Myślałam, że żyjemy w kraju, gdzie równouprawnienie to też czyny, a nie jedynie hasło bez pokrycia. Byłam przekonana, że dzisiejsze małżeństwa opierają się głównie na miłości i wzajemnym szacunku. Naiwnie sądziłam, że dziś już ludzie się nie pobierają "bo muszą". Ech, chyba jednak żyję w jakimś alternatywnym świecie. Albo po prostu za dużo słyszę nadal o tym, że kobiety nie mają swobody i są wręcz niewolnicami we własnym domu.
Kiedyś bardzo częstym (choć niezmiernie przykrym) faktem była świadomość, że ludzie wiążą się ze sobą z wielu różnych przyczyn, pomijając tę najważniejszą, którą jest wzajemna miłość i szacunek:
- bo co rodzina/ludzie powiedzą?
- bo tak jest lepiej dla dzieci
- bo tyle lat jesteśmy razem to już bez sensu się rozchodzić
- bo nie mam gdzie się podziać
- bo tak jest wygodniej
- bo jest chora/y, uzależniona/y i nie mogę odejść
- bo przecież w gruncie rzeczy on/ona mnie nadal kocha
Podobnych tłumaczeń pewnie można by długo przytaczać. Jakikolwiek taki argument usłyszę... możecie być pewni, że go wyśmieję albo postukam się w czoło. Człowieku (wiem, że nie tylko kobiet może to dotyczyć!), ogarnij się!
Nie daj się wykorzystywać!
Nie bądź niewolnicą/niewolnikiem we własnych czterech ścianach!
Szanuj innych, ale wymagaj też szacunku w stosunku do siebie!
Pamiętaj, że wszystko działa w dwie strony!
Jakie (dla mnie) małżeństwo nie jest normalne?:
- kiedy żona musi się tłumaczyć mężowi z dokonanych zakupów w sklepie
- kiedy boi się powiedzieć, że potrzebuje nowych butów, bo stare pamiętają jeszcze czasy sprzed ślubu
- kiedy zmęczona pracą, wychowaniem dziecka nie może liczyć na pomoc w domowych obowiązkach, bo "przecież to jej zadanie"
- kiedy ważniejsze dla drugiej osoby jest obejrzenie telewizji niż spędzenie wspólnego wieczoru
- kiedy wygodniej jest się nie odzywać niż przeprosić
- kiedy jedno nałogowo pije, a drugie biernie się temu przygląda
- kiedy rodzic woli wyjść do znajomych niż siedzieć w domu z rodziną (mam tu na myśli notoryczne przypadki, a nie pojedyncze wyjścia, które są wręcz wskazane!)
- kiedy żona nie podawszy na czas ciepłego obiadu musi się liczyć z "cichymi dniami"
I tu znów mogłabym długo wymieniać. Różne są w życiu sytuacje. Z wielu rozmaitych przyczyn są małżeństwa, w których to właśnie kobieta jest "niewolnicą", zaś mąż myśli, że wszystko mu wolno, bo "przecież ona kocha więc i tak wybaczy"!
NIE! To nie jest normalne, gdy małżonkowie nie rozmawiają ze sobą, wolą spędzać czas oddzielnie. Kiedy jedno przed drugim musi się tłumaczyć z każdego wydanego grosza, a dziecko nawet nie próbuje już przyjść by się przytulić, bo usłyszy: "nie teraz, jestem zmęczony/-a, zajęty/-a".
Moje małżeństwo trwa od 11 lat. Nie jest to sam miód, ale my się nie kłócimy. Spędzamy bardzo dużo czasu razem. Możemy o wszystkim ze sobą porozmawiać. Doradzamy sobie i liczymy się ze zdaniem drugiej strony. Może mam nieduży staż, ale wiele już w życiu widziałam i wiem, że można żyć w udanym związku opartym na zaufaniu, partnerstwie i wzajemnym szacunku! I tylko takie małżeństwa są według mnie normalne! Każde inne rozwiązanie to zwichrowane substytuty, produkty małżeńskopodobne. Takiej wersji nie życzę żadnemu z Was 😙
A jak jest u Was? Dzielicie obowiązki domowe? Macie w swojej drugiej połowie prawdziwe oparcie?
Masz rację we wszystkim co piszesz. Małżeństwo powinno opierać się na milości i wzajemnym wspieraniu oraz rozumieniu potrzeb drugiej osoby. Kiedy występują problemy, a przecież tak zdarza się nawet w kochającej rodzinie, warto wtedy rozmawiać i osiągać kompromisy, które pozwolą nam rozwiązać drobne nieporozumienia niż zamiatać je pod dywan.
OdpowiedzUsuńBez rozmów nie ma sposobu, by rozwiązać problemy! A wiadomo, że całe życie problemów się nie uniknie :)
UsuńNic mnie tak nie drażni, jak szowinizm z stylu "mąż powinien żonie pomagać w domowych obowiązkach", "Mi mąż pomaga w domowych obowiązkach".
OdpowiedzUsuńKobiety ogarnąć się musicie. Co to znaczy pomaga, albo nie pomaga? To twój dom, czy wasz? Dlaczego nie mówili, że to wy jemu pomagać będziecie?
Skoro mówicie że mąż pomaga w domowych obowiązkach, to same ustawiacie się w roli osoby jedynej odpowiedzialnej za obowiązki domowe
Facet pomaga o Wow, jaki łaskawy. No litości!
W każdym domu jest inna sytuacja. Ja zostałam w domu, więc ogarniam więc prac domowych i nie narzekam na to, mąż sporo ogarnia razem ze mną :)
UsuńI ja np. bardzo szanuję swojego męża za to, że zawsze sprzątamy razem. Praktycznie codziennie pomaga mi w gotowaniu. Ponieważ jednak sam najczęściej potrafi przypalić wodę w garnku to zawsze pomaga mi w krojeniu - w tym jest świetny. A dom jest wspólny, więc trzeba dbać o niego wspólnie i tej zasady staramy się trzymać ;)
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze :) Tak trzymać!
UsuńMy mamy swoje obowiązki, np mój mąż ma porządki w kuchni i zmywarkę. Czasem mu w tym pomagam, kiedy moje już odbębnione, by więcej czasu śledzić razem, gdy wróci z pracy
OdpowiedzUsuńI o ten czas razem najbardziej chodzi! gdy dzielicie obowiązki spędzacie go razem na różne sposoby, a przy sprzątaniu tez można rozmawiać :) Ważne, że razem!
UsuńMy jesteśmy pięć lat po ślubie. Domem zajmuję się ja, bo nie pracuję, ale mąż mi pomaga, jak tylko może. Gdyby wydarzyła się u nas jedna z opisanych przez Ciebie sytuacji, nie wahałabym się ani chwili, ponieważ małżeństwo to nie jest więzienie i nie wyobrażam sobie, aby mąż miał mi czegoś zakazywać. Mam kilka koleżanek, którym mężowie nie pozwalają nawet wyjść na ploty, co dla mnie jest nie do przyjęcia.
OdpowiedzUsuńI t jest jeden z koszmarów, kiedy mąż nie pozwala żonie wyjść z koleżankami, albo z kolei żona ma fochy kiedy maż chce gdzieś wyskoczyć! A przecież oboje tego potrzebują :)
UsuńMałżeństwo to też partnerstwo. W końcu nie po to brało się ślub z drugą osobą, żeby czuć się potem we wspólnym domu jak w więzieniu. Moja recepta: rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać :)
OdpowiedzUsuńotóż to! bez tego nic się nie uda :)
UsuńRóżne w życiu jest i nawet najlepsze związki przechodzą kryzysy. Słynny kryzys siedmioletni - wiele par go przechodzi. Najważniejsze to rozmawiać i wszystko się ułoży.
OdpowiedzUsuńSiedmioletni czas mamy za sobą - kryzysu nie było :) Ja słyszałam, że wiele par rozstaje się między 12, a 15 rokiem małżeństwa :)
UsuńNa szczęście mam wspaniałego męża, daje mi wielkie oparcie, namawia do realizowania pasji, nawet jeśli często kolidują z obowiązkami rodzinnymi. Doceniam sposób, w jaki możemy wspólnie rozmawiać, dyskutować, snuć plany i marzyć. :)
OdpowiedzUsuńSuper! Masz dokładnie tak jak Ja :) Nie dość, że mój maż mnie wspiera to pomaga mi tworzyć moje miejsce, jedzie ze mną tam gdzie mnie poniesie :)
Usuńa my z mężem jesteśmy takim włoskim małżeństwem kochamy się i nienawidzimy milion razy dziennie. Ja jestem choleryczką, on spokojny i zrównoważony, ja wiecznie chcę coś robić, gdzieś pędzić coś zmieniać, on jest typowym domatorem niechętnym do zmian. Wiecznie wkurzam się o wyniesienie śmieci a on o to, że nie gaszę po sobie światła. U nas słodko i cukierkowo jest przez chwilę, a mimo to jesteśmy razem, nie dla papierka (razem od prawie 12 lat a po ślubie raptem 2), nie dla dzieci, nie przez pieniądze. Jesteśmy razem, bo osobno świat już nie byłby taki sam dla nas. I choć czasami ludzie dziwią się, jakim cudem my jeszcze razem jesteśmy to tak na prawdę ten nasz choleryczny związek przetrwał już kilka bardzo zakochany małżeństw znajomych.
OdpowiedzUsuńPięknie to napisałaś :) jesteście razem, bo chcecie i to jest cudowne! Trwajcie nadal!
UsuńKryzysy w związkach się zdarzają i nie ma co się oszukiwać, że związek to tylko miodzik i migdały. Nad związkiem trzeba pracować zawsze - bez względu na staż :) Ale jeśli tylko obie osoby chcą tego. Na siłę nic nigdy dobrze nie wyjdzie
OdpowiedzUsuńTak, trzeba chcieć o to dbać, tak jak trzeba pielęgnować choćby roślinki! Nie na darmo związek porównują do kwiatów :)
UsuńU nas za kilka dni minie 9 lat - grunt to rozmawiać i głupio nie obrażać się na siebie ;-)
OdpowiedzUsuńOj tak, dla mnie fochy i tzw. "ciche dni" to strata czasu, który można by cudnie spędzić! Ale...niektórym takie dni są potrzebne, by docenić, zrozumie, a nawet ochłonąć :)
UsuńZgadzam się to nie jest normalne.
OdpowiedzUsuńPiąteczka :)
UsuńNie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że mąż mnie rozlicza z każdej złotówki, nie wiem jak niektóre kobiety mogą tak żyć, ja nie dałabym rady. Jestem w domu i to jest w tej chwili moja praca, jestem odpowiedzialna za zakupy i porządek, ale czasem bywa i tak, że mój mężuś sam sobie koszule wyprasuje, bo ja nie zdążyłam i nie robi z tego problemu :)
OdpowiedzUsuńO i super! Jak ja się źle czuję to nie ma problemu jak nie zrobię obiadu! Jak nie zdążę uprasować bluzki to też nie robi mi wyrzutów :)
UsuńTakich "nienormalnych" małżeństw jest całe mnóstwo, sama znam co najmniej kilka, smutne to strasznie...
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze nadal tyle takich jest :(
UsuńZgadzam się z Tobą:) Dużo też zależy od rodziny, w której małżonkowie się wychowali. Często powielają pewne wzorce. Jedni te gorsze inni te lepsze, jak to w życiu;)
OdpowiedzUsuńA to faktycznie! Wzorce to duży wpływ :)
UsuńMy z mężem jesteśmy po ślubie 6 lat :) I jak to w małżeństwach bywa kłócimy się i godzimy i chcemy spędzać wspólnie czas. Tęsknimy za sobą i każdą wolną chwilę staramy się nadrabiać, co niektórych naszych znajomych to bardzo dziwi. Jak mój luby powie, że nie ide na ryby albo nie idę grać w piłkę tylko chce czas spędzić z rodziną to każdy patrzy na niego jak na wariata.
OdpowiedzUsuńCzasami jak patrzę na tych znajomych to mam wrażenie i odczucie, że ich właśnie małżeństwo było z przymusu. Oni tylko czekają aby jedno od drugiego uciec i spędzić osobno czas.
U nas podobnie :) Mąż woli czasem spędzić czas z nami niż samotnie, choć i te chwile solo też są potrzebne :)
UsuńRacjaa! U nas nie ma cichych dni, ale kłócimy się - to normalne. Jednak czasami musze sie tłumaczyć z zakupów :X Ja jestem zakpoholiczką i mąż mnie lekko chamuje :D
OdpowiedzUsuńOj to wcale się akurat mężowi nie dziwię :)
UsuńW moim małżeństwie nie ma czegoś takiego jak podział na prace kobiece i męskie (uważam to za absolutny kretynizm). Owszem, jedne czynności domowe wykonuje lepiej mój Mąż, inne ja, ale to nie kwestia sztucznych podziałów. Współpracujemy z Mężem we wszystkim, dzielimy obowiązki, żeby żadne nie czuło się wykorzystywane.
OdpowiedzUsuńHa ha i dobrze :) U nas czasem ja latam z odkurzaczem, czasem mąż :) Ale do prania, czy kuchni go nie dopuszczę :)
UsuńJa mam chyba ogromne szczęście. Mieliśmy po 19 lat gdy pierwszy raz zostaliśmy rodzicami. Dzięki mojemu mężowi i jego zaangażowanie mogłam skończyć studia, realizować się. Teraz gdy ciężki czas za nami zawsze na niego mogę liczyć i bardzo mi pomaga.
OdpowiedzUsuńTakie wsparcie to skarb, więc jest nas dwie :) A zapewne na szczęście więcej!
UsuńWspółpraca powinna być właśnie głównym fundamentem wszystkich prac. W końcu małżeństwo to nie praca na rzecz jednej osoby, a wspólna instytucja :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńO! Jak pięknie nazwane :) To wspólna praca na wspólne, szczęśliwe życie :)
Usuńno i co ja mam Ci kobieto napisać, skoro temat został wyczerpany całkowicie, przez komentujących wcześniej. zgadzam się w pełni..:")
OdpowiedzUsuńHa ha :) Zgadasz się i super!
UsuńJakież to ważne o czym piszesz! Nie ma nic gorszego niż rutyna, brak rozmowy, ciągłe pretensje czy brak uwagi...
OdpowiedzUsuńTakie niewyjaśnione żale są najgorsze :(
UsuńA ja powiem tak dom jest wspólny i każdy w nim sprząta począwszy ode mnie męża i na dzieciach kończąc. Co do pieniędzy sa u nas wspólne i nie komentuje jak moj maź kupi sobie grę ba sama mu ja kupie bo wiem ze każdy ma jakiegoś bzika 😉 Dzięki temu on nie narzeka na fakt ze kolejne buty sobie kupiłam 😂 Mamy budżet na takie "rozrywki " i z niego bierzemy jak potrzeba a jak źródełko wyschnie razem znów wrzucamy kase do świnki 😉 Wszystko trzeba robić z głowa i mądrze dzielić radości i obowiązki a jak chłop sie leni to w kuchni zawsze sa argumenty by go zmobilizować 😉
OdpowiedzUsuńSytuacja kiedy każdy sprząta po sobie jest wprost idealna! Budżet przeznaczony na rozrywki to świetny pomysł :)
UsuńTaki układ jest idealny, też taki próbujemy osiągnąć ... na razie z różnym skutkiem ;)
UsuńMy też się nie kłócimy, ale są dni że na pomoc nie mam co liczyć, są też dni, kiedy wolę nie mówić, że potrzebuję kolejnych butów, ale to już mój problem, bo kupuje nałogowo, chociaż przede wszystkim dzieciakom, w tej chwili czekam na sześć paczek. Ogólnie nie jest źle, choć nie twierdzę, że nam się uda żyć razem aż do śmierci, dzis jest ok, jutro wszystko może się zmienić.
OdpowiedzUsuńTo, że nie masz tej pewności to też nic dobrego :( Ja nie mogłabym żyć ze świadomością, że za jakiś czas nasz związek może się rozpaść!
UsuńZgadzam się z każdym Twoim słowem, ale jednak nie mogę pojąć jak można się nie kłócić? Nie dlatego, że kocham awantury, ale wiem, że że kłótnia pozwala oczyścić atmosferę? Ja się pytam poważnie: jak Wy to robicie? :)
OdpowiedzUsuńRozmawiamy :) Nie doprowadzamy do kłótni, sama nie wiem :) Może to tez kwestia charakteru> Albo tacy zgodni jesteśmy? :)
UsuńDom jest wspólny , dziecko wspólne - więc i obowiązki wspólne. Mój mąż nie "pomaga" - tylko uczestniczy w życiu rodziny tak samo, jak ja. Bo "pomoc" to mi się kojarzy z czymś drobnym i okazjonalnym - a nie z faktycznym równouprawnieniem ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie "pomoc" to tylko gra słów :) na szczęście mam takiego męża jak Ty, który uczestniczy w życiu domowym :)
UsuńNiestety, różni są ludzie i różne mają układy :/
OdpowiedzUsuńZgadza się, a każdy na dany układ się godzi i to jego wybór!
UsuńOj tak małżeństwo to przede wszystkim miłość, szacunek i wzajemne wsparcie. Sama mężatką jeszcze nie jestem, ale każda kobieta marzy o udanej trwałej miłości, która oczywiście później jest pięknie scementowana małżeństwem. :)
OdpowiedzUsuńI do grobowej deski z wiernością w tle :)
UsuńJa nie mogę narzekać, bo mąż "pomaga" (czyt.wychowuje ze mną, bo są tak samo moje jak i jego) mi przy dzieciach, w trudnych chwilach wesprze. Jednak łatwo pisać, że tego nie, tamtego nie. Jeśli nigdy nie byłaś w tak trudnej sytuacji, to nie ma co się porównywać. Niestety, ale takie rzeczy nie dzieją się z dnia na dzień, ludzie się zmieniają i takie "złe" rzeczy po prostu dzieją się w małżeństwie czy związkach partnerskich i trudno się uwolnić. To bardzo skomplikowane. Życie nie jest czarno - białe ma jeszcze wiele odcieni szarości.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tej szarości jest czasem za dużo :(
UsuńNiestety to o czym napisałaś jest wciąż często spotykane. Ja też uważam, że związek opiera się na partnerstwie i mężczyźni też powinni dbać o dom i pomagać. Mam to szczęście, że na takiego trafiłam i nawet wstawał ze mną w nocy do małej. :)
OdpowiedzUsuńTo zupełnie jak mój! Mimo, że chodził do pracy, wstawał w nocy bardzo dzielnie :)
UsuńKłócimy się i godzimy to normalne, "ciche dni" trwają u nas maks 2 minuty ;) Jeśli chodzi o podział obowiązków to go nie mamy. Samo wszystko naturalnie wychodzi, jak ja jestem rano w pracy a mąż w domu to on gotuje i sprząta, pierze i prasuje :D Każdy z nas widzi co trzeba zrobić w danym momencie i doprowadza dom do "normalnego" stadium używania. Nie ma tak, że kosze z brudną bielizną pełne a mąż prania nie zrobi bo to mój obowiązek :D Baaa takich sztucznych podziałów też nie rozumiem - a znam takich co mają popisane: facet odkurza, wynosi śmieci etc a kobieta jeszcze coś innego ;D
OdpowiedzUsuńU nas też nie ma sztucznych podziałów i to jest fajne, nie muszę przypominać, że coś jest do zrobienia!
UsuńZawsze dzielimy się obowiązkami i nie ma że boli. Razem podejmujemy decyzję, spędzamy czas ale też kłócimy się i próbujemy udowodnić swoją rację. We wszystkim musi być jednak szacunek do drugiej osoby, bo jeśli tego zabraknie to niczego nie da się nadrobić.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, szacunek to podstawa, no i czasem pójście na kompromis ;)
UsuńCóż, małżeństwo to nie tylko miłość i namiętność, ale także partnerstwo, zrozumienie, wspólne rozwiązywanie problemów. Trzeba szukać kompromisów i można być szczęśliwym;-)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą!
UsuńMy jesteśmy cztery lata po ślubie. Domem zajmuję się ja, bo pracuję na pół etatu, ale mąż mi pomaga, jak tylko może. Gdyby wydarzyła się u nas jedna z opisanych przez Ciebie sytuacji, nie wahałabym się ani chwili, ponieważ małżeństwo to nie jest więzienie i nie wyobrażam sobie, aby mąż miał mi czegoś zakazywać. Mam kilka koleżanek, którym mężowie nie pozwalają nawet wyjść na ploty, co dla mnie jest nie do przyjęcia.
OdpowiedzUsuńJa chcąc wyjść po prosty mówię, że się umówiłam, nie pytam o zdanie :)
UsuńMy nie jesteśmy po ślubie. Ale ż Twojego wpisu wynika że masz związek nie jest normalny. Może trochę przesadzone są te "warunki"
OdpowiedzUsuńNajważniejsze byście byli szczęśliwi :)
UsuńJa zawsze powtarzam, że małżeństwo to NIE jedność, a DWIE jednostki. Każdy ma prawo do swoich spraw, swojego życia, swojego czasu wolnego. Wychodząc za mąż nie przestajemy być sobą i nie znaczynamy nagle mieć innych potrzeb.
OdpowiedzUsuńO właśnie! Świetnie podsumowane ;)
UsuńZgadzam się, to nie jest normalne. Nie jest dla mnie też akceptowalne, strasznie mi smutno, gdy widzę takie rodziny, w których kobieta ma niewiele do powiedzenia i czuje się sługą własnego męża...straszne to
OdpowiedzUsuńPrawda? Smutne to i ja takiego stanu rzeczy nie jestem w stanie zaakceptować!
UsuńJak to wszystko ladnie napisane, jak wiele "cudownych" malzenstw a gdzie te o ktorych piszesz?? Przeciez temat pwenie podpowiedzialo Ci zycie??
OdpowiedzUsuńZawsze, w kazdej dziedzinie mowie- kazdy jest kowalem swego losu i tego sie trzymam!
No właśnie te, o których pisze są i chciałabym by zniknęły, by stały się lepsze :)
UsuńJa bym raczej nie nazwała tego pomaganiem. Mamy wspólne dzieci, wspólne mieszkanie i wspólnie się zajmujemy. Owszem, na mojej głowie jest teraz więcej z racji przebywania na urlopie macierzyńskim, ale wcześniej kiedy pracowałam dzieliliśmy się obowiązkami praktycznie po równo.
OdpowiedzUsuńAch, widzę, że każdy się czepia a to tylko słowo :) Wiadomo, że jak się razem mieszka to i podział musi być, a nie tylko "pomaganie" :)
UsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam! W małżeństwach są kłótnie byle były budujące i prowadziły do rozwiązania problemów. A spędzanie dużej ilości czasu ze sobą myślę, że jest niezbędne.
OdpowiedzUsuńSpędzając czas ze sobą jest szansa na rozwiązanie problemu :)
UsuńW każdym domu, rodzinie i związku panują inne, bardziej lub mnie formalne zasady.
OdpowiedzUsuńW naszym kierujemy się partnerstwem, wzajemnie się wspieramy i pomagamy sobie.
Kłótnie to naturalna kolej rzeczy, ważne tylko to byśmy nie przekraczali pewnych granic. Podstawą jest rozmowa i wspólnie spędzany czas.
Czyli u Was jest podobnie jak u nas ;)
UsuńPodziwiam szczerze, bo nie znam ludzi którzy się nie kłócą w związku, naprawdę :)). Oby trwało u Was jak najdłużej, a najlepiej na zawsze :*
OdpowiedzUsuńNa to liczę ;)
UsuńZgadzam się z każdym słowem! Pięknie piszesz o małżeństwie, a ja mogę tylko mieć nadzieję, że tego, co wymieniasz jako nienormalne zdarza sie coraz rzadziej i niedługo całkiem zniknie.
OdpowiedzUsuńOby to zniknęło całkowicie w przyszłości :)
UsuńWspaniale to napisałaś! W naszym małżeństwie są i wzloty i upadki, ale przede wszystkim jest wsparcie i miłość. Mamy czasem gorsze dni, zdarzają się kłótnie, ale głównie stawiam na rozmowę. Dom, to nasza oaza, istotne jest byśmy czuli się w nim sobą. Ważne jest dla mnie, by moje dziecko wychowywało się w zdrowej atmosferze, czuło się bezpiecznie i mogło liczyć na nas zawsze kiedy tego potrzebuje.
OdpowiedzUsuńJak dziecko widzi szanujących się rodziców to na przyszłość tez będzie tak samo robić :)
UsuńJesteśmy narzeczeństwem i dzielimy obowiązki domowe, mam pełne wsparcie :) Podpisuję się pod wszystkim, co napisałaś i zgadzam się absolutnie.
OdpowiedzUsuńOd końca sierpnia mało mnie było w sferze blogowej, bo zaczęłam pracę w nowej szkole i każde popołudnie i weekend niemalże spędzałam z dokumentacją, ale już wracam pomału :)
Bardzo się cieszę że wracasz 👍
Usuń