Doskonale wiecie, że nie robię postanowień noworocznych. Nie podsumowuję też roku minionego. Jak zwykle, Zwykła Matka idzie pod prąd, a nie wraz z nim. Dlatego u progu Nowego Roku, zamiast snuć przemyślenia o tym co planuję i o czym marzę, napisałam dla Was recenzję książki, którą ostatnio przeczytałam. Córka jest na nią mentalnie za mała, ja z kolei trochę za stara... Ale wiecie co? Wiek (bardziej moje latka) nie miał tu większego znaczenia. Zaraz zdradzę dlaczego.
Zwykła Matka - to ja!
Jestem mamą od nieco ponad siedmiu lat. Długo na to czekałam. W efekcie wielu starań, leków i wizyt u lekarzy, a także wydanych pieniędzy i zszarganych nerwów, szczęśliwie zostałam mamą cudownej królewny (choć ostatnio coraz częściej rogi jej wyskakują!). 03.10.2009 - Moje życie od tego dnia zmieniło się totalnie, ale o tym wie każda mama. Ojciec zresztą też. Przecież i życie mężczyzny ulega w tym momencie przewartościowaniu. Jednak to, czy zmiana okaże się drastyczna, bolesna, czy też całkiem przyjemna, zależy tylko i wyłącznie od nas. Ja jestem Zwykłą Matką...
Świąteczne porządki... Wyluzuj :)
Niemal wszędzie na blogach świąteczne tematy. Choinki, ręcznie robione kartki. Są też przepisy na pierniki, miliony pomysłów na prezenty - całkiem przydatne teksty. Jednym słowem: istne szaleństwo. Z drugiej jednak strony wpadam od czasu do czasu na sympatyczne teksty o świętach w tzw. wersji "slow". Jak to wygląda u mnie? Ja nie szaleję! Może byłoby inaczej gdybyśmy mieszkali sami i miałabym do przygotowania całą kolację wigilijną? Nie, chyba jednak nic by to nie zmieniło. Wiecie dlaczego? W czym tkwi sekret tego, by nie szaleć? Wspólne przygotowania!
Olesiejuk dla najmłodszych i nie tylko
To, że znajdziecie u nas sporo książek wiecie nie od dziś. W okresie przedświątecznym jest ich zazwyczaj jeszcze więcej, gdyż chcemy Wam podsunąć ciekawe tytuły jako ewentualną opcję prezentu pod choinkę. Mimo, że większość z Was już pewnie upominki świąteczne ma kupione i zapakowane, pokażę dziś jeszcze kilka nowości. Tym razem od Wydawnictwa Olesiejuk. Pamiętajcie, że książka jest zawsze dobrym pomysłem na prezent. I nie ma znaczenia czy to święta, urodziny, czy ot tak - po prostu miły gest :)
Etykiety:
Beatrix Potter
,
kącik recenzencki
,
książki dla dzieci
,
książki dla najmłodszych
,
Mity Greckie
,
Opowiadania na Boże Narodzenie
,
wydawnictwo Olesiejuk
Ho! Ho! Ho...lerne prezenty!
W jednym
z niedawnych wpisów wspomniałem, że być może naskrobię kilka słów dotyczących
prezentowo-świątecznego szaleństwa. "Być może" przeistoczyło się dość
szybko w "raczej tak", a po zapoznaniu się z pewną książką osiągnęło znienacka
poziom "z pewnością". Nie będzie to jednak poradnik z cyklu: "Co
kupić ukochanej (lub wręcz przeciwnie) osobie pod choinkę?". Nie
znajdziecie tu linków do ciekawych ofert, promocji, wyprzedaży świątecznych
gadżetów. Ci, którzy odwiedzają i czytają nasz blog wiedzą, że Zwykły Tata nie
lubi schematów i nieraz spogląda na świat z ukosa lub z lekką ironią. Jak
będzie tym razem? Przekonajcie się sami...
Taki duży, taki mały może Noem być, czyli Zwierzaki na pokład
Mam ogromny
mętlik w głowie. Po prostu przestaję ogarniać tych wszystkich reklam, haseł i tzw.
PR-u przedświątecznego. Gdzie się nie obrócę, jakikolwiek kanał TV nie włączę,
wszędzie natykam się na kolejne bloki reklamowe, których długość zaczniemy
zaraz liczyć w latach świetlnych. Okazuje się w nich, że właściwie każdy
przedmiot może być "tym wymarzonym, jedynym w swoim rodzaju"
prezentem. Wciskają nam kit za kitem, byśmy dnia następnego w te pędy pognali
do najbliższego kompleksu handlowego by bez kompleksów, że nas nie stać,
zakupili ten wspaniały przecudny produkt.
Niskie ciśnienie-jak sobie poradzić?
Z natury jestem tzw. niskociśnieniowcem. Wartości 100/60 to dla mnie normalne zjawisko i nie odczuwam tego w żaden niezwykły sposób. Natomiast jeśli dolna wartość spada do, powiedzmy 45 - wówczas robi się niewesoło. Moja babcia z kolei ma problem z nadciśnieniem i wiem, że jest to bardzo niebezpieczna dolegliwość. Odkąd pamiętam zawsze brała leki, które by je obniżały. Podniesienie zbyt niskich wartości ciśnienia tętniczego krwi nie jest takie proste. Jak więc sobie pomóc?
Jak, dlaczego, skąd? Czyli pytania dzieci
Jakiś czas temu podczas kąpieli z opcją mycia włosów (czyli czynność, której córka nie lubi), moja jedynaczka zadała mi takie oto pytanie: "Dlaczego włosy gdy są mokre to ciemnieją?". No i Matka, niby po studiach, niby wykształcona, a na prostym pytaniu się zająknęła. Też macie tak? Pozornie proste pytania sprawiają zwykle najwięcej kłopotu przez co człowiek główkuje lub ostatecznie (jak mąż nie poratuje) szuka odpowiedzi u wujka google. Ale koniec z tą udręką! Mam bowiem dla Was ratunek. Konkretniej ja wraz z Prószyński i S-ka 😊
Być "TĄ TRZECIĄ"
Jeśli nigdy nie stałaś z boku patrząc jak inni się śmieją, bawią i nawzajem wspierają, jesteś szczęściarą. Jeśli tak było, to nie wiesz jednak co czuje ta, która zawsze jest TĄ TRZECIĄ! Nie wiesz co to znaczy czuć się jak przysłowiowe "piąte koło u wozu" lub "na doczepkę". Nie wiesz jak to jest czuć się niepotrzebną albo potrzebną z kolei tylko wtedy, gdy tej drugiej nie ma w pobliżu. Nie wiesz jak to jest być "zastępstwem". I dobrze, że nie wiesz! Nie życzę tego NIKOMU! Bo wierzcie mi, że trzy to zawsze o jednego za dużo 😢
Pomysł na prezent dla kobiety i dziecka
Świat zaczyna szaleć. W radiu rozbrzmiewają świąteczne piosenki, które i Wam codziennie serwuję na FB :) Ludzie planują, robią listy zakupów. Burza mózgów odnośnie tego co i komu kupić pod choinkę, no bo przecież nie to samo co rok temu, prawda? Choć znam takich co na każde święta obdarowują innych tym samym podarkiem co rok wcześniej...
We wrześniu miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu Blogowy Szał Mam, o którym pisałam Wam TUTAJ. Organizatorka mocno się postarała, by poza ciekawymi warsztatami, każda z nas wróciła do domu z workiem upominków. Ja dziś pokaże Wam co podarowali nam sponsorzy i co może stać się dla Was inspiracją apropo gwiazdkowych prezentów :)
Bajkowe święta - Trolle, Elena z Avaloru, Vaiana i Star Wars
Z pewnością Wasze dzieci lubią bajki. Nie uwierzę, że ich nie oglądają w TV :) Moja córka ogląda - zawsze oglądała. Oczywiście wszystko to odbywa się pod moim i męża czujnym okiem. Zawsze były to więc kolorowe, edukacyjne bajki z pozytywnym przesłaniem. Chociaż ostatnio nasza jedynaczka przerzuciła się na... Ninjago! Tak, dobrze rozumiecie: dziewczynka, lat 7 uwielbiająca Ninjago. Idąc dalej tym torem, klocki również woli w wersji dla chłopców niż te różowe. Tak już ma :)
Pozycja obowiązkowa na święta
Zaczął się grudzień. A wraz z nim lokomotywa zwana "przedświątecznymi zakupami". Tak naprawdę szał wydawania pieniędzy trwa cały rok (tu promocja, tam wyprzedaż), ale jakoś szczególnie chętni jesteśmy do sypnięcia groszem właśnie w ostatnich tygodniach astronomicznej jesieni. Wiadomo - prezenty. Któż nie chce zostać obdarowany kolejną parą skarpet, plastikowym pistoletem produkcji wiadomej, czy też bielizną, którą zjemy przy pierwszej nadarzającej się... okazji? ;) Właśnie! Dobór odpowiedniego prezentu nie jest sprawą prostą. Zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci. Nie chcę dziś jednak się wymądrzać. Stworzę może niedługo oddzielny wpis dotykający "problemu" prezentowych szaleństw - wówczas sobie poużywam :)
Zszedłem do samego piekła...
Są miejsca, do których nie warto iść oraz sytuacje, w których raczej nie chcielibyśmy się znaleźć. Jak choćby wyjazd na popołudniowe zakupy dzień przed wigilią, sektor Legii jeśli przyjechałeś na mecz z Poznania, czy Syria. Mam taki wewnętrzny "dynks" (niektórzy mówią na to "zdrowy rozsądek" - też ładne), podpowiadający mi gdzie mogę, a dokąd nie powinienem się udawać. W większości przypadków pozwala mi on zachować nerwy na wodzy i twarz podobną do swoich zdjęć z młodości. Niestety, nie zawsze tak jest. Sami doskonale o tym wiecie, że nie da się całkowicie uniknąć nieprzyjemnych sytuacji, mrożących krew w żyłach momentów. Oby tylko było ich jak najmniej, a nasze zdrowie (fizyczne i psychiczne) przez to nie cierpiało zanadto.
Koncentracja - jak pomóc dziecku
W szkole mojej córki sprawdzian goni sprawdzian. Przypominam, że nasza "Zwykła Córka" ma siedem lat i chodzi do drugiej klasy. Szkołę rozpoczęła (niestety) jako sześciolatka, na co nie mieliśmy właściwie wpływu. Inteligentna to i oczytana bestia, więc kombinowanie zaświadczeń od psychologa, by opóźnić rozpoczęcie nauki nie wchodziło w rachubę. Tak więc zaczęła naukę szybciej niż jej matka oraz ojciec... i musimy sobie z tym radzić. Póki co nie jest źle. Gdybym na nią narzekała (w kwestii nauki) popełniłabym grzech śmiertelny ;) Jednakowoż ilość materiału do opanowania i częstotliwość testów, sprawdzianów, kartkówek (zwał jak zwał - dla nas jeden diabeł) wywołuje u mnie gęsią skórkę, która nie ma czasu zniknąć.
Krowie tornado i sześciokątne kafelki + KONKURS!
Różnorodność gier planszowych nadal powoduje u mnie niekontrolowane zawroty głowy. Pudła, pudełka, pudełeczka. Wszystkie z pięknymi ilustracjami i hasłami. Każdy tytuł oferuje "niezapomnianą rozrywkę", mnóstwo godzin wspaniałej zabawy. Tylko gdy przyjdzie co do czego okazuje się, że ładne opakowanie ma się nijak do zawartości. Hmmm... zupełnie jak z wyborem partnera, co nie? :)
Dzisiaj pomogę Wam dokonać tego niełatwego wyboru (mowa wciąż o grach!). Święta bowiem się zbliżają, renifery już zapisane w warsztacie na montaż "zimówek", a Święty Mikołaj czeka na kostium od krawca, bo dotychczasowy strój trzeba było znów poszerzyć o kolejny rozmiar X. Jeśli prezentem, którego poszukujecie ma być ciekawa gra dla siedmiolatki, to STOP! Usiądźcie wygodnie w fotelu i posłuchajcie co Zwykły Tata bredzi... tzn. radzi! Będzie prosto, będzie też "na bogato". W obu przypadkach czeka za to równie wciągająca zabawa. Zadbał o to Fox Games, czyli specjaliści z licencją na granie.
Etykiety:
foxgames
,
gra dla cierpliwych
,
gra dla siedmiolatki
,
gra od 7 lat
,
Hexx
,
kącik recenzencki
,
konkurs
,
pomysł na prezent
,
Tornado Ellie
,
urodziny bloga
Dziecięce marzenia
Moja siedmioletnia córka nie ma konkretnej pasji. To znaczy poza ewidentną miłością do książek! Lubi różne rzeczy, często co 5 minut zmieniając zainteresowania. Tylko czytanie darzy stałym uczuciem :) Wielokrotnie rozmawiałyśmy o tym dlaczego nie ma rodzeństwa i mimo, iż nadal o nim marzy, już nie zadręcza mnie pytaniami. Nigdy nie prosiła mnie o domowe zwierzątko. Jednak od pewnego czasu marzy o psie. Bystra z niej dziewczynka i wie, że owczarek niemiecki to duże stworzenie. Upatrzyła sobie zatem maleństwo, któremu można robić kitki na głowie - yorka. Niestety, z wielu powodów psa w domu mieć nie bardzo możemy. Jednak marzyć jej wolno, prawda?
Etykiety:
dziecięce marzenia
,
Holly Webb
,
kącik recenzencki
,
Mój mały pupil
,
O chłopcu który pływał z piraniami
,
Zaopiekuj się mną
,
Zielona Sowa
Mieszkając z wrogiem
Oglądaliście kiedyś film z Julią Roberts "Sypiając z wrogiem", gdy była jeszcze piękna i młoda, a nie ponaciągana? Ja oglądałam. Dziś właśnie on zainspirował tytuł mojego wpisu. Sama treść natomiast została z życia wzięta. W rzeczonym filmie główna bohaterka, nad którą znęcał się mąż policjant, uciekła z domu. Marzyła o lepszym życiu. Jej wrogiem był jej własny mąż. Ja chcę napisać o kilku rodzajach "wrogów". O każdym z nich właściwie można by stworzyć oddzielny wpis. Być może, kiedyś...
Tańcząc z Bykami w latach 90'
Dzisiaj postanowiłem cofnąć się w czasie. Za cel obrałem sobie lata 90-te - czas dyskotekowych uniesień w rytmie Dr Albana i Haddawaya oraz wkraczania (w moim przypadku) w dorosłość na różnych płaszczyznach. Podczas gdy echa niedawnego sukcesu polskich piłkarzy na olimpiadzie w Barcelonie (srebrny medal w 1992r.) pobrzmiewały jeszcze w eterze i świadomości rodaków, ja rok w rok z utęsknieniem wyczekiwałem czerwca. Nie mam na myśli zakończenia roku szkolnego, choć to też był powód do radości. Chodzi o te kilka nieprzespanych czerwcowych nocy, po których każdorazowo czułem, że żyję. Podczas których wiedziałem, iż właśnie jestem świadkiem czegoś niesamowitego, nieprzeciętnego. Czegoś, co innym nie będzie dane w przyszłości doświadczyć. Godzina 3:00... włączam telewizor... ostatnia reklama... za chwilę znajoma czołówka i legendarna już zapowiedź Włodzimierza Szaranowicza: "Hej, hej! Tu NBA". Odpływam w kolejne Finały...
Łukasz Potter, czy Harry Borowik?
Świat książek ostatnio oszalał. A wszystko za sprawą jednej postaci, fikcyjnej pozwolę sobie dodać. Harry Potter - czarodziej z Hogwartu, bohater serii książek autorstwa J.K.Rowling. Stosunkowo niedawno rodzimy rynek wydawniczy przeżył prawdziwy wstrząs, kiedy przed księgarniami w całym kraju ustawiały się kosmiczne kolejki pottero-maniaków, pragnących nabyć najnowszą część przygód swojego idola chwilę po północy. I nic to, że tak naprawdę "Harry Potter i przeklęte dziecko" jest rozpisaną sztuką teatralną (z wszystkimi didaskaliami itp.), a autorem nie jest nawet wspomniana powyżej pisarka. Liczy się marka... i ogromna kampania promocyjna, dzięki której można w dzisiejszym świecie sprzedać dosłownie wszystko włącznie z powietrzem w puszce i piaskiem z plaży. Nie zrozumcie mnie źle - sam bardzo lubię książki z serii o Potterze i z pewnością sięgnę, choć z mniejszym entuzjazmem, po wspomnianą najnowszą pseudo-powieść. Rzecz w tym, że oprócz rozreklamowanych i wyciśniętych medialnie niczym cytryna książkowych hitów (które nierzadko okazują się kitem), literatura ma do zaoferowania całe mnóstwo wspaniałych, wartościowych tytułów, nie odbiegających jakością od swoich sławniejszych braci. Ba! Nie trzeba nawet daleko szukać, by znaleźć bohatera na miarę Harry'ego Pottera (rym niezamierzony!). Dzięki wydawnictwu BIS odkryłem, że nasz polski czarodziej nazywa się Łukasz Borowik i właśnie wpakował się w nie lada przygodę...
Omlet i naczynie żaroodporne, czyli obiad na piątek
Jestem typem kobiety, która lubi szybkie, tanie, smaczne obiady. Lubię te tradycyjne, jak mielone w sosie koperkowym, ale nie unikam przy tym nowości. Inspiracji szukam u siostry lub na znajomych blogach. Nie lubię gotować i spędzać w kuchni więcej czasu niż to konieczne. Szybki obiad, posprzątać kuchnię i... wiać gdzie pieprz rośnie :) Zamiast sterczeć pół dnia przy garach robiąc wymyślny, dwudaniowy posiłek i może jeszcze deser, wolę np. poczytać książkę lub spędzić czas z rodziną. Ta na szczęście podziela mój brak zamiłowania do gotowania i nie ma wielkich wymagań żywieniowych.
Rekonwalescencja na wesoło, czyli Krzysztof Pyzia i Neo-nówka
"Zrób kabaret, po prostu zrób kabaret
To takie proste, choć przecież takie stare..."
To takie proste, choć przecież takie stare..."
Ta sztandarowa piosenka legendarnego kabaretu "Potem" (choć tak naprawę została wcześniej popełniona w Lublinie przez grupę "Nieznani Sprawcy"), doskonale oddaje obecną sytuację na naszym rodzimym podwórku kabaretowo-rozrywkowym. Niestety, nie jest to komplement. Co rusz mass media atakują nas kolejnymi festiwalami, kabaretonami, stand-upami, cyklami satyrycznymi. Później przy każdej okazji raczą powtórkami powyższych imprez, by po jakimś czasie zaskoczyć widzów... kolejnymi powtórkami tychże powtórek. Nowi wykonawcy, o nazwach przekraczających nieraz poziom pojmowania świata przeciętnego Kowalskiego, wyrastają jak grzyby po deszczu. Tylko co z jakością merytoryczną owych "(po)tworów"? Tu już nie jest tak kolorowo. Kiczowate, niejednokrotnie wulgarne i bazujące na podstawowych instynktach skecze są nie tyle śmieszne ile po prostu żałosne. Ale skoro jest popyt, musi być też i podaż...
Etykiety:
biografie
,
kabaret
,
kącik recenzencki
,
Krzysztof Pyzia
,
Michał Gawliński
,
Neo-nówka
,
Radosław Bielecki
,
Roman Żurek
,
wydawnictwo Prószyński i S-ka
Krew, blizna i borowanie, czyli Zwykły weekend
Mówi
się, że nieszczęścia chodzą parami. Otóż niekoniecznie. W przypadku Zwykłej Rodzinki
los zawsze daje nam kartę rabatową i promocję "3 w cenie 2". Z drugiej
strony pojęcie "nieszczęścia" można interpretować różnie, w
zależności od poziomu empatii, statusu społecznego, czy też wewnętrznego
ukształtowania materii zwanej duszą. Dla naszej księżniczki na przykład zarobiony
"szlaban" na oglądanie bajek (znów jakże niesłusznie i pochopnie dany
przez sadystów zwanych potocznie rodzicami), to katastrofa równa walnięciu
Titanica w górę lodową. Odłączcie Zwykłej Matce internet w trakcie pracy przy
blogu, a zrozumiecie czym jest growling (czyli taki sposób "śpiewania").
Aż kwiatki na parapecie tracą chęć do fotosyntezy...
Gdzie diabeł nie może tam Matkę pośle!
Łęczyca - piękne miasteczko w województwie łódzkim. Nigdy wcześniej tam nie byłam, bo zawsze jakoś tak nie po drodze. Znałam tylko fikcyjną postać diabła Boruty oraz z filmu "Kiler" kojarzyłam niejakiego Cześka - naczelnika tamtejszego więzienia :) Jednak tym razem było coś, co mnie zmotywowało by tam zawitać! Kolejna szansa na poznanie całkiem nowych dziewczyn - blogerek. Wiecie przecież jak bardzo to lubię. Ten rok zresztą był dla mnie dość obfitujący w wydarzenia blogerskie. Z każdego spotkania wracałam wzbogacona o zupełnie odmienne wrażenia oraz z notesem zapełnionym nowymi imionami :) Na Blogowy Szał Mam organizowany przez Paulinę z bloga LADYMAMI nie dostałam się jednak ot tak!
Etykiety:
Blogowy Szał Mam
,
dekostacja
,
Łęczyca
,
nasze wycieczki
,
Sławomir Gdak
,
spotkanie blogerskie
,
spotkanie mam
,
weekend
,
wychodne dla mamy
Prosty przepis na kłopoty
Znacie powiedzenie: "przez żołądek do serca"?. Myślę, że doskonale wiecie o czym mowa i nie raz być może się do tego stosowaliście :) Ja natomiast, z racji tego, że nie mam problemu z wykarmieniem męża (mało wymagający gość w tym względzie!), posiadam z kolei doświadczenie w innej dziedzinie. Zdecydowanie wiem i przekonałam się wielokrotnie na własnej skórze, że na stres najlepiej działa na mnie czekolada! Oczywiście stosuję również inne sposoby na uspokojenie, gdyż inaczej nawet wersja XXL przestała by mnie dotyczyć. Mimo to czekolada, dobre ciasto, czy inne pyszności ogólnie poprawiają nastrój i powodują, że kłopoty trochę się kurczą w naszych oczach. Dziś podam Wam więc kilka przykładów na posiłki, które ratują w trudnych chwilach.
Etykiety:
kącik recenzencki
,
książki dla dzieci
,
przepisy dla dzieci
,
przepisy Tappiego Marcin Mortka
,
Przepyszne opowiadania
,
Szepczący Las
,
Zielona Sowa
Polskie, złote...zmęczenie, czyli zmiana czasu
Dziś będzie krótko. Wiem, wiem. Tyle razy Wam to obiecywałam, a potem okazywało się, że w trakcie pisania milion myśli wpadało do głowy. W konsekwencji tego przelewałam je na wirtualny papier. Wychodziło ostatecznie tak, że tekst wcale nie był wiele krótszy niż zwykle. Ale teraz będzie inaczej. Nie chcę narzekać. Po prostu stwierdzę parę faktów.
Nie lubię tej książki, czyli "ale szok!"
Budzisz
się każdego ranka, gdy wszyscy jeszcze smacznie śpią. Ha! Masz szczęście, że w
ogóle udało Ci się przymknąć oko po wczorajszym dniu pełnym papierkowej roboty,
narad, spotkań, pertraktacii. A potem dla odreagowania trzeba było zrobić małe
zakupy (jakiś Rolex, czy inny Gucci), wykwintna kolacja w restauracji, może szybki
"skok w bok" z poznaną przypadkiem damą. Zwlekasz się z łóżka, krótki
prysznic, kawa. Wybiegasz z penthouse'a, bo już jesteś spóźniony. Oszklony
wieżowiec, trzydzieste piętro, winda, biuro. Od progu widzisz szefa, który
wzrokiem nie uznającym sprzeciwu zaprasza Cię do gabinetu. Czas to pieniądz, a
Ty masz je dla niego zarabiać... Witamy w korporacji!
Niechciana szóstka, czyli Grzybobranie
Zastanawia Was pewnie ten podchwytliwy tytuł. Bo któż by nie chciał trafić "szóstki' np. w lotka? Już widzę ten las rąk w górze, łącznie z moją :) Szczyt marzeń... Jednak nie wszystkie niestety się spełniają. Nawet, gdy gramy z dzieckiem w jakąś planszówkę, marzymy o wyrzuceniu sześciu kropeczek na kostce, gdyż to one przyspieszą naszą drogę do mety. Dziś jednak chcę Wam pokazać wspaniałą grę, w której uzyskanie największej liczby oczek jest wielce niewskazane! Jest to idealna gra dla czterolatków.
Etykiety:
gra dla czterolatków
,
Grajmy!
,
Granna
,
gry dla dzieci
,
gry od 4lat
,
Grzybobranie
,
idziemy na grzyby
,
kącik recenzencki
,
planszówki
,
wyprawa do lasu
Szanujmy siebie nawzajem!
Dzisiejszy tekst powstaje pod wpływem chwili - dosłownie. Jestem wzburzona, pełna różnych emocji (głównie negatywnych) i mam ochotę wyrzucić z siebie parę rzeczy. Może kogoś to wkurzy, może ktoś pokiwa głową ze zrozumieniem i przyzna mi rację (oby tych było mimo wszystko więcej!). Trudno! Ja już tak mam, że piszę oraz mówię co myślę.
Ostatnio dość często bywam na spotkaniach blogerskich organizowanych w różnych miejscach, okolicznościach i czasie. Opowiem Wam zatem o moich odczuciach... Ale pamiętajcie - nie piszę tu o wszystkich, tekst ma charakter ogólny stąd nie będę podawać konkretnych przykładów oraz nazwisk. Nie zjedzcie mnie zatem żywcem. Ostatecznie chociaż solidnie przyprawcie i podpieczcie :) Osobiście mam to szczęście, że otaczają mnie tzw. dobre dusze. Takie, które chętnie pomogą, wytłumaczą, podadzą rękę w potrzebie. Takich dziewczyn w najbliższym blogerskim otoczeniu życzę każdej piszącej :)
Einstein vs Edison - nauka na wesoło
Nigdy bym nie pomyślała, że książka, w której aż kipi od naukowych sformułowań i słów trudnych do przeczytania przez kilkulatka, może się tak spodobać. I to zarówno małemu czytelnikowi, jak i rodzicowi. Po zapoznaniu się z ofertą wydawnictwa Wilga byłam bardzo ciekawa serii o młodocianym naukowcu. Sięgamy z córką po coraz to "grubsze" tytuły o różnej tematyce, a Franek Einstein nas po prostu zaintrygował. Nie sądziłam, że chemia, biologia, czy nawet fizyka mogą okazać się dla młodych czytelników interesujące, a przy tym bardzo zabawne. Seria książek o Franku i jego przyjaciołach jest na to doskonałym dowodem!
Etykiety:
co to jest energia
,
Franek Einstein
,
jak zbudowane jest oko
,
Jon Scieszka
,
kącik recenzencki
,
książki dla ośmiolatka
,
książki edukacyjne
,
mały naukowiec
,
wydawnictwo Wilga
Pistolet i róża, czyli ciężki żywot rockmana - Duff McKagan
"A więc chcesz być
supergwiazdą rocka?
I żyć jak król?
Wielka chata, pięć samochodów,
kredyt zaciągnięty.
Wchodzisz do tego świata
Nie ufaj nikomu, musisz patrzeć
za siebie bez przerwy"
Powyższy
cytat, zaczerpnięty z kawałka Cypress Hill "Rock Superstar", chodził
mi po głowie odkąd tylko zagłębiłem się w pewnej lekturze. Swoją drogą, co za
ironia, że o "urokach" rock&rolowego życia tak trafnie potrafią
opowiadać raperzy. Widać też mają bogate doświadczenie lub są znakomitymi
obserwatorami życia (osobiście biorę pod uwagę oba warianty naraz). Nie o nich
jednak będzie dzisiejsza recenzja.
Etykiety:
autobiografia
,
drugs
,
Duff McKagan
,
guns n' roses
,
kącik recenzencki
,
książki taty
,
paradise city
,
rock and roll
,
rockman
,
SQN
"Ja nie mam czasu czytać dziecku!"
Od razu należy się Wam sprostowanie: tytuł dzisiejszego posta nie dotyczy naszej rodziny! Zresztą stali czytelnicy dobrze o tym wiedzą, a jeśli ktoś trafił tu po raz pierwszy (WITAMY!), to teraz też posiadł ową bezcenną wiedzę :) Zdanie, będące tytułem dzisiejszego wpisu, usłyszałam od jednej znajomej mamy po tym, gdy zapytałam, czy wybierają się do zaprzyjaźnionego przedszkola na akcję czytania dzieciom. Po usłyszeniu odpowiedzi długo nie mogłam pozbierać myśli. Ja wiele rozumiem i szanuję opinie innych, ale dlaczego nadal tylu ludzi nie rozumie jak ważne jest czytanie swoim pociechom od najmłodszych lat? Dlaczego, mimo licznych tematycznie inicjatyw, tworzenia różnych grup na profilach społecznościowych i organizowania rozmaitych spotkań z książką w roli głównej, wciąż słyszę tego typu stwierdzenia? Nie ma czasu, by wieczorem, przed snem usiąść z córką/synem i zamiast gapić się w tv poczytać przez 20minut...? Żeby zachęcić takie osoby opowiem o naszym niedawnym sobotnim przedpołudniu, spędzonym w gronie rodzin, które tak jak my szanują i kochają książki!
Etykiety:
cała polska czyta dzieciom
,
co daje czytanie
,
czytajmy dzieciom
,
Danuta Zawadzka
,
po co czytać dzieciom
,
rodzinne czytanie
,
spotkane autorskie
,
Tomek Nowaczyk
Spełnione marzenia kobiety... każdej kobiety
Jesień w jabłoniowym sadzie gdzieś pod Krakowem. Możecie sobie to wyobrazić? Wiatr kołyszący liśćmi ubarwionymi we wszystkich możliwych kolorach charakterystycznych do tej pory roku. Słońce przebijające się spomiędzy koron drzew, błyszczące promienie wśród wielobarwnych kwiatów. Herbata parująca w kubku pozostawionym na przestronnym tarasie z widokiem na cudowny ogród. Mnóstwo pozytywnej energii wokół, śmiech bawiących się dzieci. Sielskie otoczenie, cisza i spokój...
W takim oto pięknym miejscu Krystyna Mirek osadziła swoją najnowszą powieść, będącą trzecią częścią sagi o rodzie Zagórskich. Wiem, że olbrzymi dom i teren wokół niego to również ogrom pracy, bo samo wszystko się przecież nie ogarnie. Jednak czytając powieść pani Krystyny możecie odpłynąć myślami i po prostu być w tym uroczym miejscu, które swoim klimatem z pewnością wywoła uśmiech na Waszej twarzy. "Spełnione marzenia" - najnowsza część serii "Jabłoniowy sad" wydana przez wydawnictwo FILIA.
W takim oto pięknym miejscu Krystyna Mirek osadziła swoją najnowszą powieść, będącą trzecią częścią sagi o rodzie Zagórskich. Wiem, że olbrzymi dom i teren wokół niego to również ogrom pracy, bo samo wszystko się przecież nie ogarnie. Jednak czytając powieść pani Krystyny możecie odpłynąć myślami i po prostu być w tym uroczym miejscu, które swoim klimatem z pewnością wywoła uśmiech na Waszej twarzy. "Spełnione marzenia" - najnowsza część serii "Jabłoniowy sad" wydana przez wydawnictwo FILIA.
Etykiety:
Jabłoniowy sad
,
kącik recenzencki
,
Krystyna Mirek
,
książki mamci
,
literatura dla kobiet
,
Ona czyta
,
powieść dla kobiet
,
saga rodu Zagórskich
,
Spełnione marzenia
,
wydawnictwo FILIA
Bo któż nie lubi wierszy?
Kto z Was w dzieciństwie słyszał o Hilarym, który zgubił swoje okulary? Ja, jako okularnica z bardzo długim stażem, sama o sobie często mówię, że będę kiedyś jak ten pan z wiersza... A kto zna skład wszystkich wagoników ciągniętych przez najsłynniejszą lokomotywę literackiego świata? "Kaczkę dziwaczkę" Brzechwy zna na pamięć nawet mój trzy i pół letni siostrzeniec, co z dumą prezentuje! Uwielbiam wiersze, zarówno te klasyczne - wszystkim znane od lat, jak i te nowe, o których pisywałam również na blogu. Ten rodzaj literacki ma to do siebie, że łatwo zapada w pamięć, szybko się czyta, ma nierzadko wesołe rymy i często przekazują przy tym dzieciom ważne wartości/życiowe mądrości. Jak więc nie lubić wierszy?
Szybki kurs przysłów i przesądów
Ileż to
razy wypowiadamy je na głos? Jak często podświadomie i mechanicznie wprost
wykonujemy rytualne gesty mające nas pozornie uchronić od wszelkich nieszczęść
tego świata? Mowa o przysłowiach i przesądach - dwóch dziedzinach życia, w
których nasi dziadkowie/ojcowie/my sami osiągnęliśmy chyba mistrzostwo świata
(w czymś przecież wypada być najlepszym, prawda?). I nie uwierzę w zapewnienia,
że nigdy nie zwróciliście choć uwagi, jakiego umaszczenia jest kot
przebiegający właśnie przed Waszym nosem. Albo nie odpukaliście „w niemalowane”
żeby nie kusić złego licha... W jeszcze większym stopniu dotyczy to przysłów i
powiedzonek. Nie ma praktycznie dnia żebyśmy nie zacytowali jakiegoś „klasyka”
wywodzącego się z przebogatej tradycji naszego (i nie tylko) narodu. „Pół biedy”
(acha! Sam się właśnie złapałem w zastawione sidła!) jeśli przytoczymy owe
słowa zgodnie z ich formą i kontekstem. Kto oglądał polską wersję serialu
„BrzydUla” ten na pewno zna pewną Wioletkę, sypiącą przysłowiami „jak z rękawiczki”...
Potrafimy też z dość dużą precyzją ulokować daną sekwencję w odpowiedniej
sytuacji, w której ją przywołujemy. No tak! Problem pojawia się w momencie, gdy
zaczniemy się zastanawiać nad genezą danego przysłowia. Bo kto mi powie skąd
wzięło się określenie „niedźwiedzia przysługa”? Albo dlaczego czasem „mamy z
kimś na pieńku”? Na szczęście wystarczy poprosić o pomoc panią Renatę
Piątkowską i sięgnąć po jedną z jej niezwykłych książek.
Etykiety:
"Mądra głowa zna przysłowia"
,
"Szczęście śpi na lewym boku"
,
Edward Lutczyn
,
geneza przysłów
,
kącik recenzencki
,
przesądy
,
przysłowia
,
Renata Piątkowska
,
wydawnictwo BIS
,
znaczenie przesądów
Kinder Party w domu - nigdy więcej!
Moi drodzy! Kto śledzi nas na FB ten wie, że nasza księżniczka świętowała niedawno swoje siódme urodziny. Nie wiem kiedy dziecko mi tak wyrosło i przestało być uroczą, nieśmiałą dziewczynką. Niestety czas mija nieubłaganie, a ja czuję, że się starzeję... Na dwa miesiące wcześniej zaczęłam rozmyślać jak by tu uczcić to jej małe święto. Na wynajmowanie placu zabaw nas zwyczajnie nie stać. Pomimo iż dla rodziców jest to zapewne nieziemsko wygodne rozwiązanie, ja za nim nie przepadam. Nie zrozumcie mnie źle kochani, ale jakby nie było: płacisz minimum trzy stówki za to, by przez dwie godziny mogły się wyszaleć obce dla Ciebie dzieciaki. Ja za te pieniądze wolałam kupić córce rower... Jednak jak wiadomo, każdy ma inne priorytety, zasobności portfela, a także warunki mieszkaniowe.
Rok temu zorganizowaliśmy przyjęcie w domu KLIK i jakoś przetrwaliśmy, więc i teraz zdecydowaliśmy się na podobne rozwiązanie. Teraz, po fakcie, już wiem, że... NIGDY WIĘCEJ!
Pamiętajcie o owocach! ...talerzu i obrusie
Czy
pamięć mnie zawodzi, czy przypadkiem o trenowaniu pamięci było już niejednokrotnie
coś wspomniane? Nie pamiętam! Wiem natomiast, że posiadanie owej cechy w stanie
„prawie jak nowa” jest bardzo pożądane. Spytajcie Zwykłą Matkę co sądzi o
kondycji moich procesorów wewnątrzczaszkowych. Tak, to o czym to ja miałem...?
A, już wiem! Trening czyni mistrza – porzekadło stare jak świat, ale za to wciąż
aktualne jak zeszłoroczny program telewizyjny Polsatu w święta. Dlatego przy
każdej możliwej sposobności należy pamięć ćwiczyć, rozwijać.
Etykiety:
gra dla dzieci
,
gra od 7 lat
,
gra pamięciowa
,
Grajmy!
,
kącik recenzencki
,
memory
,
owocowy zawrót głowy
,
truskawka
,
wydawnictwo G3
Koszykówka, czyli o pewnym upadku z wysoka
Nie
jest dla nikogo tajemnicą, że uwielbiam koszykówkę. A że wymagania mam w tym
względzie spore, ograniczam się do najlepszej ligi świata, czyli amerykańskiej
NBA. Wiem – ograniczenia upośledzają umysł i w ogóle są „be”, ale nic na to nie
poradzę. Żadne rodzime koszykarskie podwórko, ani Euroliga nie są w stanie przyciągnąć
mojej uwagi. Nie żebym nie próbował. To jest trochę jak z jedzeniem brukselki:
polubisz albo nie. Więc brukselce podziękowałem uprzejmie i skupiłem się na najsmaczniejszym
z deserów – National Basketball Association.
Nie pomagam córce w lekcjach
Kilka rozmów ze znajomymi mamami uświadomiło mi parę spraw. Wiadomo, że fajnie się spotkać i pogadać na tematy inne niż dzieci, przedszkole/szkoła, ale czasami się po prostu nie da. A z kim najlepiej się rozmawia o książkach, nauczycielach i zadaniach domowych? No jasne, że z inną mamą :)
Jak wiecie doskonale moja córka czyta płynnie. Książki to jej miłość. Jedna ze znajomych uświadomiła mi, że to dlatego nie spędzam z nią tyle czasu przy lekcjach, bo ona nie musi przećwiczyć w domu zadanej z elementarza czytanki. Racja. Dotarło to do mnie. Do tej pory po prostu uznawałam za normalne fakt, że czytania ćwiczyć nie musimy. Wręcz poprosiłam córkę, by nie dźwigała niepotrzebnie książki ze szkoły skoro czyta praktycznie perfekcyjnie. Jednak nie pisze tego, by się chwalić...
Jestem nieperfekcyjna i dobrze mi z tym!
Znacie na pewno mnóstwo poradników i "pseudo" poradników na temat macierzyństwa. Jedne są fajne i rzeczowe, inne zaś pisane przez ludzi nie mających zielonego pojęcia o byciu rodzicem (bardzo dyplomatycznie rzecz ujmując). Sama przed urodzeniem córki nie sięgałam po żadne publikacje. Stwierdziłam, że co ma być to będzie. Z pewnością nie będę idealną matką (i takę nie jestem), ale najlepiej uczyć się na własnych błędach. Oczywiste jest natomiast, że od czasu do czasu warto zasięgnąć rady kogoś doświadczonego albo po prostu wysłuchać co inni mają do powiedzenia. Jednak należy się wystrzegać tych wszystkich "cioć dobra rada", które już dawno zapomniały jak to jest być matką albo były nimi w czasach kiedy świat funkcjonował według zupełnie innych zasad. Nie wiem czy znacie blog Ani Nieperfekcyjna mama. Ja nie znałam, ale obiecuję, że to nadrobię! Do tej pory śledziłam ją tylko na instagramie... no a teraz pochłonęłam jej książkę :)
Etykiety:
Anna Dydzik
,
antyporadnik dla mam
,
być mamą
,
czytam.pl
,
kącik recenzencki
,
mama nieidealna
,
nieperfekcyjna mama
,
wydawnictwo muza
,
zawód - mama
Tatris, czyli budujemy tatę
Ach,
jak dobrze ojcem być! W szpitalnej poczekalni dyskutować z innymi tatusiami o
ostatnim meczu ukochanej drużyny, podczas gdy za ścianą dzieje się cud
narodzin. Tylko, czy te krzyki są naprawdę niezbędne? Trochę rozpraszają i w
ogóle... A potem z całą rodzinką wrócić
do własnego M, by rozkoszować się tą niezwykłą – nową sytuacją. Byle szybko, bo
za godzinę trza być „U Wiesia” żeby należycie uczcić fakt powiększenia się
familii. Za zdrowie Ani... tzn. Hani, rzecz jasna! W końcu szok ostatnich
wydarzeń mija pozostawiając szarą, męczącą codzienność: praca, obiad, kanapa,
drzemka, telewizja, kolacja, spanie. Gdyby jeszcze dziecko tak nie hałasowało.
Oszaleć wprost można...
Etykiety:
być dobrym ojcem
,
emocje
,
felietony
,
jak być tatą
,
kącik recenzencki
,
książka dla tatusiów
,
relacja córka-ojciec
,
rodzicielstwo
,
tacierzyństwo
,
Tata w budowie
,
Tomasz Bułhak
,
wydawnictwo Albatros
Jesienne metamorfozy z farbami Magnat
Kto powiedział, że jakiekolwiek zmiany najlepiej wprowadzać w czyn na wiosnę? Mam tu na myśli ingerencję zarówno w swój wygląd, zachowanie, sposób życia, ale także i zmiany zachodzących w domu. Ot tak, fizycznie, materialnie, wizualnie. Pół roku temu przeprowadziliśmy malowanie pokoju córki. Właściwie całości dokonał zamówiony malarz, gdyż okazało się, że nie wystarczy zwykłe odświeżenie ścian nowa farbą. O tym nieoczekiwanym remoncie pokoju naszej księżniczki, dość drastycznym dla naszych portfeli, pisałam TUTAJ. Po półrocznym spoglądaniu na śliczny odnowiony pokoik i jego lśniące ściany, uznałam, że nasze królestwo wygląda przy nim... mówiąc bardzo dyplomatycznie: "fatalnie"! Jestem z gatunku tych, co to nie usiedzą na miejscu jeśli coś wprost kłuje mnie w oczy, jest niezrobione lub niedokończone. Dzięki mamuś! To po Tobie odziedziczyłam bycie "w gorącej wodzie kąpaną"! Dziś zatem mogę już Wam pokazać i pochwalić się tym, czego dokonaliśmy w pierwszych dniach tegorocznej jesień - tym razem bez pomocy fachowca. Uwaga! W tym poście będzie dużo zdjęć. Ale to właśnie one najlepiej oddadzą metamorfozę jaka się u nas dokonała, a nie moja "paplanina", więc... :)
Etykiety:
bursztynowa komnata
,
farby
,
farby ceramiczne
,
jak zmienić pokój
,
jesienna metamorfoza
,
kącik recenzencki
,
Magnat
,
malowanie pokoju
,
metamorfoza pokoju
,
nowy pokój
,
odświeżanie drewna
,
remont
,
Vidaron
O klejnocie, który nie błyszczy
„Witajcie
w mojej bajce. Hmmm... Dla Was to tylko świat wyczarowany na kartach powieści,
ale dla mnie jest to namacalna przestrzeń, w której przyszło żyć mnie, mojej
rodzinie, przyjaciołom no i wrogom niestety również. Nic tu nie jest oczywiste,
czy też normalne (z Waszego punktu widzenia). Okrutna, krwawa historia tego
miejsca niewątpliwie odcisnęła dotkliwie swe piętno. Wszechobecne zagrożenia
jak choroby, plagi, łowcy niewolników, czy wojny spowodowały, że nasza
społeczność odizolowała się niemal całkowicie od świata zewnętrznego. Nie było
to bardzo trudne zadanie, gdyż żyjemy na półwyspie, w mieście o przewrotnej
nazwie... Klejnot. Ja nazywam się Złotka Roth i będę tu dziś Waszym
przewodnikiem. Chodźcie za mną!
Etykiety:
Foksal
,
kącik recenzencki
,
książki dla młodzieży
,
literatura fantasy
,
Miasto kłamstw
,
Muzeum złodziei
,
Opiekunowie tajemnic
,
Ścieżka bestii
,
wydawnictwo Wilga
Babski wypad na...mecz :)
Plany planami, a życie... życiem. Wiecie pewnie dobrze jak to jest. My przekonaliśmy się w minionym tygodniu o tym fakcie doskonale. Można planować, układać grafik, a codzienność i tak wszystko zweryfikuje wedle własnego "widzi misie". Zwykły Tata miał planowany zabieg. Wiązało się to z jego krótkim pobytem na oddziale szpitalnym. Jednak inna niedogodność zdrowotna pokrzyżowała nasz rozkład tego tygodnia przez co wiele rzeczy uległo zmianie. Z racji tego, że Taty miało nie być, a w międzyczasie dostałam propozycję wyjazdu na mecz poznańskiego klubu piłkarskiego, postanowiłam wybrać się z córką sama. Taki babski wypad na niedzielny mecz Lecha z Arką Gdynia.
Etykiety:
babski wypad
,
czas z córką
,
klub absolwenta
,
Lech Poznań-Arka Gdynia
,
matka z córką
,
mecz Lecha
,
nasze wycieczki
,
stadion w Poznaniu
,
weekend
Ciasteczkowe kraby, czyli Tata na fali
-Cześć!
Nazywam się Zwykły Tata i jestem uzależniony od gier Fox Games
- Cześć
Zwy-kły Ta-to!
- Zaczęło
się dość niewinnie, na marcowych Targach Książek dla dzieci i młodzieży w
Poznaniu. Już wtedy zauważyłem coś niepokojącego w swoim zachowaniu. Najpierw
przy stoisku wydawcy zbaraniałem widząc „Owce na wypasie”, by w chwilę potem
ślinić się jak jakiś umarlak przed pudełkiem z „Atakiem Zombie”. Ostatecznie obszedłem
się jednak smakiem i przezwyciężyłem ogarniające me ciało słabości. Aż w maju
zawitaliśmy do Warszawy... Kolejne targi i kolejne spotkanie z podstępnym
lisem. No i tym razem wpadłem jak „śliwka w kompot”. Dwie dawki gier, które
wówczas zaaplikowałem wystarczyło, by wpaść w kosmiczny wręcz ciąg. Jak ja
wytrzymałem do września na takiej dawce? Do dziś się zastanawiam. W końcu jednak
nadszedł dzień, gdy w progu mego domu pojawił się miły pan z jeszcze milszym
pakunkiem w ręku...
Etykiety:
ciatseczkowe potworki
,
czas z dzieckiem
,
foxgames
,
gra karciana
,
Grajmy!
,
gry dla dzieci
,
gry niekomputerowe
,
gry od 8lat
,
gry od lat 5
,
kącik recenzencki
,
kraby na fali
,
rodzinne rozgrywki
Nie wstydź się!
Niepłodność jest choroba naszych czasów. Chorobą cywilizacyjną, a mimo to wciąż będącą tematem tabu. I o ile my-kobiety jeszcze potrafimy jeszcze o tym rozmawiać, to nasi mężczyźni już niekoniecznie. Bywa, że wręcz zabraniają o tym mówić, zwłaszcza JEŚLI sprawa dotyczy bezpośrednio ich samych! No bo ilu znacie facetów, którzy chętnie poddają się badaniom na płodność nie kryjąc się z tym faktem? Otóż to: niewielu. Spośród nich zaś tylko nieliczni poddają się badaniom całkowicie dobrowolnie, bez proszenia i długiego namawiania. Z drugiej strony patrząc - ilu mężczyzn ma z tym kłopot? Mniej niż kobiet. Aczkolwiek nie jest to problem, który ich w ogóle nie dotyka. Wręcz przeciwnie. I o tym, moi drodzy, chcę Wam dziś napisać. Mało się mówi o niepłodności męskiej,a to ogromny błąd!
Etykiety:
#nieplodnosciNieWidac
,
badania dla mężczyzn
,
InviMed
,
jakość plemników
,
leczenie niepłodności
,
męska niepłodność
,
męski wstyd
,
przyczyny męskiej niepłodności
Piękna na jesień, czyli jakich kosmetyków ostatnio używam
Nie jestem specjalistką w sprawach kosmetyków. Skoro się na tym nie znam, to nie lubię o tym pisać. Jednak ostatnimi czasy uczestniczyłam w kilku spotkaniach blogerskich, a na nich wśród licznych upominków bardzo często znajdowały się kosmetyki właśnie. Nie lubię też zmieniać stosowanych i sprawdzonych przeze mnie kremów, czy szamponów... Ale skoro trochę się tego w domu nazbierało to uznałam, że warto spróbować. Po co wydawać pieniądze w sklepie jeśli w domu pełna torba różnych cudeniek leży?
Etykiety:
balsamy
,
Bielenda
,
dbajmy o siebie
,
jaki krem do rąk
,
kosmetyki
,
kremy
,
Oillan
,
piękna na jesień
,
szampony
,
Wax
,
zadbana mama
,
Ziaja
Dla małych dziewczynek i "łobuziaków" różnorakich
Nie mamy w domu żadnego zwierzątka. Kiedyś mieszkał z nami owczarek niemiecki należący do teściów, ale właściwie była (bo to suczka) cały czas trzymana w kojcu na ogrodzie, tak więc córka miała z nią niewielki kontakt. Marzy o małym piesku, który spałby pod jej łóżkiem... Kotów zaś nie lubi, w przeciwieństwie do jej przyjaciółki, która na ich punkcie ma faktycznie... "kota" :) Jednak córce nie przeszkadza fakt w tym, by czytać książki o "dachowcach". Jest taka seria z okładkami słodkimi niczym sami bohaterowie tych publikacji, w których córka dosłownie się zakochała. W domu był spór o to, że ona sama chce je czytać, a ja przecież też musiałam poznać ich treść, żeby wiedzieć co Wam o nich później napisać. Skończyło się na tym, że ja młodej przeczytałam jedną część, a wszystkie pozostałe "zaliczyła" samodzielnie. Z racji tego, że czyta na głos, nie ominęła mnie jednakże ich treść :)
Etykiety:
DreamWorks
,
kącik recenzencki
,
Klub Kociaków Słodziaków
,
Król Julian i przyjaciele
,
książki dla siedmiolatki
,
Księga żartów
,
Niech żyje król Julian
,
Nowy dom Imbirka
,
Papilon
,
Sekret Trufelka
Blogowa fala, czyli kierunek: morze
Spotkań miałam w te wakacje całkiem sporo. Poznałam mnóstwo świetnych ludzi i to mnie mocno cieszy. Nigdy nie myślałam, że wirtualne znajomości mogą przenieść się autentycznie na prawdziwe życie :) Poszerzanie horyzontów to jedno z moich ulubionych działań. Poza tym, jak ja to mówię: "pomagaj kiedy i komu tylko możesz, bo nigdy nie wiesz kiedy tobie przyda się jego pomoc".
Jest to jeden z powodów, dla których zapisuję się na różne spotkania blogerskie. Tym razem było to "Może nad morze" zorganizowane przez Monikę z bloga Konfabula i Milenę z bloga Cytryniaki.
Z historią za pan brat
Edukacja poprzez zabawę? Wiadomo nie od dziś, że to najlepszy, najłatwiejszy, a przede wszystkim najprzyjemniejszy sposób na przyswajanie wiedzy przez nasze dzieci. Który maluch lubi "ślęczeć" nad książkami i "zakuwać" zadany materiał? Ja tego nie lubiłam więc i nie będę zmuszać mojej córki do podobnych działań. Na szczęście dziś na rynku wydawniczym mamy sporo propozycji oraz rozwiązań na przyjemną naukę np. języków obcych, matematyki, czy też historii. Przyznam szczerze, że tego ostatniego przedmiotu wybitnie nie lubiłam. Ci wszyscy królowie, daty bitew do zapamiętania... Www! Okazuje się jednak, że obecnie o danym temacie można czytać coraz ciekawsze książki, grać w fajne gry albo... kolorować! Tak, tak! Poprzez kolorowanie też można się czegoś nauczyć. Czego? A np. tego kim był Zawisza Czarny, kiedy była bitwa pod Płowcami, jak zmieniały się polskie granice albo jakie zamki w naszym kraju warto poznać/odwiedzić.
Etykiety:
historia do kolorowania
,
Historia Polski
,
kącik recenzencki
,
kolorowanie
,
kolorowanki
,
nauka przez zabawę
,
pokoloruj historię
,
wydawnictwo Olesiejuk
,
Zamki w Polsce
Obfity kosz piknikowy, czyli ActiveBlog na bogato
Pod koniec sierpnia braliśmy udział w rodzinnym spotkaniu blogerskim Active Blog w Nowym Gierałtowie, o czym pisałam tutaj KLIK. Wspaniałe towarzystwo blogerek i ich rodzin, piękna pogoda, pieczone w ognisku ziemniaczki, totalna integracja i w dodatku moje urodziny przypadające w owym czasie :) Wiecie zapewne, że na takich spotkaniach ważni są też sponsorzy, którzy pomagają to wszystko zorganizować. Bez nich byłoby krucho, zarówno z miejscem noclegowym, jak i z organizacją wszelkich rozrywek. Mimo, że dla nas najważniejsze jest/było spotkanie oraz możliwość porozmawiania "na żywo" z innymi piszącymi mamami, to zawsze miło jest człowiekowi, gdy dodatkowo zostaje on czymś obdarowany.
foto by yakie fayne
Etykiety:
akcja charytatywna
,
bezinteresowność
,
czas z rodziną
,
integracja
,
nasze wycieczki
,
pomoc dla Sandry
,
sponsorzy
,
spotkanie blogerskie
,
spotkanie mam
,
weekend
Rymowanki Pani F.
Pisałam Wam stosunkowo niedawno, że najlepszą recenzją dla książki jest opinia dziecka, któremu się ją czyta. Względnie jego chęć przeczytania danej publikacji zaraz po tym, gdy sami dobrniemy do ostatniej strony. Tak było u nas w przypadku kolejnej cudownej książki autorstwa pani Agnieszki Frączek, wydanej przez BIS. Wiersze pani F. są w naszym domu czytane bardzo chętnie zarówno przez dorosłych domowników, jak i przez naszą drugoklasistkę. Poprzednim razem z przyjemnością zrecenzowałam "Chichopotama" KLIK, którego dodatkowym atutem była dołączona do książki płyta CD. Tym razem musi Wam wystarczyć sama książka, choć obiecuję, że nie odczujecie braku owego gadżetu!
Etykiety:
Agnieszka Frączek
,
córka czyta
,
czas z dzieckiem
,
czytanie dzieciom
,
czytanie to wyzwanie
,
słoń na hulajnodze
,
wiersze dla dzieci
,
wydawnictwo BIS
Kolorowym krokiem w nowy rok szkolny
Nie jestem matką idealną. Nie mam idealnego dziecka. Nie odżywiamy się tylko i wyłącznie zdrowo i "eko". Nie robimy wszystkiego w zgodzie z "normami" propagowanymi przez wiele blogów parentingowych. Nie jestem mamą kreatywną. Pozwalam dziecku oglądać bajki, grać na tablecie i spędzam czas z córką wykorzystując gotowe materiały oraz pomysły. Nie przepadam za pracami plastycznymi i tego typu kreatywną zabawą. Nie robiłam tego jako dziecko, więc nie zmuszę się do tego ponieważ sama mam teraz córkę. Jednak od zawsze uwielbiam kolorować i młoda podziela tę moją pasję. Widać to z resztą na blogu. Jest to jeden ze sposobów spędzania mojego czasu z córką. Kolorujemy razem i bardzo to lubimy. Pisaki, kredki, nie ma znaczenia. Iza podkrada mi moje mandale, a ja jej najlepsze kredki. Jestem wybredna i nie każde kredki mi odpowiadają! Jedna z niewielu rzeczy jaką kojarzę z dzieciństwa to małe pudełko kolorowych Bambino firmy St Majewski. Przez tyle lat zmieniały się tylko opakowania, ale jakość wciąż ta sama, czyli najlepsza!
Etykiety:
bambino
,
czas z dzieckiem
,
farby plakatowe
,
kącik recenzencki
,
kolorowanie
,
kredki bambino
,
plastelina
,
st. majewski
,
zabawy plastyczne
Babaryba fajna chyba
Od samego dzisiaj ranka myśl mnie naszła niespodziana
By inaczej coś przedstawić, stąd recenzja rymowana
Znacie dobrze moi mili wydawnictwo Babaryba
Książki mają niebanalne i poczytne bardzo chyba
Czas już jakiś nieodległy wpis mogliście tu przeczytać
O książeczkach dla maluszków; coś Wam w głowie może świta?
Etykiety:
czytanie dzieciom
,
czytanie to wyzwanie
,
Gęby dzioby i nochale
,
kącik recenzencki
,
Przygody z Książką
,
Superzwierzaki
,
wydawnictwo Babaryba
,
Złamałem trąbę
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)