Czy dzieciom potrzebny jest smartfon/tablet?

Pamiętacie jeszcze czasy kiedy nie było tych wszystkich "komórek" i internetu? Ja pamiętam doskonale. Mój pierwszy telefon komórkowy miałam dopiero na studiach, a internet w domu... pojawił się chyba po ślubie! Wcześniej na starym komputerze pracowałam tylko dla potrzeb naukowych :) Jestem z pokolenia, które całe dnie spędzało na podwórku zaś największą karą dla nas był powrót wieczorem do domu. Jednak czasy się zmieniły. Technologia wygląda z każdego zakamarka. Wszystko jest nowocześniejsze, bardziej złożone. Niestety czasem także bardziej skomplikowane. Zatem pytanie dna brzmi: Czy dzieciom potrzebny jest smartfon/tablet?

Czy dzieciom potrzebny jest smartfon

Osobiście jestem przeciwna temu, by "zbroić" dzieci w telefony komórkowe. Moja córka ma osiem lat i nie uważam, by rzeczą niezbędną do jej prawidłowego funkcjonowania był smartfon. Co prawda dojeżdża do placówki oddalonej od domu o 5km szkolnym autobusem, ale jest w nim opiekunka, a podczas zajęć odpowiedzialna za dzieci jest nauczycielka. Niektóre jej koleżanki (córki, nie nauczycielki) mają swoje smartfony i uszy mi dosłownie więdną kiedy słucham czego w nich szukają. Dzieci "szperające" w sieci to niebezpieczeństwo. Nie mamy nigdy do końca pewności co te nasze pociechy oglądają w internecie. Niestety, prawda jest taka, że Wy możecie swoim córkom/synom zrobić blokady, ale zawsze znajdzie się inne "życzliwe" dziecko, które owych zabezpieczeń na swoim smartfonie/tablecie nie ma.

Często się zastanawiam czy dzieciom potrzebny jest smartfon/tablet. Jakiś czas temu pisałam o platformie mającej na celu pomoc w nauce (TUTAJ). W takich przypadkach całkowicie popieram udostępnianie dzieciom najnowszych technologii. Pomagają one w nauce i ja widzę tego rezultat. Oczywiście kłótnie o to, czy córka może pograć w grę na tablecie nadal mają miejsce. Jednak zdarzają się chwilę kiedy chętnie zamieni "zaliczenie" kolejnych poziomów w "LEGO Przygody" na kilka testów na Squli. Wiemy wtedy, że ona czerpie z tego jakąś przyjemność, a jednocześnie zdobywa wiedzę.

Prawda jest taka, że nie unikniemy nowinek technologicznych. Otaczają nas zewsząd. Sami często siedzimy z nosami w telefonie, czy laptopie. Dlaczego zabraniać tego dzieciom? Dlaczego nie pozwalać im na zdobywanie wiedzy? Wszystko z rozsądkiem i umiarem, a będzie dobrze :)
Dzieci uczą się szybciej niż my. Na pewno niejeden kilkulatek szybciej rozpracuje najnowszy model smartfona niż ja. Maluchy są bystre, błyskawicznie się uczą. Dobrze by znały obsługę telefonu, bo nigdy nie wiemy kiedy ta ich wiedza może się nam, dorosłym, przydać!

Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Psy czy koty

Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Psy czy koty

Dylematy dotyczące posiadania smartfona mają również bohaterowie najnowszej serii książek: "Emi i Tajny Klub Superdziewczyn". Agnieszka Mielech stworzyła całkiem nową serię przygód Emi i jej przyjaciół. Początek historii daje nam do myślenia a propos właśnie tego, czy dzieciom potrzebny jest smartfon! Przyjaciele zastanawiają się jak będą się między sobą komunikować, kiedy jedno z nich się przeprowadzi. Rozmawiają na temat potrzebnych aplikacji w telefonach i o tym jak przekonać rodziców do tego, by pozwolili im na posiadanie komórek.

Podczas rozmów paczki przyjaciół pada propozycja założenia klubowego bloga. Dziewczynki przeglądają zdjęcia kotów i psów na instagramie. Rodzice jednak są przeciwni temu, by dzieci "wchodziły" do sieci internetowej. Uważają, że telefony mogą im służyć wyłącznie do wzajemnego komunikowania się, a nie do kręcenia filmów i publikowania ich w internecie!
W książce pojawia się też dyskusja na temat wyższości psów nad kotami i na odwrót. Spór, który nie ma jednoznacznego rozstrzygnięcia i zawsze znajdą się zagorzali zwolennicy po obu stronach.

Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Psy czy koty

Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Psy czy koty

Jest to książka idealna dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Mimo, że tytuł mógłby sugerować, że jest ona dla dziewczynek, my tak nie uważamy. Wraz z córką polecamy ją również dla chłopców. Tematyka jest bowiem bardzo uniwersalna. W książce nie ma wyłącznie tradycyjnej formy opowiadania, gdyż treść jest przedstawiona również w formie komiksu. Przede wszystkim jednak, w Tajnym Klubie Emi znajduje się również jeden Superchłopak. Franek, bo tak ma na imię bohater, jest zwolennikiem kotów, do których próbuje przekonać swoje klubowe koleżanki.

Świetna lektura zatem zarówno dla dziewczynek jak i chłopców. W sam raz na długie, zimowe wieczory. Zabawna, pouczająca i pięknie wydana. Na stronie, na której w tekście użyto (zdaniem autorki) trudniejsze wyrażenia, są one bardzo ładnie wyjaśnione na jej końcu.  Która dziewczynka z  chęcią nie poczyta o rówieśniczce marzącej o własnym psie? O tajnej misji jaką mają członkowie klubu do przeprowadzenia podczas pobytu nad morzem? Polecamy zatem "Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Psy, czy koty". Zaś temat, czy dzieciom potrzebny jest smartfon pozostawiam Wam, moi drodzy pod dyskusję oraz do dalszych rozważań.


Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Psy czy koty

Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Psy czy koty




Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka