Koszykówka, czyli wspólna pasja ojca i córki

Jesienna aura nie nastraja zbyt optymistycznie. Jeśli nie brać pod uwagę „polskiej złotej jesieni”, która za chwilę będzie tak częstym zjawiskiem jak Yeti, trudno doszukać się pozytywnych stron tej pory roku. Za rogiem już czai się bowiem ziąb, wilgoć i zgniłe liście szeleszczące (a właściwie plaskające) pod naszymi stopami. Miooodzio! Zwłaszcza, że jest coś co jesienne popołudnia nam umili. Koszykówka, czyli wspólna pasja ojca i córki, jako nasz sposób na jesienne popołudnia. 

Koszykówka, czyli wspólna pasja ojca i córki
Koszykówka, czyli wspólna pasja ojca i córki

Jest jeden powód, dla którego jestem w stanie zaakceptować taki stan rzeczy i pogodzić się z przejściem w tryb nocnego żerowania (pobudka do pracy – ciemno, powrót do domu – ciemno). To koszykówka! A ściślej rzecz biorąc, początek kolejnego sezonu w najlepszym światowym wydaniu: NBA. Być może część z Was, niezainteresowana i niezaznajomiona z tematem, przełączy teraz na inny kanał lub z wyrazem rozczarowania na twarzy zatrzaśnie ekran laptopa, nie zważając na leżącego na klawiaturze kota. A to błąd! Pomijając aspekt humanitarny i późniejszy problem z wyczyszczeniem mobilnego komputera z kociej sierści, ominie Was bardzo intrygująca opowieść o tym, jak Zwykły Tata rozwijał swój koszykarski talent, ocierając się niemal o zawodową koszykówkę. No dobra, może trochę przesadziłem.

Talent rozwijałem głównie w szkole podstawowej, wygrywając dla swojej budy puchar gminy, zaś o zawodowstwo otarłem się jedynie oglądając naszego rodaka - Marcina Gortata na jednym z jego pokazowych meczów w Łodzi. Niemniej nieskromnie stwierdzę, że jako-takie predyspozycje strzeleckie posiadam i gdyby tylko ktoś kiedyś potrafił mną odpowiednio pokierować...

Koszykówka, czyli wspólna pasja ojca i córki
Koszykówka, czyli wspólna pasja ojca i córki

Wróćmy jednak do rzeczywistości. Fakty są bowiem takie, że uwielbiam kosza. Przy czym zachowuję się tu trochę mało patriotycznie, bo oglądam niemal wyłącznie rozgrywki NBA (ew. mecze naszej reprezentacji). Z krótką przerwą, od ćwierćwiecza kibicuję swoim ukochanym Orlando Magic, nadal wierząc głęboko, że kiedyś w końcu uda im się wywalczyć pierwsze mistrzostwo ligi. Póki co bliżej im obecnie do mistrzów żenady, ale nie odbiera mi to zapału do dopingu i z optymizmem wyczekuję nowego sezonu.

 Koszykówka, wspólna pasja ojca i córki


Staram się nie być typowym kibicem-kanapowcem, który z butelką piwa, paczką chipsów w ubabranym podkoszulku kłóci się z decyzjami sędziów. Gdy tylko sprzyjają okoliczności lubię sobie pokozłować, poudawać jaki to ze mnie wspaniały drybler, czy po prostu rzucić kilka „trójek” w realu. Ostatnimi czasy mam z resztą doskonałego towarzysza tych jakże wymagających wygibasów – Zwykłą Córkę, która, ku mojej uciesze, połknęła przysłowiowego bakcyla i dzięki temu oboje mamy sposób na jesienne popołudnia.

Koszykówka, czyli wspólna pasja ojca i córki
Koszykówka, czyli wspólna pasja ojca i córki



Koszykówka, czyli wspólna pasja ojca i córki
Koszykówka, czyli wspólna pasja ojca i córki



Jest tylko jeden problem z tego typu aktywnością: dostęp do kosza. Owszem, mamy w okolicy nawet trzy boiska, gdzie teoretycznie można stać się LeBronem Jamesem trzech sołectw. Teoretycznie, bo tak naprawdę znajdujące się tam kosze ulokowane są w takich miejscach, że wspólna egzystencja z miłośnikami piłki kopanej (których nie brakuje) staje się po prostu niemożliwa. Cóż nam zatem pozostaje? Ano zorganizować sobie własną prywatną obręcz ze słupem, tablicą i siatką. Ja tak zrobiłem i... dzięki temu spełniłem jedno z moich wieloletnich marzeń! Zostałem posiadaczem wspaniałego zestawu Tarmak (dawniej Kipsta) od Decathlon Polska.

 Jaki wybrać sprzęt do koszykówki?


Wybór padł na model oznaczony jako B300, który według specyfikacji ma być odpowiedni dla amatorskich adeptów sztuki koszykarskiej w każdym wieku. Jak to możliwe? Proste! Kosz daje możliwość 5 różnych ustawień wysokości obręczy (od 2,20m do oficjalnych 3,05m), dzięki czemu można go dopasować do możliwości każdego użytkownika. Zgadnijcie teraz jaka wysokość jest odpowiednia dla mojej córki? Ta najwyższa! Dziewczę nabrało takiej wprawy, że już zawstydza celnością Zwykłą Matkę (wybacz, Skarbie), a ja powoli zaczynam się bać o swój tytuł MVP.

Żeby jednak czerpać radość z gry, trzeba najpierw było ów nowy nabytek złożyć. Bez obaw! Wystarczyło 45 minut czasu, podstawowe narzędzia i dziecko (sztuk jeden) w pogotowiu. Wam też się uda. Zwłaszcza, że instrukcja należała do tych z serii: „Już jaśniej się nie da...”. Obawy co do stabilności konstrukcji również zostały szybko rozwiane. Solidny metalowy słup oraz podstawa o poj. 46 litrów (można ją zalać wodą lub obciążyć piaskiem) spełniają swoją misję.

Koszykówka, czyli wspólna pasja ojca i córki
Koszykówka, czyli wspólna pasja ojca i córki
 
Koszykówka, czyli wspólna pasja ojca i córki
Koszykówka, czyli wspólna pasja ojca i córki

Koszykówka, czyli wspólna pasja ojca i córki
Koszykówka, czyli wspólna pasja ojca i córki

Koszykówka, czyli wspólna pasja ojca i córki
Koszykówka, czyli wspólna pasja ojca i córki


Nam pozostaje zatem tylko cieszyć się z solidnego sprzętu, który spełnia oczekiwania (póki co) w stu procentach. Tak jak większość produktów z Decathlonu, z którymi mieliśmy do tej pory styczność. Zwykła Matka cieszy się z wolnego czasu, bo koszykówka to wspólna pasja ojca i córki, która stała się też naszym sposobem na jesienne popołudnia.  Córka nabiera coraz większej pewności w grze z piłką, a o jej celności wolałbym już nie pisać. No chyba, że chcielibyście przeczytać o tym, jak 9-letnie dziecko każdorazowo wygrywa z doświadczonym „który prawie otarł się o zawodowstwo” ojcem w konkursie rzutów wolnych... Wiecie co? Chyba Wam jednak tego nie napiszę! Ups!       

A jak jest u Was? Czy jest jakaś wspólna pasja ojca i córki? Może matki i syna? A może jeszcze inna kombinacja....

 
Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka