Z dzieckiem do teatru, czyli pełna kultura

Na początku obecnego roku zabrałem córkę do kina. Po raz kolejny zresztą. Na bajkę. Nie powiem – animacja była wyjątkowo udana, przez co oboje bawiliśmy się świetnie... wśród całej rzeszy pozostałej dziatwy chrupiącej popcorn, siorbiącej colę i obijającej z każdej możliwej strony nasze fotele. Cóż, wiedziałem na co się piszę rezerwując bilety w sobotnie popołudnie. Przy okazji ów doznań zapachowo-słuchowo-wstrząsowych, zacząłem się jednak zastanawiać jak moja córka będzie postrzegać w przyszłości sztukę. Czy będzie umiała odpowiednio na nią reagować? Okazać należytą uwagę oraz szacunek? Odczyta ukryte w nich prawdy, przesłania? Czy może wszystko sprowadzi do poziomu nachosów i kubka z napojem? Postanowiliśmy nie czekać na rezultaty tylko działać, by zapobiec podobnemu scenariuszowi. W tym celu postanowiliśmy pójść z dzieckiem do teatru w naszym rodzinnym Poznaniu...
 
Z dzieckiem do teatru
 
Z czym kojarzy Wam się teatr? Bo mnie, wstyd przyznać, głównie ze szkolnymi apelami bądź wycieczkami. Wówczas miewałem jedyną okazję żeby zetknąć się z tą formą sztuki, poczuć bliskość aktorów, chłonąć tą niezwykłą atmosferę. Fakty są zatem takie, że byłem raczej „na bakier” z teatrem. A mimo to zdawałem sobie sprawę jakimi „prawami” rządzi się ów miejsce, co można, a czego nie wypada robić. I teraz zapragnąłem żeby nasza jedynaczka również takowe rozeznanie posiadała.
 
Na co zatem zwrócić uwagę wybierając się z dzieckiem do teatru? Nie odkryję tutaj koła. Chodzi bardziej o przypomnienie pewnych kwestii, takich jak:

  •  Wybór repertuaru – w przypadku teatru dla dzieci jest to o tyle istotne, iż niedostosowanie treści do wieku naszych szkrabów może skutkować niezrozumieniem tego, co aktualnie dzieje się na scenie, a w konsekwencji szybkim znudzeniem i „rozprężeniem” u małych oraz zdenerwowaniem u większych widzów
  • Wcześniejsza rezerwacja biletów – wydaje Wam się, że na przedstawienia teatralne nie ma dużego zainteresowania? Otóż nic bardziej mylnego! Teatry skierowane do młodszego widza na ogół są mniejszymi obiektami mogącymi jednorazowo pomieścić 150-200 osób. Jeśli zatem chcecie uniknąć rozczarowania, rezerwujcie miejsca z co najmniej tygodniowym wyprzedzeniem
  • Odpowiedni ubiór – obecnie standardy w tej kwestii się znacznie obniżyły. Jednakże z szacunku dla sztuki, aktorów, miejsca, a także aby zaakcentować dziecku, że uczestniczymy w czymś wyjątkowym i doniosłym, ubierzmy się na tę okazję elegancko, w coś a’la „idziemy do cioci na imieniny”
  • Nie spóźniajmy się – wejście na salę po rozpoczęciu przedstawienia oznacza brak szacunku dla aktorów oraz innych widzów, którym przemykamy przed nosem przeciskając się w kierunku właściwych miejscówek. To już lepiej poczekać nieco dłużej w kuluarach...
  • Jedzenie i picie – no nie uwierzę, że jakiekolwiek dziecko nie jest w stanie wytrzymać 30-40 minut bez chrupania lub siorbania czegokolwiek. Zresztą po to są antrakty (planowane przerwy w przedstawieniu) żeby uzupełnić ewentualnie zbiorniki bądź odwrotnie – pozbyć się nadmiernego balastu :)
To te najważniejsze, najbardziej rzucające się w oczy (i uszy) zachowania. Teatr jest miejscem magicznym, jakże przyjaznym dzieciom. Nie pozwólmy zatem żeby przeistoczył się w ociekający popcornem i wrzaskami multipleks. Tym bardziej, że ciągle ma nam do zaoferowania mnóstwo ważnych i ciekawych historii... Jak choćby ta w przedstawieniu pod tytułem „Dziób w dziób”, które mieliśmy okazję niedawno obejrzeć w poznańskim Teatrze Animacji.

Na każdym miejskim podwórku żyją gołębie. Zakładają swoje Bandy, by trząść okolicą. Banda Zbigniewa jest tego najlepszym przykładem. Napędzani hasłami o wyższości gołębi i szacunku (RESPECT!), Stefan, Zbigniew, Heniek i Mariolka żyją „od bułki do bułki”, planując przy okazji zemstę na kocie – który ponoć skonsumował ich kompana – Janusza. W grupie waleczni i honorowi, zaś w pojedynkę... różnie bywa.

Sprawy zaczynają się nieco gmatwać, gdy na arenę wkracza wróbel Przemek – słaby ciałem lecz mocny duchem ptaszek. To on pokaże czym jest prawdziwy honor, ostatecznie ostudzi bojowe zapędy gołębi, a także udowodni Bandzie, że tylko działając razem „dziób w dziób” można odnieść sukces.


Muszę przyznać, że z tej na pozór błahej historii bije duży urok i niezwykle mądry przekaz. Jest kolorowo, wesoło, ale bywa też poważnie i moralizatorsko. Wszystko podane w sposób wyważony i co najważniejsze – bardzo ciekawy. Aktorstwo stoi na wysokim poziomie. Podobnie jak scenografia. Skrzydlaci bohaterowie o niezwykle sympatycznych dziobach, w rękach animatorów/aktorów dosłownie ożywają, dając pełen wachlarz zachowań i... podwórkowej gwary, momentalnie mocno zbieżnej z kulturą hip-hopu. Potwierdza to zresztą ścieżka dźwiękowa towarzysząca nam przez cały spektakl.

Cała nasza trójka wpatrywała się w scenę jak zahipnotyzowana. Jedne żarty bawiły bardziej dzieci, inne dorosłych. Ale co najważniejsze, chyba każdy z nas zrozumiał przesłanie jakie niesie ze sobą „Dziób w dziób”. Szczerze polecamy – dobra zabawa gwarantowana!
Gdy kurtyna opadła, a salę rozjaśniły na powrót światła lamp, my już wiedzieliśmy, że na pewno będziemy częściej chodzić z dzieckiem do teatru. Bo zdecydowanie warto to robić...

Z dzieckiem do teatru

Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka