Pozycja obowiązkowa na święta

Zaczął się grudzień. A wraz z nim lokomotywa zwana "przedświątecznymi zakupami". Tak naprawdę szał wydawania pieniędzy trwa cały rok (tu promocja, tam wyprzedaż), ale jakoś szczególnie chętni jesteśmy do sypnięcia groszem właśnie w ostatnich tygodniach astronomicznej jesieni. Wiadomo - prezenty. Któż nie chce zostać obdarowany kolejną parą skarpet, plastikowym pistoletem produkcji wiadomej, czy też bielizną, którą zjemy przy pierwszej nadarzającej się... okazji? ;) Właśnie! Dobór odpowiedniego prezentu nie jest sprawą prostą. Zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci. Nie chcę dziś jednak się wymądrzać. Stworzę może niedługo oddzielny wpis dotykający "problemu" prezentowych szaleństw - wówczas sobie poużywam :)


Chciałbym Wam za to, drodzy czytelnicy, zaproponować książkę. A w zasadzie dwie książki, bo to dwutomowe zjawisko. Podczas, gdy telewizja z uporem maniaka wciska nam kit, że bez Kevina i McClane'a nie ma mowy o świątecznym klimacie, ja mam dziś wspaniałą alternatywę na ten magiczny czas. Wraz z wydawnictwem Wilga, z niezwykłą radością przedstawiam Wam... Supermikołaja! Fanfary poproszę...

Nie dalej jak rok temu, w zaprzyjaźnionej bibliotece, wpadło mi w rękę dość obszerne tomiszcze o dziwnym tytule "Przygody Supermikołaja". Jako, że tematyka była jak najbardziej na czasie, postanowiłem umilić córce kilka wieczorów lekturą tejże właśnie książki. Błąd!
Godzina 21.00. Dziecko skacze po łóżku, bo właśnie odesłało Piaskowego Dziadka gdzie pieprz rośnie. Ja z kolei leżę na podłodze i próbuję przestać rechotać. Mniej więcej tak wyglądał pierwszy kontakt ze wspomnianym tytułem.


"Przygody Supermikołaja", to bardzo ciepła (pomimo miejsca zamieszkania głównego bohatera), mądra, ale przede wszystkim zabawna opowieść o Mikołaju i jego ekipie. Gdy Wspaniała Magiczna Noc dobiegnie końca i wszystkie dzieci na świecie zostaną już obdarowane wymarzonymi podarunkami, Święty M. nie ma wiele do roboty. Pewnego wieczoru, podczas wizyty w stajni poznaje Renka - zapasowego renifera zaprzęgowego, który z uwagi na niewielkie gabaryty, nie może się przebić do "wyjściowego składu". Jednakże niezwykle łebski i wygadany z niego okaz. Od razu staje się samozwańczym asystentem Mikołaja i przyrzeka znaleźć swojemu pracodawcy jakieś hobby. Po kilku nieudanych sugestiach i próbach (to moja ulubiona część książki) wpadają na pomysł, by w ciągu całego roku pomagać wszystkim potrzebującym dzieciom. Ale tak incognito, w przebraniu, czyli w masce i obcisłym kostiumie z peleryną. W ten oto sposób rodzi się SUPERMIKOŁAJ! Bohater od (wszelkich) boleści! ;) Jeszcze tylko wypadało by popracować nad sylwetką (?!), zbudować jakiś pojazd (Fantasanie) i w drogę...




Perypetie Mikołaja, renifera Renka i ich świty to prawdziwie świąteczna bombka choinkowa. Buzia śmieje się na sam widok wspaniałych ilustracji obrazujących nam poszczególne wydarzenia i postacie. A tych w "Przygodach Supermikołaja" jest pod dostatkiem. Niedźwiedzica Bruna - mechanik i doskonały cukiernik w jednej osobie. Aha! Ma tylko niewielkie problemy z pamięcią...
Kierownik elfów - Flock, czy listonosz Herbert, to tylko niektóre barwne postacie w tym mroźnym świecie. Na kartach książki Supermikołaj odbywa podróż do odległej Australii, czy nie mniej egzotycznej Brazylii, by pomóc dzieciom rozwiązać bardzo istotne problemy. Brak odwagi, brak akceptacji, odmienność - to tematy, z którymi przyjdzie mu się zmierzyć. I w swój pokrętny, dziwaczny sposób ostatecznie osiąga każdorazowo sukces.


Nie jesteście w stanie sobie wyobrazić radości jaka zapanowała w naszym domu, gdy ukazała się kontynuacja przygód zwariowanej paczki z bieguna północnego. Tzn. ja cieszyłem się jak dziecko, a córka jedynie powiedziała: "O! Nowy Mikołaj? Super!" Ale nieważne...
"Nowe Przygody Supermikołaja", czyli bezpośrednia kontynuacja - sequel osławionego poprzednika. Ci sami bohaterowie, te same piękne wydanie książki (twarda oprawa), rewelacyjne ilustracje. Za to przygody całkowicie nowe. Zawód Supermikołaja to nie bułka z masłem. Listy od potrzebujących dzieciaków napływają ze wszystkich stron świata. Fantasanie co rusz wymagają udoskonaleń i przeglądów technicznych (na szczęście Bruna ogarnia temat). W dodatku niedługo na biegunie ma się odbyć "Święto Łasuchowania"...




Mikołaj z Renkiem odwiedzają tym razem Elisę w Czarnym Lesie, która czuje się okropnie samotna, a następnie udają się do Honolulu, by pomóc Jonathanowi nauczyć się pływać. Przy okazji wspomogą też elfa Clocka, który chce stworzyć nową - wspaniałą zabawkę. Jedno jest pewne - znów będzie się sporo działo.
Dwutomowa seria przygód Supermikołaja stanowi doskonałe rozwiązanie na zbliżające się z wolna świąteczne dni i wieczory. Myślicie jeszcze o prezencie pod choinkę? To przestańcie! "Przygody Supermikołaja" i "Nowe przygody Supermikołaja" pokochają Wasze dzieci bezsprzecznie, a Wy sami będziecie oczarowani magią tych książek. Wspaniały humor, mądre przesłanie, mnóstwo akcji. Zakochacie się w lekturze - gwarantuję! 




    
Wilga          
Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka