A teraz
proszę się przyznać, kto z Was popełnił w swoim życiu jakąkolwiek czynność
niezgodną z prawem? Nikt? Nie wierzę! Świadomie lub nie wszyscy od czasu do
czasu łamiemy doktryny ustanowione przez odpowiednie organy państwowe. Uważam,
że nie ma szczególnej tragedii jeśli tylko taka działalność nie wiąże się z
krzywdzeniem (pod każdym względem) siebie lub innych. Nikt wszak nie jest
doskonały – również prawo. Będąc „kowalem własnego losu” sami decydujemy, czy poddać
się całkowicie zasadom, choćby nie wiadomo niekiedy jak absurdalnym, czy też żyć
w zgodzie z własnym sumieniem, które czasem ma nieco inne poglądy na sprawy
codzienne.
Zielarnia nad Sekwaną, czyli niespodziewany wyjazd do Paryża
Ach! Gdyby tak dostać tajemniczą kopertę, w której znajdę bilet do... Paryża! Która z Was natychmiast spakowałaby się i bez zbędnych pytań wyjechała? Zaznaczam, że bilet i pobyt opłacony :) Ja na pewno bym skorzystała. Taki właśnie prezent dostała jedna z bohaterek trzeciej już części serii, którą napisała Liliana Fabisińska, a wydanej przez Wydawnictwo FILIA. Skąd tytuł powieści: "Zielarnia nad Sekwaną"? Czytałam poprzednie odsłony i mimo, że ogólnie mi się podobały to jednak jakoś specjalnie mnie nie porwały. Jak zatem było w przypadku ostatniej książki serii "Jak pies z kotem"?
Codzienne nawyki
Tyle się mówi o rytuałach w życiu dziecka od pierwszych dni jego życia. Sama bardzo pilnowałam porządku dnia, zwłaszcza zaś wieczornych zajęć. Wyciszanie, kąpiel, mleko i spać - zawsze o tej samej porze. Mimo sporadycznych oporów ze strony rodziny, gdy w domu np. impreza trwała w najlepsze :) Mieliśmy z córką swoje przyzwyczajenia i tak zostało właściwie do dziś. Może dzięki temu nie wiem co to dziecko idące spać około 22-ej? Może dzięki temu młoda sama czuje, że gdy zbliża się jej godzina snu to zaczyna dopadać ją zmęczenie? Myślę, że takie rytuały w życiu dziecka, pielęgnowane konsekwentnie bez względu na wszystko, procentują w przyszłości. Jak to wygląda w naszym przypadku? Czy matki też mogą/powinny mieć swoje codzienne nawyki, schematy? Ja mam. Zawsze staram się na nie znaleźć choćby chwilę...
Dzieci i komputer, czyli mądre wykorzystanie technologii
Do
dzisiejszego wpisu zmotywowało mnie codzienne życie. Konkretnie – życie Zwykłej
Rodzinki. W moim przypadku cykl dzienny wygląda do znudzenia tak samo albo co
najwyżej, gdy motylek w Chinach zatrzepocze skrzydełkami w myśl teorii chaosu,
bardzo podobnie. A więc: praca, dom, obiad, walka z córką o każdą minutę
odpoczynku (na razie jestem konsekwentny – zawsze przegrywam), godzina wieczorem
– w porywach dwie spokoju za Zwykłą Matką, sen. Sekwencja ulega regularnemu powtarzaniu.
Jedynie w weekend odchodzi obowiązek dotarcia do stanowiska pracy. Choć w sumie
ten czas spędzam zazwyczaj w pokoju mojej księżniczki... więc na jedno
wychodzi.
Stare na nowo, czyli Piękna i Bestia 2.0
Istnieją pewne nieśmiertelne historie, które znają nasi rodzice. Ba! Są i takie, które znają nawet dziadkowie. Bajki na tyle aktualne, że podobają się też współcześnie naszym dzieciom. To jest w nich piękne. Mimo, iż stworzono je ładny kawał czasu temu, wciąż przyciągają, a ich przesłanie nie traci na aktualności. Tak jest między innymi z historią o Belli, jednej z ulubionych księżniczek Disney'a mojej córki...
Pałasz, Wilczyńska i Piątkowska, czyli nowości z BISa
Gdyby za moich szkolnych czasów były takie książki, które pomagają zrozumieć wiele zagadnień dotyczących różnych przedmiotów, zdecydowanie łatwiej szło by mi przyswajanie wiedzy! Wiadomo nie od dziś, że najlepiej wchłania się cenne informacje nie będąc do końca tego świadomym. Na przykład podczas czytania książek. "Zamkowe opowieści duszka Bogusia" to idealny przykład na to, że nawet historię można ogarnąć, pod warunkiem, że jest fajnie przedstawiona.
Odnajdę Cię...., Anna Karpińska znowu mnie nie zawiodła!
Ostatni post na temat adopcji pisałam pod wpływem emocji i częściowo za sprawą świetnej blogerki, która sama jest mamą adopcyjną. Jest to temat, który krąży w mojej głowie od dawna. Na dodatek teraz pojawił się w czytanej przeze mnie książce. Anna Karpińska i jej najnowsza powieść "Odnajdę Cię" ponownie udowodniła mi, że polskie autorki potrafią pisać świetne powieści i dorównują światowym twórcom bestsellerów!
Dlaczego nie adopcja...?
Kiedy po raz kolejny przeczytałam wpis Karoliny (TUTAJ) znowu łza zakręciła się w moim oku. Dziewczyna ma w sobie coś co powoduje, że często zastanawiam się nad swoim macierzyństwem. Sama nie uważa się za odważną, ale ja myślę inaczej. Wiecie, że mamy ze Zwykłym Tatą tylko jedną córkę, NIEZWYKŁA córkę! Jest naszym szczęściem i wypełnia nasze życie po brzegi. Czy na pewno? W tym rzecz, że mamy w sobie jeszcze mnóstwo miłości, którą chcielibyśmy obdarować kolejne dziecko. Mamy w swoich sercach miejsce na brata lub siostrę dla naszej dziewczynki.
Między wierszami..."Za zamkniętymi drzwiami"
Opowiem
Wam historię o idealnej parze
Czy całkiem idealniej? To się jeszcze okaże
Na wstępie jednak ostrzegam, iż recenzja owa
Jest nieco zdradziecka, czyli SPOJLEROWA
Stąd jeśli nie chcecie poznać treści dzieła
Przewińcie tekst do miejsca, gdzie moja ocena
Kto zaś już przeczytał „Za zamkniętymi drzwiami”
Niech wnet się podzieli swymi uwagami
Czy całkiem idealniej? To się jeszcze okaże
Na wstępie jednak ostrzegam, iż recenzja owa
Jest nieco zdradziecka, czyli SPOJLEROWA
Stąd jeśli nie chcecie poznać treści dzieła
Przewińcie tekst do miejsca, gdzie moja ocena
Kto zaś już przeczytał „Za zamkniętymi drzwiami”
Niech wnet się podzieli swymi uwagami
Dlaczego mówimy to dzieciom?
Jako dziecko na pewno niejedno z Was usłyszało: "dzieci i ryby głosu nie mają". To jedno z popularniejszych zdań wypowiadanych przez starsze pokolenie w kierunku swoich pociech. Na imprezach rodzinnych dzieci siedziały przy oddzielnych stolikach (choć to akurat trafiony pomysł i sprawdza się do dziś) i nie było wolno wtrącać się do rozmów dorosłych. Nie wszystko się zmieniło. Wtrącanie nadal nie jest mile widziane, ale coraz częściej chcemy przecież, by dzieci z nami rozmawiały. Powiedziały co u nich słychać, jak w szkole i jak z kolegami się układa. Babcie, ciocie są teraz ciekawe tego, co dzieje się u najmłodszych członków rodziny. Jednak istnieją stwierdzenia, które wypowiadamy do dzieci często, zbyt często i to później do nas wraca...
Epidemia, czyli śpiew zasmarkanych łabędzi
Jakiś
czas temu natknąłem się w pewnej książce na dość ciekawe spostrzeżenie. Sprawa
dotyczyła zachowania zasad higieny w publicznych toaletach. Każdy z nas wie (a
jeśli nie, to dajcie znać – usunę Was zaraz z kręgu znajomych na FB), że po wizycie
w ustronnym miejscu należy zawsze dokładnie umyć ręce mydłem. Statystycznie są
jednak jednostki, które tego nie robią. Za to bez wyjątku wszyscy, prędzej czy
później, wychodzą z WC, prawda? Przez drzwi. A te mają klamki. Rozumiecie już o
co mi chodzi? Właściwie w każdym miejscu publicznym codziennie mamy bezpośredni
kontakt z przedmiotami, które dotyka cała masa ludzi. Komunikacja miejska,
bankomaty, toalety, sale kinowe. Przykładów można przytaczać wiele. Czy wobec
tego mamy się zachowywać jak serialowy Adrian Monk, dezynfekując dłoń po
każdorazowym przywitaniu się z inną osobą? A może powinniśmy przez cały dzień
chodzić w rękawiczkach? Odpowiedź oczywiście brzmi: nie! Wystarczy świadomość,
że w naszym otoczeniu funkcjonują inne jednostki oraz że po powrocie do domu
(jak również przed każdym posiłkiem) należy usunąć ślady ów niewidocznej
interakcji z naszych rąk. Gorzej jednak jeśli o tych elementarnych zasadach (a
raczej ich braku) pomyślą także organizacje terrorystyczne albo tajne agencje
rządowe...
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)