Drogie mamy, my nic nie musimy!

Te z Was, które śledzą me losy na FB doskonale wiedzą, że plaga chorobowa znowu zaatakowała nasze domostwo. Po tym jak na przełomie roku córka walczyła z ospą, a na początku ferii z katarem, (ja wówczas zmagałam się z zatokami), tym razem dopadła nas jakaś zmutowana odmiana grypy. U młodej początkowo była lekka temperatura, chrypa i ból gardła, ale z czasem doszedł też ból ucha. Efekt: kolejny tydzień siedzenia w domu.
Co gorsza, dopadło i matkę... Znowu. Niestety od czasu porodu moja odporność jest na poziomie podłogi i łapie wszystko co przyniesie moja uczennica :( Skończyło się na tym, że pomimo dnia spędzonego w łóżku i serwowania sobie różnych witamin oraz rozgrzewających specyfików przeciwko grypie, wylądowałam u lekarza. Miałam zawroty głowy i było mi słabo. W nocy spałam w polarowym poranniku i nie rozgrzała mnie nawet gorąca herbata. Wyrok mógł być tylko jeden: antybiotyk. Do tego kolejny dzień leżenia plackiem.. masakra!
 Nie będę jednak opisywać dokładnie moich objawów choroby. Post jest o tym czego my, kochane mamy, NIE MUSIMY, gdy dopadnie nas jakakolwiek "zaraza"!

Otóż nie musimy:
  • wyglądać i pachnieć olśniewająco - jeśli dopadły Was dreszcze takie, że w nocy śpicie w polarowym poranniku, o 1:00 pijecie kubek gorącej herbaty i nadal jest Wam zimno, rano budzicie się zlane potem, a włosy wołają o pomstę do nieba, dajcie sobie spokój. Dres, a nawet pidżama i szlafrok to Wasi najlepsi przyjaciele. Nie mam tu oczywiście na myśli seksownej koszulki, a grubą pidżamę zalegającą do tej pory na dnie szafy. Wierzcie mi, że koronki Was nie rozgrzeją! Włosy niestety przepocone od dręczącej gorączki też ciężko umyć, gdy masz zawroty głowy i ciężko się pochylić nad wanną, by doprowadzić je do ładu!
  • zabawiać dziecka -  moja córka już dużo czyta samodzielnie, ale czasem prosi bym to ja jej poczytała. Jednak nie ma nic gorszego dla Twojego obolałego gardła niż czytanie na głos. Jeśli zaś chodzi o wspólne kolorowanie, czy układanie puzzli to też odpada, bo gdy tylko schylisz głowę w dół to albo poleci z nosa wodospad albo rozsadzi Ci ją ból zatok. Dziecku nic nie będzie jeśli większą niż zwykle część czasu pozwolisz mu oglądać bajki.
  • ogarniać mieszkania -  daj sobie spokój już na wstępie! Nawet jeśli po podłodze gonią się "kotki", a z kosza na pranie się wysypuje - przymknij na to oczy i skup się na zdrowieniu.
  • stać przy garach -  gotowanie obiadu na trzęsących się nogach to zbyt męczące zadanie. Zwłaszcza, że rodzina chorująca solidarnie z Tobą nie ma apetytu, więc i tak nie ruszy tego co dla nich przygotujesz. Nic nikomu nie będzie jeśli jednego dnia do wrzątku wrzucisz kupne pierogi albo zamówisz pizzę.
  •  mieć humoru -  tak kochana mamo, masz prawo nie uśmiechać się od rana do wieczora. Nie musisz tryskać optymizmem, gdy Twój mózg zalewa fala zielonego paskudztwa.
  • pilnować lekcji dziecka -  jeśli choruje dziecko i nie chodzi do szkoły, a Tobie pot spływa z czoła - daj sobie i jemu odpocząć, nabrać sił! Wiem, że często nadgonienie zaległości szkolnych jest ponad siły twojej pociechy, ale w czasie choroby umysł dziecka (choć nie tylko jego) nie funkcjonuje prawidłowo!
  •  przestrzegać diety - jeśli aktualnie jesteś na diecie - odpuść ją sobie. Kiedy jesteś chora Twój organizm potrzebuje więcej energii, by dojść do zdrowia, więc pilnowanie kalorii w tym czasie mija się z celem. Osłabiłabyś tylko jeszcze bardziej swoje ciało.
  •  mieć wyrzutów sumienia - no tego Ci absolutnie nie wolno! Jeśli Ty nie wyzdrowiejesz i nie odzyskasz sił, to dopiero będzie klęska! Więc nie miej wyrzutów sumienia, że leżysz w łóżku, gdy w całym mieszkaniu panuje chaos. Co rodzina z Ciebie będzie miała jeśli osłabiona zabierzesz się za sprzątanie? Efekt będzie taki, że wydłużysz swój czas powrotu do zdrowia.
 Pewnie mogłabym tu wymieniać dalej bez końca i zapewne każda z Was dorzuciłaby też parę rzeczy od siebie, ale po co pisać eseje kilometrowej długości? Kto to będzie czytał skoro, wiem po sobie, w czasie choroby nawet mi się laptopa nie chciało otworzyć, a książka zaszła kurzem?
Pamiętaj o tym, by pozwolić dać sobie pomóc. Nawet jeśli mąż nie do końca wszystko ogarnie. Jeśli z gotową listą zakupów wyruszy do sklepu, a i tak pięćset razy do Ciebie zadzwoni ze sklepu albo połowy produktów nie przywiezie :)
Ja wiem, że nikt lepiej niż my nie ogarnie rzeczywistości, ale nie róbmy tego za wszelką cenę. 
To co MUSIMY zrobić, to wrócić szybko do zdrowia oraz pełni sił, by móc dalej dbać jak zawsze o naszą rodzinę :) Każdej z Was życzę zdrówka, bo wiem, że panuje ogólny pogrom! Życzę też takich mężów jakiego ja mam, który gotowy jest wziąć dzień wolnego, by pozwolić zonie zregenerować siły :)
Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka