Plamy - zmora każdej mamy

Która z Nas nie dostaje szału jak dziecko wraca z przedszkola z nowym nabytkiem na całkiem nowej bluzeczce? No może nie od razu szału, ale miłe to nie jest, czyż nie? Spotkało mnie to niejednokrotnie. Plamy różnego rodzaju : od kredek, poprzez farby, pisaki, takie od kompotu czy trawy. Wiadomo, że najlepiej zaprać wszelkie plamy na świeżo. Jednak nie zawsze mamy taką możliwość. Na rynku jest obszerna oferta odplamiaczy. Niestety niektóre albo tych plam w rzeczywistości nie usuwają albo działają tylko na te świeże, albo zwyczajnie niszczą tkaninę! Pewnego dnia wpadła mi w ręce książka mojej teściowej. Bardzo stara (książka, nie teściowa!). Kilka sposobów w niej zapisanych Wam dziś podsunę :) Oto jakie w niej zawarto sposoby na plamy!


Czytaj dalej...

Lepszy dzień

Pisałam już Wam jakiś czas temu o "gorszych dniach", np TUTAJTUTAJ . Gorszych ze względu na zachowanie mojej jedynaczki......
Dziś będzie wręcz odwrotnie, a przez to bardziej optymistycznie :)
Wczorajszy dzień mogę bowiem śmiało zaliczyć do tych zdecydowanie LEPSZYCH!! 
W przedszkolu grupa  Izy miała występ dla Klubu Seniorów z naszej okolicy. Podobne przedstawienie  pokazali swoim babciom i dziadkom w minionym tygodniu, a wczoraj tym dziadkom obojga płci, których wnuki zdecydowanie już wyrosły z okresu przedszkolnego :) Ja tam byłam, kawkę piłam i całość (jak zwykle!) uwieczniłam :)


Przyznam, że nie wiem czy to właśnie ten występ wprawił córkę w tak dobry nastrój czy przyczyniły się do tego inne czynniki. Gdybym tylko poznała przyczynę tych "lepszych" dni.....oj byłoby idealnie :) Pisałam już niejednokrotnie o tym, że Iza nie potrafi się sama bawić i strasznie szybko się nudzi. Cóż, wczoraj udowodniła, że  "chcieć to móc"!
Po powrocie z przedszkola, owszem, wyłudziła godzinną bajkę na DVD, dzięki czemu mogłam przynajmniej zasiąść do segregowania fotek zrobionych na przedstawieniu, a mężuś mógł trochę poczytać.
Bajka się skończyła, a ja zaryzykowałam i rzuciłam córce dwie propozycje : rysowanie/kolorowanie albo jej poczytam książkę. Wybrała trzecią opcję, jaką była gra z dziadkami w karty - super!
Wróciła po pół godzinie i zabrała się za rysowanie. Co do niej niepodobne - zajęło jej to ponad 45 minut! A oto co stworzyła w tym jakże cennym dla rodziców czasie :



Zerkaliśmy z mężem po sobie, rzucając bezgłośne pytania w stylu : 
"Gdzie Nasza córka?"
"O co tu chodzi?"
"Jak długo to potrwa i dlaczego nie jest tak częściej?"
Zbliżał się wieczór. Córka kiedy jest zmęczona zazwyczaj pokazuje swoje drugie - znacznie mroczniejsze oblicze! :) Jednak nie tym razem. Zrobiła wszystko o co ja poprosiliśmy bez piśnięcia i ani jednego focha! Jeszcze jakby tego było mało, to kiedy chciała coś od taty nie było standardowego piszczenia tylko grzeczne : "tatusiu wybacz, że ci przeszkadzam, ale...."
No sami przyznajcie : anioł nie dziecko, co nie?! Wiem, że nie potrwa to długo. Nie może być na okrągło idealnie i słodko. W końcu pojawią się kiepskie momenty....
Jednak, póki co, cieszę się tym wczorajszym popołudniem i miło je wspominam, Córka udowodniła, że jak chce to potrafi oraz , że mimo zmienności nastrojów  ma w sobie "dobrego ducha", którego tak bardzo z mężem lubimy :)
Życzę Wam wszystkim i sobie samej jak najwięcej takich chwil :)

Czytaj dalej...

Moje recenzje książek dla dzieci

Dziś postanowiłam podzielić się z Wami moimi opiniami na temat niektórych książek dla dzieci. Dużo wraz z mężem czytamy córce. Nie zawsze jest o czym napisać, ponieważ książka ma zaledwie kilka stron. Jednak nawet takie czasem są tak bogate w treść czy przesłanie, że choć kilka zdań można wyskrobać , by zarekomendować to innym :) Kolejność opisanych przeze mnie książek nie ma absolutnie żadnego znaczenia i zaznaczam, że są to przeważnie pozycje dla dzieci kilkuletnich!



Czytaj dalej...

Do kina z dzieckiem

Pewnie wielu rodziców zastanawia/ło się nad następującą sprawą : kiedy jest najlepszy moment na to, by wyjść z dzieckiem do kina? Osobiście uważam, że wszystko zależy od samego dziecka i jego charakteru a nie tego ile ma nasza pociecha lat. Przygoda mojej córki z kinem rozpoczęła się, gdy miała ona 3 latka. Uwielbia Dzwoneczka i jego przyjaciółki wróżki tak więc jak się dowiedziała, że w kinach będzie kolejna część....Możecie się domyślać reakcji :)

Czytaj dalej...

Godzina dla mamy???

Jest sobotnie przedpołudnie. Mąż z córką poszedł na zajęcia biblijne dla dzieci. Mamusia została sama na posterunku. Czy to godzina TYLKO DLA MNIE? Owszem, mogłaby takową być. Czy aby na pewno? Ile z Was, drogie mamy, mając godzinę, mniej lub więcej (OBY WIĘCEJ!), wykorzysta ją na własne przyjemności? Na kawę przy dobrej książce, nałożenie maseczki na twarz, czy choćby zażycie kąpieli w chwili spokoju i ciszy, zajrzenie na blogi innych mam lub cokolwiek innego co sprawia nam przyjemność. Przyznajcie, ile z Was wykorzysta ten czas wyłącznie dla siebie mając świadomość ile trzeba ogarnąć w domu? Wiadomo przecież, że wszystko lepiej i szybciej się robi, gdy ma się spokój. Dotyczy to również obowiązków domowych!


Czytaj dalej...

Dzień Babci i Dziadka

Jak co roku to samo pytanie : "Co tym razem ofiarować babciom i dziadkom?" W tym roku , w tym czasie dokładnie, miło się składa, ponieważ post o tematyce miłej i czułej (Bo kochamy nasze babcie i dziadków!) wiążę się też z tym, że jest  okrągłym numerem 50 na moim całkiem młodym blogu :) Staram się zawsze uzgodnić z pozostałymi wnukami co podarujemy dziadkom, bo przecież jak wszyscy ich obsypiemy kwiatami czy czekoladkami to będzie masakra! Każdy dziś liczy a to kalorie, a to cholesterol czy cukier!

  
Odkąd pojawiły się prawnuki sprawa jest chyba trochę łatwiejsza, bo dzieciaczki robią laurki, z których zawsze wszyscy się najbardziej cieszą! Bo czyż może być coś piękniejszego od prezentu wykonanego własnoręcznie? Czekoladki, kwiatki, ulubiona kawa czy zdjęcia ukochanych wnuków to tez zawsze dobry i trafiony prezent :) Można tez podarować fajny kubek czy podkładki pod niego ze zdjęciami. Jakieś ciekawe zawieszki na ścianę z tekstem "Najlepsza babcia/dziadek na świecie" czy fajnie zrobione dyplomy. Moja córka w tym roku robi w przedszkolu świeczniki z masy solnej. W domu natomiast zrobiłyśmy laurko-kwiatki :)











 To nasze prace, a właściwie córki (ja tylko trochę pomogłam). Fajne pomysły są między innymi na tych stronkach :
Internet jest pełen pomysłów :) Zarówno dla dzieci starszych jak i młodszych!Życzę owocnych poszukiwań i przyjemności tworzenia :)

Czytaj dalej...

Strach ma wielkie oczy

Czy Wasze dzieci się czegoś boją? Czego właściwie może się bać taki mały człowieczek? Oto klasyczne przykłady :
  • ciemności lub cieni na ścianie
  • duchów, wszelakich potworów spod łóżka/ z szafy 
  •  masek klaunów lub samych klaunów we własnej osobie
  • zwierząt, obcych ludzi
  • burzy, wystrzałów z fajerwerków tudzież innych głośnych dźwięków
  • czarownic, wilków oraz innych strasznych postaci z bajek
  • hałaśliwych i "migających" zabawek
  • wizyt u lekarza, fryzjera, itp., itd.
Czytaj dalej...

Strefa taty cz.4 - Czy to ptak? Czy to samolot? Nie…to Supertata!!!

Strefa taty cz.4 :)


Była sobie raz królewna. Królewna miała piękne długie włosy, więc i koronę musiała mieć odpowiednio mocną i taką, co by jej niesforny kłaczek do oczka nie zaglądał. Dziewczynka, odkąd tylko wszyscy poddani i zarządcy w królestwie pamiętają, wykazywała wszelkie objawy smoczej grypy, którą potocznie nazywano ADHD. Z tej też przyczyny ów wyjątkowy skarb co chwila zsuwał się z głowy królewny i lądował na posadzce pałacu. Pewnego dnia, pomiędzy kolejnym malowaniem pejzażu, budowaniem świątyni z klocków, a czytaniem „Wielkiej Księgi Fochów i Obruszeń”, korona znów spadła ze złotowłosej główki. Potoczyła się po dopiero co umytych marmurowych schodach i…pękła. W całym królestwie zapanował smutek. Toż to był jedyny idealnie pasujący na królewską niewinną główkę egzemplarz w całej krainie! Owszem, król i królowa mieli w tajemnej komnacie ukryte inne korony dla córki, sprowadzone z odległych zakątków świata, wysadzane najwspanialszymi kamieniami. Lecz w porównaniu z rozbitą teraz sztuką wszystkie one bledły niczym Czerwony Kapturek na widok wilka w negliżu. 



Czytaj dalej...

NFZ - Nareszcie Fantastyczie Zaskoczeni

Temat zainspirowany został naszą dzisiejszą wizytą u lekarza laryngologa. W czym rzecz? Po pierwsze: na termin wizyty nie czekałam dłużej niż dwa tygodnie. Po drugie: przełożenie terminu z powodu choroby córki też nie stanowiło absolutnie żadnego problemu. To wszystko może zabrzmi dla kogoś nierealnie, zważywszy, że chodzi tu o państwową placówkę. Nasza konsultacja odbywała się w ramach NFZ. Sama byłam zaskoczona, gdy telefonicznie umawiałam termin. Pani recepcjonistka sugerowała początkowo termin "już za tydzień". O mało jej nie zapytałam czy aby na pewno rozmawiamy o tym samym miesiącu! Z doświadczenia raczej wiem , że na konsultacje u wszelkich specjalistów czeka się nie raz co najmniej kilka tygodni albo (co nierzadkie niestety) kilka miesięcy! Przychodnię, w której byliśmy z córką poleciła mi znajoma i ja również śmiało mogę ją polecić : to ALTERIDA.  Dla kogoś kto mieszka w okolicach Poznania oczywiście :)  Terminy przyzwoite, panie recepcjonistki uprzejme i bezproblemowe w kontakcie z pacjentem, a lekarz ( w naszej sytuacji Pan laryngolog) bardzo młody, ale przyjazny i rzeczowy :) Dostaliśmy skierowanie na badanie słuchu .....nastawiłam się na długi czas oczekiwania, idę do rejestracji, a tu kolejna niespodzianka! Pani proponuje termin za dwa dni! W dodatku badanie bezpłatne. Czyli można? Oczywiście, że tak. Osobiście spotkałam się pierwszy raz z tak krótkim oczekiwaniem na wizytę, a odwiedziliśmy już kilku specjalistów! Jak to bywa u Was? Macie podobne wrażenia, czy wręcz odwrotnie?
Czytaj dalej...

Kinderbal, czyli urodzinowy wyścig szczurów

Moja córka swoje piąte urodziny obchodziła co prawda w październiku, ale temat dzisiejszy nasunął mi się z innego powodu. W ten weekend urodziny miał bowiem mój szanowny mężuś! Zrobiłam domowy torcik z symboliczną świeczką (dosłownie symboliczną, bo została z urodzin córki - różowa ;) ). Nie o to jednak chodzi prawda? Liczy się gest! Wieczorem córka pyta tatę, czy jest zadowolony ze swoich urodzin po czym stwierdza na koniec, że teraz powinien razem z kolegami pojechać na plac zabaw. Swoim stwierdzeniem podsunęła mi temat, który mnie nurtuje przy okazji każdych jej urodzin!


Czytaj dalej...

Łowcy aligatorów vs pieczenie chleba, czyli domowy chleb

Zastanawiacie się może o czym dziś napiszę? Co też wymyśliłam skoro w tytule jest coś o gadach? Otóż spieszę z wyjaśnieniem. Moja pięcioletnia córka uwielbia różne programy na kanale Animal Planet. W czołówce ulubionych programów jest ten o szczeniętach i kociętach, o budowaniu domków na drzewie i ......"Łowcy aligatorów"! Nie pytajcie dlaczego. Sama nie pojmuję jak pięcioletniej dziewczynce może się podobać coś takiego. Myślałam raczej na początku, że będzie się bała. W końcu to duże zwierzęta z jeszcze większymi paszczami pełnymi strasznych zębów itd. No i ta przepaść między słodkimi psiakami, a krokodylami....O zgrozo. No, ale skoro lubi i się nie boi... nie bronię.


Czytaj dalej...

Cicho wszędzie, pusto wszędzie...

No i stało się! Po dwóch tygodniach ciągłego harmidru, wszelkich odgłosów i ruchu w każdym zakamarku domu, nastała cisza i pustka! Wczoraj jeszcze tego tak nie odczułam. Od rana zabiegana, zajęta sprzątaniem, gotowaniem, a potem nadrabianiem wszelakiej lektury - zarówno książkowej jaki i internetowej ;) Dziś wszystko zrobione. Obiad został od wczoraj. Czas tylko dla siebie. Wiele osób zapewne pomyśli teraz : "takiej to dobrze!ja nie mam wolnej chwili dla siebie!". Macie racie. Mam dobrze, ale doceniam to. Jednak przyznaję, że trochę mi tęskno za mężem, za córką. Za tym, że całymi dniami coś się działo. Mimo, że czasem działo się aż za bardzo ;) Przyzwyczaiłam się do tego, że rano nie muszę robić wszystkiego w pędzie, bo mężuś bierze część obowiązków na siebie. Jak wracają do domu popołudniu to cieszę się na to :) Wczoraj postanowiliśmy z mężem zrobić niespodziankę córce i pójść po nią do przedszkola z sankami! Ależ miała radochę! I takie chwile są bezcenne ;) Mimo, iż śnieg zakrywał brudne drogi tyle o ile, to w niczym nie zepsuło frajdy córce. Poprzedniego dnia też wyciągnęliśmy sanki. Iza tak spragniona jest śniegu, że mimo  praktycznie jego braku dlaczego mieliśmy jej odmówić tej nic nie kosztującej przyjemności? Choć czasem to była raczej jazda sankami po lodzie  :)








Czytaj dalej...

Bajkowe kolorowanie

Nauczyłam córkę kolorowania jakiś czas temu (dość dawno już to było). Teraz radzi z tym sobie naprawdę dobrze. Mam wręcz wrażenie, że za chwilę uczeń prześcignie mistrza ;) Sama zawsze uwielbiałam kolorować obrazki razem z młodszą siostrą. Obserwować jak zmienia się rysunek i nabiera barw dzięki mojej wyobraźni. Z córką miałyśmy małą przerwę i wczoraj "odkurzyłyśmy" wydrukowane obrazki leżące w pudełku. Izula wybrała dla mnie rysunek z postaciami księżniczek Disneya, a dla siebie Noddy'ego.





Cieszę się, że zaraziłam córkę pasją do kolorowania. Rozwija to jej postrzeganie barwnego świata i podobno jest to pomocne w nauce pisania. Przede wszystkim jednak jest to coś, co obie lubimy i lubimy to robić RAZEM! Wiecie co? Z Izą nie łatwo się koloruje. Dlaczego? Cóż, jeśli kolorujemy postacie z bajek, musimy dokładnie pilnować odpowiednich kolorów. Córka prawie krzyknęła dziś na mnie spanikowana, że chcę zrobić Kopciuszkowi niebieską przepaskę na włosach. "Mamo, przecież ona ma czarną opaskę i taki sam naszyjnik!". Tak więc Aurora również musi mieć odpowiedni żółty odcień na włosach, a Dżasmina morski (nie niebieski!) kolor sukienki ;) "Mamuś, uważaj, żeby Arielka miała właściwy (czerwony) odcień włosów, bo nie może mieć pomarańczowych" - usłyszałam po chwili. Sama kolorując Noddy'ego kazała sobie wyświetlić jego postać na ekranie telefonu, tak żeby nic nie ominęła i wszystko było dokładnie tak jak trzeba! Jak wspomniałam - łatwo nie jest, ale za to przyjemnie ;)
Czytaj dalej...

Szczodrość mojej jedynaczki

Planowałam dziś post z tematem dość poważnym. Pomyślałam jednak, że temat nie zając - nie ucieknie, a ja podzielę się z Wami moimi dzisiejszymi radościami. W końcu to "Zwykłej Matki WZLOTY i Upadki". Dzisiejszy post powstał w przypływie chwili :) Pisałam już o trudniejszych chwilach, ale tak naprawdę to tymi radosnymi o wiele lepiej jest się dzielić, prawda?


Czytaj dalej...

Niedzielny misz-masz pogodowy : fotorelacja zza okna ;)

W planach był niedzielny spacer...... BYŁ! Był i się zmył. W ciągu pół godziny za moim oknem miały miejsce istne dantejskie sceny! Z aury typowo wiosennej na początku, pogoda zmieniła się w szarą jesień po to tylko, by za chwilę uraczyć nas śnieżną wichurą. Zakończyło się to ostatecznie pięknym słońcem! Tego się nie da opisać słowami, to trzeba było zobaczyć ;) Zaznaczam, że niektóre zdjęcia nie są ciemne lub rozmazane z powodu złej jakości wykonania tylko  wynikają z warunków panujących za oknem :(  Oto moja dzisiejsza fotogaleria :























Mogę się założyć, że nie tylko nad borówieckimi domami działy się dziś takie rzeczy i nie tylko ja się czuję jak po wypiciu butelki wina. Zna ktoś dobry sposób, by w taka pogodę czuć się dobrze?? Kawa to już tylko dla przyjemności, bo efektu żadnego :(
Czytaj dalej...

Miłość ci wszystko wybaczy???

Właśnie! Czy aby na pewno? Córka ma ostatnio gorsze dni. Nie jest złym dzieckiem, a ja (mimo swojego całego krytycyzmu wobec siebie!) nie uważam się za złą matkę. Wiecie dlaczego? Odpowiedź jest prosta: bo sytuacje złe, smutne zdarzają się sporadycznie, czyli nie jest to normą! Ostatnio jednak mamy chyba  gorsze dni. Może jest to wynikiem tego, że już długo jesteśmy wszyscy razem w domu. Może to kwestia tej zwariowanej wiosenno-jesiennej pogody, a może po prostu zmęczenia. Może córka zwyczajnie nas po raz kolejny próbuje? Sprawdza na ile może sobie pozwolić?




Czytaj dalej...

Bez postanowień, za to ze wspomnieniami

Pisałam niedawno, że postanowień noworocznych nie robię... i zdania nie zmieniłam. Jedna z mam blogerek natchnęła mnie jednak do wspomnień. Wyruszyłam więc pamięcią kilka Sylwestrów wstecz........
  •  Sylwester 2008 - ostatni Sylwester we dwoje: spędzony z siostrą i szwagrem, którzy też byli jeszcze wtedy bezdzietni. Tego Sylwestra, a właściwie Nowy Rok, wspominam z wyjątkową czułością! Noc upłynęła nam na wspólnej grze w Monopol i moim złym samopoczuciu (bynajmniej nie z powodu szampana). Dokładnie w Nowy Rok miałam bowiem robiony pewien zabieg i w tym właśnie dniu poczęliśmy nasz Skarb :) Dzień przepełniony szczęściem! Długo staraliśmy się
    o dziecko i tego właśnie dnia w końcu udało się spełnić marzenie ;)


Czytaj dalej...

W Nowy Rok z piosenką na ustach......


Czegóż życzyć sobie i Wam na Nowy Rok??

  • dużo zdrowia - bo bez tego żadne , nawet najwspanialsze chwile nie będą nigdy w pełni tak radosne
  • wiele chwil spędzonych wspólnie z rodziną - wiem, że niektórych  różne sytuacje życiowe zmuszają często do rozłąki
  • mnóstwo życiowej mądrości - dla nas, dla naszych rodzin oraz dla ludzi mających wpływ na nasze życie
  • dużo słodkości - dosłownie i w przenośni :)
  • siły - tej fizycznej i psychicznej, byśmy dawali radę udźwignąć wszelkie trudności
  • radości - byśmy potrafili cieszyć się z każdej, nawet najdrobniejszej rzeczy
  • dużo czasu na rozwijanie i pielęgnowanie swoich pasji ( np mnóstwo przeczytanych książek i pokonanych kilometrów - na rowerze, biegając)
  • cierpliwości, wyrozumiałości
  • na koniec roku dłuższej listy rzeczy zrobionych niż tych, które planowaliśmy zrobić, ale z różnych przyczyn stały się niewykonalne
  • SPEŁNIENIA WSZYSTKICH MARZEŃ!

Czytaj dalej...
Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka