Kreatywna córka i plaża w pokoju

Nareszcie dane nam jest cieszyć się z pięknej pogody. Grube swetry, płaszcze przeciwdeszczowe oraz połamane parasolki można na jakiś czas zamknąć w ciemnej komórce. Tylko pamiętajcie gdzie trzymacie do niej klucz, bo w sumie nie wiadomo kiedy znów trzeba będzie tam zajrzeć. Powoli zbliża się czas urlopów, wakacyjnych wojaży. Nasza córka, oprócz rzecz jasna odliczania dni do wakacji, cieszy się z jeszcze jednego powodu: sezonu na owoce!! Gdyby postawić przed nią miseczkę z borówkami, czy takimi truskawkami, a w drugiej najwymyślniejsze łakocie ze świata lukru i czekolady, zgadnijcie co zawsze wybierze? To urodzony owocożerca. Z tym większym przerażeniem usłyszałem ostatnio w radiu, iż w związku z zanikiem wiosny na rzecz zimy (swoją drogą ciekawe czym ją przekupiła ta mroźna paskuda), rodzimych owoców a.d. 2017 będzie bardzo mało, a co za tym idzie osiągną kosmiczne ceny. No bo skoro za truskawki w hurtowni trzeba będzie zapłacić 26zł/kg, to ile my – zwykli konsumenci, mamy wyłożyć za kilogram tego przepysznego daru od natury (rosnącego przy drodze krajowej i zakonserwowanego E-cośtamzukładuokresowego)? – Zylion złotych?! To zmusiło mnie do zweryfikowania tegorocznych wakacyjnych planów. Przecież nie odmówię dziecku owoca, co nie?


Podjąłem decyzję: odkładane przez rok pieniądze pójdą więc na zakup czereśni oraz truskawek kosztem wyjazdu nad upragnione przez jedynaczkę polskie morze. Tylko jak wytłumaczyć dziecku, że właśnie zjadło z miseczki dzienny pobyt na plaży wraz z noclegiem i wyżywieniem? Ciężka sprawa.
Na szczęście istnieje coś takiego jak „Kreatywne Maluchy” – miejsce, dzięki któremu możemy wyczarować plażę w naszym domu. No dobra, nie będzie to dokładnie to samo co podziwianie nurkujących co chwila do morza mew i opalających się wielorybów, ale jak się nie ma co się lubi...

Wspomniana nazwa skrywa w sobie sieć sklepów (stacjonarnych oraz w formie witryny internetowej), w których znajdziemy wszystko co wiąże się z rozwojem manualnym, sensorycznym oraz ruchowym dzieci. Nie, to nie sklep ze specjalistycznym sprzętem medycznym! „Kreatywne Maluchy” stawiają na kreatywną zabawę (jak np. tworzenie plaży w salonie) z zastosowaniem unikatowych, a przede wszystkim bezpiecznych dla użytkownika rozwiązań. Gdy mniej więcej rok temu, podczas któregoś z miejskich festynów rodzinnych, natrafiliśmy na ich stoisko, ciężko było oderwać córkę od pewnej substancji o nazwie piasek kinetyczny. 

 




Pewnie wielu z Was słyszało o tym wynalazku, a może nawet miało możliwość sprawdzić własnoręcznie w czym rzecz. Piasek kinetyczny to połączenie piasku i polimeru. Dzięki temu otrzymujemy coś, co zachowuje się jak mokry plażowy piach, który jednak nie brudzi, nie wysycha i można go dowolnie formować. Uwierzcie mi – niesamowita sprawa! Teraz już wiecie w jaki sposób stworzyłem swój prywatny morski kurort: pudełko piasku kinetycznego, zestaw akcesoriów do jego wyciskania tudzież modelowania, płyta CD z dźwiękami natury (miałem tylko „zew godowy orek”, ale co tam), napoje chłodzące przy boku i voila!

Moja księżniczka jest wniebowzięta nową... zabawką? W sumie ciężko nazwać to inaczej, aczkolwiek możliwości jakie daje ów produkt sięgają daleko poza samą radość z lepienia zamków. Kreatywne tworzenie, zabawa kształtem, zapoznanie się ze strukturą. Przychodzi mi na myśl jeszcze kilka innych zalet niezwykłego piasku. Zwykła Matka zapewne skupi się na jednej konkretnej – czystość otoczenia. Naprawdę nie ma co się martwić, że wykradając się nocą z łóżka w kierunku lodówki nagle pod stopami coś nam zachrzęści. Pod tym względem ogromny plus.
Piasek kinetyczny występuje w kilku konfiguracjach objętościowych i kolorystycznych. My wybraliśmy wersję klasyczną (w kolorze piaskowym, jakby ktoś pytał) wraz z dodatkowymi akcesoriami. Zresztą zobaczcie sami:









Jeśli myślicie, że na piasku kończą się możliwości kreatywnej zabawy bliżej nieokreśloną masą, to zapewne nie poznaliście jeszcze Mad Mattr. Ten miękki materiał modelarski od razu przykuł naszą uwagę. W sumie chyba moją bardziej. Do dziś nie wiem jakiego materiału użyto do stworzenia ów masy. Producent zapewnia jednak, że jest ona całkowicie bezpieczna dla zdrowia i skóry dzieci (nie zawiera np. kazeiny oraz pszenicy, a więc rzeczy które mogłyby wpływać na reakcje uczuleniowe). Cała tajemnica tkwi znów w konsystencji materiału, który zachowuje się „coś jakby pomiędzy piaskiem kinetycznym, a plasteliną”. Oznacza to tyle, że stworzona przez nas bryła zachowuje swój kształt, nie wysycha, a jednocześnie jest bardzo miękka (momentami niczym wata) w trakcie modelowania. Czy wspomniałem już, że jest niebrudząca? Zwykła Matko, wspominałem??

Trwałość kształtu (cecha, której nie posiada piasek) umożliwia tworzenie np... klocków. Tak jest! Za pomocą specjalnego przyrządu dzieci mogą same wytwarzać klocki, a z nich dalej budować dowolne konstrukcje – jedynym ograniczeniem jest ilość masy. Klockowyciskarka stała się w naszym domu prawdziwą sensacją. Przy odrobinie precyzji i staranności jesteśmy w stanie stworzyć idealne klocki, które łatwo pomylić z ich plastikowymi kuzynami. Zresztą zobaczcie sami co też nasze dziewczę wyprawia z tym fioletowym... czymś zamkniętym w niepozornej torebce
:) 










„Kreatywne Maluchy” posiadają w swej ofercie mnóstwo ciekawych pomysłów na nudę. Oprócz produktów z kategorii „masy” (na których skupił się dzisiejszy wpis), znajdziecie także klocki oraz inne twórcze zestawy, które zmuszają nasze pociechy do kreatywnej zabawy. Czy jednak „zmuszają” to odpowiednie słowo?
Jeśli podczas rodzinnej wyprawy na zakupy, festyn, czy po prostu na spacer, ujrzycie na horyzoncie logo „Kreatywne Maluchy”, zatrzymajcie się tam na chwilkę. W sumie to możecie z życiowym partnerem pójść wówczas na kawę, lody, czy nawet do kina. Możecie mieć pewność, że po Waszym powrocie dzieciaki nadal będą tam gdzie je zostawiliście – w świecie kreatywnej magii...  

    
Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka