Nie mogę...
...Po prostu nie mogę nie napisać o tym co dziś przeżywam!
Wiele z Was przechodzi pewnie podobną sytuację i jestem tego świadoma (czytałam liczne wpisy choćby na FB). To jednak nie umniejsza moich emocji. Choć czuję, że nie jestem sama. Że wiele mam/rodziców ma w głowie podobne myśli, przeżywa podobny "kryzys".
Wiem - taka kolej rzeczy, jak to mówi mój mąż. ALE...
Post będzie o rozpoczynającym się roku szkolnym. Nie chciałam o tym pisać. Bo i po co? Przecież nie jestem jedyną mamą pierwszoklasistki. Jednakowoż... pewna Pani vel "Luxusowa" czeka na relację. Nie chcę też zawieźć pozostałych - wiernych i nowych czytelniczek!
Post będzie o rozpoczynającym się roku szkolnym. Nie chciałam o tym pisać. Bo i po co? Przecież nie jestem jedyną mamą pierwszoklasistki. Jednakowoż... pewna Pani vel "Luxusowa" czeka na relację. Nie chcę też zawieźć pozostałych - wiernych i nowych czytelniczek!
Otóż dziś moja córka rozpoczęła swoją szkolną przygodę. Jako matka chcąca wspierać ją na wszelkie możliwe sposoby, nie dawałam przez cały dzień poznać po sobie jak bardzo to przeżywam. Upust moim emocjom dałam wieczorem, gdy córka (w końcu!) zasnęła, a ja mogłam się zamknąć w łazience. To była MOJA chwila. W momencie, gdy zasnęła posiedziałam przy niej jeszcze chwilę i nadziwić się nie mogłam. Tak, ma JUŻ sześć lat (choć urodziny za miesiąc). Tak, ruszyła w szkolny świat. A jeszcze niedawno tuliłam w ramionach czarnowłosą maleńką księżniczkę, która dopiero co pojawiła się na tym "łez padole"...
Wszystko się zmienia. Nawet włosy jej wyblakły i ma jaśniejsze. Już się nie kręcą jak dawniej. Już nie mieści się w moich ramionach, choć nadal patrzy na mnie tym swoim ufnym wzrokiem (mimo, że czasem z oczu tych ciska we mnie piorunami!).
Wszystko się zmienia. Nawet włosy jej wyblakły i ma jaśniejsze. Już się nie kręcą jak dawniej. Już nie mieści się w moich ramionach, choć nadal patrzy na mnie tym swoim ufnym wzrokiem (mimo, że czasem z oczu tych ciska we mnie piorunami!).
Jestem emocjonalną istotą i nic na to nie poradzę.
Łezka w oku się kręci.
Może ktoś powiem, że przesadzam. Nic to.
Może ktoś powiem, że przesadzam. Nic to.
Czy mamom, które mają starsze potomstwo jest łatwiej, bo już to wcześniej przeszły?
Czy mamom, które mają w domu jeszcze ( z kolei) młodsze dzieciątko jest łatwiej, bo wiedzą, że mimo iż starszak "wyszedł z domu" na podbój "nowego", mają jeszcze kim się nacieszyć w czasie nieobecności ucznia/przedszkolaka?
Jak pomóc przedszkolakowi przeczytacie między innymi na blogu Rodzinka z innego świata , ale i Współczesna MP .
Jak pomóc przedszkolakowi przeczytacie między innymi na blogu Rodzinka z innego świata , ale i Współczesna MP .
Nie wiem. Nie mnie oceniać. Może mi napiszecie jak to jest w takich sytuacjach?
W każdym razie targają mną różne emocje. Dlatego pisze to "na świeżo", żeby zrelacjonować szczerze swoje uczucia. Mam nadzieję, że kolejny dzień przyniesie mi ulgę. Że usłyszę od córki jak bardzo jej się podoba w szkole i jak chętnie pójdzie do niej kolejnego dnia.
Córka dzisiaj przeżywała swoje tradycyjne wahania nastroju - od radości z nowej przygody, po strach i smutek. Rozumiem ją doskonale.
Dlaczego mam w sobie dużo emocji? Kiedy rok temu zaczynała uczęszczać do przedszkola byłam przerażona, jak sobie poradzi z aklimatyzacją skoro startuje dopiero w wieku 5 lat. Przez pierwszy tydzień wracałam do domu roztrzęsiona i zapłakana...
Poradziła sobie nad wyraz dobrze. Było łatwiej jej niż mnie :)
Dziś przeszłam przez strach - szkoła jest dosłownie NOWA, nikt się z nikim nie zna (poza kilkorgiem dzieci, które razem były w przedszkolu!). Niewiele można się dowiedzieć, bo jeszcze nie wszystko jest "dopięte".
Przeszłam przez smutek - dlatego, że czas nieubłaganie mija. Nie smuci mnie to, że ja się starzeję, ale to, że córka "dorosła" i już nie jest niemowlakiem tulącym się do piersi mamusi.
Wiem, że tak musi być.
Że nie urodziłam córki, by trzymać ją dla siebie samej w domu, w "złotej klatce".
Jednak nic nie mogę poradzić na to, że jest mi żal tych pięknych lat, gdy była mała.
Uczyłam ją samodzielności. Chyba mi się udało. Wiem, że muszę jej pozwolić dorastać, poznawać nowe rzeczy, podejmować coraz to nowsze wyzwania...
Ale trochę się jeszcze posmucę, ok? Trochę powspominam. Nim wstanie nowy dzień i z uśmiechem na ustach odwieziemy ją pod szkołę. Wiemy, że to będzie dla niej piękny czas, że pozna nowych przyjaciół i nauczy się wielu nowych, ciekawych rzeczy...
Taki był mój pierwszy dzień września. Pełen wrażeń, emocji, kropli potu z powodu 37 stopniowego upału. Oby nazajutrz, gdy będziecie to czytać, było lepiej. Ze mną lepiej :) Nie lubię zmian. Dość długo oswajam się z nowymi sytuacjami... Wiem, że będzie dobrze, bo musi być! Młoda jest bystra, poradzi sobie. A ja? Będę silna - dla niej :)
PS. Kończyłam pisać tego posta przed 22 - nadciąga burza (na dworze), a moja burza w sercu się uspokaja. Dzięki temu, że o tym napisałam. Dobranoc
Dziekuje :) Masz pamiatke z pierwszego dnia szkoly :) Za kilka tygodni przeczytasz ten wpis i z radoscia sie usmiechniesz- jestem pewna, ze wszystkie strach i dzisiejsze troski zmaleja a Wasza madra corcia bez problemu poradzi sobie z nowym wyzwaniem!! Gratuluje i samych milych chwil w szkole corci zycze!!! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana! Córka dziś wróciła bardzo zadowolona i mam nadzieję, że już tak będzie zawsze :) Na razie jestem spokojniejsza!
UsuńJak wiesz mam trojeczke pociech i powiem Ci szczerze, ze strach i obawy nie maleja przy nastepnych tego typu doswiadczeniach. I rozumiem Cie doskonale. Tez czasem lza mi sie w oku kreci kiefy patrze na najstarsza. Nadziwic sie nie moge ze ten czas tak szybko zlecial. Ze od jej urodzenia minelo juz 5 lat.
OdpowiedzUsuńCzas jest nieubłagany...., ale wróciła zadowolona dzisiaj, więc lżej mi na sercu :)
UsuńMoja córcia w grudniu kończy pięć lat a lada dzień idzie też pierwszy raz do szkoły... Życie...
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam, nam i wszystkim rodzicom, którzy wkraczają w nowy okres (szkolny/przedszkolny)
dużo dobrego i spokoju. Wszystko będzie dobrze! Musi:)
dziękuje kochana! Dziś jest lepiej i mam nadzieję, że tendencja będzie wzrostowa :)
UsuńRozumiem Cię doskonale, ja miałam podobne emocje, gdy zbliżał się dzień posłania syna do przedszkola. Do tej pory byliśmy cały czas razem, mieliśmy swój mały, zamknięty świat, tylko dla siebie. Świadomość, że to się kończy była dla mnie trudna do zaakceptowania. I też zastanawiałam się, jak zleciały te prawie cztery lata, teraz wydaje się, że to było jak mgnienie oka.
OdpowiedzUsuńAle ja bywam dziwna w swoich reakcjach i jak już nadszedł dzień zero, to po prostu rozpoczęliśmy chodzenie do przedszkola, już bez jakiś wielkich emocji z mojej strony. Wszystko mi przeszło, dostosowałam się do sytuacji. Zresztą, cóż innego nam pozostaje?;)
Właśnie, prawda? Cóż innego nam pozostaje poza wspieraniem naszych pociech i pozwalaniem im dorosnąć :)
UsuńMyślę, że "przesadzanie" jest jak najbardziej wskazane i usprawiedliwione. W końcu zaczynacie nowy etap w życiu i to nie byle jaki! Trzymam kciuki ;)
OdpowiedzUsuńDzięki!!!! To chyba dzięki Wam wszystkim jest mi też lepiej :)
UsuńTroszkę mnie przeraża, że masz córę tak niewiele starszą od mojej, a ona taka już duża... Strasznie się boję tego dnia, gdy minie bezpowrotnie ten cudowny okres dziecka które świata poza Tobą nie widzi i zasypia tulac się do Ciebie. Czasie! Stop!!!
OdpowiedzUsuńNie da się, nie da się go zatrzymać ... Jednak jak zobaczyłam dziś córke taką szczęśliwą, a potem przeczytałam Wasze komentarze, to lepiej sie poczułam :)
Usuńfajnie było tulić niemowlaka, jednak jak patrzę na radość mojej czterolatki z powrotu do przedszkola cieszę się że ma już te prawie 4 lata. Skoro jest zadowolona z takich małych rzeczy to tak jakby była zadowolona ze swojego całego życia i tego będę się trzymać. A Tobie życzę siły, widziałam wczoraj płaczące matki pod drzwiami przedszkola i widok ścisnął mnie za serce.....mój Żuk jak poszła do żłobka to płakałam bo Ona nawet nie jęknęła i wtedy to dopiero było mi przykro....
OdpowiedzUsuńJa niczego nie dałam po sobie córce poznać - to by ją zestresowało! Dziękuje Ilonko za ciepłe słowa :)
UsuńKażda troskliwa mama przeżywa wkroczenie jej,dziecka w nową rolę. Będzie lepiej :-)
OdpowiedzUsuńDzięki! Póki co jest lepiej :) Możemy to przeżywać, prawda? Nie przesadzamy wcale? :)
UsuńAbsolutnie nie przesadzamy ;-)
UsuńJa to w sumie jeszcze nie mogę mieć własnego zdania na ten temat, bo mój synek ma zaledwie 15 miesięcy. Jednak czytam te wszystkie wypowiedzi wystraszonych i naładowanych emocjami matek i sama zaczynam się zastanawiać jak to będzie...
OdpowiedzUsuńPs. U nas burza była okropna i trwała ok 1,5 godziny!
U nas burza przychodziła i odchodziła :) Mało spałam i mogłam to obserwować! Wiesz, może trochę za dużo "szumu" robimy, ale ostatecznie jest OK ;) z tym przedszkolem i szkołą oczywiście!
UsuńNie przesadzasz, ja czułam się podobnie, gdy córka szła do przedszkola. A gdy pójdzie do szkoły, to będę jeszcze bardziej się emocjonować. To normalne :).
OdpowiedzUsuń:))) Ach, my matki!!! Choć przyznam, że mąż mimo, że tego nie okazywał - "odchorował" to wszystko :)
UsuńTo raczej normalnie zachowanie każdej kochającej matki, chociaż ja dopiero nią będę i wszystkie te emocje przyjdą, wiem jak moja mama przeżywała i nadal przeżywa wszystko co dzieje się w moim życiu, rozczula się ze szczęścia i ze smutku, widać, że jej zależy, cieszy się i smuci razem ze mną i wspiera mnie każdego dnia pomimo mojego wieku. Mamy już tak mają, że kochają swoje dzieci ponad wszystko, ale bardzo mądrze napisałaś i postępujesz, że dziecko trzeba uczyć samodzielności, bo wiadomo, że dziecka nie wychowuje się dla siebie lecz dla świata. Taka już kolej rzeczy, trzeba wychowywać własne pociechy, aby w późniejszym czasie dawały szczęście innym ludziom. Wszystko jest do przejścia, ale przypuszczam, że największym smutkiem jakie odczuwa matka to ta świadomość, że dziecko, które nosiło się pod sercem tak szybko dorasta, tak się usamodzielnia i coraz mniej potrzebuje rodzica, to smutek, ale i z drugiej strony szczęście, że udało się wychować odpowiedzialnego, mądrego i samodzielnego człowieka :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo wytrwałości i wiele uśmiechu.
www.matkapolka89.blogspot.com
Dziękuję!!! Bardzo dobrze podsumowałaś wszystko to co czuję i co opisałam :)
UsuńJesteśmy w podobnej sytuacji, z tym, że ja w tym roku wysyłam syna do przedszkola. Strasznie się boję bo Wszystkie Sieci są starsze. Mój dopiero w Listopadzie skończy 2,5 roku, ale wiem, że to wyjdzie mu tylko na dobre. I Twojej córce też :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy :)
Zdecydowanie dobrze mu zrobi aczkolwiek ja uważam, że trochę jeszcze małe dzieci, ale sytuacje domowe są różne i rozumiem tez to, że dzieci w wieku Twojego już ruszają do przedszkola!
UsuńU nas sytuacja nie jest jakoś Bardzo Zmuszając a do tego. Po prostu chcę, żeby miał kontakt z dziećmi ;)
UsuńTrzymam kciuki za Ciebie i za Córkę :)
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszająco to opisałaś. Mój syn ma dopiero 4 lata i do szkoły pójdzie za 2, ale ostatnio sam się zaczął wyrywać "do szkoły, żeby się uczyć" (to pewnie przez pożegnanie z ostatnimi zerówkowiczami, którzy przyszli jeszcze w poniedziałek do przedszkola). Ale już mnie tym wpędza w panikę
OdpowiedzUsuńTa panika jest najgorsza :) Często niepotrzebna, ale my matki już tak mamy! Moja córka też się do nauki wyrywa przez co dużo robiłyśmy w domu nawet w wakacje, co widać też po moich postach, również tymi z recenzjami :) Teraz się cieszy na zawieranie nowych znajomości!
UsuńDoskonale Cię rozumiem. Też płakałam jak Pietruszka poszedł do szkoły. I to pomimo tego że ja byłam w pracy a na rozpoczęciu roku mąż. Ale zobaczysz, każdy etap rozwoju dziecka jest wspaniały. Szkoła da Wam obu wiele radości.
OdpowiedzUsuńDziękuję, mam nadzieję, że tak będzie! Póki co jest zadowolona i chętnie chodzi :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZwykła Matko, wcale nie przesadzasz. Jestem nauczycielką i wiem, że rodzice bardzo przeżywają pierwszy dzień swojej pociechy w szkole. Ja jestem mamą dopiero od roku, ale czas szybko mija - przelatuje przez palce jak piasek w klepsydrze. Cóż, taka kolej rzeczy... Nie wyobrażam sobie dnia, kiedy to Nóżek pójdzie do szkoły na galowo...
OdpowiedzUsuńJestem na Twoim blogu pierwszy raz, ale ten post mnie skłonił do refleksji...
Pozdrawiam :)
Dogonic tęczę...
Witam serdecznie i zapraszam ponownie :) Nauczycielowi tez pewnie nie jest lekko widząc ten smutek , który często jest wymalowany na buzi wystraszonego dziecka....W tym tygodniu kilkoro dzieci chodziło zapłakanych :(
UsuńKochana zdecydowanie cie rozumiem i widzę, że większość mam też :)
OdpowiedzUsuńGłowa do góry... Czas zrobi swoje :)
Dzięki Madziu :) Już jest lepiej, oby tak zostało!!!
UsuńŻłobek i przedszkole to nie to samo co szkoła. Tak mi się przynajmniej wydaje. Nie wiem jak będę przeżywać pójście Pierworodnego w mury szkoły. Ale będę dzielna - jak moja mama, która mnie posłała do zerówki a sama ze łzami w oczach się ze mną rozstawala ;-)
OdpowiedzUsuńBo to łzy szczęścia pewnie u mamy były :) Trudno przewidzieć jak się zareaguje :)
Usuń