Omlet i naczynie żaroodporne, czyli obiad na piątek

Jestem typem kobiety, która lubi szybkie, tanie, smaczne obiady. Lubię te tradycyjne, jak mielone w sosie koperkowym, ale nie unikam przy tym nowości. Inspiracji szukam u siostry lub na znajomych blogach. Nie lubię gotować i spędzać w kuchni więcej czasu niż to konieczne. Szybki obiad, posprzątać kuchnię i... wiać gdzie pieprz rośnie :) Zamiast sterczeć pół dnia przy garach robiąc wymyślny, dwudaniowy posiłek i może jeszcze deser, wolę np. poczytać książkę lub spędzić czas z rodziną. Ta na szczęście podziela mój brak zamiłowania do gotowania i nie ma wielkich wymagań żywieniowych.



Mój mąż to facet, którego zdecydowanie lepiej karmić niż ubierać! Nie to, że chodzi w markowych ciuchach i wyłącznie na te spogląda w sklepie. Problem polega na tym, że jest... wybredny. Koszulka musi mieć odpowiedni dekolt. Broń Boże taka z kieszonką lub kołnierzykiem (polo). Spodnie odpowiednio skrojone, najlepiej nie powycierane, choć takie są modne i dobrze w nich wygląda. Co do kolorów też ma wymagania. Jednak są to rzeczy, na które przymykam oko, albo zwyczajnie się przyzwyczaiłam i nie przeszkadza mi to. Wiem co mu kupić mimo, że czasem jest to trudniejsze do zrealizowania niż by się na pozór wydawało :)

Nie mam za to absolutnie kłopotu z tym co przygotować na obiad. Zje praktycznie wszystko co mu podam (byle było jadalne). Wierzcie mi, że takiej osobie jak ja, która z kuchni wręcz ucieka, zdecydowanie ułatwia to egzystencję! Nie wymaga rosołu i schabowego co niedziela, lubi nowości, preferuje dania "lekkie". Wkurza mnie jedynie, gdy pytam co zrobić na obiad i słyszę: "Kochanie, coś się wymyśli!". Tja... Samo się jeszcze nic nigdy nie zrobiło! 

Niby nie jesteśmy szczególnie mięsożerni i zupa na dwa dni to żadna tragedia, ale jak przyjdzie ten dzień tygodnia co to wypada pościć - nagle jest dylemat. Przecież nie nasmażę znowu naleśników (były tydzień temu). Nie zrobię jajka sadzonego, bo te były poprzednio. "Pyrki z gzikiem" i mizeria (typowy poznański przysmak) też niedawno były... Obiad na piątek, cóż więc wymyślić?

Któregoś razu słyszę jednak jasne i klarowne pytanie: "A może omlet byś zrobiła?" Pomyślicie sobie, że wyrodna ze mnie żona co to na posiłek po ciężkim dniu pracy mężowi zwykły omlet podaje. Jednak w naszej Zwykłej rodzince nic nie jest do końca takie jakim się wydaje.

Nie podam Wam konkretnego przepisu. Życzenie męża było konkretne, a rzadko się zdarza, że wymyśli coś na ten obiad, więc stanęłam prawie na głowie, by przygotować to na co ma ochotę. Sprawdziłam stan lodówki:

Brokuł - został kawałek nie wykorzystany do zupy/kremu
Papryka czerwona
Jajka - na szczęście w naszym domu zawsze obecne
Pomidorki koktajlowe - też często mamy w lodówce
Szczypiorek (tudzież inna zielenina, co kto lubi :))
Feta - też się przypadkiem znalazła
Kasza kus kus - świetnie zagęściła całość i sprawiła, że omlet był dostatecznie syty

Jak się robi omlet? Doskonale wiecie. Jak wspomniałam, u nas rzadko coś jest tak jak być powinno, a że ja nie miałam ochoty męczyć się z przekładaniem na patelni, wiec... Mam w domu naczynie żaroodporne. Takie, w którym normalni ludzie robią np. tartę, na słodko lub na ostro! Zwykła Matka jednak wlała do tego naczynia całą zawartość "omletowej mieszanki", posypała ziołami i buch do piekarnika na ok. 30-40 minut.

Mąż zajadał ze smakiem. Sama byłam zaskoczona tym jak smaczne wyszło to danie. Od razu zdradzę, że duży w tym udział słonej fety :) Nie dość, że było pyszne i syte (kasza zrobiła swoje!), to jeszcze wyglądało bardzo ciekawie. Zupełnie jak pizza. A naczynie żaroodporne w końcu się na coś przydało :)

A jak jest u Was? Kiedyś już pisałam o pomysłach na piątkowy obiad, więc o to już pytać nie będę. Teraz powiedzcie tylko: jak to z Waszymi mężami jest? Lepiej nakarmić, czy może jednak ubierać?


Więcej podobnych wpisów możecie znaleźć na stronie serwisu KobiecePorady.pl

 
Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka