskich akcji organizowanych pod
koniec wakacji. Zwłaszcza, że to naprawdę działa! Widziałem całkiem niedawno na
własne oczy jak zebrane przez lokalny Caritas przybory zostały rozdysponowane w
formie paczek/wyprawek wśród potrzebujących rodzin.
To tak krótko. Na marginesie. Byśmy mieli świadomość...
To tak krótko. Na marginesie. Byśmy mieli świadomość...
Wiem,
że powyższymi uwagami nie odkryłem nowego lądu, nie ubogaciłem duchowo
wszystkich matek i ojców oraz nie uchowałem nas – rodziców przed syndromem „bo wszyscy
inni to mają”. Każdy przypadek jest inny. Zupełnie jak w szpitalu serialowej
doktor Zosi. Należy działać metodycznie, z rozwagą, rozmawiając z pacjentem,
tłumacząc mu, że jeśli na ranie nakleimy zwykły biały plasterek zamiast taki z
Kubusiem Puchatkiem, to „ała” zagoi się równie szybko. A jeśli klient nadal
będzie stawiał zbyt dużo żądań i uwag przypomnijmy mu, że ów opatrunek można
odkleić jednym sprawnym pociągnięciem, albo baaaaaaardzo
powoli. 😃
Udanych zakupów drodzy rodzice!
Udanych zakupów drodzy rodzice!
![]() |
źródło : poradnik - Ile kosztuje wyprawka szkolna dla pierwszoklasisty? |
Oczywiście ceny podane na grafice mogą być bardzo zróżnicowane, ale fajne porady jak kupować przybory szkolne dla pierwszoklasisty znajdziecie pod podanym linkiem.
U nas wyprawkę plastyczną kupuje szkoła.
OdpowiedzUsuńA co do dzielenia się z tymi, których na przybory nie stać, to my przed ślubem prosiliśmy gości, żeby zamiast kwiatów kupili przybory szkolne, które przekazaliśmy właśnie do Caritasu.
Świetny pomysł - brawo!!
UsuńJa sama bardzo lubię różnego rodzaju szkolne "pierdoły"... Aż boję się, że jak sama kiedyś zostanę rodzicem i będę szykować dziecku wyprawkę to większość z tych rzeczy - typu jakieś ładne długopisiki, zeszyty czy cudne piórniczki sama będę bardziej chciała niż dziecko. Także rada, żeby kupować TYLKO to co jest potrzebne jest oczywiście bardzo w punkt, ale też bardzo trudna do zrealizowania. :D Przynajmniej w moim przypadku będzie. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Birginsen
Sam coś o tym "opanowaniu się" wiem 😉
UsuńWyprawka szkolna już gotowa, kupowałam rozsądnie i zgodnie z listą od wychowawczyni;-) Czekamy na poniedziałek;-)
OdpowiedzUsuńRozsądek jest tu zawsze mile widziany 😉
UsuńJa wyprawke kupowałam na raty, część w lipcu, część w sierpniu no i napewno jeszcze na początku września trzeba będzie coś dokupić. Jednak za każdym razem zabieram ze sobą Dusie... Może schodzi się dłużej, może daje się naciągnąć na gumkę w kształcie pomadki czy zakreślacz niczym lakier do paznokci ;-) ale wiem że te szkolne zakupy sprawiają Jej wielką radość i jest podekscytowana.
OdpowiedzUsuńPs. Największą ulgą dla portfela jest to że książki refundowane ;-)
Pewnie, że można czasem zabrać dziecko ze sobą na tego typu zakupy. Trzeba być tylko stanowczo rodzicem... Czego sobie i Wam życzę 😀
UsuńBoję się szykowania takiej wyprawko bo... kocham robić takie rzeczy. Ale łatwo się zapominam i szaleje :)
OdpowiedzUsuńTo może lepiej żeby dziecko samo zrobiło te zakupy? Mniejsze ryzyko bankructwa 😂
UsuńJa na razie nie chcę myśleć o tym, jak to u nas będzie za rok, bo wszystkie tematy związane ze szkołą strasznie mnie stresują ;)
OdpowiedzUsuńEee! To przecież bardzo fajny czas dla dziecka. A dla rodziców jeszcze lepszy - zobaczysz 😉
UsuńTen rok jest dla nas przełomowy, ponieważ córka śmiga do zerówki. Chyba (jakoś) udało mi się nie szaleć z tą wyprawką, chociaż jakieś gratisy wpadły... Złapałam się na tym, że coś jest nie tak, kiedy przytachałam do domu kolejny (4!) worek na buty... bo był taki ładny i córce na pewno przypadnie do gustu. Chyba jeszcze wiele muszę się nauczyć, ale naprawdę coś w tym jest - ten zajarany rodzic... Może z zmądrzeję z biegiem lat :)
OdpowiedzUsuńW okolicach 4-5 klasy powinnaś dojść do wprawy 😂 Więc luzik!
UsuńHi dear! you have a fantastic blog, I really like it:)
OdpowiedzUsuńDo you want to follow each other? Let me know!
Have a great day,
xoxo
https://stylishpatterns.blogspot.com.es/
U nas w poniedziałek już trzecia klasa i całkowity luz jeśli chodzi o wyprawkę. Nauczyłam się już, że nic na siłę, dziś farby, innym razem kredki, zapas zeszytów i bloków został jeszcze z poprzedniej klasy.
OdpowiedzUsuńP.S. A lada dzień ruszą wyprzedaże szkolne :)
Racjonalne podejście to prawdziwa ulga dla rodzinnego budżetu!
UsuńCzasem można popłynąć podczas kompletowania wyprawki szkolnej. ;) My kupowaliśmy wszystko z umiarem. Myślę, że jesteśmy gotowi na nowy rok szkolny. :)
OdpowiedzUsuńZ roku na rok my również studzimy głowy przed tego typu zakupami 😉
UsuńRady zapamiętam na przyszłość. Przedszkolną wyprawkę kompletują panie z pieniędzy składkowych.
OdpowiedzUsuńWygodny sposób. I wiadomo, że niczego nie będzie w nadmiarze (ani niedomiarze oczywiście) 😀
UsuńSzkoda, że nie trafiłam na ten wpis wcześniej, bo dziś właśnie dałam się trochę ponieść zakupom.
OdpowiedzUsuńSpóźniliśmy się z przesłaniem. Szkoda... 😔
UsuńDobre rady ja mam jeszcze jedną czasem warto poczekać i kupować taniej już we wrześniu :)
OdpowiedzUsuńRacja. Zwłaszcza jeśli dane akcesoria biurowe nie są potrzebne "na wczoraj".
UsuńZawsze mnie wkurzał temat wyprawki szkolnej, jaka to kasa itd. Wychowałam trójkę dzieci, nigdy nie kupowałam co roku nowej wyprawki, mieli obowiązek szanowania rzeczy, uzupełniało się bloki, zeszyty,a plecaki, piórniki się myło, kredki ostrzyło, farbki nigdy nie były zużyte w ciągu roku. A że nie były nowe... ważne że były. Wszyscy skończyli studia, jakoś im brak nówek nie przeszkodził:)
OdpowiedzUsuńBo to jest właśnie prawidłowe podejście do sprawy! Szanujmy rzeczy, a będą nam służyć latami! Brawo Wy!!
UsuńJuż czekam na ten dzień, kiedy pojawię się z dziećmi pierwszy raz w przedszkolu i odbiorę dwie długie kartki z wyprawką.... ;-)
OdpowiedzUsuńMoże nie będzie tak źle i skończy się na jednej długiej kartce... 😀
UsuńTe 3-4 godziny w szkole to nie wybór nauczycieli. Tak nam to ustalili i uwierz, że ja też byłam zaskoczona, choć uczę w szkole. Miało to sens, żeby w piątek rozpocząć, a od poniedziałku prawdziwa nauka. No, ale cóz. Edukacja sie zmienia ostatnio ... A wyprawkowe wytyczne idealne :D ja już nie zaczynam jako nowicjuszka, bo 3cie dziecko i piąta klasa, więc powiedziałam synowi, że wykorzystujemy wszystko na maksa i sama poszłam na zakupy :D Jest oszczędność. Pozdrawiam cieplutko!!!
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiamy!! 😉
UsuńWłaśnie za dziecka jak chodziła do szkoły to byłam tak zwanym biednym dzieckiem.Zero markowych rzeczy itp.I nasza klasa była podzielona na " bogatych " i na własnie dzieci takie jak ja.Tylko że w razie pomocy koleżeńskiej czy coś w tym stylu to te biedne dzieci miały na kogo liczyć aaa na bogaczy wszyscy się odwracali ...Na chwilę obecną matką nie jestem ale jakbym była to chciałabym żeby moje dziecko miało wszystko ale w rozsądnej cenie itp .Jedzenie i zdrowie jest ważniejsze. Mądry wpis daje wiele do myślenia
OdpowiedzUsuńZawsze należy pamiętać, że o wartości człowieka nie mówi zasobność jego portfela... Pozdrawiamy!!
UsuńJa dziecka szkolnego nie mam ake zrobilam zakupy dla siebie.
OdpowiedzUsuńO siebie też trzeba zadbać, a co!! 😉
UsuńJa w tym roku kompletowałam wyprawkę w większości bez zainteresowanych. Wolę nie podliczać ile wszystko kosztowało...
OdpowiedzUsuńNajlepiej zaraz po przyjściu do domu spalić paragon, a potem dla pewności zakopać zwęglone resztki w ogródku 😀
UsuńW UK absolutnie nie ma bólu szkolnej wyprawki, bo jej zwyczajnie nie ma:)
OdpowiedzUsuńPS. Tekst super:)
Dzięki! Realia są zupełnie inne niż w Polsce. Ale dzięki temu jest tak kolorowo 😀
UsuńZgadzam się z umiarem, kupowaniem tego co potrzebne, niekoniecznie z najwyższej półki. Młoda jeszcze w przedszkolu. Tam są zbierane pieniądze i nauczycielki kupują wyprawkę. Historia z plasterkami. Kupiłam dziecku takie z Kubusiem Puchatkiem- miało być fajnie, kolorowo. Nadeszła chwila kiedy trzeba było ich użyć. Młoda stwierdziła, że nie chce. Ona chce taki biały jak ma babcia. Noszę teraz te kubusiowe w torebce i sobie przyklejam w razie potrzeby :D
OdpowiedzUsuńHa! No i bądź tu teraz mądry człowieku, jak dziecko w jednej chwili zaburza cały system... 😂
UsuńWszyscy teraz o szkole - a mnie ten temat zupełnie nie dotyczy: sama jestem na szkołę za stara, a potomstwa jeszcze nie mam ;)
OdpowiedzUsuńNa naukę nigdy ponoć nie jest za późno 😀
UsuńI nasz w przedszkolu rzeczy plastyczne zawsze kupowały panie w tym roku czekam bo mamy nową nauczycielkę więc nie wiem. Kupiłam buty i kilka koszulek. W sumie nic więcej.
OdpowiedzUsuńMy również mamy w tym roku zmianę warty. Ale kupować trzeba indywidualnie (poza podręcznikami na szczęście) 😉
UsuńWracając wczoraj z rozpoczęcia roku szkolnego (sorry jestem nauczycielem) zaszedłem na szybkie zakupy do jednego z hipermarketów popularnej sieci. A tam co? Wyprzedaż produktów szkolnych w pełnym zakresie, przecena minimum o 20%. Wynik? Totalne szaleństwo, a czasami wręcz kłótnie o ostatnie produkty.
OdpowiedzUsuńCzyżby to był L?? Tam bardzo lubią się okładać parasolkami i torbami na kółkach 😀
UsuńKilka przedszkolnych wyprawek już za mną i pierwsza szkolna tegoroczna! Uwielbiam takie rzeczy więc ciężko było się opanować ;)
OdpowiedzUsuńWiem coś o tym. Też się czuję jak dziecko gdy jestem wśród zabawek w markecie np. 😀
UsuńU nas wyprawka przedszkolna jeszcze, ale wszystkie plastyczne przybory kupuje przedszkole, a my składamy się na te rzeczy na początku roku
OdpowiedzUsuńI to jest bardzo praktyczne rozwiązanie :)
UsuńA mnie się wydaje, że "wyprawka szkolna" i tak jest dużo tańsza niż kiedyś. Podręczniki daje szkoła, zeszyty w twardej oprawie kosztują około 2 zł (kiedyś minimum 8zł), długopisy żelowe, cienkopisy i inne tego typu przybory też są tańsze niż kiedyś.
OdpowiedzUsuńMasz rację! Teraz jest dużo taniej! Książki kupuje szkoła, plecaki są trwałe, a markety prześcigają się w promocjach i zeszyt z twardą okładką już nie jest takim luksusem jak wtedy kiedy ja chodziłam do szkoły :)
UsuńU Nas trzeba kupować indywidualnie,niestety ;(
OdpowiedzUsuńCo szkoła to inne obyczaje 😕
UsuńZgadzam się z Tobą w 100%, podczas kompletowania wyprawki nie można dać się zwariować. Natłok dostępnych na rynku akcesoriów szkolnych może przyprawić o zawrót głowy, ale podczas zakupów nie powinniśmy dać się ponieść emocjom. Moim zdaniem warto stawiać na bazowe, dobre gatunkowo akcesoria, które posłużą naszym pociechom przez kilka sezonów. Idealnym przykładem jest, chociażby tornister dla pierwszoklasisty marki Herlitz. Sama sprawiłam mojemu synkowi ten ponadczasowy model, który doskonale sużył mu przez ponad trzy lata.:)
OdpowiedzUsuńI takie zakupy sa najlepsze :)
Usuń