Nie lubię tej książki, czyli "ale szok!"

Budzisz się każdego ranka, gdy wszyscy jeszcze smacznie śpią. Ha! Masz szczęście, że w ogóle udało Ci się przymknąć oko po wczorajszym dniu pełnym papierkowej roboty, narad, spotkań, pertraktacii. A potem dla odreagowania trzeba było zrobić małe zakupy (jakiś Rolex, czy inny Gucci), wykwintna kolacja w restauracji, może szybki "skok w bok" z poznaną przypadkiem damą. Zwlekasz się z łóżka, krótki prysznic, kawa. Wybiegasz z penthouse'a, bo już jesteś spóźniony. Oszklony wieżowiec, trzydzieste piętro, winda, biuro. Od progu widzisz szefa, który wzrokiem nie uznającym sprzeciwu zaprasza Cię do gabinetu. Czas to pieniądz, a Ty masz je dla niego zarabiać... Witamy w korporacji!


Czytaj dalej...

Niechciana szóstka, czyli Grzybobranie

Zastanawia Was pewnie ten podchwytliwy tytuł. Bo któż by nie chciał trafić "szóstki' np. w lotka? Już widzę ten las rąk w górze, łącznie z moją :) Szczyt marzeń... Jednak nie wszystkie niestety się spełniają. Nawet, gdy gramy z dzieckiem w jakąś planszówkę, marzymy o wyrzuceniu sześciu kropeczek na kostce, gdyż to one przyspieszą naszą drogę do mety. Dziś jednak chcę Wam pokazać wspaniałą grę, w której uzyskanie największej liczby oczek jest wielce niewskazane! Jest to idealna gra dla czterolatków.


Czytaj dalej...

Szanujmy siebie nawzajem!

Dzisiejszy tekst powstaje pod wpływem chwili - dosłownie. Jestem wzburzona, pełna różnych emocji (głównie negatywnych) i mam ochotę wyrzucić z siebie parę rzeczy. Może kogoś to wkurzy, może ktoś pokiwa głową ze zrozumieniem i przyzna mi rację (oby tych było mimo wszystko więcej!). Trudno! Ja już tak mam, że piszę oraz mówię co myślę.
Ostatnio dość często bywam na spotkaniach blogerskich organizowanych w różnych miejscach, okolicznościach i czasie. Opowiem Wam zatem o moich odczuciach... Ale pamiętajcie - nie piszę tu o wszystkich, tekst ma charakter ogólny stąd nie będę podawać konkretnych przykładów oraz nazwisk. Nie zjedzcie mnie zatem żywcem. Ostatecznie chociaż solidnie przyprawcie i podpieczcie :) Osobiście mam to szczęście, że otaczają mnie tzw. dobre dusze. Takie, które chętnie pomogą, wytłumaczą, podadzą rękę w potrzebie. Takich dziewczyn w najbliższym blogerskim otoczeniu życzę każdej piszącej :)


Czytaj dalej...

Einstein vs Edison - nauka na wesoło

Nigdy bym nie pomyślała, że książka, w której aż kipi od naukowych sformułowań i słów trudnych do przeczytania przez kilkulatka, może się tak spodobać. I to zarówno małemu czytelnikowi, jak i rodzicowi. Po zapoznaniu się z ofertą wydawnictwa Wilga byłam bardzo ciekawa serii o młodocianym naukowcu. Sięgamy z córką po coraz to "grubsze" tytuły o różnej tematyce, a Franek Einstein nas po prostu zaintrygował. Nie sądziłam, że chemia, biologia, czy nawet fizyka mogą okazać się dla młodych czytelników interesujące, a przy tym bardzo zabawne. Seria książek o Franku i jego przyjaciołach jest na to doskonałym dowodem!


Czytaj dalej...

Pistolet i róża, czyli ciężki żywot rockmana - Duff McKagan


"A więc chcesz być supergwiazdą rocka?
I żyć jak król?
Wielka chata, pięć samochodów, kredyt zaciągnięty.
Wchodzisz do tego świata
Nie ufaj nikomu, musisz patrzeć za siebie bez przerwy"

Powyższy cytat, zaczerpnięty z kawałka Cypress Hill "Rock Superstar", chodził mi po głowie odkąd tylko zagłębiłem się w pewnej lekturze. Swoją drogą, co za ironia, że o "urokach" rock&rolowego życia tak trafnie potrafią opowiadać raperzy. Widać też mają bogate doświadczenie lub są znakomitymi obserwatorami życia (osobiście biorę pod uwagę oba warianty naraz). Nie o nich jednak będzie dzisiejsza recenzja.



Czytaj dalej...

"Ja nie mam czasu czytać dziecku!"

Od razu należy się Wam sprostowanie: tytuł dzisiejszego posta nie dotyczy naszej rodziny! Zresztą stali czytelnicy dobrze o tym wiedzą, a jeśli ktoś trafił tu po raz pierwszy (WITAMY!), to teraz też posiadł ową bezcenną wiedzę :) Zdanie, będące tytułem dzisiejszego wpisu, usłyszałam od jednej znajomej mamy po tym, gdy zapytałam, czy wybierają się do zaprzyjaźnionego przedszkola na akcję czytania dzieciom. Po usłyszeniu odpowiedzi długo nie mogłam pozbierać myśli. Ja wiele rozumiem i szanuję opinie innych, ale dlaczego nadal tylu ludzi nie rozumie jak ważne jest czytanie swoim pociechom od najmłodszych lat? Dlaczego, mimo licznych tematycznie inicjatyw, tworzenia różnych grup na profilach społecznościowych i organizowania rozmaitych spotkań z książką w roli głównej, wciąż słyszę tego typu stwierdzenia? Nie ma czasu, by wieczorem, przed snem usiąść z córką/synem i zamiast gapić się w tv poczytać przez 20minut...? Żeby zachęcić takie osoby opowiem o naszym niedawnym sobotnim przedpołudniu, spędzonym w gronie rodzin, które tak jak my szanują i kochają książki!


Czytaj dalej...

Spełnione marzenia kobiety... każdej kobiety

Jesień w jabłoniowym sadzie gdzieś pod Krakowem. Możecie sobie to wyobrazić? Wiatr kołyszący liśćmi ubarwionymi we wszystkich możliwych kolorach charakterystycznych do tej pory roku. Słońce przebijające się spomiędzy koron drzew, błyszczące promienie wśród wielobarwnych kwiatów. Herbata parująca w kubku pozostawionym na przestronnym tarasie z widokiem na cudowny ogród. Mnóstwo pozytywnej energii wokół, śmiech bawiących się dzieci. Sielskie otoczenie, cisza i spokój...
W takim oto pięknym miejscu Krystyna Mirek osadziła swoją najnowszą powieść, będącą trzecią częścią sagi o rodzie Zagórskich. Wiem, że olbrzymi dom i teren wokół niego to również ogrom pracy, bo samo wszystko się przecież nie ogarnie. Jednak czytając powieść pani Krystyny możecie odpłynąć myślami i po prostu być w tym uroczym miejscu, które swoim klimatem z pewnością wywoła uśmiech na Waszej twarzy. "Spełnione marzenia" - najnowsza część serii "Jabłoniowy sad" wydana przez wydawnictwo FILIA


Czytaj dalej...

Bo któż nie lubi wierszy?

Kto z Was w dzieciństwie słyszał o Hilarym, który zgubił swoje okulary? Ja, jako okularnica z bardzo długim stażem, sama o sobie często mówię, że będę kiedyś jak ten pan z wiersza... A kto zna skład wszystkich wagoników ciągniętych przez najsłynniejszą lokomotywę literackiego świata? "Kaczkę dziwaczkę" Brzechwy zna na pamięć nawet mój trzy i pół letni siostrzeniec, co z dumą prezentuje! Uwielbiam wiersze, zarówno te klasyczne - wszystkim znane od lat, jak i te nowe, o których pisywałam również na blogu. Ten rodzaj literacki ma to do siebie, że łatwo zapada w pamięć, szybko się czyta, ma nierzadko wesołe rymy i często przekazują przy tym dzieciom ważne wartości/życiowe mądrości. Jak więc nie lubić wierszy?


Czytaj dalej...

Szybki kurs przysłów i przesądów

Ileż to razy wypowiadamy je na głos? Jak często podświadomie i mechanicznie wprost wykonujemy rytualne gesty mające nas pozornie uchronić od wszelkich nieszczęść tego świata? Mowa o przysłowiach i przesądach - dwóch dziedzinach życia, w których nasi dziadkowie/ojcowie/my sami osiągnęliśmy chyba mistrzostwo świata (w czymś przecież wypada być najlepszym, prawda?). I nie uwierzę w zapewnienia, że nigdy nie zwróciliście choć uwagi, jakiego umaszczenia jest kot przebiegający właśnie przed Waszym nosem. Albo nie odpukaliście „w niemalowane” żeby nie kusić złego licha... W jeszcze większym stopniu dotyczy to przysłów i powiedzonek. Nie ma praktycznie dnia żebyśmy nie zacytowali jakiegoś „klasyka” wywodzącego się z przebogatej tradycji naszego (i nie tylko) narodu. „Pół biedy” (acha! Sam się właśnie złapałem w zastawione sidła!) jeśli przytoczymy owe słowa zgodnie z ich formą i kontekstem. Kto oglądał polską wersję serialu „BrzydUla” ten na pewno zna pewną Wioletkę, sypiącą przysłowiami „jak z rękawiczki”... Potrafimy też z dość dużą precyzją ulokować daną sekwencję w odpowiedniej sytuacji, w której ją przywołujemy. No tak! Problem pojawia się w momencie, gdy zaczniemy się zastanawiać nad genezą danego przysłowia. Bo kto mi powie skąd wzięło się określenie „niedźwiedzia przysługa”? Albo dlaczego czasem „mamy z kimś na pieńku”? Na szczęście wystarczy poprosić o pomoc panią Renatę Piątkowską i sięgnąć po jedną z jej niezwykłych książek.


Czytaj dalej...

Kinder Party w domu - nigdy więcej!

Moi drodzy! Kto śledzi nas na FB ten wie, że nasza księżniczka świętowała niedawno swoje siódme urodziny. Nie wiem kiedy dziecko mi tak wyrosło i przestało być uroczą, nieśmiałą dziewczynką. Niestety czas mija nieubłaganie, a ja czuję, że się starzeję... Na dwa miesiące wcześniej zaczęłam rozmyślać jak by tu uczcić to jej małe święto. Na wynajmowanie placu zabaw nas zwyczajnie nie stać. Pomimo iż dla rodziców jest to zapewne nieziemsko wygodne rozwiązanie, ja za nim nie przepadam. Nie zrozumcie mnie źle kochani, ale jakby nie było: płacisz minimum trzy stówki za to, by przez dwie godziny mogły się wyszaleć obce dla Ciebie dzieciaki. Ja za te pieniądze wolałam kupić córce rower... Jednak jak wiadomo, każdy ma inne priorytety, zasobności portfela, a także warunki mieszkaniowe. 
Rok temu zorganizowaliśmy przyjęcie w domu KLIK i jakoś przetrwaliśmy, więc i teraz zdecydowaliśmy się na podobne rozwiązanie. Teraz, po fakcie, już wiem, że... NIGDY WIĘCEJ!

Czytaj dalej...

Pamiętajcie o owocach! ...talerzu i obrusie

Czy pamięć mnie zawodzi, czy przypadkiem o trenowaniu pamięci było już niejednokrotnie coś wspomniane? Nie pamiętam! Wiem natomiast, że posiadanie owej cechy w stanie „prawie jak nowa” jest bardzo pożądane. Spytajcie Zwykłą Matkę co sądzi o kondycji moich procesorów wewnątrzczaszkowych. Tak, to o czym to ja miałem...? A, już wiem! Trening czyni mistrza – porzekadło stare jak świat, ale za to wciąż aktualne jak zeszłoroczny program telewizyjny Polsatu w święta. Dlatego przy każdej możliwej sposobności należy pamięć ćwiczyć, rozwijać
 

Czytaj dalej...

Koszykówka, czyli o pewnym upadku z wysoka

Nie jest dla nikogo tajemnicą, że uwielbiam koszykówkę. A że wymagania mam w tym względzie spore, ograniczam się do najlepszej ligi świata, czyli amerykańskiej NBA. Wiem – ograniczenia upośledzają umysł i w ogóle są „be”, ale nic na to nie poradzę. Żadne rodzime koszykarskie podwórko, ani Euroliga nie są w stanie przyciągnąć mojej uwagi. Nie żebym nie próbował. To jest trochę jak z jedzeniem brukselki: polubisz albo nie. Więc brukselce podziękowałem uprzejmie i skupiłem się na najsmaczniejszym z deserów – National Basketball Association.


Czytaj dalej...

Nie pomagam córce w lekcjach

Kilka rozmów ze znajomymi mamami uświadomiło mi parę spraw. Wiadomo, że fajnie się spotkać i pogadać na tematy inne niż dzieci, przedszkole/szkoła, ale czasami się po prostu nie da. A z kim najlepiej się rozmawia o książkach, nauczycielach i zadaniach domowych? No jasne, że z inną mamą :)
Jak wiecie doskonale moja córka czyta płynnie. Książki to jej miłość. Jedna ze znajomych uświadomiła mi, że to dlatego nie spędzam z nią tyle czasu przy lekcjach, bo ona nie musi przećwiczyć w domu zadanej z elementarza czytanki. Racja. Dotarło to do mnie. Do tej pory po prostu uznawałam za normalne fakt, że czytania ćwiczyć nie musimy. Wręcz poprosiłam córkę, by nie dźwigała niepotrzebnie książki ze szkoły skoro czyta praktycznie perfekcyjnie. Jednak nie pisze tego, by się chwalić...


Czytaj dalej...

Jestem nieperfekcyjna i dobrze mi z tym!

Znacie na pewno mnóstwo poradników i "pseudo" poradników na temat macierzyństwa. Jedne są fajne i rzeczowe, inne zaś pisane przez ludzi nie mających zielonego pojęcia o byciu rodzicem (bardzo dyplomatycznie rzecz ujmując). Sama przed urodzeniem córki nie sięgałam po żadne publikacje. Stwierdziłam, że co ma być to będzie. Z pewnością nie będę idealną matką (i takę nie jestem), ale najlepiej uczyć się na własnych błędach. Oczywiste jest natomiast, że od czasu do czasu warto zasięgnąć rady kogoś doświadczonego albo po prostu wysłuchać co inni mają do powiedzenia. Jednak należy się wystrzegać tych wszystkich "cioć dobra rada", które już dawno zapomniały jak to jest być matką albo były nimi w czasach kiedy świat funkcjonował według zupełnie innych zasad. Nie wiem czy znacie blog Ani Nieperfekcyjna mama. Ja nie znałam, ale obiecuję, że to nadrobię! Do tej pory śledziłam ją tylko na instagramie... no a teraz pochłonęłam jej książkę :)


Czytaj dalej...

Tatris, czyli budujemy tatę

Ach, jak dobrze ojcem być! W szpitalnej poczekalni dyskutować z innymi tatusiami o ostatnim meczu ukochanej drużyny, podczas gdy za ścianą dzieje się cud narodzin. Tylko, czy te krzyki są naprawdę niezbędne? Trochę rozpraszają i w ogóle...  A potem z całą rodzinką wrócić do własnego M, by rozkoszować się tą niezwykłą – nową sytuacją. Byle szybko, bo za godzinę trza być „U Wiesia” żeby należycie uczcić fakt powiększenia się familii. Za zdrowie Ani... tzn. Hani, rzecz jasna! W końcu szok ostatnich wydarzeń mija pozostawiając szarą, męczącą codzienność: praca, obiad, kanapa, drzemka, telewizja, kolacja, spanie. Gdyby jeszcze dziecko tak nie hałasowało. Oszaleć wprost można...


Czytaj dalej...
Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka