Wina, czyli coś o przestępczości dziedzicznej

A teraz proszę się przyznać, kto z Was popełnił w swoim życiu jakąkolwiek czynność niezgodną z prawem? Nikt? Nie wierzę! Świadomie lub nie wszyscy od czasu do czasu łamiemy doktryny ustanowione przez odpowiednie organy państwowe. Uważam, że nie ma szczególnej tragedii jeśli tylko taka działalność nie wiąże się z krzywdzeniem (pod każdym względem) siebie lub innych. Nikt wszak nie jest doskonały – również prawo. Będąc „kowalem własnego losu” sami decydujemy, czy poddać się całkowicie zasadom, choćby nie wiadomo niekiedy jak absurdalnym, czy też żyć w zgodzie z własnym sumieniem, które czasem ma nieco inne poglądy na sprawy codzienne.


Hmmm... Zdaję sobie sprawę, że poruszyłem dość ciężki temat. Nie jest łatwo mówić (pisać) o sprawiedliwości widząc, co dzieje się w dzisiejszym świecie. Jak będzie wyglądać przyszłość nasza, czy też naszych dzieci? Czy przyjdzie im zapłacić cenę za nasze popełnione przed latami błędy? Wyobraźnia ma to do siebie, że pozwala nam w sposób bezpieczny i nieograniczony generować różne scenariusze. Niejaki Simon Mayo postanowił skorzystać w tej możliwości, tworząc wizję przyszłości opartą na zasadach przestępczości dziedzicznej. Szanowni Państwo! Wydawnictwo Zielona Sowa zaprasza wszystkich miłośników literatury młodzieżowej do Londynu. Punkt pierwszy wycieczki: Kolec – więzienie dla rodzin odsiadujących wyroki za winy... swoich przodków.

Sięgając po książkę taką jak „Wina” autorstwa Simona Mayo należy mieć świadomość, że nie jest to typowa powieść skierowana do nastoletniego czytelnika. Ponura, wręcz duszna atmosfera, poczucie strachu i realizm biją z każdej strony niczym Andrzej Gołota u szczytu swojej bokserskiej kariery. Zdecydowanie nie jest to przyjazny świat. Na myśl przychodzą mi takie tytuły jak „Igrzyska śmierci”, czy seria „Niezgodna”. To wśród miłośników wspomnianych tytułów upatrywałbym głównych odbiorców najnowszego dziecka pana Mayo. Od razu wyjaśniam, że nie jestem fanem przygód Katniss i samego pomysłu, na jakim opiera się seria „Igrzysk...”. Wizja turnieju, w którym młodzi ludzie wzajemnie się zabijają budzi we mnie jedynie niesmak. Może jestem po prostu za stary i nie rozumiem już potrzeb współczesnego czytelnika? Kto wie.

Co więc skłoniło mnie do przeczytania „Winy”? Niebanalny temat oraz, w dalszej perspektywie, przerażający obraz, od którego wcale nie jesteśmy tak daleko jak by się mogło wydawać...
Świat pogrążony w totalnym kryzysie gospodarczym. Aby skutecznie egzekwować długi społeczeństwa wobec państwa wprowadza się niemal wszędzie zasadę tzw. przestępczości dziedzicznej. Oznacza to tyle, że jeśli w danej rodzinie jej przodkowie dopuścili się jakichś przestępstw i uniknęli kary, wina spada na młodsze pokolenie. Tak też jest w Kolcu – londyńskim więzieniu, gdzie szesnastoletnia Ant z młodszym bratem Mattiem odsiaduje karę za błędy swoich rodziców. Wszyscy im podobni „dumniarze” posiadają zamocowaną w dolnej części pleców klamrę z lokalizatorem, którą zdjąć można jedynie za pomocą specjalnego klucza. Co dzień poniżani przez strażników tzw. esweków, na których czele stoi John Grey – główny reformator i zwolennik programu przestępczości dziedzicznej, muszą walczyć o swoją godność oraz dobre imię rodziny. Gdy pewnego dnia, za sprawą zadania jakie Ant zgadza się wykonać dla strażników w sąsiadujących więzieniach Holloway oraz Pentonville, dochodzi do zamieszek, podczas których nadarza się okazja do ucieczki. Czy dzielnej dziewczynie z wytatuowanymi gęsiami uda się ocalić siebie i najbliższych? Czy znienawidzony Grey zdoła wypełnić swoją obsesyjną misję i ponownie osadzić zbiegłych dumniarzy w celach? Przeczytajcie, a poznacie odpowiedzi...


„Wina” to książka dość nierówna. Na początku ciężko było mi przebrnąć przez kolejne rozdziały, w których właściwie niewiele się działo. Ot, zwykłe pogaduchy o niedoli, oprawcach itp. Cieszę się jednak, że nie poddałem się chwilowemu znudzeniu, gdyż od ok. 120 strony wszystko uległo zmianie o 180 stopni. Akcja nabiera niesamowitego tempa znanego jedynie fanom rollercoasterów. Nagłe zwroty akcji, dramatyczne sceny (niekiedy dość brutalne jak na literaturę młodzieżową). Wszystko to sprawia, że nie można oderwać się od przygód Ant i jej ekipy. Zakończenie zawierające furtkę do kontynuacji dodatkowo podsyca nadzieję, że takowa kiedyś powstanie.

Simon Mayo miał sen, w którym ponosił karę za przewinienia swego przodka. Stało się to pretekstem do napisania „Winy”. Jak widać natchnienie potrafi przyjść w przeróżnej formie. Czy zatem opisywany tytuł wart jest uwagi? Uważam, że tak. Z małym „ale”. Na pewno nie jest to książka dla młodszych dzieciaków. Temat na pierwszy rzut oka może przerażać. Jednak daje dużo do myślenia czytelnikom, a chyba o to w literaturze chodzi. Wszak nie wiemy jak będzie wyglądała nasza przyszłość. Kształtujemy ją co prawda sami, ale nie kontrolujemy poczynań innych. Któregoś dnia może się nagle okazać, że wolność jest pojęciem względnym. A może już tak jest...?
Za egzemplarz książki dziękuję księgarni internetowej czytam.pl, w której kupicie „Winę”, jak i całą masę innych tytułów, po naprawdę atrakcyjnych cenach.      

Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka