Godzina dla mamy???

Jest sobotnie przedpołudnie. Mąż z córką poszedł na zajęcia biblijne dla dzieci. Mamusia została sama na posterunku. Czy to godzina TYLKO DLA MNIE? Owszem, mogłaby takową być. Czy aby na pewno? Ile z Was, drogie mamy, mając godzinę, mniej lub więcej (OBY WIĘCEJ!), wykorzysta ją na własne przyjemności? Na kawę przy dobrej książce, nałożenie maseczki na twarz, czy choćby zażycie kąpieli w chwili spokoju i ciszy, zajrzenie na blogi innych mam lub cokolwiek innego co sprawia nam przyjemność. Przyznajcie, ile z Was wykorzysta ten czas wyłącznie dla siebie mając świadomość ile trzeba ogarnąć w domu? Wiadomo przecież, że wszystko lepiej i szybciej się robi, gdy ma się spokój. Dotyczy to również obowiązków domowych!


Jak się zapewne domyślacie po zdjęciach, tak mniej więcej wyglądała moja godzina wolnego czasu :) Cóż począć? Rano między śniadaniem, a ogarnianiem porannego rozgardiaszu przejrzałam najświeższe posty innych mam (to taki mój poranny przegląd prasy!), a gdy zostałam sama... Zdążyłam zrobić pranie, odkurzyć i umyć podłogi, odkurzyć meble, ogarnąć łazienkę, wystawić mężowi na bezczelnego śmieci do wyniesienia i przygotować coś do przekąszenia dla córki. Iza zawsze jak skądś wraca spodziewa się, że czeka na nią coś do przegryzienia :) Jedynym luksusem dziś jest fakt, że obiad mam przygotowany od wczoraj, bo normalnie w tym czasie zdążę jeszcze wstawić jakąś zupę :)
Co by zrobił tata zostając w domu sam choćby przez godzinę? Nie umniejszam zasług mojego męża, czy jakiegokolwiek innego faceta. Każdy ma w domu swoje obowiązki i mój "szanowny" akurat dobrze się z nich wywiązuje. Jednakże rzeczywistość jest taka, że jak facet ma chwilę spokoju to różnie z tym bywa, oj różnie :) Sięgają po książkę, siadają do komputera, zabierają się za grę komputerową, czy też taką w telefonie. W zależności od tego jakie akurat posiadają hobby, to właśnie nim się zajmują. Dlaczego zatem my - kobiety, matki i żony tak nie potrafimy?
Przeczytałam chwilę temu post Dzielnej Mamy dotyczący bycia Matką Polką itp, itd. Mogę się podpisać pod tym tekstem obiema rękoma :)
Tak więc po zrobieniu "co było TRZEBA", przyszedł czas, by z kawusią usiąść i naskrobać parę słów na blogu. No może ciut więcej niż parę, ale co poradzić? ;) Zawsze lubiłam rozmawiać, pisać i jakoś tak nigdy nie potrafię krótko... Mam nadzieję, że mi to wybaczycie i mimo wszystko chętnie będziecie tu zaglądać :)

Zwykłej Matki Wzloty i Upadki © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka