Strony

16 sierpnia 2017

Pralinka, czyli dziewczynka co się zowie

Mamy ze Zwykłą Matką pewną słabość: uwielbiamy francuskie komedie. Niby nic w tym nadzwyczajnego. Nas jednak interesuje to specyficzne poczucie humoru, które jakimś nieznanym nikomu cudem trafia idealnie w nasze gusta. Sam język, powszechnie uważany za niezwykle namiętny i dźwięczny, nie wzbudza już takiego zachwytu. Najlepiej zatem, gdy mamy możliwość obejrzenia filmu w wersji z lektorem. Tak, wiem - profanacja! Nie zrażając się opiniami innych, spędzamy więc wieczory przy kolejnych ekranowych wcieleniach Dany Boona, czy innego Luisa de Funesa. Z córką jest za to nieco inaczej...

Pralinka nie daje za wygraną

Zapewne wielu zna perypetie kultowego Mikołajka. Nic w tym dziwnego, bo to naprawdę świetna i zabawna lektura. Podobny sukces na rynku wydawniczym święcą Jaśki, a także wyłamujący się nieco z ów francuskiego kanonu – amerykański Koszmarny Karolek. Co mają wspólnego te tytuły? Wszędzie tam bohaterami są chłopcy. W końcu to oni w głównej mierze zapracowali na takie określenia jak: urwis, nicpoń, rozrabiaka. No ale co z dziewczynkami? Czy wśród nich nie ma „okazów” mogących skutecznie konkurować z podwórkową ferajną? Od niedawna znamy z córką jedną taką niewiastę. Nazywa się Alinka Mętlik i strasznie nie lubi, gdy woła się na nią Pralinka-dziecinka...

Jakiś czas temu wydawnictwo ZNAK uraczyło nas pierwszym tomem przygód 8-letniej dziewczynki. „Pralinka”, autorstwa Fanny Joly, stanowi zbiór niewiarygodnych niekiedy historii opowiedzianych z perspektywy Prali... oj, przepraszam – Alinki. Mieszkająca w Wesołkowie na ulicy Pingwinów 27, mała bohaterka co dzień musi stawiać czoła nowym wyzwaniom oraz swoim nemezis – starszym braciom Wiktorowi i Janowi-Maksencjuszowi (zwanemu też Mad Maxem). Uzbrojona w turbobek (płacze na zawołanie), miłośniczka koloru różowego, karaoke oraz smaku cytrynowego, dziewczynka często zdana jest na własny spryt, przebiegłość i pomysłowość. Ostatecznie zawsze może też naskarżyć na braci rodzicom, z której to metody również nierzadko korzysta. 


W pierwszym tomie poznajemy pozornie zwykłą rodzinę Mętlików, a także szereg innych postaci na czele z najlepszą przyjaciółką – Celinką Serdeczną oraz Alinkową miłością życia, chodzącym ideałem Krzysiem Truflą. W tak barwnym oraz oryginalnym (pod względem nazw i nazwisk) towarzystwie nie sposób się nudzić. Życzenie pomyślane przy konsumpcji pierwszych w sezonie truskawek kończy się kolejną awanturą z braćmi i koniecznością dania im nauczki. Tajemnicze zniknięcie ciasta marmurkowego wywołuje z kolei falę oskarżeń w domu Mętlików. Tylko Alinka może rozwikłać tą skomplikowaną łamigłówkę. Zwłaszcza, że rodzeństwo znów podejrzanie się zachowuje... Gra piłką w domu okazuje się zaś (ku zaskoczeniu dzieci) nietrafionym pomysłem. Jak zwykle winni całej sytuacji są Wiktor, Mad Max oraz... kruki!? O tych, a także o wielu innych szalonych historiach przeczytacie w „Pralince”.

Niewątpliwy sukces wydawniczy pierwszej części cyklu sprawił, że kontynuacja przygód Alinki Mętlik była tylko przysłowiową kwestią czasu. W końcu doczekaliśmy się ów dnia. „Pralinka nie daje za wygraną”, to nic innego jak ciąg dalszy przygód niesfornej 8-latki, której los nie oszczędził kłopotów w postaci dwóch dokuczających jej na każdym kroku braci. Od razu trzeba nadmienić, że niekoniecznie trzeba znać poprzednią publikację żeby komfortowo zasiąść z najnowszą lekturą od wydawnictwa ZNAK. Narrator w osobie Alinki niemal każdą historię (a jest ich tutaj 12) rozpoczyna od objaśnienia sytuacji. Powtarza się momentami wręcz niemiłosiernie, ale i tak jej wybaczamy jako, że przypomnę, nasz opowiadacz ma dopiero 8 lat. Zapomnijcie też o chronologii wydarzeń między poszczególnymi przygodami, którą Pralinka celowo zaburza... bo może. Zresztą to i tak mało istotne w kontekście zwariowanych opowieści, których będziemy świadkiem.
 

Tym razem panna Mętlik zostanie m.in. detektywem, by rozwikłać tajemnicę profanacji pomnika patrona szkoły – Szymona Szynki, prawie uda jej się dołączyć do cyrkowej trupy, która właśnie zawitała do Wesołkowa, a także obudzą się w niej pierwsze instynkty opiekuńcze (nie pytajcie o szczegóły, bo i tak Wam nie powiem). Wyjazd na kemping Langustynki zaowocuje z kolei nową przyjaźnią oraz jak zwykle starymi jak świat kłopotami w postaci nieznośnego rodzeństwa. Podczas przygotowań do Halloween odwiedzimy również ponury dom na ulicy Wiszącego Prosiaka, a w wolnej chwili pomożemy naszej „cytrynowej Pralince” zbierać nakrętki po napojach. Czujecie się wystarczająco zachęceni?

„Pralinka nie daje za wygraną”, podobnie jak jej poprzedniczka, to książka tryskająca wspaniałą energią i humorem. Świat widziany oczami 8-latki jest niezwykle prosty, a zarazem pełen niespodzianek. Fanny Joly udało się stworzyć postać, którą nie sposób nie polubić. Zadziorna Alinka, która musi dzielić życie z dwójką braci-urwisów, kocha się na zabój w Krzysiu Trufli (m.in. co środę popołudniu wychodząc przed dom, bo wtedy właśnie obiekt jej westchnień idzie do ciotki na naukę gry na skrzypcach), ma problemy z mnożeniem i gramatyką (choć są opinie, że panna Ołówek się po prostu zbytnio jej czepia), stanowi doskonałą odpowiedź na książkowych chłopięcych idoli. 


Wymyślony przez autorkę świat jest niezwykle wciągający, zabawny i pouczający zarazem. Brak nachalnego, czy wręcz ordynarnego humoru (jak to ma niestety coraz częściej miejsce) upatruję za kolejny duży plus. Wspaniałe ilustracje Ronana Badela nieraz wywołają dodatkowy uśmiech na Waszych i tak już roześmianych twarzach. Od strony technicznej nie mam wcale zastrzeżeń: twarda okładka, dobrej jakości papier. A przede wszystkim aż 334 strony niezapomnianej przygody i śmiechu. Bo śmiać się będziecie na pewno. Gwarantuję! To napisałem ja: Zwykły Tata, lat 37.