„Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią”

W naszym domu znów króluje Harry Potter. Wszystko za sprawą córki, dla której przygody młodego czarodzieja ponownie stanęły w centrum nastoletnich zainteresowań. Skutecznie pomaga w tym kampania promocyjna w sklepach i mediach, podsycana zbliżającą się premierą programu HBO z okazji 20-lecia premiery pierwszego filmu. Bezsprzecznie jest w tym uniwersum coś, co zachęca i przyciąga nie tylko dzieci, czy młodzież. Sam nie kryję fascynacji tym niezwykle rozbudowanym światem pełnym magii, tajemnic, osobliwych stworzeń. Dlatego też, gdy na sklepowych półkach wypatrzę logo „HP” lub herb Hogwartu, odruchowo kieruję tam swoje kroki.

 

Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią
Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią

Tym bardziej nie wiem jak to się stało, że ominęła mnie premiera gry od wydawnictwa Rebel „Harry Potter – Hogwards Battle”. Tytuł wychwalany w licznych recenzjach szybko znalazł rzeszę oddanych fanów. Ta rozbudowana gra karciana doczekała się na szczęście dodatku w postaci „Obrony przed czarną magią”, który z miejsca mocno przytuliłem i… nie rozpakowawszy odłożyłem na blisko rok na półkę (za co winę ponoszą liczne perturbacje remontowo-życiowe). Ale w końcu udało się! Gra wylądowała na stole, dzięki czemu mogę podzielić się z Wami wrażeniami dotyczącymi rozgrywki.

„Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią” to gra 2-osobowa. Z prostej przyczyny: areną naszych zmagań jest mata treningowa, na której uczniowie pojedynkują się między sobą aby pozyskać coraz większe umiejętności w posługiwaniu się urokami, zaklęciami oraz magicznymi przedmiotami. Celem samej gry jest zaś trzykrotne ogłuszenie przeciwnika, które osiąga się za pomocą odpowiednich działań zapisanych na kartach. Brzmi prosto, bo rzeczywiście zasady są niezwykle łatwe do przyswojenia. Choć na początku przeraziła mnie liczba kart oraz mało precyzyjna instrukcja (tutaj minusik dla twórcy tutoriala), już przy pierwszej rozgrywce wszystko „zaskoczyło” bez najmniejszych problemów. Zacznijmy jednak od podstaw…

 

Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią
Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią


Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią
Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią


Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią
Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią


Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią
Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią


Grę rozpoczynamy od wyboru znacznika domu (rywale mogą mieć te same herby), umieszczenia go na polu startowym w środkowej strefie maty treningowej, a następnie pobraniu 10 kart początkowych, z których 5 losujemy od razu „ na rękę”. Karty dzielą się na kilka rodzajów (karty zaklęcia, przedmiotu, sprzymierzeńca, czy karty uroku) i posiadają różne działania zależne od ich przeznaczenia. Można zatem zadać przeciwnikowi obrażenia, zregenerować własne zdrowie, zdobyć monety potrzebne do zakupu nowych lepszych kart lub samemu doświadczyć niekorzystnych działań (karty uroku). W swojej turze wykonujemy po kolei wszystkie akcje zawarte na kartach trzymanych na ręce oraz, jeśli chcemy, dokupujemy nowe karty spośród odkrytych ze stosu kart Hogwartu. Tym sposobem wzmacniamy swoją talię na następne rundy, gdzie nasza siła uderzenia będzie coraz bardziej urozmaicona i niszczycielska Po wykonaniu akcji wszystkie karty przetasowujemy ze sobą i ponownie losujemy 5 z nich. Jedynymi kartami, które po wylosowaniu zostają na stole są te ze Sprzymierzeńcami. Dają one bowiem dodatkowe przywileje (wzmacniają niektóre efekty).

Każde zadane obrażenie powoduje, że znacznik przeciwnika przesuwa się o jedno pole w kierunku krawędzi maty. Gdy pionek stanie na skrajnym polu oznaczonym gwiazdką – następuje ogłuszenie. Pokonany zaznacza ten fakt na swojej karcie domu, znaczniki wracają na środek maty, zaś wszystkie zdobyte karty przetasowuje się i losuje z nich kolejny pakiet „na rękę”. Kto pierwszy ogłuszy rywala 3 razy – wygrywa. Prościej się chyba nie da. Losujemy 5 kart, wykonujemy polecenia na nich zawarte, dokupujemy nowe kartoniki i już. Pod tym względem próg wiekowy sugerowany przez wydawcę (+11) jest chyba nieco przesadzony. Poszczególne działania przebiegają bardzo sprawnie, karty co rusz wędrują po stole, a pionki tańcują na macie na przemian w przód i w tył. Jak zatem oceniam grę „Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią”?

 

Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią
Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią


Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią
Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią


Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią
Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią


Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią
Harry Potter – Hogwarts Battle: Obrona przed czarną magią

Od strony wizualnej nie ma się do czego przyczepić. Solidnie wykonane elementy (metalowe znaczniki ogłuszeń są rewelacyjne!), kolorowa szata graficzna oraz, przede wszystkim, fotografie filmowych bohaterów sagi spod znaku okularów i błyskawicy zadowolą każdego fana. Podczas gry czuć filmowy klimat, który udziela się szczególnie młodszym. Przesuwając znaczniki po macie wszyscy mają w głowach słynny filmowy pojedynek Harrego z Draco Malfoyem w „Komnacie tajemnic”. Co może razić, to trochę dłużące się 1-2 początkowe rundy. Nie mając na starcie mocnych kart trudno szybko przesunąć pionek rywala na pole ogłuszenia. Przez to na dość długi czas na macie panuje sytuacja patowa, gdzie na 2-3 ruchy w tył przypadają za moment 2-3 ruchy w przód. Aż do momentu, gdy jeden z graczy pozyska mocniejsze karty.

„Obrona przed czarną magią” to prosta, przyjemna gra na długie wieczory. Dla fanów świata Harry Pottera będzie wspaniałym dodatkiem do ich kolekcji kubków, skarpet, t-shirtów i innych niezliczonych gadżetów. Z pewnością odnajdą się w niej młodsi pasjonaci czarodzieja. Jeśli zaś macie całkowicie obojętny stosunek do tego uniwersum, możecie poczuć lekkie znużenie tytułem po 2-3 rozgrywkach. Dla mnie – umiarkowanego fana serii – „Obrona…” stanowi przyjemne uzupełnienie dla książek i filmów. W końcu nie co dzień można bezkarnie rzucać czary i poczuć się niczym uczeń szkoły w Hogwarcie.    

 

 

 

wydawnictwo Rebel

 

Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka