Szczodrość mojej jedynaczki

Planowałam dziś post z tematem dość poważnym. Pomyślałam jednak, że temat nie zając - nie ucieknie, a ja podzielę się z Wami moimi dzisiejszymi radościami. W końcu to "Zwykłej Matki WZLOTY i Upadki". Dzisiejszy post powstał w przypływie chwili :) Pisałam już o trudniejszych chwilach, ale tak naprawdę to tymi radosnymi o wiele lepiej jest się dzielić, prawda?




A zaczęło się tak... Córka poszła dziś do przedszkola. Trochę było ciężko, po tylu dniach spędzonych w domu, ale wróciła zadowolona. W ogóle muszę przyznać, że od wczoraj jakby ktoś podmienił mi dziecko. Aż zapytałam męża: "gdzie jest moja córka i czy jest ich dwie?". On na to, że jeśli są dwie to tę druga należy wydziedziczyć (swoją drogą nie ma za bardzo z  czego, ale to szczegół ;) ). Córka jest do rany przyłóż. Sama radość i uśmiech, a zero krzyków, złości i ataków histerii. Jak to trafnie podsumował mój mąż: "CHWILO TRWAJ!". Wiadomo przecież, że to długo nie potrwa. Póki co jednak cieszymy się tym co miłe. 
Siedzi to moje dziewczę na fotelu i spogląda na mój portfel. Po chwili pyta czy może spojrzeć i policzyć ile mam pieniążków. Wartości pieniądza jeszcze nie zna, ale ilość monet policzy doskonale i po chwili intensywnego liczenia stwierdziła, że nie mam za dużo ;) Ja zajęta przy blogu, tata zajęty, dziecko znika, a po chwili słyszymy trzask o podłogę. Nie martwcie się - córka cała. Spadła jej skarbonka! Przybiegła do mnie z tą swoją poważną miną i trzyma w rączkach "piątaka". Równie poważnym tonem mówi mi, że mam sobie schować ten pieniążek żebym miała więcej w swoim portfelu....Możecie sobie tylko wyobrazić jak mnie to rozczuliło! I niech ktoś mi teraz powie, że jedynaki nie potrafią się dzielić! BZDURA! To jeden z typowych stereotypów! Nie jest dla mnie niespodzianką, że Iza potrafi się dzielić W końcu to jej wpajałam od małego do jej ślicznej główki. Ma dobre serduszko i takie chwile jak ta przekonują mnie, że nawet mimo gorszych dni, mam prawo być dumna z mojego dziecka, bo jest boska!
Po chwili otrząsnęłam się z szoku, wzruszenia i wszystkich pokrewnych emocji, po czym dziękując wylewnie mojej królewnie powiedziałam, że ma schować sobie z powrotem piątaka i coś za niego kupić. Nie jestem zwolennikiem kupowania dziecku zabawek bez okazji (choć nie jestem skąpa). Dziś mnie jednak taka duma i radość przepełniła, że pozwoliłam sobie na chwilę słabości, a córce na "wypad" do sklepu po gazetkę "Lego Friends". Niezmierna radość w postaci głośnych okrzyków to był dowód na to, że powróciła szczęśliwa ze sklepu :) Myślałam, że z tej radości się dosłownie posiusia. Ręce jej się aż trzęsły przy rozpakowywaniu tego tyciusieńkiego zestawiku klocków!
Naprawdę, to czy dziecko jest jedynakiem czy też nie, nie ma absolutnie żadnego wpływu na jego umiejętność dzielenia się z innymi. To kwestia charakteru i (nieskromnie mówiąc!) wychowania dziecka! Oby takich dni (choćby chwil) było jak najwięcej. Życzę tego zarówno sobie jak i Wam drogie mamy ;)




Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka