Zszedłem do samego piekła...

Są miejsca, do których nie warto iść oraz sytuacje, w których raczej nie chcielibyśmy się znaleźć. Jak choćby wyjazd na popołudniowe zakupy dzień przed wigilią, sektor Legii jeśli przyjechałeś na mecz z Poznania, czy Syria. Mam taki wewnętrzny "dynks" (niektórzy mówią na to "zdrowy rozsądek" - też ładne), podpowiadający mi gdzie mogę, a dokąd nie powinienem się udawać. W większości przypadków pozwala mi on zachować nerwy na wodzy i twarz podobną do swoich zdjęć z młodości. Niestety, nie zawsze tak jest. Sami doskonale o tym wiecie, że nie da się całkowicie uniknąć nieprzyjemnych sytuacji, mrożących krew w żyłach momentów. Oby tylko było ich jak najmniej, a nasze zdrowie (fizyczne i psychiczne) przez to nie cierpiało zanadto. 


Czytaj dalej...

Koncentracja - jak pomóc dziecku

W szkole mojej córki sprawdzian goni sprawdzian. Przypominam, że nasza "Zwykła Córka" ma siedem lat i chodzi do drugiej klasy. Szkołę rozpoczęła (niestety) jako sześciolatka, na co nie mieliśmy właściwie wpływu. Inteligentna to i oczytana bestia, więc kombinowanie zaświadczeń od psychologa, by opóźnić rozpoczęcie nauki nie wchodziło w rachubę. Tak więc zaczęła naukę szybciej niż jej matka oraz ojciec... i musimy sobie z tym radzić. Póki co nie jest źle. Gdybym na nią narzekała (w kwestii nauki) popełniłabym grzech śmiertelny ;) Jednakowoż ilość materiału do opanowania i częstotliwość testów, sprawdzianów, kartkówek (zwał jak zwał - dla nas jeden diabeł) wywołuje u mnie gęsią skórkę, która nie ma czasu zniknąć. 


Czytaj dalej...

Krowie tornado i sześciokątne kafelki + KONKURS!

Różnorodność gier planszowych nadal powoduje u mnie niekontrolowane zawroty głowy. Pudła, pudełka, pudełeczka. Wszystkie z pięknymi ilustracjami i hasłami. Każdy tytuł oferuje "niezapomnianą rozrywkę", mnóstwo godzin wspaniałej zabawy. Tylko gdy przyjdzie co do czego okazuje się, że ładne opakowanie ma się nijak do zawartości. Hmmm... zupełnie jak z wyborem partnera, co nie? :)
Dzisiaj pomogę Wam dokonać tego niełatwego wyboru (mowa wciąż o grach!). Święta bowiem się zbliżają, renifery już zapisane w warsztacie na montaż "zimówek", a Święty Mikołaj czeka na kostium od krawca, bo dotychczasowy strój trzeba było znów poszerzyć o kolejny rozmiar X. Jeśli prezentem, którego poszukujecie ma być ciekawa gra dla siedmiolatki, to STOP! Usiądźcie wygodnie w fotelu i posłuchajcie co Zwykły Tata bredzi... tzn. radzi! Będzie prosto, będzie też "na bogato". W obu przypadkach czeka za to równie wciągająca zabawa. Zadbał o to Fox Games, czyli specjaliści z licencją na granie.


Czytaj dalej...

Dziecięce marzenia

Moja siedmioletnia córka nie ma konkretnej pasji. To znaczy poza ewidentną miłością do książek! Lubi różne rzeczy, często co 5 minut zmieniając zainteresowania. Tylko czytanie darzy stałym uczuciem :)  Wielokrotnie rozmawiałyśmy o tym dlaczego nie ma rodzeństwa i mimo, iż nadal o nim marzy, już nie zadręcza mnie pytaniami. Nigdy nie prosiła mnie o domowe zwierzątko. Jednak od pewnego czasu marzy o psie. Bystra z niej dziewczynka i wie, że owczarek niemiecki to duże stworzenie. Upatrzyła sobie zatem maleństwo, któremu można robić kitki na głowie - yorka. Niestety, z wielu powodów psa w domu mieć nie bardzo możemy. Jednak marzyć jej wolno, prawda?


Czytaj dalej...

Mieszkając z wrogiem

Oglądaliście kiedyś film z Julią Roberts "Sypiając z wrogiem", gdy była jeszcze piękna i młoda, a nie ponaciągana? Ja oglądałam. Dziś właśnie on zainspirował tytuł mojego wpisu. Sama treść natomiast została z życia wzięta. W rzeczonym filmie główna bohaterka, nad którą znęcał się mąż policjant, uciekła z domu. Marzyła o lepszym życiu. Jej wrogiem był jej własny mąż. Ja chcę napisać o kilku rodzajach "wrogów". O każdym z nich właściwie można by stworzyć oddzielny wpis. Być może, kiedyś...

Czytaj dalej...

Tańcząc z Bykami w latach 90'

Dzisiaj postanowiłem cofnąć się w czasie. Za cel obrałem sobie lata 90-te - czas dyskotekowych uniesień w rytmie Dr Albana i Haddawaya oraz wkraczania (w moim przypadku) w dorosłość na różnych płaszczyznach. Podczas gdy echa niedawnego sukcesu polskich piłkarzy na olimpiadzie w Barcelonie (srebrny medal w 1992r.) pobrzmiewały jeszcze w eterze i świadomości rodaków, ja rok w rok z utęsknieniem wyczekiwałem czerwca. Nie mam na myśli zakończenia roku szkolnego, choć to też był powód do radości. Chodzi o te kilka nieprzespanych czerwcowych nocy, po których każdorazowo czułem, że żyję. Podczas których wiedziałem, iż właśnie jestem świadkiem czegoś niesamowitego, nieprzeciętnego. Czegoś, co innym nie będzie dane w przyszłości doświadczyć. Godzina 3:00... włączam telewizor... ostatnia reklama... za chwilę znajoma czołówka i legendarna już zapowiedź Włodzimierza Szaranowicza: "Hej, hej! Tu NBA". Odpływam w kolejne Finały...
 
Czytaj dalej...

Łukasz Potter, czy Harry Borowik?

Świat książek ostatnio oszalał. A wszystko za sprawą jednej postaci, fikcyjnej pozwolę sobie dodać. Harry Potter - czarodziej z Hogwartu, bohater serii książek autorstwa J.K.Rowling. Stosunkowo niedawno rodzimy rynek wydawniczy przeżył prawdziwy wstrząs, kiedy przed księgarniami w całym kraju ustawiały się kosmiczne kolejki pottero-maniaków, pragnących nabyć najnowszą część przygód swojego idola chwilę po północy. I nic to, że tak naprawdę "Harry Potter i przeklęte dziecko" jest rozpisaną sztuką teatralną (z wszystkimi didaskaliami itp.), a autorem nie jest nawet wspomniana powyżej pisarka. Liczy się marka... i ogromna kampania promocyjna, dzięki której można w dzisiejszym świecie sprzedać dosłownie wszystko włącznie z powietrzem w puszce i piaskiem z plaży. Nie zrozumcie mnie źle - sam bardzo lubię książki z serii o Potterze i z pewnością sięgnę, choć z mniejszym entuzjazmem, po wspomnianą najnowszą pseudo-powieść. Rzecz w tym, że oprócz rozreklamowanych i wyciśniętych medialnie niczym cytryna książkowych hitów (które nierzadko okazują się kitem), literatura ma do zaoferowania całe mnóstwo wspaniałych, wartościowych tytułów, nie odbiegających jakością od swoich sławniejszych braci. Ba! Nie trzeba nawet daleko szukać, by znaleźć bohatera na miarę Harry'ego Pottera (rym niezamierzony!). Dzięki wydawnictwu BIS odkryłem, że nasz polski czarodziej nazywa się Łukasz Borowik i właśnie wpakował się w nie lada przygodę...


Czytaj dalej...

Omlet i naczynie żaroodporne, czyli obiad na piątek

Jestem typem kobiety, która lubi szybkie, tanie, smaczne obiady. Lubię te tradycyjne, jak mielone w sosie koperkowym, ale nie unikam przy tym nowości. Inspiracji szukam u siostry lub na znajomych blogach. Nie lubię gotować i spędzać w kuchni więcej czasu niż to konieczne. Szybki obiad, posprzątać kuchnię i... wiać gdzie pieprz rośnie :) Zamiast sterczeć pół dnia przy garach robiąc wymyślny, dwudaniowy posiłek i może jeszcze deser, wolę np. poczytać książkę lub spędzić czas z rodziną. Ta na szczęście podziela mój brak zamiłowania do gotowania i nie ma wielkich wymagań żywieniowych.



Czytaj dalej...

Rekonwalescencja na wesoło, czyli Krzysztof Pyzia i Neo-nówka

"Zrób kabaret, po prostu zrób kabaret
To takie proste, choć przecież takie stare..."

Ta sztandarowa piosenka legendarnego kabaretu "Potem" (choć tak naprawę została wcześniej popełniona w Lublinie przez grupę "Nieznani Sprawcy"), doskonale oddaje obecną sytuację na naszym rodzimym podwórku kabaretowo-rozrywkowym. Niestety, nie jest to komplement. Co rusz mass media atakują nas kolejnymi festiwalami, kabaretonami, stand-upami, cyklami satyrycznymi. Później przy każdej okazji raczą powtórkami powyższych imprez, by po jakimś czasie zaskoczyć widzów... kolejnymi powtórkami tychże powtórek. Nowi wykonawcy, o nazwach przekraczających nieraz poziom pojmowania świata przeciętnego Kowalskiego, wyrastają jak grzyby po deszczu. Tylko co z jakością merytoryczną owych "(po)tworów"? Tu już nie jest tak kolorowo. Kiczowate, niejednokrotnie wulgarne i bazujące na podstawowych instynktach skecze są nie tyle śmieszne ile po prostu żałosne. Ale skoro jest popyt, musi być też i podaż...



Czytaj dalej...

Krew, blizna i borowanie, czyli Zwykły weekend

Mówi się, że nieszczęścia chodzą parami. Otóż niekoniecznie. W przypadku Zwykłej Rodzinki los zawsze daje nam kartę rabatową i promocję "3 w cenie 2". Z drugiej strony pojęcie "nieszczęścia" można interpretować różnie, w zależności od poziomu empatii, statusu społecznego, czy też wewnętrznego ukształtowania materii zwanej duszą. Dla naszej księżniczki na przykład zarobiony "szlaban" na oglądanie bajek (znów jakże niesłusznie i pochopnie dany przez sadystów zwanych potocznie rodzicami), to katastrofa równa walnięciu Titanica w górę lodową. Odłączcie Zwykłej Matce internet w trakcie pracy przy blogu, a zrozumiecie czym jest growling (czyli taki sposób "śpiewania"). Aż kwiatki na parapecie tracą chęć do fotosyntezy...


Czytaj dalej...

Gdzie diabeł nie może tam Matkę pośle!

Łęczyca - piękne miasteczko w województwie łódzkim. Nigdy wcześniej tam nie byłam, bo zawsze jakoś tak nie po drodze. Znałam tylko fikcyjną postać diabła Boruty oraz z filmu "Kiler" kojarzyłam niejakiego Cześka - naczelnika tamtejszego więzienia :) Jednak tym razem było coś, co mnie zmotywowało by tam zawitać! Kolejna szansa na poznanie całkiem nowych dziewczyn - blogerek. Wiecie przecież jak bardzo to lubię. Ten rok zresztą był dla mnie dość obfitujący w wydarzenia blogerskie. Z każdego spotkania wracałam wzbogacona o zupełnie odmienne wrażenia oraz z notesem zapełnionym nowymi imionami :) Na Blogowy Szał Mam organizowany przez Paulinę z bloga LADYMAMI nie dostałam się jednak ot tak!


Czytaj dalej...

Prosty przepis na kłopoty

Znacie powiedzenie: "przez żołądek do serca"?. Myślę, że doskonale wiecie o czym mowa i nie raz być może się do tego stosowaliście :) Ja natomiast, z racji tego, że nie mam problemu z wykarmieniem męża (mało wymagający gość w tym względzie!), posiadam z kolei doświadczenie w innej dziedzinie. Zdecydowanie wiem i przekonałam się wielokrotnie na własnej skórze, że na stres najlepiej działa na mnie czekolada! Oczywiście stosuję również inne sposoby na uspokojenie, gdyż inaczej nawet wersja XXL przestała by mnie dotyczyć. Mimo to czekolada, dobre ciasto, czy inne pyszności ogólnie poprawiają nastrój i powodują, że kłopoty trochę się kurczą w naszych oczach. Dziś podam Wam więc kilka przykładów na posiłki, które ratują w trudnych chwilach.


Czytaj dalej...

Polskie, złote...zmęczenie, czyli zmiana czasu

Dziś będzie krótko. Wiem, wiem. Tyle razy Wam to obiecywałam, a potem okazywało się, że  w trakcie pisania milion myśli wpadało do głowy. W konsekwencji tego przelewałam je na wirtualny papier. Wychodziło ostatecznie tak, że tekst wcale nie był wiele krótszy niż zwykle. Ale teraz będzie inaczej. Nie chcę narzekać. Po prostu stwierdzę parę faktów.

Czytaj dalej...
Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka