Moi drodzy! Kto śledzi nas na FB ten wie, że nasza księżniczka świętowała niedawno swoje siódme urodziny. Nie wiem kiedy dziecko mi tak wyrosło i przestało być uroczą, nieśmiałą dziewczynką. Niestety czas mija nieubłaganie, a ja czuję, że się starzeję... Na dwa miesiące wcześniej zaczęłam rozmyślać jak by tu uczcić to jej małe święto. Na wynajmowanie placu zabaw nas zwyczajnie nie stać. Pomimo iż dla rodziców jest to zapewne nieziemsko wygodne rozwiązanie, ja za nim nie przepadam. Nie zrozumcie mnie źle kochani, ale jakby nie było: płacisz minimum trzy stówki za to, by przez dwie godziny mogły się wyszaleć obce dla Ciebie dzieciaki. Ja za te pieniądze wolałam kupić córce rower... Jednak jak wiadomo, każdy ma inne priorytety, zasobności portfela, a także warunki mieszkaniowe.
Rok temu zorganizowaliśmy przyjęcie w domu KLIK i jakoś przetrwaliśmy, więc i teraz zdecydowaliśmy się na podobne rozwiązanie. Teraz, po fakcie, już wiem, że... NIGDY WIĘCEJ!
"Obsada" była praktycznie taka sama, z tym że dziewczynki o rok starsze. O tyle, o ile rok temu udało się je fenomenalnie zainteresować pracą nad stworzeniem zakładek do książek, tak tym razem nic z podobnych planów nie wyszło. Oczywiście nie kazałam im znów robić zakładek! Wiedziałam, że ten numer dwa razy nie przejdzie, więc wymyśliliśmy ramki na zdjęcia.
Owszem - podobało się, ale tak jak przed rokiem skupione siedziały nad swoimi arcydziełami przy wielkim stole, tak w tym roku zajęło im to zdecydowanie za mało czasu i poszły dalej szaleć. Oj działo się! Ja rozumiem, że dzieciaki się bawią i są głośne, ale kłótni i biegania po schodach znieść nie mogłam! Tłumaczyłam, prosiłam, ale nic to nie dało. Szarpanie się na schodach robiło się zwyczajnie niebezpieczne, a w końcu były pod moją opieką. Co bym powiedziała ich rodzicom gdyby któraś spadła i się połamała? Nie wytrzymałam i przyznaję - poszłam zrobić małą burę...
Podziałało na chwilę. Potem zaczęły się między małymi gośćmi kłótnie o to, w co się bawić. Utworzyły się dwa obozy, zaczęło się zamykanie w pokojach i w konsekwencji płacz. Najgorsze jest to, że nie szło ich niczym zainteresować! Rok temu chciały się bawić, chciały konkursy i zadania, a teraz jedyne na co miały chęć to wariactwa pod wszelkimi postaciami :(
Tort (znów wykonany w domu) smakował chyba wszystkim. Ciastka dyniowe również były pyszne. Może i mniej się w tym roku postarałam, ale i tak nikt tego nie docenił. Nie miałam siły na nic więcej. Od samego początku jakoś nie zapowiadało się to spokojne popołudnie. Zjeżdżający z tortownicy wprost na mojego siostrzeńca tort, bieganie po schodach, kłótnie... Wieczorem byłam tak rozbita, że uratowała mnie jedynie lampka wina (no dobra, więcej niż jedna) i towarzystwo męża oraz siostry. Ich pomoc zresztą była dla mnie nieoceniona :) Nawet zdjęć nie chciało mi się robić...
Siostrzeniec został oficjalnie moim bohaterem. No bo gdyby nie on... nawet nie zdążyłabym wszystkich dzieci poczęstować, bo tort fiknąłby na podłogę!
Przyznam szczerze, iż nadal nie rozumiem tego fenomenu wzajemnego zapraszania się na urodziny wśród koleżanek. I tak nie mogłam zaprosić wszystkich tych, u których była moja córka. Mój dom to nie plac zabaw (na który nigdy kasy nie poświęcę), gdyż metraż, a także warunki nie pozwalają na tego typu szaleństwa!
A jak przedstawia się sytuacja u Was? Wiem, że większość z Was ma raczej młodsze dzieci, ale może ktoś pocieszy Zwykłą Matkę i powie/napisze, że to zapraszanie kiedyś się nareszcie skończy? Zła ze mnie matka? Bo jeśli tak, to... i tak mam to w nosie ;)
U mnie od roku są zaproszenia na urodziny do kolegów syna. Był na jednej imprezie, a dwie pozostałe odmówiłam. U nas zawsze były domowe, rodzinne urodziny, z kuzynami itp. Ale widzę duże szaleństwo na organizowanie imprez, mój Radzio ma urodziny 23 grudnia, a to termin świąteczny, więc mam wymówkę:-) Choć już mnie pytał, czy może kolegów zaprosić....
OdpowiedzUsuńCzyli jest w tym wieku, że koledzy się zapraszają, a to, że ma w okresie świąt....zawsze można w innym terminie :) To urodzinowe szaleństwo mnie ostatecznie przerosło-kończę z tym!
UsuńU nas na szczęście nie takiej "mody". Zawsze są urodziny w gronie rodziny i naszych dzieciaków, których i tak jest zawsze wystarczająca ilość jak na mieszkanie w bloku :-)
OdpowiedzUsuńI tego braku mody Wam zazdroszczę :)
UsuńU nas zapraszanie rozpoczeło się w tym roku... Ogólnie nawet fajnie ale wiadomo że wiąże się to z kosztami i mam nadzieję że Rodzice nie wpadną na to by co urodziny takie rzeczy organizować ;-).
OdpowiedzUsuńMy sami raz teraz w maju zrobiliśmy kinder bal. Początkowo miało być w domu tylko z kilkoma dziewczynkami ale był problem z wyborem które zaprosić. Więc wynajeliśmy lokal. Cena kosmiczna jak piszesz i też średnio nas było stać ale Dusia tak marzyła by mieć urodziny z koleżankami że poszła na układ: zamiast dostać prezenty od nas, mojej mamy i rodziców Grześka, złożymy się i zrobimy tą imprezę. Czy żałuje? Nie. Dziecko me było mega szczęśliwe a prezencików fajnych i tak mase od dziewczynek dostała.
Za rok napewno nic nie organizujemy tym bardziej że w maju będzie Komunia tzn tylko tak jak z reguły: w domu mały torcik i kawa dla Dziadków i chrzestnej. Może na 10 urodziny coś się pomyśli ale to czas pokaże.
Masz trochę racji, mój mąż też miał pomysł, by zrobić zrzutę i zrobić imprezę w sali zabaw, ale mi to nie podpasiło :)
UsuńCzemu?
UsuńWolałam dać jej prezent :) A na takie dwugodzinne szaleństwo na placu zabaw, gdzie widziałam jak dzieci się mijają....to zabiorę ją samą, bez okazji urodzin :)
UsuńNiby racja... My mieliśmy w takiej małej salce z animatorką także dziewczynki prawie cały czas wspólnie w grupie coś robiły.
UsuńMam swoje spostrzeżenia i uwagi na ten temat. A i obserwacja jest kilkuletnia. Tylko brak czasu... ten brak czasu... ale szkic już zrobiony;)
OdpowiedzUsuńA dla księżniczki 100 lat :)
Dzięki za życzenia i czekam cierpliwie na Twój tekst :)
UsuńMy do tej pory obchodziliśmy urodziny w gronie rodzinnym, więc pierwsze kinderparty dopiero przed nami. Pytanie, czy wygra ono z imprezami mikołajkowymi w tym samym dniu? ;)
OdpowiedzUsuńMikołajki to trochę coś innego, ale oby Szymkowi nie była potrzebna taka dziecięca impreza :)
UsuńU nas na razie jest rodzinnie i na razie nie planuję wielkich urodzin, bo nie ma takie potrzeby, Może kiedyś, jak już córa będzie w podstawówce. Chociaż przyznam, że brzmi to jak mały horror :D Myślę sobie, że jednak nic na siłę - zrobiliście, zaliczyliście, wytrwaliście i wystarczy :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego dla córy!
Dzięki za życzenia :)
UsuńZaliczyliśmy i powiedzieliśmy dość :)
jaki piękny tort :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Artysta żaden ze mnie, ale tym co dysponuję tak wychodzi :)
UsuńPrzede wszystkim wszystkiego najlepszego dla córki! Twój pomysł z tworzeniem ramek do zdjęć jest rewelacyjny! Myślę że za jakiś czas będą dziewczynki znowu chciały takie rzeczy robić :)
OdpowiedzUsuńMam 4latka w domu i w tym roku urządzaliśmy po pierwsze urodziny dla koleżanek i kolegów - odbyło się to w sali zabaw. Mamy małe mieszkanie i myślę że nie opanowalibyśmy tego rozgardiaszu, a potem przeprosiny sąsiadów za harmider i rzucanie meblami... ach wolę o tym nie myśleć ;)
Dzięki <3
UsuńPrzy małym metrażu faktycznie impreza z kilkorgiem dzieci to koszmar!
Hmmm. Powiem jak jest u nas. Byly czasy kiedy mielismy mnostwo polskich znajomych z dziecmi wiec zapraszalismy wszystkich na urodziny ( bywaly imprezy,ze razem z doroslymi mielismy w domu 50 osob!) . To byly dobre czasy. Mimo zniszczonych zabawek, polamanych szczebelkow i innych atrakcji. Fajnie bylo. Ale przyszedl moment, kiedy stwierdzilismy,ze wolimy sami swietowac urodziny. Nigdy nie zapraszalismy kolego i kolezanek szkolnych bo u nas wyprawia sie takie urodziny nie w domu a ''gdzies tam'' a nas najzwyczajniej w swiecie na to nie stac. Majac 4 dzieci kosztowaloby to nas okolo £400 rocznie- minimalnie. Wolimy wiec teraz swietowac urodziny sami- jakis fajny wyjazd, wyjscie do kina albo ulubionej restauracji. Dobrze nam z tym...
OdpowiedzUsuńA jak chodzi o plac zabaw w domu to wiesz- ja mam plac zabaw na codzien. Czworka dzieci w domu to jednak male przedszkole ... ;)
Ach , no wlasnie! Czy ja wogole skladalam zyczenia? Sto lat w szczesciu!
UsuńDziękuję ci za życzenia :))))
UsuńMasz rację, przy Waszych liczbach takie przyjęcie w domu mogłoby się skończyć mała katastrofą lub załamaniem psychicznym :) A po co Ci takie kłopoty!
100 lat dla córci:)
OdpowiedzUsuńTu zapraszanie się na urodziny to chleb powszedni;) Mimo iż nie jest to rozwiązanie idealne to wybieram "plac zabaw z kulkami". Wówczas "tylko" piekę tort i dwa ciasta dla rodziców, których dzieci zapraszam. Do tego przygotowuję każdemu dziecku paczuszę z mini prezencikami. Dzięki takiemu rozwiązaniu - nie muszę sprzątać całego domu na wielki błysk ani przed ani po imprezie. A do tego wiem, że maluchy są mega szczęśliwe:) Zbyt wiele czasu i energii (mojej własnej) kosztowałyby urodziny w domu... Zrobiłam takie w zeszłym roku dla synka i później nie miałam siły na nic...
Z dwojga złego wybieram - jak na razie - te w bawialni:)
Dziękujemy za życzenia :)
UsuńJa po prostu byłam nerwowa, nie zmęczona, nie przerażona bałaganem, ale nerwowa! Bałam się , że któraś szarpiąc się na schodach spadnie!
Jakoś ja trafiłam na przedszkole i szkołę, gdzie "po staremu" urodziny są dla znajomych rodziców, rodziny i przyjaciół dzieci. Czyli są zawsze ci sami wujkowie i ciocie z dziećmi oraz jedna-dwie koleżanki czy koledzy. I tak mi najbardziej pasuje!
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze :) Mnie też taka opcja najbardziej pasuje :)
UsuńHehe współczuję :) Nie wiem jak to będzie u nas moja córka ma dopiero poltora roku :D Moze za ten czaas wszystko sie jeszcze zmieni :D
OdpowiedzUsuńOby się zmieniło albo chociaż u Was tej "mody" nie było :)
UsuńOdkąd pamiętam, mieliśmy zawsze malutkie mieszkanie, i każde urodziny to była dla nas wszystkich mordęga... i mus... Nie przepadam za dziećmi i nigdy nie starałam się zabawiać koleżanek mojej córki. Starałam się, aby to ona wszystko ustaliła i rozplanowała. I czy to były 6 czy 9 urodziny, to ona planowała, co będzie robić ze swoimi koleżankami w naszej 22 metrowej kawalerce. Zimą. Teraz gdy jest nastolatką, zaprasza koleżanki do kina albo na lody. Zbiera swoje kieszonkowe i od nas bierze trochę a koleżankom proponuje, że dołoży im do połowy biletu. Bo jeżeli zaprasza 7-8 koleżanek, to niestety... to duże koszty...
OdpowiedzUsuńMasz rację, to są duże koszty, ale jeśli i córka i koleżanki się zgadzają na takie rozwiązanie to super, bo obie strony korzystają i jest fajnie :)
UsuńNasza miała w tym roku tak naprawdę pierwsze świadome urodziny, dlaczego zdecydowałam się na plac zabaw pewnie czytałaś u mnie na blogu :), w gronie rodziny niestety nie świętujemy bo nikogo nie ma, a chciałabym by miała kontakt z dziećmi, byli zresztą jej koledzy i koleżanki, których sama wybrała :). Nie żałuję, od nas prezentu nie dostała bo dostała mnóstwo innych. Jednak jeśli miałabym zapłacić pełny rachunek za taką imprezę to przyznam szczerze, że byłoby mi żal tak jak Tobie tych pieniążków. W przyszłym roku będą już dwie pretendentki do urodzin, wtedy zobaczymy co zrobimy :)
OdpowiedzUsuńFakt, że prezenty i tak dostaje od koleżanek :)
UsuńPrzypomnij mi swojego bloga proszę, bo mi nie wyświetla strony :(
Podoba mi się tort. Ja za bardzo tortów piec nie umiem więc się zanie nie zabieram. Moja córka jest mała i jak na razie robię jej urodziny w domu zapraszając tylko najbliższe osoby z rodziny, ale cóż wiem, że kiedyś podrośnie i będzie zapraszała kolegów i koleżanki dlatego przy pięknej pogodzie urodziny będę robiła na dworze, a przy brzydkiej w domu w wyznaczonym miejscu do zabawy i konsumpcji. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja bym chciała na dworze, ale w październiku nie zawsze jest to możliwe :)
UsuńBiszkopt do tortu robi mi zawsze teściowa, a masa i ozdoby to już ja :)
Moja kończyła dopiero 4 latka, nie było jeszcze imprezy dla koleżanek, ale... zaprosiłam ok. 20 osób z rodziny i też chyba trochę to ograniczę, albo przynajmniej ilość przygotowywanych ciast, babeczek i samodzielnego torta ;-)
OdpowiedzUsuńOj 20 osób na urodziny to całkiem sporo, rozumiem, że byłaś urobiona po pachy :(
UsuńNo dobra... Elaborat mi chyba wyjdzie, ale co tam :) Jak wiesz, moja Eliza skończyła we wrześniu 10lat i powiem tak- zapraszanie się nie skończyło, a wręcz przeciwnie, bo odkąd chodzi na karate, to jeszcze dostaje zaproszenia od dzieci z grupy i sama też chce ich zapraszać. Ja podchodzę do tego z dystansem, chociaż nie wiem, czy to dobre określenie. Generalnie chodzi mi o to, że z jednej strony super- jeśli ktoś Ją zaprasza, to fajnie, bo ta osoba chce, żeby Ona była obecna podczas świętowania Jego/jej urodzin. Z drugiej jednak strony, są takie miesiące, kiedy mamy po 3zaproszenia i kup teraz te 3prezenty, zorganizuj transport- a u nas to już nie takie proste, bo Marcina często nie ma, a ja mam Lilkę przecież.
OdpowiedzUsuńJedno wiem- nie znoszę imprez w domu. Tym bardziej, że my mamy mieszkanie nie dom, i choć nie ma zagrożeń typu schody, to metraż ogranicza, a z wieloletniego doświadczenia już wiem, że dzieciom i tak zawsze w końcu zaczyna odbijać i kończy się na bardzo głupich pomysłach. U nas kiedyś skończyło się to skokiem Elizy kuzyna z łóżka piętrowego... Także Elizy urodzin nie robimy już w domu, bo wiem, jak to się kończy. Lilki urodziny natomiast tak i też zawsze muszę być w pełnej gotowości, bo jest pies i świnki- nie wiedzieć czemu, dzieciom wydaje się, że to takie żywe maskotki... Swoją drogą, to mnie też rozwala podejście niektórych rodziców, którzy jak już posadzą dupę (za przeproszeniem) przy stole, to nie wstaną do końca urodzin. I ja rozumiem, że ja zapraszam, że moje mieszkanie, ale cholera- jeśli głośno zwracam uwagę dziecku, że nie wolno wyjmować świnek, a mama i tata nawet nie wstaną zobaczyć co się dzieje, to już lekka przesada. I fakt jest faktem, że to co ma być fajne, często jest dla mnie mocno stresujące.
Co do przygotowań, to się nie stresuj, ja od jakiś 2lat też odpuściłam. Nikt nie doceniał, a niektórzy przychodzili się chyba czasem naprawdę porządnie najeść. Teraz robię po najniższej linii oporu i mam w nosie.
Wyszedł elaborat, ale nie przeszkadza mi to :)
UsuńU mnie te dzieci zostawały pod nasza opieką, rodzice przywieźli tylko i odbierali na określona godzinę, więc tym bardziej martwiłam się o to szaleństwo na schodach! Dobrze, że jak Wy nie mam zwierząt w domu :)
Przeraża mnie trochę ta moda, bo widzę, że niektórzy od najmłodszych lat robią takie urodziny na sali zabaw. Dla mnie to wielka przesada. Szykować takie imprezy dla dzieciaków uwielbiam, ale zgodzę się, że kilka rozwrzeszczanych 7-8 latek w domu wróży kłopoty :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego dla córci ;)
Ta moda jest okropna!
UsuńDziękujemy za życzenia :)
Fajną alternatywą na takie spotkania może być Kuchnia Spotkań IKEA. Koleżanka robiła tam urodziny swojej 9-latki i oprócz gier i zabaw było wspólne mini-gotowanie czyli szykowanie przekąsek, koktajli, deserów.
OdpowiedzUsuńA potem na spokojnie wracasz do domu a tam cisza i spokój :)
Tak, ale to tez kosztuje.....
UsuńJa Ci już na FB pisałam, że na taką imprezę w domu bym się nie zdecydowała - nawet gdybym miała się spłukać i zainwestować w wynajętą salę zabaw czy restaurację. A może sprawdziłaby się u Was jakaś agroturystyka i impreza plenerowa, na świeżym powietrzu? My mamy w pobliżu taką stadninę, gdzie są organizowane też urodziny - dzieciaki mają kontakt ze zwierzętami, mogą pojeździć konno, usmażyć kiełbaski nad ogniskiem...A jak pogoda spłata figla to przewidują też zajęcia w pomieszczeniach, z animatorami.
OdpowiedzUsuńU nas raczej takich atrakcji nie ma, a stadniny są drogie :(
UsuńU nas jeszcze na szczęście nie prosi się kolegów z przedszkola na urodziny, więc mamy tylko w gronie rodziny :) Ale my mamy takie małe mieszkanko, że jakbym chciała jeszcze zaprosić jakieś obce dzieci, to musiałabym dwie osobne imprezy robić, a po jednej mam już dość... a jak sobie wyobrażę biegające, rozkrzyczane dzieci i jakieś kłótnie między nimi, to myślę, że lampka by mi nie wystarczyła :D
OdpowiedzUsuńW gronie rodziny też bywa intensywnie :)
UsuńOjej :D My jeszcze do tego etapu mamy kawałek i trochę się tego obawiam :D
OdpowiedzUsuńMoże u Was nie będzie tej mody!
UsuńJa pamiętam, że mi jako dziecku było przykro, kiedy nie świętowano moich urodzin. W mojej rodzinie składało się życzenia, czasem dawało prezent w postaci czekolady czy coś, ale to był dzień jak co dzień. Może teraz dzieci tak się zapraszają, bo rodzice ich do tego popychają sami mając takie niewesołe wspomnienia z dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńU nas jakoś specjalnie się nie świętowało, ale nie czułam takiej potrzeby! Do dziś w nie świętujemy urodzin dorosłych członków rodziny :) Chyba, że takie bardziej "okrągłe" :)
UsuńTort wygląda obłędnie. A moja nigdy nie zapraszała w młodym wieku koleżanek, dopiero później zaczęła się tym interesować. Ale dlatego, że inne dzieci zapraszały ją na zabawę :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie najgorzej jak się zaczynają zapraszać, to potem żal dziecka, że i jemu nie zaprosimy koleżanek!
UsuńJak dobrze, ze mamy to juz za soba- ale pamietam te czasy planowania, kombinowania i stresu. Od Mc donalda po kino, kregle, basen itp, podchody i wypady - wszystko to skonczylo sie by na koniec zostala kasa na lody czy dönera u Turka z ulubionymi kumplami.
OdpowiedzUsuńMimo waszego zmeczenia i stresu Corcia zapewne bedzie wspominala te urodziny i po fakcie to jest wazne :)
A przez rok zawsze mozesz juz co miesiac odkladac grosz na kolejna impreze- to tak "nie boli", lub za zaoszczedzone pienaidze zrobic rodzinny wypad dla Ksiezniczki- taki extra wyjatkowy.
Pozdrawiam i spoznione zyczenia przesylam!!
Wole faktycznie zaoszczędzić i zabrać gdzieś młodą na fajną wycieczkę :)
UsuńMy mamy za małe mieszkanie, aby w domu Kinder Party robić. Zbliżają się czwarte urodziny Gai i zastanawiamy się, jak to wszystko zorganizować. W domu nie ma co, bo byśmy sobie na głowę weszli, a przecież nie możemy zaprosić tylko kilkoro dzieci. Albo całą grupę, albo nikogo :).
OdpowiedzUsuńNo to jak całą grupę to koniecznie sala jakaś :)
UsuńZ tego co pamiętam jak ja byłam w pierwszych klasach szkoły podstawowej (ponad 20 lat temu ;-) to urodziny wyprawiało się tak d 10 roku życia. Później to dopiero 18stkę ;-) My 3 latce urodzin z koleżankami nie robimy ale siostra tez z 3latką ciągle gdzieś chodzi bo u nich w przedszkolu taki zwyczaj
OdpowiedzUsuńTak, ponad 20lat temu...mam to samo, ale ja wtedy kończyłam już podstawówkę :)
UsuńJednak u nas się nie zapraszało na urodziny!
O to u nas był to obowiązkowy punkt roku szkolnego ;-) Oczywiście wszyscy robili w domu i zapraszali tylko kilka osób. W prezencie dawało się drobiazgi typu kubek, kredki, kolorowy zeszyt itd. Menu: blacha ciasta, paluszki, oranżada i kanapki.
UsuńU nas nasza pociecha kończy za kilka dni 5 latek, co roku urodziny odbywały się w domu w gronie rodziny i koleżanek , lecz w tym roku będzie je świętowała z koleżankami w sali zabaw już nie może się doczekać zabawy :)
OdpowiedzUsuńNa pewno mała będzie zadowolona :)
UsuńWszystkiego, co najlepsze dla Córci.
OdpowiedzUsuńSięgam pamięcią wstecz, jak to było w moim dzieciństwie. Na urodziny zapraszało się kilka, 5-6 najbliższych koleżanek. Jedynie 18 była w liczniejszym gronie, ale też nie cała klasa. Nie wiem, jak to będzie u nas, jak pojawią się koledzy, koleżanki. Póki, co pierwsze urodziny Tygrys spędził w gronie dorosłych. Trochę to smutne, ale u nas w rodzinie nie ma małych dzieci. Podobna impreza czeka nas za miesiąc. Przypominam sobie, jak chyba 2 lata temu przeciągnęła się dziewczęca impreza u moje chrześniaczki, obecnie 14-latki. Kilka dziewczynek, biegających z góry na dół po schodach bez balustrady. Przeżyłam szok. A ile było wrzasków. Jak mnie czkają podobne imprezki, to ja się wypisuję.
To wiesz co ja przeżywałam :) Może u was nie będzie tak źle !!!!
UsuńJa za kilka dni robię imieniny 5-latka. Również w domu. Na zaproszeniach napisałam, że zapraszam od do. Łącznie 2 godz. i koniec. A ponieważ mój syn jest wybredny jeśli chodzi o towarzystwo zaprosił tylko 3 kolegów najlepszych. Mam nadzieję, że przeżyjemy :) Ja zaprosiłam ich rodziców na kawę, żeby pilnowali swoich dzieci jakby co ;) Kilka konkursów wymyśliliśmy, klocki i myślę, że przetrwamy. :)
OdpowiedzUsuńBardzo mądry chłopiec! Dwoje, troje kolegów to dobra liczba, a im mniej tym ładniej się bawią :) Wszystkiego najlepszego!
UsuńDoskonale Cię rozumiem. Przechodziłam przez to samo. Uległam córce (lat 6) i zaprosiłam kolegów i koleżanki do domu. Wymyśliłam kilka atrakcji, starałam się zabawić jak najlepiej umiałam. Niestety gości było zbyt dużo (15) Trudno zintegrować taką ilość dzieciaków, sprawić, by wszyscy dobrze się bawili. Mimo, iż przygotowania były dla mnie dużą radością nie muszę Ci mówić jak czułam się na koniec tej imprezy. W tym roku córka była zaproszona do jednej z koleżanek. Podobna impreza, podobna liczba gości, atrakcje. Też były konflikty, bieganie po piętrach, zamykanie w pokojach. Ja też powiedziałam sobie nigdy więcej. Max 3 koleżanki, konkretne atrakcje. Place zabaw? Jak już ktoś chce wydać na to pieniądze, to może na jakieś urodziny tematyczne, np z eksperymentami kuchennymi lub chemicznymi dla dzieci?
OdpowiedzUsuńJa tez zgodzę się za rok na dwie najlepsze przyjaciółki i ani jedna więcej! Mam naprawdę dość :)
UsuńJesteś świetną mamą. Moja córcia chodziła na przyjęcia do koleżanek, ale my jej urodzin nie robiliśmy. Myślałam że z tego powodu przestaną ją dzieci zapraszać, ale nie. Widać upominki się podobały i dzieci lubią Kasię. Mniej więcej od 8 roku życia Kasia zaprasza 2-3 najbliższe koleżanki do domku lub na pizzę. Pocieszę Cię że im dzieci starsze tym bardziej to wygasa. ;)
OdpowiedzUsuńW naszym środowisku królują urodziny organizowane w domu. U mojej koleżanki robią wyłącznie na sali zabaw. Z doświadczenia powiem, że imprezy powyżej pięciu osób to nic dobrego (dla rodziców). Ciężko zapanować nad dziećmi, szczególnie jeśli są rozbrykane. Żadna normalna zabawa nie wchodzi w grę - bo jedno nie lubi lalek, drugie nie chce grać w piłkarzyki, trzecie nie interesuje się samochodami itd. Pozostaje wariowanie w towarzystwie krzyków, które wysadzają bębenki w uszach. Myślę, że im starsze towarzystwo, tym większa szansa na udane przyjęcie.
OdpowiedzUsuńNie czekałam na to aż podrosną, zrezygnowałam z wyprawiania i tyle :)
Usuń