Po tym jak zdecydowałam się "obnażyć" przed światem ze swoimi problemami muszę przyznać, że poczułam się odrobinę lepiej! Zeszło sobie trochę ciśnienia i jest mi lżej.
Przyznaję, że bez wsparcia moich bliskich (głównie męża i siostry) byłoby mi bardzo ciężko. Śmiem twierdzić, że byłabym już dawno w depresji. Teraz jednak wiem, że dobrze zrobiłam! Może jakaś dziewczyna/ kobieta gdzieś tam w świecie poczuję się dzięki temu lepiej? Może dzięki temu będzie wiedziała, że nie jest z tym problemem sama jedna!
Zaskakuje mnie to, że mimo, iż niepłodność jest uznawana za chorobę współczesnej cywilizacji, to nadal niewiele osób o tym mówi głośno. Przecież to nic wstydliwego. Choć rozumiem, że temat jest BARDZO osobisty i niektórzy chcą go zachować dla siebie.
WSPARCIE - nie ma nic lepszego i dodającego otuchy. Żadna lampka wina, tabletka uspokajająca, czy wizyta u terapeuty nie pomoże tak mocno jak wsparcie rodziny, znajomych i ...nieznajomych.
Jestem wdzięczna każdej z Was za słowa otuchy, zainteresowanie. Mając świadomość, że gdzieś tam setki kilometrów ode mnie jest ktoś, kto choć przez moment pomyślał o mnie ze swoistą czułością.....poczułam się zrozumiana. Poczułam, że mogę liczyć nie tylko na bliskich!
W końcu "w kupie zawsze raźniej" :)
Zmieńmy jednak temat. Zastanawialiśmy się nad wyjazdem organizowanym przez przedszkole, do którego chodzi Izka.....
Przed tym pierwszym- ubiegłorocznej jesieni i teraz kolejny raz. W październiku pojechaliśmy w góry (do Szklarskiej Poręby) i było cudownie. Po powrocie do domu ani przez moment nie żałowałam, że mimo dość sporych wydatków jednak się zdecydowaliśmy! Dlaczego? Bo "stadny" wyjazd to zupełnie inna bajka :)
To był pierwszy kontakt Izy z górami. Wcześniej baliśmy się, że będzie to dla niej zbyt duże wyzwanie - tyle chodzenia, no i te wysokości. Jednak teoria o "stadnym wsparciu" robi swoje. Wśród koleżanek, w większej grupie, nasze dziecko pokonało dziesięciokilometrową trasę ze Szrenicy do Szklarskiej. Dlaczego się udało? Bo z koleżankami było raźniej, było weselej i było przez to łatwiej!
Teraz szykuje się "wypad" do Centrum Kopernika w Warszawie (wycieczkę do Afrykanarium we Wrocławiu opuściliśmy przez anginę Izy). We trójkę, nie zdecydowalibyśmy się raczej na taki wyjazd. Wolę wycieczki, podczas których spędza się czas na powietrzu. Jednak skoro jest propozycja grupowego zwiedzania tegoż centrum, to....czemu nie!
Jak widzicie, jakakolwiek sytuacja: życiowa i smutna, czy też relaksacyjna i błaha, to zawsze wychodzi na to, że w większej grupie jest lepiej! Nawet wakacje wspólne z inną rodziną są zazwyczaj najlepszym rozwiązaniem (zwłaszcza jeśli ma się małe dzieci!). W ciągu dnia dzieciaki zamiast "wisieć" wyłącznie na nas-rodzicach, bawią się z rówieśnikami, a wieczorami można się nieźle ubawić i rozerwać w szerszym gronie (niekoniecznie dwuosobowym) :)
Czytaj dalej...