Mam jedno dziecko - jestem "gorsza" w oczach państwa?

Wiecie, że lubię posty z życia wzięte. Takie pisze mi się najlepiej. Pod wpływem emocji wychodzą mi najlepsze (moim skromnym zdaniem) teksty. Poza tym zawsze odpowiadam, że piszę, bo lubię i jestem w tym szczera. Zatem jeśli tak jak ostatniej soboty rano, coś (a konkretnie zasłyszana w telewizji śniadaniowej rozmowa) mnie zainspiruje, to nie mogę się powstrzymać :) Po raz kolejny, podjęty wśród społeczeństwa temat, wzbudził we mnie mnóstwo emocji. Niestety tym razem niezbyt pozytywnych. O co chodzi? Dlaczego Zwykła Matka w wolny od pracy i szkoły dzień wkurzyła się z samego rana? Chodzi o to, że mam jedno dziecko i przez to czuję się gorsza w oczach państwa...

pixabay

Nie chodzi o to, że zazdroszczę innym rodzinom posiadania większej liczby potomstwa. No dobra, trochę zazdroszczę, bo sama chciałabym powiększyć naszą familię, a nie mogę. O naszej walce z niepłodnością pisałam już kilka razy. Jednak nie jest to zawiść, nie życzę nikomu źle i nie chcę, by moje uczucia zostały źle odebrane. Od razu też wspomnę, że nie czuję się gorsza z powodów wyłącznie finansowych. Radzimy sobie i radzić będziemy :) Zatem o co mi chodzi?


Mam jedno dziecko i czuję się gorsza w oczach państwa! Dlaczego?

  • 500+ - kontrowersyjne "pięćset plus" wokół którego wciąż jest mnóstwo szumu! Fajna inicjatywa, nie zaprzeczam. Oczywiście trzeba pomagać rodzinom, które mają więcej dzieci, a nie stać ich na godne życie i utrzymanie. Nie jestem wrogiem rodzin wielodzietnych. Aczkolwiek gdy widzę patologię, w której systematycznie rozrasta się "drużyna piłkarska", ojciec pije piwo pod sklepem, a matka ledwo daję radę nie wiedząc co do garnka włożyć, to stwierdzam, że chyba jednak taniej jest pozostać przy mniejszej liczbie pociech! Życie jednak tak się układa, że to właśnie w takich rodzinach nie ma problemu z płodnością. Drugi aspekt jest taki, że są rodziny majętne i to bardzo. Dzieci jest więcej niż dwoje i mimo, że konto pęka w szwach, to i tak jeszcze dostają od państwa dodatkowe setki złotych! Co z tego, że dzieci rodziców nie widują, bo całymi dniami nie ma ich w domu! Stać ich na wakacje kilka razy w roku i opiekunki!
  • karta dużej rodziny - kolejny fajny pomysł, ale też trochę niesprawiedliwy. Wzburzy się pewnie teraz jakaś matka mająca trójkę szkrabów, ale trudno. Mam prawo myśleć tak, a nie inaczej. Cudownie, że dzięki tym wszelkim zniżkom dzieci w dużych rodzinach mają szansę pójść do kina na przykład. Co jednak w przypadku, gdzie w domu jest jedno dziecko, rodzice ledwo ciągną od wypłaty do wypłaty (wydając pieniądze tylko na niezbędne do życia rzeczy) i na żadne zniżki tego typu liczyć nie mogą, bo się "za słabo postarali"?
  • praca - matka posiadająca kilkoro dzieci najczęściej zostaje z nimi w domu. Przynajmniej do czasu aż pójdą do szkoły i spędzą wszyscy w placówkach odpowiednią ilość czasu. Matka jedynaka, nie mogąc liczyć na dodatkowe pieniądze od państwa, bardzo często musi o wiele szybciej wrócić do życia zawodowego. Często jednak ma z tym duży problem, bo zatrudnienie matki to duże obciążenie dla firmy, a nie daj Boże gdy jest to samotna matka, której absolutnie nie ma kto pomóc, gdy dziecko się rozchoruje...
  • emocje -  ten punkt powinien się w sumie znaleźć na samym początku. Dla mnie najważniejsze są emocje w tym przypadku. Mam jedno dziecko i czuję się gorsza. Rodzina już dawno przestała pytać kiedy się postaramy o rodzeństwo dla córki, ale to wciąż nad nami wisi. Córka często pyta dlaczego tak jest. Miłości też mamy w sobie jeszcze tyle, by obdarować nią kolejną córkę albo syna. Miło się patrzy na bawiące się razem rodzeństwo. Na model rodziny "2+2" lub więcej. Serce mi pęka, kiedy widzę zdjęcia kolejnej ciężarnej cieszącej się zbliżającym się powiększeniem rodziny. Przecież ja też chciałabym przeżyć raz jeszcze te wszystkie emocje związane z oczekiwaniem dziecka. Chciałabym spełnić marzenie córki o posiadaniu siostry lub brata. Tych emocji, bólu i wylanych łez nie da się przeliczyć na żadne dodatkowe pieniądze...
  • niepłodność -  czy ktoś pyta pary starające się o potomstwo jakie to są koszty? Poza bólem, samotnością, strachem i wszelkimi innymi emocjami, to są również duże pieniądze! Nie mówię tu nawet o zabiegu in vitro wartym kilka tysięcy. Mówię o zwyczajnych wizytach u ginekologa, badaniach hormonalnych, kosztach związanych z lekami. Wiecie ile potrafią kosztować leki pomagające kobiecie na walce z jej niepłodnością? Rachunki z apteki potrafią pochłonąć setki złotych (i więcej) na jeden cykl! Tu jednak nie ma wsparcia, refundacji i dodatkowych pieniędzy... No bo czego oczekiwać po władzy, dla której jedyną słuszną metodą regulacji ciąży jest "kalendarzyk"? Chcesz mieć dziecko? To płać i płacz po nocach po kolejnej nieudanej próbie!
Nie jestem wrogiem rodzin wielodzietnych! Znam osobiście wiele takich i z sympatią patrzę jak dzieci się tam rozwijają! Mówię o tym, że mam jedno dziecko i czuję się gorsza w oczach państwa. Czuję się dyskryminowana emocjonalnie i finansowo. Mam pracę, Zwykły Tata też oczywiście pracuje. Prowadzimy bloga i radzimy sobie. Mamy swoje pasje. Zwykła Córka to wspaniała istota, która wypełnia nasze życie po same brzegi. Jednak cała nasza trójka czuje, że jest w naszej rodzince miejsce na kolejne dziecko.
Finansowo dajemy radę. Nie jeździmy do ciepłych krajów kilka razy w roku. Na wakacje odkładamy cały rok, o ile auto się nie rozsypie i nie wciągnie naszych oszczędności jak czarna dziura :) Nie narzekamy tylko radzimy sobie najlepiej jak potrafimy! Jednak ten szum wokół wspomagania finansowego rodzin wielodzietnych działa mi na nerwy! Dlaczego mam się czuć gorsza od nich? Bo ktoś tak mówi?!
Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka